Do Henryka Walezego przylgnęły w Polsce jak najgorsze opinie. Do dzisiaj pisze się o nim jako o nieodpowiedzialnym, nawet śmiesznym fircyku, który w najmniejszym stopniu nie nadawał się na monarchę, a poza tym zupełnie nie rozumiał lokalnych stosunków. Historia jego krótkich rządów wcale nie jest jednak aż tak prosta ani oczywista.
Śmierć Zygmunta Augusta latem 1572 roku otwarła drogę do wielkiego eksperymentu politycznego. Po burzliwych naradach zdecydowano, że w wyborach kolejnego króla będzie mógł wziąć osobiście udział każdy pan herbowy w Rzeczpospolitej.
Reklama
Rozwiązanie tylko z pozoru stanowiło kwintesencję demokracji. W praktyce na wyniku elekcji zaciążyła wola zbiedniałej, nieuświadomionej i podatnej na manipulacje szlachty mazowieckiej. Ta bowiem była w stanie przybyć na pole pod Warszawą w wielotysięcznej masie, podczas gdy z odległych prowincji zjeżdżali tylko pojedynczy delegaci – wystarczająco zaangażowani i majętni, aby na wiele tygodni porzucić folwarki i oddać się polityce.
W grze o tron liczyli się wyłącznie zagraniczni pretendenci, a obrady szybko przerodziły się w bezpardonową licytację na puste obietnice i łapówki. Wynik trudno uznać za udany.
Piątego kwietnia 1573 roku królem Polski i wielkim księciem litewskim obrano kandydata, który wcale nie cieszył się poparciem ogółu szlachty. Jak słusznie komentował historyk Marek Borucki, gdyby XVI stulecie znało sondaże opinii społecznej, te nie dałyby zwycięzcy, 22-letniemu Francuzowi Henrykowi Walezemu, żadnych szans na sukces. Przekupstwa oraz kłamstwa zrobiły jednak swoje.
Przyjazd Henryka Walezego do Polski
Francuski orszak dotarł do Krakowa i na Wawel 18 lutego 1574 roku, a już trzy dni później w katedrze Świętych Wacława i Stanisława przeprowadzono akt koronacji.
Reklama
Rzecz nie przebiegła gładko. Toczyły się ostre spory o wyegzekwowanie obietnic składanych przez reprezentantów Walezjusza, o gwarancje zachowania pokoju religijnego w kraju czy wreszcie o utrzymanie pozycji najpotężniejszych magnatów.
Atmosfera była napięta, bo też prawdziwy Henryk ogromnie różnił się od swojego idealnego alter ego, którym dyplomacja francuska mamiła uczestników elekcji. Był bardzo młody i niedoświadczony. Za sprawą gustów, sposobu bycia, rozrywek i strojów wydawał się też Polakom mało dostojny, nawet zniewieściały, co uchodziło wówczas za szczególnie srogą obelgę.
Zaczęto poza tym szeptać, że jest niesłowny. Młody król otwarcie wymigiwał się chociażby od ślubu z ostatnią spadkobierczynią Jagiellonów, królewną Anną.
Siostra Zygmunta Augusta była już 50-latką, nie mogła liczyć na urodzenie dzieci. Ale przecież z ogromnej różnicy wieku zdawano sobie sprawę także podczas wyborów, a wówczas przedstawiciele Henryka obiecywali, że ten mimo wszystko weźmie Jagiellonkę za żonę.
Jak naprawdę Polacy przyjęli i oceniali Henryka Walezego?
Do Henryka Walezego przylgnęły w Polsce jak najgorsze opinie. Do dzisiaj pisze się o nim jako o nieodpowiedzialnym, nawet śmiesznym fircyku, który w najmniejszym stopniu nie nadawał się na monarchę, a poza tym zupełnie nie rozumiał lokalnych stosunków.
Reklama
Krytyka nie w każdym punkcie jest uzasadniona. Przykładowo trudno utrzymywać, że Walezjusz skupiał się tylko na frywolnych zabawach.
Z zachowanych źródeł wiadomo, że młody król często długimi godzinami przesiadywał za biurkiem. Jednocześnie wysyłał po trzydzieści, a nawet pięćdziesiąt własnoręcznych listów. Wprawdzie znaczna ich część była skierowana do francuskich dam, z którymi nie chciał stracić kontaktu, inne miały jednak charakter polityczny.
Biograf pogardzanego monarchy, profesor Stanisław Grzybowski, twierdzi, że stopniowo przybysz zaczął przekonywać do siebie lokalne elity: „Przybrał strój polski i czuł się w nim dobrze; jako urodzony aktor, naśladował umiejętnie sposób bycia i obyczaje szlachty polskiej”.
Poza tym Henryk Walezy, choć rzucony w zupełnie nowe warunki, czuł się chyba na Wawelu całkiem dobrze. Rezydencja była nowoczesna, miała udogodnienia, jakich wyraźnie brakowało we francuskich pałacach: toalety, kanalizację, wodociąg. Jak na potrzeby kawalera była też bardzo przestronna.
Korzystne perspektywy i nadzieje na przyszłość. Czego oczekiwano po Henryku Walezym?
Według Stanisława Grzybowskiego późną wiosną 1574 roku polscy panowie wydawali się już „całkowicie zjednani dla pełnego energii i wesołości władcy”. Biograf Walezjusza przekonuje, że perspektywy jego rządów nad Wisłą były „korzystne”. Ale były takie tylko do 15 czerwca.
Dzień wcześniej na Wawelu z inicjatywy Anny Jagiellonki odbył się huczny bal. Henryk Walezy, mocno podpity, położył się spać dopiero nad ranem, gdy słońce już wschodziło. Przed południem zbudzili go paziowie.
Reklama
Jeden z dyplomatów obecnych na dworze żądał pilnego spotkania. Skacowany Henryk, który zdążył już rozsmakować się w polskim piwie, niechętnie rozwinął dostarczony mu poufny list. Wiadomość momentalnie go otrzeźwiła. Umarł jego starszy brat, król Francji Karol IX.
Kolejne dni przynosiły dalsze, coraz bardziej dramatyczne szczegóły. Ponieważ władca nie miał legalnych potomków, Francja pogrążała się w chaosie. Matka Henryka błagała go o pilny powrót do kraju i zajęcie opróżnionego tronu.
Nie było wiele czasu do namysłu, a w otoczeniu polskiego monarchy – koronowanego niespełna cztery miesiące wcześniej! – brakowało zgody co do tego, jak należy postąpić. Senatorowie nalegali, żeby zwołać sejm i czekać, aż ten udzieli zgody na wyjazd.
Gdyby w międzyczasie odbył się też ślub z Anną Jagiellonką, królowa mogłaby pozostać nad Wisłą jako namiestniczka, co pozwoliłoby Henrykowi dzierżyć dwie korony. Zresztą i bez małżeństwa prawdopodobny wydawał się scenariusz, w którym Henryk jednocześnie zawiadywałby Francją i – z oddali – Polską. Na jego uskutecznienie potrzeba było jednak czasu.
Reklama
„Nie chciał uciekać potajemnie”
Według Stanisława Grzybowskiego Walezjusz „nie chciał uciekać potajemnie”. Nawet część zaufanych Francuzów odradzała mu postępowanie wbrew woli Polaków. Impulsywny młodzieniec uległ jednak innym głosom. I podjął decyzję, która miała narazić na śmieszność jego samego, ale też Rzeczpospolitą oraz tak świeżo przyjęte reguły wolnych elekcji.
Postanowił, że jak złodziej, bez informowania kogokolwiek poza garstką rodaków, wymknie się nocą z Wawelu, wsiądzie na koń i pogna w kierunku granicy ze Śląskiem. O świcie, zanim poddani wykryją fortel, chciał już być na ziemiach korony czeskiej.
****
Niemy świadek koronacji i upadków, ceremonii i pożarów, schadzek i skrytobójstw. Wawel. Biografia to pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski. Powyższy tekst powstał na jej podstawie. Dowiedz się więcej o książce na Empik.com.