Mediami wstrząsnęła wiadomość o zamachach na izraelskich turystów w Kenii. Budzący niekłamany postrach Mosad nie mógł pozostawić tego przypadku bestialstwa bez odpowiedzi. Jak izraelski wywiad rozprawił się z terrorystami?
28 listopada 2002 roku, w wieczór poprzedzający żydowskie święto Chanuka, doszło do tragedii. Paradise Hotel, jedyny będący w posiadaniu Izraelczyków hotel w Mombasie, został zaatakowany przez terrorystów.
Reklama
Tego samego dnia w stronę samolotu czarterowego pełnego wracających z wakacji turystów z Izraela, który wylatywał z kenijskiej stolicy do Tel Awiwu, wystrzelono dwie rakiety. Załoga i pasażerowie Boeinga (razem blisko trzysta osób!) mieli mnóstwo szczęścia – zamachowcy chybili. Piloci obserwowali jak dwa pociski mijają ich maszynę. Do celu dotarli bez szwanku, eskortowani przez myśliwce. Atak na hotel skończył się natomiast krwawo.
Wypakowany ładunkami wybuchowymi samochód terenowy z trzema mężczyznami przedarł się przez bariery otaczające hotel. Jeden z mężczyzn wyskoczył z pojazdu i pobiegł w stronę lobby, gdzie zdetonował bombę. Pozostałych dwóch wysadziło się w samochodzie. Do ataku doszło tuż po tym, jak w hotelu zameldowała się grupa sześćdziesięciu gości z Izraela. W ataku ucierpiało osiemdziesiąt osób; kilkanaście straciło życie. Wśród ofiar było troje Żydów, w tym dwójka dzieci.
Nowa miotła (do zadań specjalnych)
W latach bezpośrednio poprzedzających zamach Mosad był w kryzysie. Poprzedni dyrektor organizacji, Danny Yatom, dał się poznać przede wszystkim jako dyplomata i analityk. Nie potrafił sprostać wyzwaniom stojącym przed izraelskim wywiadem i wesprzeć premiera Ariela Szarona.
Jak pisze Michael Bar-Zohar w książce Mossad. Najważniejsze misje izraelskich tajnych służb:
Kilka niepowodzeń nadwyrężyło prestiż służby. Najgłośniejsze porażki […] poważnie nadszarpnęły reputację Mossadu. Szaron potrzebował na stanowisku śmiałego, pomysłowego człowieka, który będzie stanowił potężną broń w walce z islamskim terroryzmem i irańskim reaktorem.
Odpowiedzią na kłopot z obsadzeniem fotela dyrektora Mosadu okazał się Meir Dagan. Ariel Szaron służył razem z nim w wojsku. Dagan już jako stosunkowo młody człowiek zdobył w izraelskich szeregach niemałą sławę. Był doświadczonym komandosem, uczestnikiem wielu trudnych i niebezpiecznych akcji. Poza tym miał w sobie coś z awanturnika. Jak się wkrótce miało okazać, dokładnie tego Mosad potrzebował. Meir Dagan został mianowany dyrektorem izraelskiego wywiadu w sierpniu 2002 roku.
Zbyt wiele doniesień, by sprawdzić wszystkie
Przed atakiem w Mombasie do Mosadu docierały pewne informacje o potencjalnym zagrożeniu, czyhającym na Żydów wyjeżdżających do Kenii. Nie były one jednak – jak podaje Encyclopedia of Terrorism – wystarczająco konkretne, by dało się na nie skutecznie zareagować.
Poprzednik Dagana na fotelu dyrektora Mosadu twierdził, że wywiad dostawał tak wiele raportów o aktywności i planach terrorystów, że niemożliwością byłoby dokładnie sprawdzanie wszystkich z nich. Choć Izraelczykom nie udało się zapobiec krwawemu atakowi w Kenii, nie zamierzali pozostawiać go bez odpowiedzi.
Reklama
Do afrykańskiego państwa ruszyły setki izraelskich wojskowych, mających zorganizować ewakuację ofiar zamachu. Razem z nimi w kraju zjawili się agenci Mosadu. Meir Dagan dostał zielone światło do działania.
Antyterrorystyczne safari
Dzięki rozbudowanej siatce wywiadowczej dyrektor bardzo szybko zorientował się, że za atakiem stoi al-Kaida, a rakiety wystrzelone w kierunku samolotu pasażerskiego pochodziły z irackiego arsenału (kenijskie władze zlokalizowały dwie wyrzutnie porzucone w pobliżu lotniska). Jak wyjaśnia Gordon Thomas w książce Gideon’s Spies, do Tel Awiwu bardzo szybko zaczęły napływać potwierdzenia tych przypuszczeń: zarówno od głęboko zakonspirowanych agentów w Bagdadzie, jak i od sojuszniczych agencji wywiadowczych (CIA i MI6).
W siedzibie Mosadu zaczęto gorączkowe przygotowania. Meir Dagan, który w swoim życiu zaplanował i przeprowadził niejedną operację specjalną, sformował grupę, która miała się zająć odnalezieniem i zlikwidowaniem osób odpowiedzialnych za ataki w Mombasie. Zdawał sobie sprawę, że działając na terytorium innego państwa, na którym po zamachach skupiona jest światowa opinia publiczna, nie może urządzić spektakularnego rajdu komandosów. Musiał obrać bardziej dyskretną taktykę.
Dagan zebrał ludzi, o których wiedział, że zdołają doskonale wtopić się w tłum w kenijskiej stolicy i działać niepostrzeżenie. Wszyscy władali lokalnymi językami, a – jak podkreśla Thomas – ich powierzchowność sprawiała, że mogli uchodzić za Arabów lub Azjatów. Grupę agentów z Izraela wspierali ludzie Mosadu rezydujący w regionie, a także oficerowie wywiadu z innych części globu, m.in. z Afryki Południowej, Rzymu, Malty i Cypru, którzy pospieszyli do Mombasy.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Zalecano, by strzelali do żydowskich samolotów. Polscy lotnicy niemal wzięli udział w wojnie z IzraelemDyskrecja… i brutalna skuteczność
Grupa miała działać dyskretnie, jednak nie w białych rękawiczkach. Jak określił to jeden z autorów piszący o tamtych wydarzeniach, agenci Mosadu urządzili bezwzględne safari, w którym zwierzyną łowną byli terroryści z al-Kaidy.
Izraelczycy byli doskonale przygotowani i świetnie wyposażeni. Każdy z nich podróżował z kilkoma paszportami w kieszeni, tak by w stosownych okolicznościach zmieniać tożsamość. Oprócz tego posiadali przy sobie cały arsenał. Mieli noże o długich i krótkich ostrzach, narzędzia do skutecznego duszenia przeciwnika, trucizny, zminiaturyzowane materiały wybuchowe oraz broń palną, wśród której nie brakowało potężnych karabinów snajperskich.
Agenci Mosadu działali po cichu, jednak przed przedstawicielami innych wywiadów nie kryli tego, że z terrorystami rozprawiają się bezwzględnie. Wyeliminowali wówczas wielu członków al-Kaidy.
Jak podaje Gordon Thomas w książce Gideon’s Spies, ciał zabitych pozbywali się w bardzo specyficzny sposób, na który pozwalała specyfika regionu. Mianowicie porzucali je na bagnach pełnych krokodyli, tak był lokalna fauna usunęła wszelkie ślady ich działalności…
Od tamtych wydarzeń minęło zaledwie kilkanaście lat i nadal nie ujawniono szczegółowych danych odnośnie tego, co wydarzyło się w Kenii po podwójnym zamachu terrorystycznym. Zbyt wielu uczestników akcji wciąż działa w tajnych służbach. I zbyt wysoka jest stawka w grze, by zdradzać fakty o wciąż trwające wojnie z islamskim terroryzmem.
Reklama
Bibliografia
- Bar-Zohar M., Nissim M., Mossad. Najważniejsze misje izraelskich tajnych służb, Rebis 2012.
- Butcher T., Mossad takes over in Kenya, “The Telegraph”, 30 listopada 2002.
- Chalk P., Encyclopedia of Terrorism, t. 1, ABC-CLIO 2013.
- Kenya terror strikes target Israelis, “BBC News”, 28 listopada 2002.
- Thomas G., Gideon’s Spies. The Secret History of the Mossad, Thomas Dunne Books 2009.
2 komentarze