Maciej Szczepański był zaufanym człowiekiem Edwarda Gierka. Jako przewodniczący Komitetu ds. Radia i Telewizji odpowiadał bezpośrednio za propagandę sukcesu ekipy „Sztygara”. Jego oczkiem w głowie była Telewizja Polska, gdzie wśród pracowników szybko zyskał sobie przydomek „Krwawego Maćka”. Oto czym zasłużył sobie na takie określenie.
Macieja Szczepańskiego łączyły z Gierkiem długoletnie zażyłe relacje. „Sztygar” traktował go niemal jak członka rodziny. Nic więc dziwnego, że Szczepański robił szybką karierę.
Reklama
Zwolnił 1200 osób
W wieku zaledwie 32 lat mianowano go kierownikiem Wydziału Propagandy i Agitacji Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach. Funkcję tę piastował od 1960 do 1966 roku. Następnie został redaktorem naczelnym „Trybuny Robotniczej”.
Jak podkreśla Sławomir Koper w książce Politycy PRL prywatnie tam Maciej Szczepański „w pełni wykazał swoje menedżerskie umiejętności, pod jego kierownictwem śląska gazeta stała się drugim tytułem w kraju, po warszawskiej »Trybunie Ludu«”. Sukces miał jednak wymierną cenę. Szczepański już wtedy dał się poznać jako pozbawiony wszelkich skrupułów tyran.
Pełnię swoich „możliwości” pokazał, gdy w październiku 1972 roku postawiono go na czele Komitetu ds. Radia i Telewizji. Stanowisko to zapewniało mu kontrolę nad wszystkimi rozgłośniami radiowymi w kraju oraz Telewizją Polską. Ale to telewizja stała się jego oczkiem w łowie, zaś nadzór nad radiem przekazał w ręce Janusza Wilhelmiego.
Reklama
Szczepański natychmiast zaczął wprowadzać wielkie zmiany. Zgodnie z tym co pisze Sławomir Koper:
Do realizacji swoich zamierzeń potrzebował sprawnego zespołu, w związku z czym w pierwszych miesiącach jego rządów na Woronicza nastąpiło kadrowe trzęsienie ziemi. Zwolniono z pracy około 1200 osób, czyli 10 proc. stanu osobowego telewizji. Na pierwszy ogień poszli ludzie związani z poprzednią ekipą rządzącą, często osadzeni na stanowiskach dzięki układom towarzyskim czy rodzinnym.
Nikt nie mógł czuć się bezpiecznie
Pracę dosłownie z dnia na dzień mógł stracić każdy. Dotyczyło to zarówno pracowników najniższego szczebla, jak i największych gwiazd Telewizji Polskiej. Szczepański uwielbiał bowiem pokazówki. W książce Politycy PRL prywatnie czytamy, że przewodniczący Komitetu ds. Radia i Telewizji:
Polecił zwolnić wartownika, który wpuścił go do firmy bez żądania okazania legitymacji (!), pozbywał się ludzi za nieprzestrzeganie zakazu palenia. Nie przejmował się ich losem, dla niego nie liczyły się jednostki. (…)
Joannę Rostocką prowadzącą teleturniej Wielka gra polecił zwolnić za pokazanie się na wizji z krzyżykiem na szyi. Interweniującemu w jej sprawie Mieczysławowi Rakowskiemu wyjaśnił, że zażądał tego aktyw partyjny.
„Krwawy Maciek”, bo tak na Woronicza szybko zaczęto nazywać nowego szefa, bez mrugnięcia okiem wyrzucił z pracy także innego ulubieńca telewidzów, Czesława Nowickiego. Zgodnie z najpopularniejszą wersją pierwszy polski prezenter pogody, zwany powszechnie Wicherkiem, który w TP przepracował 14 lat został zwolniony ponieważ miał „nieszczęście poinformować na wizji, że »burza nadchodzi od wschodu«, a na dodatek nie chciał zapowiedzieć pięknej pogody na 1 maja”.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Zwolniony za niekompetencję?
Irena Dziedzic, związana przez wiele lat z Dziennikiem Telewizyjnym, twierdziła jednak, że przyczyną zwolnienia Nowickiego była niekompetencja. Tą miał się wykazywać ponoć na innym obszarze swojej pracy – w przygotowywanych reportażach.
W jednym z nich wychwalał „odwagę wojskowych lotników”, którzy transportowali do szpitala chorą matkę kilkorga dzieci. Problem polegał jednak na tym, że zanim reportaż trafił na antenę kobieta zmarła, co zaowocowało licznymi telefonami widzów do redakcji. Wicherek zaś:
Reklama
(…) wiedząc od rana, że materiał wieczorem miał się ukazać w programie, nie sprawdził, jaki jest los tej kobiety. Tłumaczył, że miejscowość i szpital są tajne. [Redaktor naczelny publicystyki] Ambroziewicz w jego obecności dodzwonił się tam w kilkanaście minut. Wtedy zrzucił całą winę na wojskowych.
Braku kompetencji nie dało się jednak zarzucić szefowi Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia i Telewizji Kazimierzowi Kordowi. Dlatego Szczepański zwolnił światowej sławy dyrygenta za „częste nieobecności w pracy” spowodowane… wyjazdami służbowymi za granicę.
Pracownik nie mógł się pomylić
„Krwawy Maciek” również zdecydowanie nie lubił, gdy jego podwładni pozwalali sobie na zbytnią poufałość. Przekonał się o tym na przykład dziennikarz Edward Mikołajczyk. Pewnego razu, gdy w montażowni Dziennika Telewizyjnego oglądano relację z pobytu Gierka w Stanach Zjednoczonych podchmielony Szczepański stracił równowagę i oparł się o plecy Mikołajczyka.
Gdy przewodniczący Radiokomitetu go przeprosił, dziennikarz odparł żartem: „Czuć na sobie oddech prezesa to dla mnie zaszczyt”. Szybko pożałował tych sów, bowiem już następnego dnia stracił posadę. Jak podkreśla autor książki Politycy PRL prywatnie:
Reklama
Szczepański nie tolerował u swoich pracowników poważniejszych przejawów braku inteligencji. (…) Bez skrupułów usuwał z pracy ludzi, którzy w programach emitowanych na żywo kompromitowali jego firmę. Radio i telewizja miały być wizytówką rządzącej ekipy i tutaj nie było miejsca na żadne pomyłki. Pracownik Radiokomitetu był jak saper – mógł pomylić się tylko raz.
W związku z tym dziennikarze musieli mieć się na baczności nawet, gdy szefa nie było w pracy. Pewnego razu podczas rejsu jachtem marynarki wojennej usłyszał on, jak prezenter wiadomości sportowych w radiowej jedynce stwierdził, że mecz zakończył się wynikiem zero-zero.
Później nieopatrznie dodał, że do przerwy również było zero-zero. Zgodnie z tym co po latach mówił sam Szczepański: „Zapisałem dzień i godzinę i po powrocie do Warszawy kazałem go wyrzucić”.
Chętnych do pracy nie brakowało
Mimo że panicznie bano się humorów „Krwawego Maćka”, to nigdy nie brakowało chętnych do pracy na Woronicza. Powód był bardzo prosty. Jak tłumaczy Sławomir Koper:
Reklama
Pensje w telewizji były na wysokim poziomie, a prezes nie przejmował się obowiązującymi przepisami. Jeżeli uważał, że ktoś wart jest wyższych zarobków, nie zwracał uwagi na kategorię zaszeregowania czy wysługę lat.
Dodatkowo firma oferowała cały wachlarz świadczeń i przywilejów, zasiłek porodowy wynosił 5 tysięcy złotych i był prawie dwa razy wyższy niż w innych branżach. Do tego dochodziła wyprawka dla pracowniczych dzieci rozpoczynających edukację (1800 złotych), sprawnie działała zakładowa poliklinika „świadcząca 30 000 usług rocznie”.
Pracownicy mogli również liczyć na wypoczynek w rozsianych po całym kraju ośrodkach wczasowych, a ich dzieci na darmowe kolonie. Ponadto zdając sobie doskonale sprawę ze znaczenia telewizyjnej propagandy sukcesu Szczepański nie żałował pieniędzy na nowoczesny sprzęt. W efekcie wyposażenie studiów nie odbiegało od ówczesnych europejskich standardów.
Kariera przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji zakończyła się wraz z odsunięciem od władzy Edwarda Gierka. W 1981 roku Szczepańskiego postawiono przed sądem zarzucając mu łapówkarstwo oraz przywłaszczenie mienia o dużej wartości. Na początku 1984 roku skazano go na osiem lat pozbawienia wolności. Ostatecznie odsiedział cztery.
Życie elit Polski Ludowej
Bibliografia
- Irena Dziedzic, Teraz ja… 99 pytań do mistrzyni telewizyjnego wywiadu, Reporter1992.
- Sławomir Koper, Politycy PRL prywatnie, Wydawnictwa Fronda 2023.