Dla większości Polaków umarł już w nocy z 17 na 18 września 1939 roku – kiedy haniebnie przekroczył granicę rumuńską i porzucił własnych żołnierzy na pastwę Niemców. Pokaz tchórzostwa Naczelnego Wodza nie był jednak ostatnim rozdziałem jego historii. Edward Śmigły-Rydz umarł przeszło dwa lata później. Zresztą na terenie okupowanej Polski.
Płk Józef Jaklicz, zastępca szefa sztabu Naczelnego Wodza, twierdził, że Edward Śmigły-Rydz do ostatniej chwili wahał się czy opuścić kraj, czy też z grupą żołnierzy przedrzeć się do wciąż walczących oddziałów i – jak przystało na dowódcę – pozostać z armią do końca.
Reklama
Nawet jeśli tak było i jeśli rzeczywiście marszałek wydał rozkaz „zostaję w Polsce” i nakazał przydzielić sobie „sześciu uzbrojonych w karabiny oficerów”, to zamiaru nie wprowadził w życie. Ledwie gruchnęła wieść o zbliżaniu się forpoczty sowieckiego frontu, a pędem ruszył w stronę mostu na Czeremoszu.
Podróż za jeden uśmiech… i sto tysięcy dolarów
Pragnienie rehabilitacji towarzyszyło mu ponoć przez cały czas pobytu na obczyźnie, gdzie zamiast sojuszniczego wsparcia spotkała go wygodna, ale jednak niewola.
Na przełomie 1940 i 1941 roku, za sprawą wciąż lojalnych mu żołnierzy Śmigły-Rydz zdołał opuścić willę, gdzie go internowano, przejść przez granicę rumuńsko-węgierską, a następnie – na dłuższy czas przyczaić się w Szantod, u zaprzyjaźnionego właściciela ziemskiego.
Do Polski wyruszył jesienią 1941. I to w niemalże luksusowych warunkach, o jakich nie mogli marzyć kurierzy Tajnego Państwa czy inni działacze podziemia. Za sprawą oddanych sobie ludzi podróżował wpierw pociągiem, a następnie samochodem. Dopiero o krok przed granicą stanął na własnych nogach.
Rubież przekroczył w Suchej Górze, 27 października 1941 roku. Jedna z publikacji podaje, że łącznie „wydobycie” go z niewoli pochłonęło zawrotną kwotę 100 000 dolarów.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Czy jesteś człowiekiem honoru? Zasady kodeksu są czytelne i nieubłaganeCzytał i malował
Wiadomo, że miał wielkie plany. Zamierzał powołać podziemną organizację do walki z okupantem – tyle, że taką, która skupi ściśle ludzi skompromitowanej Sanacji, a nie cały naród.
Dopiero rozeznawszy się w okolicznościach, zaczął wyrażać gotowość do podporządkowania się Związkowi Walki Czynnej. Choć wcale nie wszyscy historycy i komentatorzy wierzą, że tak było w istocie.
W pierwszych dniach listopada 1941 roku Śmigły-Rydz dotarł do Warszawy i zamieszkał przy ulicy Sandomierskiej 18, u owdowiałej generałowej Jadwigi Maxymowicz-Raczyńskiej.
Spędził tam przynajmniej 27 dni. Odbywał spotkania polityczne, sporo czytał, wolny czas – którego miał widać więcej, niż można by przypuszczać – poświęcał na malowanie. Nie był w dobrym zdrowiu, ale nagłe pogorszenie jego stanu okazało się szokiem dla otoczenia.
Reklama
„Bardzo mi jest źle. Boli serce”
„Około godziny 1-szej obudził mnie jęk dochodzący z przedpokoju – wspominała wydarzenia z nocy z 26 na 27 listopada Jadwiga Maxymowicz-Raczyńska. – „Zerwałam się, wpadłam na korytarz i zobaczyłam marszałka leżącego przy drzwiach do kuchni, na podłodze. Był w nocnej piżamie. Twarz blada, wpadnięta, czoło pokryte kroplami potu. »Co się stało?«. Marszałek odpowiedział słabym głosem: »Bardzo mi jest źle. Boli serce«”.
Wezwano lekarzy, Marszałek otrzymało najlepszą możliwą pomoc. Odwiedził go, i to kilkukrotnie, sam ordynator Szpitala Wolskiego, docent Jan Rogulski. Mało tego: do mieszkania przeszmuglowano przenośny, ale jednak wyjątkowo ciężki i nieporęczny aparat EKG. Badanie potwierdziło, że Śmigły-Rydz przeszedł zawał serca.
Diagnoza nie była czytelna. Dopiero później ustalono, że Marszałek cierpiał na dusznicę bolesną, angina pectoris.
„Proszę pani, już…”
Terapię ledwo udało się wdrożyć. Już 2 grudnia 1941 roku Rydz-Śmigły doznał kolejnego zawału. Maxymowicz-Raczyńska relacjonowała:
Marszałek rzucał się niespokojnie, na policzkach miał wypieki, w oczach przerażenie. Jęczał przez zaciśnięte usta. Kiedy podchodziłam ze strzykawką napełnioną morfiną, sam gwałtownie podciągnął nogawkę piżamy, by obnażyć udo do zastrzyku.
Potem pobiegłyśmy do kuchni, żeby napełnić termofor gorącą wodą i położyć na sercu. Zanim zdążyłam to zrobić, wpadł Marcin [podpułkownik Zalewski] z okrzykiem: »Proszę pani, już…«. Wbiegłam do pokoju, marszałek nie żył.
Reklama
W nierównej wojnie z barbarzyńskimi najeźdźcami… zmarł na „angina pectoris”
Na miejscu tego samego dnia sporządzono nieoficjalny akt zgonu, teraz przechowywany w Wojskowym Instytucie Historycznym. Podpisy pod nim złożyło łącznie siedem osób, lekarzy i oficerów.
Aktem niniejszym solennie stwierdzamy, by w stosownej chwili po powaleniu wroga podanym zostało do wiadomości Polaków oraz wszystkich innych Narodów, dla których walka o Niezależny Byt i Wolność Najwyższym Prawem i Obowiązkiem, że Naczelny Wódz Zbrojnych Sił Polskich w nierównej wojnie 1939 roku z barbarzyńskimi najeźdźcami z zachodu i wschodu Drugi Marszałek Polski EDWARD ŚMIGŁY-RYDZ zmarł na „angina pectoris” w konspiracji dnia 2 grudnia roku Pańskiego 1941 o godzinie 4ej na Ziemi Ojczystej w Stolicy Najjaśniejszej Rzeczpospolitej – bohaterskiej Warszawie – pod przybranym imieniem ADAMA ZAWISZY i pochowany został na cmentarzu Powązkowskim.
Pogrzeb odbył się 6 grudnia. Na mogile umieszczono rzecz jasna fałszywe dane – innych nie można było. „Włożyłem do ubrania śp. Marszałka zawinięty w ceratkę bilet wizytowy Generałowej Maxymowicz-Raczyńskiej. (…) Podpis na tym dokumencie złożyła Generałowa i ja. Dokument ten miał służyć do powojennej identyfikacji” – stwierdził potem płk. Zygmunt Polak.
Ale czy tak było?
Dopiero w roku 1992 na grobie Edwarda Śmigłego-Rydza umieszczono tablicę z jego personaliami. Nie milkną zresztą głosy, że był to krok niesłuszny.
Reklama
Zdaniem licznych autorów okoliczności śmierci Marszałka stanowią wyłącznie mistyfikację, wielki fałsz. Edward Śmigły-Rydz miał zostać zamordowany lub nawet – uprowadzony i uwięziony (w tej drugiej wersji jego śmierć nastąpiła dopiero w sierpniu kolejnego, 1942 roku).
Mocodawców „zamachu” doszukiwano się… właściwie wszędzie. Za mordem miał stać rząd emigracyjny, wierchuszka krajowej konspiracji, a nawet bliscy współpracownicy Śmigłego-Rydza, pragnący wyrwać z jego rąk władzę w środowiskach posanacyjnych. Podejrzenia po latach zaczęła podsycać nawet generałowa Maxymowicz-Raczyńska, coraz bardziej przekonana, że w śmierci jej gościa było coś wyjątkowo podejrzanego.
Dla wszystkich tych alternatywnych wersji brakuje dowodów, a dla większości – nawet logicznych argumentów. Na chwilę obecną należy je uznać tylko za teorie spiskowe.
Zobacz w księgarni Świata Książki
Reklama
Bibliografia
- D. Baliszewski, Muszkieterowie, „Newsweek Polska”, 8 listopada 2006.
- J. Maxymowicz-Raczyńska, Edward Rydz-Śmigły w Warszawie, „Dzieje Najnowsze”, t. 2 (1970).
- R. Mirowicz: Edward Rydz-Śmigły: działalność wojskowa i polityczna, Instytut Wydawniczy Związków Zawodowych, Warszawa 1988.
- Śmierć marszałka, „Uważam Rze Historia”, 05/2014.
- W.J. Wysocki, M.W. Wysocki, Marszałek Edward Śmigły-Rydz. Portret Naczelnego Wodza, IPN/Vipart, Warszawa 2009.
3 komentarze