O spotkaniu, które odbyło się w stolicy Islandii w roku 1986 rzadko wspominają nawet znawcy zimnej wojny. Nie była to pierwsza bezpośrednia rozmowa pomiędzy przywódcami Stanów Zjednoczonych i Związku Sowieckiego. Nie przyniosła poza tym formalnych rozstrzygnięć. Negocjacje zostały bowiem zerwane w ostatniej chwili. Ale zdaniem wpływowego amerykańskiego dyplomaty zaangażowanego w wydarzenia mimo to dwie doby w Reykjaviku na dobre zmieniły historię najnowszą.
Pomysł niezwykłego spotkania w całkowicie niespodziewanym miejscu wyszedł od względnie nowego, młodego i otwartego na reformy przywódcy Związku Sowieckiego, Michaiła Gorbaczowa.
Reklama
Miał on już wcześniej okazję poznać osobiście prezydenta USA Ronalda Reagana. W listopadzie 1985 roku mężczyźni spotkali się na oficjalnym szczycie w Genewie. Kilka miesięcy później sekretarz generalny zaproponował jednak nową rozmowę w zupełnie innym formacie. Chciał dyskutować na uboczu, bez udziału doradców i pośredników, spontanicznie.
W efekcie nowy mini-szczyt odbył się w dniach 11-12 października 1986 roku na słabo skomunikowanej ze światem i względnie odludnej Islandii.
Niedoceniane spotkanie
Podręczniki do historii XX wieku odnotowują to wydarzenia, ale z reguły nie poświęcają mu baczniejszej uwagi. Z kolei chociażby na polskiej Wikipedii nie ma ono nawet odrębnego hasła.
Ogółem pisze się, że w Reykjaviku odbyły się dyskusje w sprawie ograniczenia zbrojeń, a nawet było blisko do decyzji o tym, by całkowicie wyeliminować balistyczną broń nuklearną. Koniec końców szczyt nie przyniósł jednak żadnego formalnego rozstrzygnięcia. Przywódcy pokłócili się i wrócili do siebie nie podpisawszy jakiegokolwiek porozumienia.
Reklama
Ken Adelman – emerytowany amerykański dyplomata, zaangażowany w przygotowanie i organizację spotkania na Islandii – przypomina jak skrajne były pierwsze reakcje ludzi polityki i mediów:
Szczyt w Reykjavíku stał się w kolejnych latach przedmiotem gorącej debaty i odmiennych interpretacji. Zaraz po jego zakończeniu został powszechnie określony jako całkowita porażka, ponieważ obaj przywódcy wyjechali, nie wypracowawszy wspólnego oświadczenia, nie stuknąwszy się kieliszkami szampana i nie obiecawszy sobie przyszłych spotkań.
Rozeszli się rozgniewani, a w wypadku Reagana wręcz pękający ze złości. Szef personelu Białego Domu Donald Regan uważał, że dwaj przywódcy nigdy więcej się już nie spotkają. Szczyt potępiali niemal wszyscy, w tym także ktoś tak przenikliwy w sprawach polityki zagranicznej, jak Richard Nixon, który oznajmił: „Żaden szczyt od czasów Jałty nie zagroził interesom Zachodu tak bardzo, jak te dwa dni w Reykjavíku”.
Dwie doby, które zmieniły historię
Oceny poprawiły się nieco, gdy w kolejnym, 1987 roku, jednak nastąpiło nowe spotkanie, a przywódcy doszli do porozumienia w sprawie kontroli zbrojeń. Potem zaś o Reykjaviku… po prostu zapomniano. Spotkanie zaczęło być traktowane „jak drobny przypis w dziejach” zimnej wojny. Zdaniem Adelmana – zupełnie niesłusznie.
Reklama
Doradca Reagana, znający przecież wydarzenia z pierwszej ręki, twierdzi, że mini-szczyt w Reykjaviku był nie tylko ważny, ale wręcz najważniejszy. Tytuł jego książki, niedawno wydanej w Polsce, zwięźle streszcza całe stanowisko. Brzmi: 48 godzin, które zakończyły zimną wojnę. Jak wyjaśnia dyplomata:
To Reykjavík wyznaczył punkt zwrotny w dziejach, prowadzący do: 1) bezprecedensowego łańcucha kolejnych porozumień w kwestii kontroli zbrojeń; 2) znaczącego spadku zagrożenia związanego z amerykańskim i radzieckim arsenałem nuklearnym; 3) niespodziewanego rozkwitu ruchu antynuklearnego na całym świecie; 4) a także – co najważniejsze – do zakończenia samej zimnej wojny.
„Nie wahał się ani chwili”
I warto podkreślić, że Adelman nie jest – a przynajmniej nie był – odosobniony w takiej opinii. Może i spotkanie w Reykjaviku zniknęło z powszechnej świadomości, ale przynajmniej jeden z jego uczestników doskonale zdawał sobie sprawę, że to właśnie wówczas ruszyła lawina wydarzeń mająca zmienić postać świata.
Amerykański sekretarz stanu George Shultz, towarzyszący Reaganowi w Reykjavíku, kilka lat po szczycie miał okazję rozmawiać z ostatnim pierwszym sekretarzem Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego i tak wspominał tę sytuację:
Reklama
Siedzieliśmy razem z tłumaczem, a ja powiedziałem: „Kiedy pan obejmował urząd i kiedy ja obejmowałem urząd, zimna wojna była tak zimna jak tylko to możliwe, a kiedy opuszczaliśmy urząd, było już po niej. Kiedy pana zdaniem nastąpił punkt zwrotny?”. Nie wahał się ani chwili.
„W Reykjavíku” – stwierdził. „Dlaczego?” – spytałem. „Ponieważ wtedy po raz pierwszy dwóch przywódców rozmawiało bezpośrednio, przez dłuższy czas, prowadząc prawdziwą rozmowę na najważniejsze tematy” – odparł Gorbaczow.
Bibliografia
Artykuł powstał w oparciu o książkę Kena Adelmana pt. 48 godzin, które zakończyły zimną wojnę (Wydawnictwo Poznańskie 2022).