W życiu mieszkańców starożytnej Mezopotamii miłość odgrywała istotną rolę. Świadczą o tym zachowane teksty licznych pieśni miłosnych. Dla antycznych Sumeryjczyków, a później Babilończyków czy Asyryjczyków małżeństwo było jednak w zasadzie umową finansową. O tym jak tysiące lat temu wyglądały związki nad Tygrysem i Eufratem pisze Edward Brooke-Hitching w książce Miłość. Historia przedziwna w 50 odsłonach.
Wśród z górą 30 tysięcy glinianych tabliczek z założonej przez Asurbanipala, władcę imperium nowoasyryjskiego z lat 669–631 p.n.e., wielkiej biblioteki w Niniwie zachował się taki oto opis szczególnie groźnego schorzenia:
Reklama
Kiedy pacjent stale odchrząkuje; często brakuje mu słów; ciągle mówi do siebie nawet w samotności i bez powodu śmieje się na polu, jest wiecznie przygnębiony, ma ucisk w gardle, nie czerpie przyjemności z jedzenia i picia i wzdychając, bez końca powtarza – O, moje biedne serce! – taki człowiek cierpi na chorobę miłosną, jednako przebiegającą i u mężczyzn, i u kobiet.
Licytacje narzeczonych
Dla mieszkańców starożytnej Mezopotamii miłość była równie ważna jak we współczesnych cywilizacjach. Poznajemy to po ich pieśniach miłosnych, których teksty niewiele się różnią od utworów dzisiejszych zakochanych nastoletnich trubadurów: „Idź precz, śnie! Chcę trzymać w objęciach ukochaną!”; „Gdy mówisz do mnie, serce we mnie rośnie tak, że mógłbym umrzeć”; czy „Tej nocy oka nie zmrużyłem. Tak, kochanie, czuwałem aż po ranek [myśląc o tobie]” – by wymienić parę zaledwie hitów.
Inna rzecz, że do spraw matrymonialnych podchodzono wtedy z takim samym pragmatyzmem jak do każdej transakcji finansowej. Sumeryjskie określenie „kochać” było czasownikiem transakcyjnym, znaczącym dosłownie „mierzyć ziemię”, czyli „znakować grunt”.
I w Sumerze, i później u Babilończyków czy Asyryjczyków małżeństwo było w zasadzie umową finansową, która cementowała porządek społeczny i zapewniała prokreację. Dobór par zazwyczaj organizowały rodziny, choć możliwe były też inne sposoby swatania. Jeśli poszukującemu żony Babilończykowi nie pomagały koneksje, mógł on – jak pisze Herodot w Dziejach (1.196) – wylicytować ją sobie na publicznej aukcji narzeczonych.
Reklama
Raz do roku w każdej wsi dziewczęta gotowe do zamążpójścia zbierano w jednym miejscu, a mężczyźni otaczali je kręgiem. Herold wywoływał je jedną po drugiej i wystawiał na sprzedaż, poczynając od najpiękniejszej. Gdy tę nabyto za wysoką cenę, oferował kolejną, aż wszystkie trafiły w ręce przyszłych mężów. Pragnący ożenku najbogatsi Babilończycy licytowali się o te najładniejsze, pospolitacy zaś, którym o urodę nie chodziło, brali te brzydsze, za co dostawali rekompensatę pieniężną.
Najstarszy kontrakt ślubny
Nawet gdy już dochodziło do porozumienia między rodzinami młodych, często jeszcze przed weselem negocjowano praktyczne szczegóły związku i spisywano umowę. Najstarszy zachowany kontrakt ślubny zawarli cztery tysiące lat temu państwo Laqipum i Hatala. Jego główną klauzulą był plan awaryjny na wypadek, gdyby Hatala nie zdołała powić dziecka w pierwszych dwóch latach małżeństwa.
Narzeczona godziła się, że w takiej sytuacji ma kupić niewolnicę (hierodulę), aby spała z jej mężem i urodziła im potomka jako surogatka, za co w nagrodę miała być wyzwolona. Tabliczkę z tą umową zapisaną pismem klinowym odkryto w 2017 roku w okręgu Kültepe w środkowej Turcji (prowincja Kayseri); jest nie tylko najstarszą znaną intercyzą, lecz także pierwszą znaną wzmianką o problemie bezpłodności.
Historia Inany i Dumuziego
Zostawmy jednak sferę twórczości prawniczej. Najpopularniejszą love story wśród zachowanych tekstów sumeryjskich jest historia wspomnianej bogini Inany i jej małżonka Dumuziego, boga pasterzy i mleka.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Poemat Inana woli rolnika na przykład opowiada o wczesnej fazie ich znajomości, kiedy Inana początkowo odrzuca zaloty pasterza, łaskawszym okiem patrząc na jakiegoś niebiańskiego hreczkosieja, dopóki Dumuzi nie dokazał, że potrafi przebić każdy dar konkurenta. (…)
W wielkim sumeryjskim eposie o zstąpieniu Inany do Podziemia bogini zostawia męża i udaje się do Kuru, podziemnego świata rządzonego przez jej siostrę Ereszkigal, rezydującą w pałacu Ganzir.
Reklama
Dociera do jego wrót i domaga się, by ją wpuszczono. Ereszkigal każe tylko uchylać każdą z siedmiu bram, tak że przeciskając się przez nie Inana musi po kolei zdejmować część odzienia – w ten sposób siostra stopniowo pozbawia ją mocy. Dotarłszy w końcu na jej dwór, Inana jest już zupełnie naga, lecz mimo to zajmuje jej miejsce. Oburza to bytujące tam bóstwa, zwane kolektywnie Anunnaki, które uśmiercają uzurpatorkę przez powieszenie na haku.
Nie było szczęśliwego zakończenia
Ostatecznie Ereszkigal zgadza się, by ciało siostry posypać ziarnem i polać wodą życia i tym samym ją wskrzesić, jednakże nie bez ceny: demony podziemnej władczyni, zwane galla, żądają, by Inanę zastąpił ktoś z żyjących.
W magiczny sposób ukazują jej kilka osób zajętych swoimi sprawami na powierzchni, każąc wybrać którąś na zastępstwo. Inana zastrzega, że nie będzie to jej lojalna służka Ninszubur ani jej fryzjer Szara, który nie kryje się z rozpaczą po swej pani.
Demony podsuwają więc kandydaturę Dumuziego. Jak się okazuje, wdowiec świetnie sobie radzi z żałobą: strojnie odziany zasiada na tronie Inany, zabawiany przez młode służące. Rozgniewana bogini bez namysłu każe demonom go porwać. Galla wloką Dumuziego, jeszcze ze świeżymi śladami szminki na kołnierzu, do Podziemia, Inana zaś wraca na swoje miejsce, nawet się nań nie obejrzawszy.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Edwarda Brooke’a-Hitchinga pt. Miłość. Historia przedziwna w 50 odsłonach. Jej polska edycja ukazała się w 2023 roku nakładem Domu Wydawniczego Rebis. Przekład: Janusz Szczepański.
Historia miłości w 50 odsłonach
Ilustracja tytułowa: Babiloński targ matrymonialny. Obraz Edwina Longa (domena publiczna)