Zatrzymanie ofensywy Armii Czerwonej pod Warszawą w połowie sierpnia 1920 roku wcale nie zakończyło wojny polsko-bolszewickiej. Michaił Tuchaczewski zbierał siły, aby ponownie ruszyć na zachód. Kres zagrożeniu położono dopiero na skutek bitwy nad Niemnem, stoczonej w drugiej połowie września.
Piłsudski zamierzał przykuć frontalnym atakiem główne siły Tuchaczewskiego w rejonie Grodna, a równocześnie — w celu odwrócenia uwagi nieprzyjaciela — natrzeć na Wołkowysk i Pińsk.
Reklama
Złożona z kawalerii i artylerii druga polska siła uderzeniowa miała w tym czasie przebyć obszary zajmowane przez Litwinów (unikając w miarę możliwości starć z ich wojskami), przeprawić się przez Niemen bardziej na północ, zatoczyć szeroki łuk i zaatakować rosyjskie tyły w rejonie Lidy.
Zażarte walki Grodno
Natarcie, które zaczęło się 21 września, całkowicie zaskoczyło Tuchaczewskiego. Mając przecież do dyspozycji sto dwadzieścia tysięcy żołnierzy (podawana przez niego liczba sto sześćdziesiąt tysięcy jest prawdopodobnie zawyżona), był przekonany, że zdoła powstrzymać napór 90 000–100 000 nie przyjaciół.
Łazariewicz stawił Polakom tak silny opór w rejonie Grodna, że ich natarcie się załamało i zamieniło w zaciętą bitwę, w której obie strony dążyły do całkowitego wyniszczenia przeciwnika.
Tuchaczewski rzucał do walki kolejne rezerwy, bo uważał tę batalię za decydującą; gdyby sowiecki front się załamał, zadałoby to kłam jego optymistycznym zapewnieniom o przejściowym charakterze niepowodzeń. A to mogłoby do końca zdruzgotać morale Armii Czerwonej.
Reklama
Oto jednak w ciągu trzydniowych walk zużył wszystkie swoje rezerwy. Piłsudski był równie zaskoczony, jak zaniepokojony silnym oporem Rosjan. Podczas walk wokół Grodna jego żołnierze wzięli jeńców, którzy pochodzili z różnych dywizji — a to sugerowało udział poważnych sił nieprzyjaciela.
Nie mógł wiedzieć, że w zamieszaniu towarzyszącym reorganizacji rosyjskich armii żołnierze otrzymali odznaki i dokumenty swych dawnych jednostek; niektórzy z nich byli nawet przekonani, że służą w jednostkach, które w rzeczywistości już przestały istnieć. Wieczorem 23 września postanowił przemieścić jeden z czołowych oddziałów swej siły oskrzydlającej, Dywizję Litewsko-Białoruską. Polecił jej zatoczyć niewielki łuk i zagrozić tyłom Rosjan broniących Grodna.
Odwrót zamienia się w ucieczkę
Dwa dni później, 25 września, obrona Grodna zaczęła słabnąć. Piłsudski rzucił do ataku wszystkie swoje siły. Jeszcze tego wieczoru 21. Dywizja Podhalańska i Dywizja Ochotnicza wdarły się do miasta. Walcząca nieco dalej na południe 15. Dywizja zajęła Wołkowysk. Tegoż dnia Kamieniew kazał Tuchaczewskiemu cofnąć się do Lidy, na linię rzeki Szczary.
Ale jego rozkaz był spóźniony, bo rosyjskie armie już rozpoczęły odwrót, który w wielu przypadkach zamienił się w chaotyczną ucieczkę. Łazariewicz, którego III Armia usiłowała wycofywać się w walce, odkrył wkrótce, że na jego drodze stoi Dywizja Litewsko-Białoruska i choć jego oddziały przebiły się przez tę przeszkodę dzięki swej przewadze liczebnej, ludzie stracili wolę walki, a łączność między jednostkami została zerwana podczas bezładnej ucieczki.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
W centrum linii Tuchaczewskiego odwrót miał charakter bardziej zorganizowany, głównie dzięki Putnie i jego Sybirakom. Odgrywał on rolę straży tylnej na styku armii Korka i Sołłoguba i udaremniał polskie próby ich rozdzielenia. Na odcinku frontu położonym dalej na południe sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.
Front się sypie
18. Dywizja Krajowskiego, poprzedzana przez Armię Białoruską generała Bałachowicza-Bułaka, przemknęła obok lewego skrzydła IV Armii Szuwajewa. 26 września wyłoniła się z zamglonych mokradeł na północ od Pińska, w którym Szuwajew założył swą główną kwaterę.
Reklama
Widząc to, ten wskoczył na konia i pognał na zachód, by znaleźć bezpieczne schronienie na swej linii frontu, natomiast większość członków jego sztabu wsiadła do pociągu i pojechała w przeciwnym kierunku. IV Armia uległa rozbiciu.
17. Dywizja Kawalerii Szuwajewa zdezerterowała i przyłączyła się do Bałachowicza-Bułaka, a inne jego jednostki wycofały się zgodnie z rozkazem na linię Szary, lecz po dotarciu na miejsce koncentracji bynajmniej się na nim nie zatrzymały.
Na północy sytuacja Rosjan pogarszała się z każdą chwilą. Główna szpica polskiej siły oskrzydlającej rozbiła odpoczywającą w Lidzie 33. Dywizję Kubańską. Kiedy będąca w odwrocie 21. Dywizja Łazariewicza dotarła do tego miasta, skapitulowała przed Polakami po bezładnej próbie walki. Pozostałe trzy dywizje III Armii Łazariewicza były odcięte.
Niech walczą w gaciach
Niektóre ich jednostki próbowały się przebić, ale większość złożyła broń lub uległa rozproszeniu. Żołnierze uciekali przez pola i lasy, samotnie lub w niewielkich grupach. W centrum Kork i Sołłogub pospiesznie się wycofywali. Przełożeni Tuchaczewskiego zasypywali go rozkazami, z których wynikało, że ma się utrzymać na zdobytych terenach tak długo, jak będzie to możliwe.
Toczące się w Mińsku rokowania pokojowe podjęte z inicjatywy Ententy zmierzały ku końcowi, więc sowieccy przywódcy chcieli, by przed zawieszeniem broni ich armie zajmowały jak największy obszar.
Gdy Kamieniew zaprotestował przeciwko tej strategii, oznajmiając, że jedyne dostępne rezerwy nie mają broni, ani nawet mundurów, Lenin odparł: „Nie obchodzi mnie, czy będą walczyć w gaciach, ale muszą walczyć!”. Był to wyścig z czasem, gdyż obie strony chciały wzmocnić swą pozycję przy stole rokowań.
To już koniec
28 września Tuchaczewski nakazał odwrót na linię rosyjskich okopów z okresu pierwszej wojny światowej, położonych naprzeciw umocnień, które Polacy usiłowali bronić w lipcu. Jego armie dotarły do nich 1 października. Ale następnego dnia niektóre jednostki Korka i Sołłoguba oddały je bez walki nacierającym Polakom.
Jak mur, który nie zdążył stwardnieć, wszystkie rosyjskie zapory waliły się przy pierwszym popchnięciu. Kamieniew błagał Tuchaczewskiego, by umocnił swój front i bronił zajętych pozycji jeszcze przez tydzień, ale oficer polityczny Tuchaczewskiego, Iwan Smilga, poinformował go, że „dywizje całkowicie straciły wolę i zdolność do walki”. Według Putny defetyzm ogarnął również ich dowódców.
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Adama Zamoyskiego pod tytułem Warszawa 1920 Nieudany podbój Europy. Klęska Lenina. Jej drugie wydanie ukazało się właśnie nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Polecamy
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.