O Polsce mówi się często, że był to kraj bez stosów. Gdy w zachodniej Europy mordowano dziesiątki tysięcy niewinnych kobiet, nad Wisłą miał istnieć bezpieczny, tolerancyjny azyl. Rzecz jasna mamy do czynienia z mitem. U nas również płonęły stosy. W 1670 roku jeden z nich rozpalono w Nowym Sączu.
Według badań przeprowadzonych kilkanaście lat temu przez doktor Małgorzatę Pilaszek od XV do XVIII wieku w procesach o czary nad Wisła sądzono ponad 1300 osób (liczba ta dotyczy samej Korony bez Litwy). Z tego blisko 560 straciło życie. Przytłaczającą większość z nich stanowiły kobiety.
Reklama
„Trzymała u siebie trupią głowę”
Jedną z nieszczęśniczek była Elżbieta Stepkowicowa z Nowego Sącza. Jej historię opisał Jan Sygański w pracy Wyroki ławicy sandeckiej 1652-1684.
Zgodnie z zachowanymi źródłami Elżbieta była żoną sądeckiego murarza Marcina Stepkowica. Jej dwutygodniowy proces rozpoczął się 24 września 1670 roku. Jak czytamy w książce Sygatyńskiego kobietę oskarżano między innymi o to, że:
(…) trzymała u siebie trupią głowę, którą rzucała o mur niedokończonego kościoła; że różne zwierzęce plugastwa wylewała na krzyżowe, czyli rozstajne drogi, aby tym bardziej szkodzić ludziom mieszkającym w mieście; że psuła ludziom warzenie gorzałki, tak iż zamiast gorzałki woda tylko biała płynęła z garnca.
Oskarżycielem, który „ostro wystąpił przeciw mularce” był szlachcić Walenty Bilański. W swej mowie zarzucał kobiecie, że „zapomniawszy bojaźni Bożej czarów zabraniającej, śmiała i ważyła się szkodzić ludziom tak na zdrowiu jako i na majątku”.
Sabat na górze Chełm
Obrońca Wojciech Abramowski starał się udowodnić bezzasadność stawianych zarzutów. Jego wysiłki na niewiele się jednak zdały.
Nawet mąż Elżbiety stawał na drodze adwokatowi, nie zgodził się bowiem na złożenie apelacji „do sądu najwyższego prawa magdeburskiego na zamku krakowskim”. Być może uznał, że odwołanie i tak nic by nie dało.
Reklama
Poddana torturom kobieta przyznała się przed sądem, że wraz z innymi czarownicami pochodzącymi z podsądeckiej Piątkowej oraz położonego na dzisiejszej Słowacji Preszowa wzięła udział w sabacie na górze Chełm. W jego trakcie „posilała się pieczonymi kurami, innym ptactwem i piwem, a trzej młodzi muzykanci — jeden był po niemiecku — przygrywali na skrzypcach”.
Wobec takiej opowieści wyrok mógł być właściwie tylko jeden. 8 października sąd skazał nieszczęśniczkę na śmierć. Elżbieta Stepkowicowa miała być „żywcem spalona na stosie drew na brzegu Dunajca”.
Stos nie tylko za czary
Zanim wykonano wyrok Elżbiecie dano czas, aby załatwiła sprawy doczesne. Jak czytamy w Wyrokach ławicy sandeckiej 1652-1684:
Ruchomości swoje przekazała mężowi i dzieciom — do różańca św. u fary ofiarowała tuwalnię [chustę] i krzyżyk srebrny — księżom wikarym i klasztorowi OO . Franciszkanów przeznaczyła po jednym wieprzaku.
Reklama
Stepkowicowa nie była w żadnym razie jedyną kobietą zabitą za rzekome czary w XVII-wiecznym Nowym Sączu. Sygatyński wspomina również o procesie z 1646 roku, w wyniku którego „białogłowę obwinioną o czary spalono na stosie drew”. Warto przy tym podkreślić, że na stos w rzeczonej epoce skazywano również za świętokradztwo, ojcobójstwo oraz dzieciobójstwo.
Przeczytaj również o pierwszej kobiecie spalonej w Polsce za czary. Co jej zarzucano?
Bibliografia
- Małgorzata Pilaszek, Procesy o czary w Polsce w wiekach XV-XVIII, Kraków 2008.
- Jan Sygański, Wyroki ławicy sandeckiej 1652-1684. Karta z dziejów dawnego sądownictwa prawa magdeburskiego w Polsce, Lwów 1918.
5 komentarzy