Trudno sobie wyobrazić dwie bardziej odmienne postacie polskiej literatury niż Czesław Miłosz i Sergiusz Piasecki. Polski Litwin, wymuskany poeta, subtelny intelektualista i syn zrusyfikowanego szlachcica, który do polskiego powieściopisarstwa trafił prosto z ciężkiego więzienia na Świętym Krzyżu. O kobiecie, za sprawą której losy Piaseckiego i przyszłego noblisty się skrzyżowały pisze Sławomir Koper w książce Najbliższe Kresy. Ostatnie polskie lata.
Miłosz już w czasie studiów na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie uchodził za wytrawnego kobieciarza. Chociaż trudno było go uznać za przystojnego, poezja skuteczniej działała na studentki niż uroda. (…)
Reklama
Miłosz zawsze dbał o swoją przyszłość literacką i nie miał pod tym względem większych skrupułów. Lokalna popularność jako najlepszego poety z wileńskiej grupy Żagary zapewne nigdy nie znalazłaby przełożenia na ogólnopolską, gdyby nie pomoc Jarosława Iwaszkiewicza. (…)
Przestępca bestsellerowym autorem
Natomiast Sergiusz Piasecki na parnas polskiej literatury dochodził zupełnie inną drogą. Zdemobilizowany po wojnie z bolszewikami i pozostawiony bez środków do życia zajął się przemytem przez granicę polsko-sowiecką. Gdy granicę uszczelniono, dokonał napadu na kolejkę konną pod Wilnem i został skazany na długoletnie więzienie.
Za kratami zaczął pisać autobiograficzne powieści, co spowodowało, że polscy literaci z Melchiorem Wańkowiczem na czele wymogli jego zwolnienie. A powieść Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy stała się bestsellerem.
Wojenne losy Miłosza i Piaseckiego
Miłosz spędził wojnę względnie spokojnie w Warszawie u boku Janiny Cękalskiej, natomiast Piasecki działał w strukturach wileńskiej Armii Krajowej. Został nawet dowódcą oddziału likwidującego szpiegów i zdrajców. Osobiście planował i nadzorował akcje, zdarzało się również, że sam występował w roli egzekutora.
Odmówił jednak wykonania wyroku na Józefie Mackiewiczu, któremu zarzucano kolaborację i później nawet ocalił pisarza przed gestapo. Gdy bowiem aresztowano Zygmunta Andruszkiewicza, szefa Biura Informacji i Propagandy wileńskiego AK, Piasecki włamał się do jego biura i wyniósł stamtąd całą dokumentację.
Porzucił ciężarną
Podczas pobytu w Wilnie Miłosz miał wiele kochanek, a jeden z najdłuższych romansów (kilkuletni) połączył go ze studentką prawa Jadwigą Waszkiewicz. Trwał niezależnie od innych, przelotnych znajomości, a z czasem poeta zaczął go nazywać „prawdziwą i tragiczną miłością chłopięcego wieku”. Inna sprawa, że nigdy nie pozbył się wyrzutów sumienia z powodu tego związku.
Reklama
Starsza o rok Jadwiga pochodziła z dobrze sytuowanej rodziny. Jej ojciec był znanym lekarzem, właścicielem kamienicy w Wilnie i 60-hektarowego folwarku Barcie w pobliżu miasta. Romans rozpoczął się na drugim roku studiów poety i szybko nabrał erotycznego charakteru. (…)
Po trzech latach znajomości dziewczyna zaszła w ciążę, a Czesław nie potrafił się zachować jak przystało na dojrzałego mężczyznę. Chociaż wcześniej nazywał ją żoną, teraz odmówił zawarcia małżeństwa. Nie miał skrupułów, był okrutny i konsekwentny. Zarzucił Jadwidze, że właściwie „nie wie, kto jest sprawcą jej ciąży, bo ona w Wilnie flirtowała nawet z jego kolegami”. Następnie wyruszył na wyprawę kajakową po zachodniej Europie sfinansowaną przez Iwaszkiewicza.
Jadwiga urodziła córkę, a ojciec dziewczyny, chcąc uniknąć skandalu, oddał dziecko do adopcji. Miłosz po latach tłumaczył się, że stanął przed wyborem: małżeństwo czy literatura. Trudno jednak oprzeć się refleksji, że właściwie nigdy chyba nie kochał partnerki. Zapewne wówczas nie przypuszczał, że cała sprawa wróci do niego po ponad 20 latach.
Wielka miłość Piaseckiego
W 1941 roku Piasecki po raz pierwszy pojawił się w Barciach w pobliżu podwileńskich Zielonych Jezior. Poznał tam 31-letnią wówczas córkę właścicieli, Jadwigę Waszkiewicz. Po skandalu, który wybuchł, gdy urodziła Miłoszowi nieślubne dziecko, wyjechała do Łucka, gdzie podjęła pracę. Po wybuchu wojny wróciła w rodzinne strony i właśnie wtedy poznała Piaseckiego.
Reklama
Dwoje rozbitków życiowych bez problemu znalazło wspólny język. Piasecki często bywał w Barciach, przez pewien czas pracował tam jako robotnik rolny. Jego znajomość z Jadwigą stawała się coraz bliższa. [Jak pisze wnuczka Piaseckiego, Ewa Tomaszewicz:
Pobrali się w 1942 roku. Wśród dokumentów pozostawionych przez Jadwigę (…) znajduje się wystawiony (…) w języku litewskim odpis aktu zawarcia małżeństwa pomiędzy Józefem Makarewiczem [takiego nazwiska używał wówczas Piasecki – S.K.] a Jadwigą Krystyną Waszkiewicz. (…) Jakiś czas później zamieszkał razem z Jadwigą w Wilnie. 17 czerwca 1944 roku urodził się ich syn – Władysław.
W tym czasie Piasecki zmienił wyznanie z prawosławnego na katolickie, a wnuczka sugeruje, że uczynił to pod wpływem Jadwigi. Niektórzy mieli jednak na ten temat inne zdanie, doszukując się w konwersji Sergiusza jego ostatecznego przyznania się do polskości.
„Zdaje się był Rosjaninem i prawosławnym – tłumaczył Józef Mackiewicz. – Teraz stał się Polakiem, katolikiem i patriotą. To potrójne zerwanie z przeszłością wycisnęło pieczęć na jego późniejszym życiu”.
Reklama
Nie jest jednak pewne, czy Jadwiga i Sergiusz rzeczywiście zawarli małżeństwo, czy też złożyli tylko odpowiednie oświadczenie w urzędzie. Badacze są podzieleni w tej sprawie. Nie zmienia to jednak faktu, że znajomość z Jadwigą była pierwszym poważnym związkiem w życiu Sergiusza.
Nie potrafił wybaczyć Miłoszowi
Jego mocno skomplikowana biografia i wieloletni pobyt w więzieniu spowodowały, że ten 40-letni mężczyzna relacje z kobietami traktował dotąd czysto instrumentalnie. Teraz to się zmieniło i można podejrzewać, że Jadwiga była pierwszą kobietą, którą darzył szczerym uczuciem.
Zapewne stąd wzięła się jego późniejsza niechęć do Czesława Miłosza – nie potrafił mu wybaczyć skrzywdzenia kobiety, którą później sam pokochał. Poza tym mężczyźni dość rzadko lubią wcześniejszych partnerów swoich żon czy kochanek. Piasecki – oczywiście – nie ujawniał prawdziwych powodów swojej antypatii do Miłosza i wolał, by uważano, że jej przyczyny mają charakter czysto polityczny.
Znajomość z Piaseckim nie przyniosła Jadwidze szczęścia. W maju 1945 roku Sergiusz legitymujący się wtedy dokumentami wystawionymi na nazwisko Tomaszewicz wyjechał z Wilna w grupie przesiedleńców. Miesiąc później miasto nad Wilią opuściła Jadwiga z synem. Zatrzymała się w Toruniu, potem zamieszkała w Krośnie Odrzańskim. W tym czasie jej partner ukrywał się przed służbami PRL-u. (…)
Emigracja Piaseckiego
Piasecki doskonale wiedział, że ukrywając się przed Urzędem Bezpieczeństwa, nie będzie mógł pisać, a brak wznowień jego książek oznaczałby katastrofę finansową. Zdawał sobie również sprawę, że aresztowanie przez komunistów skończy się dla niego śmiercią w kazamatach bezpieki. Dlatego też postanowił opuścić kraj.
Pod koniec kwietnia 1946 roku umieszczono go w konwoju ciężarówek UNRRA, które wiozły członków rodzin polskich wojskowych przebywających na Zachodzie. Podróż przebiegła bez większych komplikacji – czescy celnicy wzięli łapówkę, a Amerykanie niczego nie sprawdzali. Piasecki był bezpieczny. [Jak tłumaczył kilka lat później:]
Reklama
Zmusiła mnie do ucieczki z Polski ta okoliczność –– że jako literat, który ceni wolność słowa, nie mogłem w Polsce wydrukować ani jednego własnego utworu. Zbiegłem do Europy, aby mieć możność pracować tu literacko i w miarę sił przyczynić się do uwolnienia od okupantów naszego nieszczęśliwego kraju.
Nie chciała wyjechać na Zachód
Jadwiga została w Polsce. Przyjęła ostatnie nazwisko Sergiusza (Tomaszewicz) i właśnie dlatego tak nazywają się jej syn oraz wnuczka. Przez wiele lat nie zdradzała synowi, kto jest jego prawdziwym ojcem. Osiedliła się wraz z dzieckiem i rodzicami w Giżycku, gdzie pracowała jako urzędniczka bankowa.
Korespondowała z partnerem, odmówiła jednak wyjazdu na Zachód, nie chcąc porzucać rodziców. Wiele lat po śmierci Piaseckiego, gdy Miłosz dostał Nagrodę Nobla i przyjechał do kraju, wznowiła z nim kontakt. Wymieniali listy, myśleli nawet o spotkaniu na terenie Jugosławii. Jadwiga przeszła jednak zawał serca i plany trzeba było odłożyć na później.
Nigdy więcej nie zobaczyła swojego wiarołomnego kochanka, chociaż korespondowali ze sobą do końca jej życia. Wybaczyła mu dawne grzechy i nawet go pocieszała, gdy pisał o swoich wyrzutach sumienia wobec niej. Zmarła w kwietniu 1989 roku.
Reklama
Piasecki oszukany przez Wańkowicza
Piasecki trafił do Włoch do 2 Korpusu Polskiego generała Andersa. Spotkał tam wielu znajomych, a wśród nich Melchiora Wańkowicza i Józefa Mackiewicza. (…)
Piasecki mógł nosić mundur podporucznika, jaki otrzymał w czasach współpracy z AK, jednak z powodu kryminalnej przeszłości nie został oficjalnie przyjęty do służby. Brakowało mu środków do życia, zatem gdy zobaczył w księgarni włoski przekład Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy, skontaktował się z wydawcą.
Dopiero wtedy poinformowano go, że książka cieszy się w Europie popularnością i została przetłumaczona na wiele języków. Za wydanie powieści bez jego zgody udało mu się uzyskać niewielkie odszkodowanie, z którego żył przez kilkanaście miesięcy. Ale na poważną batalię sądową nie miał pieniędzy.
Właśnie w tym czasie jego stosunki z Wańkowiczem uległy gwałtownemu pogorszeniu. Zorientował się bowiem, że to właśnie Wańkowicz sprzedał przed laty prawa do tłumaczenia jego powieści w zachodniej Europie, a on z tego tytułu nie dostał żadnych pieniędzy.
Reklama
Wprawdzie Sergiusz był wdzięczny pisarzowi za uwolnienie z więzienia i umożliwienie startu literackiego, ale nie ukrywał, że czuje się wykorzystany. Ogłosił nawet oficjalnie, iż nie uważa już Wańkowicza „za swojego rzyjaciela” ani tym bardziej „dobrodzieja” i że od tej pory jest on „jego wrogiem”.
Ciężka emigracyjna codzienność
Razem z 2 Korpusem Piasecki trafił do Glasgow, a następnie osiadł w Londynie. Z kraju przywiózł rękopisy książek, nad którymi pracował podczas okupacji, i teraz mógł oddać je do druku. Na rynku księgarskim pojawiła się Trylogia złodziejska (Jabłuszko, Spojrzę ja w okno…, Nikt nie da nam zbawienia), a później następne tytuły. Sprzyjała mu sytuacja, gdyż polscy wydawcy na Zachodzie potrzebowali nowych utworów beletrystycznych, a nie wszyscy emigranci chcieli czytać wyłącznie o polityce i historii najnowszej. (…)
Jednak Instytut Literacki nie płacił zbyt wiele, w efekcie czego Piasecki miał ciągłe problemy finansowe. Wielokrotnie prowadził z zachodnimi producentami rozmowy na temat ekranizacji Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy, ale zakończyły się one niepowodzeniem.
Publikował w prasie emigracyjnej, jednak jego dochody były dalekie od zadowalających. Zapewne wpływ na to miały również cechy charakteru pisarza, który niespecjalnie nadawał się do promocji literackiej. (…)
Reklama
Niechęć do Miłosza
Piasecki nigdy nie zapomniał krzywd Jadwigi, więc gdy tylko nadarzyła się okazja, wyrównał rachunki z Miłoszem. W 1951 roku przyszły noblista poprosił o azyl polityczny we Francji, ale nie zamierzał się utożsamiać z polską emigracją.
Swoje poglądy przedstawił na łamach „Kultury”, wypowiadał się również w „Głosie Ameryki” i w radiu francuskim. Mimo zerwania z PRL-em zadziwiał otoczenie dość łagodnym stosunkiem do stalinizmu, wykazywał też poważne braki w wiedzy politycznej. Nic nie wiedział o stalinowskich zbrodniach w Polsce, kwestionował istnienie sowieckich łagrów, upierał się, że „marksizm wyprowadził Polskę z zaścianka”. (…)
Miłosz znalazł się w bardzo trudnej sytuacji, gdyż emigracja uważała go za komunistę, natomiast władze PRL-u – za zdrajcę i sługusa imperialistów. Obie strony zgadzały się natomiast co do tego, że jest znakomitym poetą. Nie był to jednak zbyt duży kapitał początkowy dla człowieka zaczynającego życie za żelazną kurtyną.
„Były poputczik Miłosz”
Piasecki wyczuł idealną okazję do zemsty. Niebawem na łamach londyńskich „Wiadomości” ukazał się jego artykuł zatytułowany Były poputczik Miłosz. „Poputczik” to stworzone przez Lwa Trockiego pogardliwe określenie na inteligentów i artystów popierających komunizm ze względów koniunkturalnych. [Piasecki oznajmiał:]
Reklama
Miłosz pisze, że służył krajowi chociaż służył Bierutowi. Pisze, że służył, bo „wszyscy służą”. Ale jak służą? Jeśli robotnik czy urzędnik nawet wstępuje do PPR-u, aby wyżyć, jeśli nawet w pochodach nosi portret Stalina – którego jeśliby mógł, udusiłby własnymi rękami – to jest to nieszczęście, w które go wtrącili.
Za Niemców wielu ludzi też służyło, ale orientowaliśmy się doskonale w charakterze ich służby. Jest różnica między służbą, wysługiwaniem się, współpracą. A już zupełnie czym innym jest przynależność do aparatu rządowego, administracyjnego albo policyjnego.
Wiele słów się pomieszało, wiele straciło znaczenie, wiele się wypacza. Ale czy możemy sobie wyobrazić Polaka, który by w razie zwycięstwa Hitlera i stworzenia przez niego przemocą w Polsce ustroju nazistowskiego reprezentował ten ustrój za granicą jako attaché kulturalny i twierdził poważnie, że służy Polsce? Jak byśmy nazwali takiego typa?”.
Nietrafiona przewidywania w sprawie Miłosza
Piasecki twierdził nawet, że Miłosz jako emigrant jest bardziej niebezpieczny dla wolnego świata niż w czasach, gdy był dyplomatą z ramienia PRL-u.
Reklama
Wówczas bowiem wypełniał polecenia warszawskiej centrali, a teraz głosił swoje przekonania z własnej, nieprzymuszonej woli. Bagatelizuje zbrodnie reżimu, uważając je za produkt wrogiej propagandy, podnosi natomiast komunistyczne sukcesy w odbudowie kraju. [Jak podsumowywał Piasecki:]
Słyszałem, że Tuwim jest jeszcze gorszy niż Miłosz – bo występuje z histerycznymi wierszami na cześć Stalina, Armii Czerwonej, obecnej Rosji. Trudno się z tym zgodzić. Robota Tuwima jest prostacka. Taki słowik Stalina jest zrozumiałym dla każdego błaznem, nad którym można się jedynie litować. A im głośniej i przesadniej będzie czkał i rzygał na cześć Stalina, tym więcej ośmiesza i siebie, i Stalina.
Mimo wszystko jednak w galerii naszych poetów Tuwim będzie miał wielki portret, u którego stóp przytuli się maleńki portrecik Miłosza. Ale w galerii poputczików Miłosz będzie miał wielki portret, Tuwim zaś spocznie u jego stóp, nie dorastając mu do pięt.
Przewidywania Piaseckiego w kwestii literackiej przyszłości Miłosza kompletnie się nie sprawdziły, co potwierdza Literacka Nagroda Nobla przyznana poecie 30 lat później.
Inna sprawa, że jego poglądy polityczne jeszcze nieraz miały wzbudzać poważne kontrowersje, a wielu prawicowych publicystów uważało go i nadal uważa za zdrajcę sprawy polskiej. Wątpliwości wzbudzało również życie prywatne Miłosza. Wszystko to razem sprawiło, że po jego śmierci protestowano przeciw pogrzebaniu go w Krypcie Zasłużonych na krakowskiej Skałce.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Sławomira Kopra pt. Najbliższe Kresy. Ostatnie polskie lata, która ukazała w 2024 roku nakładem Wydawnictwa Fronda.