W połowie września 1939 roku okręt ORP „Orzeł” – duma Marynarki Wojennej II Rzeczpospolitej – został internowany w Tallinie. Estończycy niemal natychmiast przystąpili do rozbrajania załogi. Zabrano również mapy, dziennik oraz przyrządy nawigacyjne. Naszych marynarzy nie powstrzymało to jednak przed ucieczką w nocy z 17 na 18 września. Był to zresztą dopiero początek niezwykłej epopei zakończonej blisko miesiąc później dotarciem do Wielkiej Brytanii. O tym jak udało się tego dokonać pisze Sławomir Koper w książce Zapomniane Kresy. Ostatnie polskie lata.
[Po ucieczce] „Orzeł” leżał na dnie Zatoki Fińskiej, a jego oficerowie odbywali gorączkowe narady. Podstawowym problemem był brak map, co praktycznie uniemożliwiało dalszą żeglugę.Reklama
Mapy rysowane z pamięci
Wprawdzie okazało się, że Estończycy „zapomnieli” zabrać z okrętu niemiecki spis latarń morskich na Bałtyku zawierający ważne informacje na temat każdego sygnalizatora wraz z jego położeniem geograficznym, ale nie było to zbyt wiele.
Tym bardziej że podjęto decyzję, by działać na Bałtyku tak długo, jak będzie to możliwe, a potem przedostać się do Anglii. Jak się okazało, nawigator okrętu, 24-letni podporucznik Mokrski, nie marnował czasu ani w szkole podchorążych, ani na kursach dokształcających.
Zaczął bowiem rysować mapy Bałtyku z pamięci (!), a gdy nocami jednostka zbliżała się do kolejnych sygnalizatorów, nanosił ich położenie. Doskonale się sprawdził, chociaż wielu starszych członków załogi nie było przekonanych do umiejętności kadry oficerskiej (średnia wieku wynosiła 26 lat!).
Z nostalgią wspominano komandora Kłoczkowskiego i szeptano, że pod jego dowództwem „Orzeł” zapewne nie utknąłby na falochronie portu w Tallinie. Grudziński i Piasecki mogli mieć zaufanie do umiejętności Mokrskiego, ale uznali, że przydałyby się jednak prawdziwe mapy. Dlatego przygotowano grupę abordażową, która miała się wedrzeć na pierwszy napotkany statek i siłą zabrać przyrządy nawigacyjne.
Reklama
Uwolnienie Estończyków
Niestety, „Orzeł” ciągle miał pecha – nie napotykał nikogo na swojej drodze. Gdy wreszcie trafił na niemiecką jednostkę, a dowódca wydał rozkaz ataku, okręt wpadł na mieliznę i statek zdążył wezwać pomoc. W efekcie „Orzeł” z trudem uszedł przed atakiem samolotu.
Kilka dni po opuszczeniu Tallina odebrano komunikat radia brytyjskiego, że porwani dwaj estońscy marynarze zostali zamordowani. W tej sytuacji wsadzono ich na łódź wiosłową u wybrzeży Gotlandii i odesłano na ląd.
Przy okazji dostali też duży zapas prowiantu, papierosów i alkoholu, a Grudziński wręczył im po 50 dolarów (…) z kasy okrętowej na podróż do domu. Stwierdził bowiem, że z zaświatów należy powracać pierwszą klasą.
Problemy ze znalezieniem celów dla torped wynikały z faktu, że Niemcy w obawie przed „Orłem” niemal kompletnie zawiesili żeglugę. W peryskopie okrętu pojawiały się tylko samoloty lub ścigacze, przed którymi Polacy ratowali się głębokim zanurzeniem. Natomiast ze względu na ograniczone zapasy paliwa „Orzeł” nie mógł operować we wschodniej części Bałtyku przeciwko jednostkom sowieckim.
Reklama
Decyzja o opuszczeniu Bałtyku
Poza tym oznaczałoby to konieczność przedłużenia pobytu na morzu przed planowaną przeprawą do Wielkiej Brytanii, a załoga coraz gorzej znosiła trudy rejsu. Chorowało coraz więcej marynarzy, na wyczerpaniu były też zapasy słodkiej wody. Wystąpiły kolejne usterki techniczne, a do tego odbierano coraz bardziej przygnębiające wiadomości radiowe – padła Warszawa, praktycznie cała Polska znalazła się pod okupacją niemiecką i sowiecką.
W tej sytuacji dowódca zdecydował o forsowaniu Cieśnin Duńskich, by dołączyć do stacjonujących już tam polskich okrętów. Wybrano drogę przez Sund, chociaż radio brytyjskie informowało, że właśnie zatonął tam szwedzki statek. Wpadł na minę, co oznaczało, że załoga „Orła” będzie musiała się zmierzyć nie tylko z brakiem map, ale również z polami minowymi postawionymi przez Niemców.
Odważnym szczęście jednak sprzyja, chociaż forsowanie liczącego niespełna 120 kilometrów Sundu trwało dwie doby. Podczas dnia okręt kładł się na dnie, a płynął tylko nocą w stanie wynurzonym.
Nie obyło się też bez wejścia na mieliznę, ale 14 października „Orzeł” pojawił się w końcu u wybrzeży brytyjskich i nadał otwartym tekstem (książka szyfrów została zniszczona w Tallinie) informację o swojej przybliżonej pozycji. Następnego dnia okręt został odnaleziony przez brytyjski niszczyciel i trafił do bazy w Rosyth.
Niezwykłe osiągnięcie
Przejście „Orła” z opanowanego przez wroga Bałtyku do Wielkiej Brytanii bez map było nieprawdopodobnym osiągnięciem niemającym odniesienia w nowożytnych dziejach wojen morskich. Anglicy nie mogli wyjść z podziwu, ale udany rejs „Orła” stanowił dla nich też poważny problem.
Miesiąc wcześniej do Wielkiej Brytanii przedarł się „Wilk” i dopóki się nie ujawnił, nie został wykryty przez samoloty i okręty Royal Navy. Gdy wydawało się już, że w końcu uszczelniono system patrolowania, wyczyn ten powtórzyła załoga „Orła”. Najwyraźniej działania brytyjskiej marynarki pozostawiały jeszcze wiele do życzenia…
Reklama
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Sławomira Kopra pt. Zapomniane Kresy. Ostatnie polskie lata (Wydawnictwo Fronda 2022).