Jakub II Stuart został królem Anglii w 1685 roku. Jako gorliwy katolik zdecydowanie nie przypadł do gustu większości protestanckich poddanych. Ponad 50-letni monarcha nie miał jednak męskiego następcy. Liczono, że po śmierci władcy na tronie zasiądą jego córka Maria wraz z mężem Wilhelmem Orańskim, którzy byli zagorzałymi protestantami. Wszystko zmieniło się, gdy w 1688 roku na świat przyszedł Jakub Franciszek Edward Stuart.
W niedzielę 10 czerwca 1688 roku przypadało święto Trójcy świętej. O ósmej rano Anna hrabina Sunderland, była w kaplicy anglikańskiej w pałacu św. Jakuba, czekając na udzielenie komunii, gdy podszedł do niej posłaniec z wiadomością, że oczekuje jej królowa.
Reklama
Problemy z następcą
Hrabina odrzekła, że przybędzie, gdy tylko skończy modlitwy, ale chwilę później, akurat gdy była przy ołtarzu, do kaplicy wpadł jak burza kolejny goniec z informacją, że to nie może czekać. Musi przybyć natychmiast. Królowa zaczęła rodzić.
Maria z Modeny miała nieszczęśliwe doświadczenia związane z połogiem. W ciągu piętnastu lat małżeństwa dwa razy poroniła, trzy razy urodziła martwy płód, a spośród pięciorga żywych dzieci tylko jedno, księżniczka Izabela, przeżyła więcej niż rok. Zmarła w 1681 roku, kiedy miała cztery lata.
Jeśli Maria poroni i tym razem albo urodzi zdrową dziewczynkę, sukcesja tronu przejdzie na najstarszą córkę Jakuba II z pierwszego małżeństwa, inną Marię. A księżniczka Maria była protestantką, w dodatku żoną zagorzałego protestanta Wilhelma Orańskiego. Dysydenccy protestanccy arystokraci angielscy nie byli zadowoleni z Jakuba II, ale mieli poczucie, że mogą poczekać, bo z czasem ich religia znów będzie dominująca.
Jeśli jednak królowa urodzi chłopca, przyszłość Anglii jako monarchii katolickiej, jeśli nawet nie byłaby przesądzona, to bardzo prawdopodobna. Maria bała się zarówno o siebie, jak i swoje nienarodzone dziecko. Kiedy była w dwudziestym drugim tygodniu ciąży, zaczęła produkować mleko – jej zdaniem był to pewny znak, że poroni. Karmiona wszelkiego rodzaju medykamentami jakoś dotrwała do końca ciąży.
„Posłałem po wszystkich”
Margaret Dawson, jedna z dam królewskiej sypialni, także została wyciągnięta z niedzielnych modłów. Dotarła do sypialni królowej i zastała Marię samą, siedzącą na stołku. Królowa oznajmiła, że zaczęła rodzić, i nakazała Dawson, aby z pokoju obok przyniosła jej polowe łóżko. Łóżko jednak nie zostało wcześniej przewietrzone, dama zatem przekonała królową, że lepiej jej będzie w wielkim łożu, które przed chwilą opuściła.
Do komnaty przyniesiono szkandelę [mosiężne naczynie] pełną węgla, aby je ogrzać, co okazało się czynem o ogromnych reperkusjach: protestanccy zwolennicy teorii spiskowej przytaczali to jako dowód, że królowa nigdy nie urodziła dziecka, i utrzymywali, że w tej szkandeli został przemycony do jej sypialni jakiś noworodek.
Reklama
Maria weszła do łóżka. Gdy przybył król, zapytała go, czy posłał po Katarzynę Braganzę, królową wdowę. „Posłałem po wszystkich”, odpowiedział. I rzeczywiście tak było. Królowa wdowa, przebywająca akurat w Somerset House, wskoczyła do powozu i pognała do pałacu św. Jakuba, za nią zaś podążał jej lord szambelan, którego wyciągnięto z łóżka.
Ścisk był taki, że trudno było się ruszyć
Siedem dam sypialni królowej przybiegło ze swoich apartamentów w pałacach św. Jakuba i Whitehall, razem z różnymi dwórkami, lordem szambelanem, dwoma głównymi sekretarzami stanu, lordem prywatnej pieczęci (lord privy seal) i czterema królewskimi medykami.
Około godziny dziewiątej tego ranka, godzinę po tym, jak zaczął się poród, jakieś 40 osób tłoczyło się wokół apartamentu – kobiety gromadziły się w sypialni, a mężczyźni stali tuż pod jej drzwiami. najważniejszą osobą – oczywiście oprócz samej królowej – była położna Judith Wilks, którą wezwano tego ranka o godzinie ósmej.
Gdy przybyła do pałacu, królowej odeszły wody. Przygotowała więc łóżko, do którego położyła Marię, nie przejmując się gromadą arystokratów zebranych po to, by przyglądać się jej pracy. W pewnym momencie królowa doszła do wniosku, że jednak nie będzie rodzić – rzeczowa pani Wilks wiedziała, że będzie inaczej.
Reklama
Jeszcze jeden długi skurcz, jak powiedziała, i dziecko się urodzi. Kiedy nadszedł punkt kulminacyjny, Jakub II, który towarzyszył żonie w sypialni, wezwał do środka mężczyzn, aby stali się świadkami narodzin. Ścisk był taki, że trudno było się ruszyć: lord Godolphin skarżył się, że nie może podejść do łoża, wciśnięty w kąt komnaty koło kominka. Nie było tam zresztą wiele do oglądania, gdyż Wilks zadbała, aby nie naruszyć skromności królowej, i uklęknąwszy przy łóżku, badała ją pod pościelą. Można było natomiast sporo usłyszeć.
„Czy to dziewczynka?”
Gdy mężczyźni wchodzili do sypialni, Maria krzyczała do położnej: „Och, umieram! Zabijasz mnie, zabijasz mnie!”. Hrabia Middleton, jeden z królewskich sekretarzy stanu, był przerażony: powiedział później, że Maria krzyczała tak długo i głośno, iż zastanawiał się, jak wszyscy mogli przez tak długi czas wstrzymywać oddech.
Hrabia Peterborough zatkał uszy palcami, aby nie słyszeć jej przeraźliwych krzyków. Wilks powiedziała po prostu: „jeszcze raz zaboli, pani, i będzie po wszystkim”. Chwilę później wydostała się spod pościeli, trzymając w rękach noworodka. Maria prosiła wcześniej, aby nie mówić jej, jakiej płci jest dziecko, dopóki nie poczuje się lepiej, choć oczywiście wszyscy inni desperacko chcieli to wiedzieć. Większość właśnie po to tłoczyła się w tej sypialni. Królowa szepnęła teraz: „Proszę nie mówić mi jeszcze, co to jest!”.
Po tym poleceniu rozpoczęła się istna pantomima. Niania Mary Anne de Labadie, która podała ubrania Wilks, szepnęła jej do ucha: „Czy to dziewczynka?” „nie” – brzmiała odpowiedź. W tym samym czasie położna chwyciła za płaszcz hrabiny Sunderland i lekko pociągnęła, co było umówionym znakiem, że dziecko jest chłopcem.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
„Spójrzcie na moje dziecko”
Na chwilę wszystkich poraził dramatyczny okrzyk królowej: „Dziecko jest martwe, nie słyszę jego płaczu!”. uspokojona przez położną, że dziecko jest żywe i macha nóżkami, królowa zaczęła domagać się, aby nie przecinać jeszcze pępowiny, dopóki nie urodzi łożyska, bo jak od kogoś słyszała, tak było najbezpieczniej.
Wilks, spokojna jak zwykle, odpowiedziała, że najlepiej przeciąć ją teraz. „Zróbcie to zatem”, zażądała Maria. A za chwilę krzyknęła: „Dokąd poszedł król?”. Kiedy jej odpowiedział, że jest tuż obok (akurat oglądał swojego nowo narodzonego syna), zapytała żałośnie: „Dlaczego teraz mnie opuszczasz?”.
Reklama
Klęczał więc na łożu, dopóki Wilks nie obwieściła bezpiecznych narodzin popłodu, a wówczas wstał i powiedział do zgromadzonych: „Proszę, panowie, podejdźcie i spójrzcie na moje dziecko”.
Labadie zabrała dziecię do pokoju obok i usiadła przy kominku z noworodkiem w ramionach. Król z połową swojej Rady Osobistej szedł tuż za nią. Odpowiedziała na pytanie, zanim ktokolwiek zdążył je zadać: „To chłopiec”. „Pokaż mi go!”, zażądał król. Opiekunka odwinęła powijaki i pokazała księcia. „Oto co chcieliście zobaczyć”, powiedziała.
Pozostał tylko jeden mały, niemal magiczny rytuał do odprawienia. Dwoje z poprzednich dzieci królowej Marii zmarło z konwulsji, więc któraś spośród jej dam zasugerowała, że aby uchronić noworodka przed konwulsjami, trzeba dać mu do wypicia odrobinę jego własnej krwi.
Po naradzie z medykami, którzy byli sceptyczni, ale zgodzili się, że to nie może zaszkodzić, Wilks wzięła mały nożyk i przecięła pępowinę. umieściwszy trzy lub cztery krople krwi na niewielkiej łyżeczce, wymieszała ją z odrobiną soku z czeremchy i podała miksturę dziecku.
Reklama
Chwalebna rewolucja
Przyjście na świat tego małego księcia Jakuba Franciszka Edwarda Stuarta, następcy tronu trzech królestw, w obecności tak wielu świadków, zmieniło bieg brytyjskiej historii. niezależnie od tego, jak głośno krzyczeli zwolennicy teorii spiskowych, że noworodek jest bękartem albo cudzym dzieckiem przemyconym do sypialni królowej w szkandeli, dopóki książę żył, katolicka sukcesja tronu była pewna.
Trzy tygodnie po jego narodzinach siedmiu dysydenckich lordów – tak zwana nieśmiertelna Siódemka – wystosowało zaproszenie do zięcia Jakuba II, księcia Wilhelma Orańskiego, aby uwolnił ich od papieskiego zła. Jak twierdzili w liście, ani jeden na tysiąc nie wierzył, że książę jest synem królowej.
Chwalebna rewolucja, jak nazwano w historiografii ostatni wojskowy zamach stanu w brytyjskiej historii, zaczęła się wtedy, kiedy Wilhelm Orański 5 listopada 1688 roku wylądował w Torbay na południowym wybrzeżu Anglii z 14 tys. wojska.
Czynione przez Jakuba II próby odparcia ataku załamały się w ciągu kilku tygodni i 10 grudnia 1688 roku o godzinie drugiej nad ranem Mary Anne de Labadie i przebrana za praczkę Maria z Modeny wyniosły małego księcia do prywatnego ogrodu w Whitehall i dalej przez niewielką furtkę do czekającego powozu.
Uciekinierzy udali się do Gravesend, gdzie wsiedli na pokład jachtu i popłynęli do Francji. Książę jakub Franciszek edward Stuart już nigdy więcej nie zobaczył Anglii.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Adriana Tinniswooda Brytyjska monarchia od kuchni. Jej nowe polskie wydanie ukazało się nakładem wydawnictwa Bellona.