W czasie, gdy partia ignorowała ogrom katastrofy, do jakiej doszło w Czarnobylu, Ołeksandr Laszko jako jedyny przystąpił do energicznych działań. Nie zważając na protesty i kąśliwe uwagi przełożonych przygotowywał ewakuację ludności z najbardziej zagrożonych terenów.
Piastujący od 1972 roku stanowisko premiera Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej Ołeksandr Laszko o awarii w czarnobylskiej elektrowni dowiedział się 26 kwietnia 1986 roku o godzinie 2:40. Poinformował go o tym szef radzieckiej rady ministrów Nikołaj Ryżkow.
Reklama
Mogą mnie nazywać panikarzem
Jak podkreśla w wydanej właśnie w Polsce książce Czarnobyl. Historia nuklearnej katastrofy Serhii Plokhy fakt, że wiadomość dotarła z Moskwy nie „był zaskoczeniem. Czarnobylska elektrownia znajdowała się pod nadzorem wszechzwiązkowych urzędników w sowieckiej stolicy”.
Ci tymczasem, z Ryżkowem włącznie, zupełnie nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji. Jak później tłumaczył radziecki polityk, sądzono, że to kolejna z niezbyt groźnych awarii, do których na terenie ZSRR „dochodziło stale”.
Tym razem zagrożenie było całkowicie realne, a niczego nieświadoma ludność zamieszkująca okolice elektrowni z każda minutą przyjmowała coraz większe dawki zabójczego promieniowania. Ślepe na ogrom katastrofy kierownictwo partii ani myślało o ich wywiezieniu. Tylko Laszko – jak czytamy w pracy Plokhy’ego:
<strong>Przeczytaj też:</strong> Sosnowy Bór 1975. Zapomniana awaria nuklearna, która naraziła życie i zdrowie milionów ludzi[…] ryzykując miano „panikarza”, rozpoczął przygotowania do ewentualnej ewakuacji niedługo po tym, gdy Mykoła Ryżkow obudził go […] swoim telefonem w sprawie awarii.
Laszko nigdy nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego przytaczał argumenty na rzecz tej ewentualności, gdy wszyscy inni w najwyższych władzach Związku Sowieckiego i Ukrainy wydawali się spokojni i pewni, że sytuacja w czarnobylskiej elektrowni jest pod kontrolą. Jak zauważył, zdecydowała intuicja, „która zrodziła wyraźną obawę o bezpieczeństwo ludzi”.
Wykorzystując swoją pozycję, polityk wdrożył w życie plan użycia kijowskich autobusów do ewakuacji mieszkańców przylegającego do elektrowni miasta Prypeć oraz jego okolic. Zarządził również mobilizację oddziałów obrony cywilnej, a także polecił ministrowi spraw wewnętrznych USRR Iwanowi Hładuszowi zmobilizowanie milicji, która miała zadbać, aby wypoczywający w sobotę kierowcy stawili się do pracy.
Lepiej nie denerwować towarzyszy w Moskwie
Premier był ważną postacią w komunistycznej hierarchii, ale nie najważniejszą. Nad sobą Laszko miał pierwszego sekretarza Komunistycznej Partii Ukrainy Wołodymyra Szczerbyckiego oraz kierownictwo w Moskwie. Musiał się zatem liczyć ze zdaniem partyjnych towarzyszy. Tymczasem panowało powszechne przekonanie, że „nie należało wszczynać alarmu i ściągać na siebie gniewu szefów w Moskwie”.
W efekcie na spotkaniu ukraińskiej partyjnej wierchuszki, które odbyło się o godzinie dziesiątej 26 kwietnia Szczerybycki miał spore pretensje do Laszki. Zarzucał mu, że ten niepotrzebnie wyrwał się przed szereg wydając polecenie przygotowania ewakuacji.
Podkreślił przy tym, że taką decyzję powinna podjąć komisja, która miała dotrzeć z Moskwy. Dodatkowo, dopytywał kto zapłaci za cała akcję jeżeli ewakuacja okaże się zbędna. Jak pisze Plokhy w książce „Czarnobyl. Historia nuklearnej katastrofy”:
Laszko nie uległ naciskom szefa partii. „Odparłem, że jeżeli wszystko będzie tam w porządku, obciążymy wszystkimi wydatkami obronę cywilną”. Szczerbycki w końcu się zgodził, to jednak nie wystarczyło.
Teraz trzeba było jeszcze przekonać Moskwę. Laszko zadzwonił do Nikołaja Ryżkowa i po przedstawieniu wszystkich argumentów przemawiających za koniecznością zorganizowania ewakuacji udało mu się uzyskać aprobatę premiera Związku Radzieckiego. Wreszcie około czternastej 1200 autobusów i 240 ciężarówek było gotowych do wyruszenie w kierunku elektrowni.
A jednak: wcale nie wyruszyły. Dalszemu opóźnieniu winne były raporty KGB, w których uparcie zaklinano rzeczywistość, starając się bagatelizować zagrożenie. Mijały godziny i w końcu nawet najwięksi sceptycy musieli przyznać, że niebezpieczeństwo jest realne i wieczorem „kolumny autobusów i ciężarówek zaczęły się ustawiać na wiejskich drogach w rejonie Czarnobyla”.
Reklama
Był pierwszy, a i tak nikt tego nie docenił
Sama ewakuacja ruszyła dopiero po czternastej następnego dnia. Jak podkreśla Serhii Plokhy w swojej książce Czarnobyl. Historia nuklearnej katastrofy Laszko:
Nie był już panikarzem: okazało się, że miał rację. Ewakuacja była konieczna i teraz komisja rządowa była gotowa ją przeprowadzić. […]
Laszko był dumny ze swojej roli w uporaniu się z następstwami awarii: to on wcześniej niż ktokolwiek inny domagał się ewakuacji Prypeci.
Odmiennego zdania byli jednakże jego rodacy. Po ogłoszeniu w grudniu 1991 roku niepodległości Ukrainy prokuratura oskarżyła Laszkę oraz innych czołowych członków KPU o „nadużycie władzy i stanowiska pociągające za sobą poważne skutki”.
Mimo wszystko byłemu premierowi nie groziła odsiadka. Sprawa przedawniła się zanim jeszcze prokuratura postawiła mu zarzuty. Tego typu przestępstwa ścigano przez pięć lat od ich popełnienia. Zatem było to – jak podkreśla Plokhy – „równoznaczne ze zwykłym PR-owskim gestem mającym uspokoić opozycję parlamentarną i zaniepokojone ukraińskie społeczeństwo”.
Dla Laszki oskarżenia stanowiły jednak potężny cios. Tym silniejszy, że niedawno pochował córkę, która zmarła na raka.
Przeczytaj też o zapomnianej awarii nuklearnej, do której doszło w 1975 roku pod Leningradem.
Bibliografia:
- Serhii Plokhy, Czarnobyl. Historia nuklearnej katastrofy, Znak Horyzont 2019.
Kup książkę z rabatem na empik.com
Ilustracja tytułowa: Kadr z serialu Czarnobyl, przedstawiający ewakuację mieszkańców Prypeci.