Już za panowania Mieszka I gród wawelski musiał posiadać przynajmniej namiastkę pałacu książęcego. Z kolei za życia Bolesława Chrobrego (zm. 1025) i Mieszka II (zm. 1034), konieczna była rezydencja z prawdziwego zdarzenia. Obaj władcy przez wiele lat przebywali na wzgórzu, a nawet traktowali je jako swą główną siedzibę. Czy po tym najstarszym domu królów w Krakowie pozostały jakiekolwiek ślady?
Za czasów pierwszych Piastów gród wawelski był nie tylko siedzibą władców, ale też gęsto zaludnioną osadą, w której obok książąt i możnowładców żyli prości rzemieślnicy i ludność służebna.
Reklama
Chaty wawelskie
Profesor Andrzej Żaki szacował, że na wzgórzu, w obrębie wału, mogło stać nawet do stu skromnych domostw. Znajdowały się one głównie w zachodniej i południowej części Wawelu. Od zabudowań biskupich i książęcych, zajmujących najbardziej wypiętrzoną część skały, nie oddzielały ich jednak żadne przegrody.
Wawelskie chaty wznoszono z ociosanych belek składanych na zrąb – w ponadczasowej technice, popularnej na polskich wsiach jeszcze w początkach XX wieku.
Podłogi budynków były niekiedy wykładane drewnianymi deskami. Obejścia mogły też mieć niskie płotki. Odkopano poza tym ślady po wędzarni, łaźni i licznych traktach dla wozów i ludzi, przecinających wzgórze.
Zagadka pierwszego pałacu
Paradoksalnie więcej da się powiedzieć o tym, jak mieszkali najzwyczajniejsi lokatorzy przedromańskiego Wawelu, niż o miejscu życia pierwszych dynastów rezydujących na wzgórzu.
Reklama
Już za panowania Mieszka I (zm. 992) gród musiał posiadać przynajmniej namiastkę pałacu. Gdzieś przecież mieszkał osadzony tutaj syn księcia, Bolesław Chrobry. I gdzieś przyjmował gości: chociażby swojego imiennika, księcia Czech Bolesława III, który według kronikarskiej wiadomości przybył do Krakowa w 1003 roku.
Uraczono go na Wawelu ucztą, w trakcie której „prawa gościnności zostały pogwałcone”, przybysz „pojmany i pozbawiony oczu”, a wszyscy ludzie z jego eskorty „rozsiekani”, „pościnani” albo „wtrąceni do więzienia”. Wypada podejrzewać, że nie jedzono wówczas – i nie mordowano – pod gołym niebem.
Okazałym domostwem tym bardziej dysponował Mieszko II Lambert, dekadę lub dwie później. A jednak wciąż nie natrafiono na wyraźne pozostałości takiej budowli.
Osierocona rotunda
Dawniej sporą popularnością cieszył się pomysł, według którego najstarsza rezydencja monarsza przylegała do rotundy Najświętszej Marii Panny – jednego z pierwszych kamiennych kościołów na wzgórzu, po części zachowanego do dzisiaj (jego relikty są udostępnianie zwiedzającym pod gmachem tzw. Kuchni Królewskich).
Dopiero po zburzeniu pałacu kościółek miał się stać samodzielnym budynkiem.
Reklama
Teoria, choć kusząca, ma wiele słabych stron. Jedynym śladem rozbiórki rezydencji byłby drobny kawałeczek muru, zbyt cienkiego, aby dało się go uznać za ścianę pałacu. Poza tym poważne wątpliwości budzi rzeźba terenu. Tam, gdzie domyślano się obecności rezydencji, w XI wieku znajdował się uskok skalny wykluczający budowę.
Przed paroma laty jedna ze znawczyń tematu, Klaudia Stala z Politechniki Krakowskiej, zaproponowała alternatywny plan budowli, z pałacem ustawionym poprzecznie do kaplicy. Nowa koncepcja nie odbiła się jednak szerszym echem, a badania z użyciem georadaru nie pozwoliły jej przekonująco potwierdzić.
Pałac biskupa czy króla?
Dzisiaj przeważają inne rozwiązania zagadki. Na wschód od katedry (kilkukrotnie rozbieranej i przebudowywanej, ale od początku stojącej w obecnym miejscu), odnaleziono skąpe ślady jakiejś niezidentyfikowanej budowli kamiennej z początku XI stulecia.
Według jednej z teorii to pozostałości po pałacu biskupim. Inna propozycja zakłada jednak, że blisko narożnika obecnego pałacu renesansowego stał nie dom hierarchów kościelnych, lecz książąt i królów.
Reklama
Budowla czworokątna z korytarzykiem… i pałacem?
Jest wreszcie hipoteza, zgodnie z którą pałac stał w najwyższym, najbardziej eksponowanym punkcie wzgórza – w północno-zachodnim narożniku obecnego dziedzińca arkadowego.
W połowie XX wieku pod dziedzińcem natrafiono na ściany niewielkiej konstrukcji zagłębionej w skale. Składała się ona z kwadratowego pomieszczenia o powierzchni około 25 m2, do którego prowadził wąski, podłużny korytarzyk ze schodkami na końcu. Na przestrzeni lat różnie próbowano interpretować tę tak zwaną budowlę czworokątną.
Niektórzy chcieli widzieć w niej mennicę, inni kolejne mauzoleum albo basen chrzcielny. Według Zbigniewa Pianowskiego i Janusza Firleta był to jednak raczej spichlerz, wchodzący w skład zabudowań pałacowych.
Pierwotnie albo stanowił on część rezydencji, albo też stał na jej tyłach. I postanowiono nadal go używać, nawet po tym, jak reszta kurii książęcej została rozebrana, by około połowy XI stulecia zrobić miejsce dla kolejnego wcielenia pałacu.
****
Powyższy tekst powstał w oparciu o moją nową książkę pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski: o życiu władców, ich apartamentach, zwyczajach, o setkach innych lokatorów Wawelu i o fascynujących zdarzeniach, które rozgrywały się na smoczej skale przez ponad tysiąc minionych lat.