W starciu pod Chocimiem w 1621 roku polscy kawalerzyści rozgromili 16 razy liczniejsze oddziały Turków. Pod Kłuszynem w 1610 roku Moskale mieli przewagę co najmniej 5-krotną, a husaria i tak ich przemogła. Prawdziwy rekord padł jednak gdzie indziej. W zupełnie zapomnianej bitwie pod Kutyszczami.
Eksperci z zakresu wojskowości przekonują, że husaria – jako jedna z najskuteczniejszych formacji kawaleryjskich epoki nowożytnej – potrafiła gromić kilkukrotnie liczniejszych wrogów, jeśli tylko prawidłowo się ją wykorzystało.
Reklama
Rok 1660 pokazał, że możliwości polskiej jazdy były nawet większe. A swój bodaj najbardziej spektakularny sukces w dziejach odniosła… zupełnym przypadkiem.
W walce o Ukrainę
Rzecz działa się bezpośrednio po kończącym potop szwedzki pokoju oliwskim, a zarazem kilka lat po tym, jak Bohdan Chmielnicki zaprzedał się Rosjanom. Sprawą otwartą wciąż pozostawała zwierzchność Polski nad kresami południowo-wschodnimi i przynależność Ukrainy.
Późnym latem 1660 roku połączone wojska rosyjskie i kozackie na Ukrainie liczyły około 31 000 ludzi. Polskich żołnierzy było wprawdzie dwa razy mniej, ale wsparcie Tatarów wyrównywało szanse. Początkowo rosyjski dowódca – Wasyl Szeremietiew – podejrzewał, że w rzeczywistości siły polskie są znacznie słabsze i gotował się do walnej bitwy.
140 przeciw przeszło trzem tysiącom
Dopiero schwytani jeńcy zdradzili mu, że wcale nie może być pewien zwycięstwa. W tej sytuacji postanowił pospiesznie się wycofać i połączyć z jeszcze jedną armią kozacką operującą na Ukrainie – liczącym 20 000 żołnierzy wojskiem Jerzego Chmielnickiego. Na to Polacy nie mogli pozwolić.
Szeremietiewowi nie brakowało sprytu i niemal niepostrzeżenie wymaszerował z armią z obozu o świcie 26 września 1660 roku. Stronie polskiej pozostało tylko podjęcie szaleńczego pościgu za wrogiem. Polska husaria nie zdołała wprawdzie dopędzić głównych sił, ale za rosyjską armią znacznie wolniej sunął jej uzbrojony po zęby tabor.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Ile zarabiali husarze? Mamy dokładne stawki żołdu i wyliczeniaPolacy natrafili na niego pod wsią Kutyszcze. Chroniły go dwa pułki: jeden jazdy rosyjskiej (rajtarów) i jeden piechoty kozackiej. Łącznie przeciwników było prawdopodobnie około 3000-3500 (a być może nawet więcej).
Polski pościg robił nieporównanie mniejsze wrażenie: w jego skład wchodziły zaledwie dwie przetrzebione chorągwie husarskie, liczące realnie około 140 kawalerzystów. Pomimo gigantycznej dysproporcji sił dowódca jednej z chorągwi – Władysław Wilczkowski – zdecydował o wyprowadzeniu szarży, przy udziale zaledwie kilkudziesięciu jeźdźców. Dopiero z pewnym opóźnieniem do walki włączyła się druga chorągiew, pod komendą Stanisława Wyżyckiego.
Tylko jeden ranny w kolano
Radosław Sikora, autor książki Niezwykłe bitwy i szarże husarii wyjaśnia:
W trakcie szarży husarii rajtarzy zdołali oddać w jej kierunku kilka salw karabinowych. Mimo tego ostrzału straty Polaków były minimalne. Wśród ludzi jedynie syn podkomendnego lwowskiego Piotra Ożgi został ranny w kolano.
(…) Jazda rosyjska nie wytrzymała uderzenia i rzuciła się do ucieczki. Pierzchająca rajtaria zmieszała piechotę kozacką. Wykorzystała to husaria, która kontynuowała atak, wjeżdżając w szyki Kozaków. Ci, nie mając żadnej osłony terenowej, która by ich uchroniła przed polską jazdą, rzucili się na ziemię.
Reklama
Zupełnie nieplanowany atak nie wpłynął w większym stopniu na losy kampanii, ale niewątpliwie zasiał wśród Moskali paniczny strach przed polską kawalerią. Bądź co bądź, husarzom udał się niesamowity wyczyn – niemal bez strat wygrali bitwę, w której wróg miał 20, a może nawet 25-krotną przewagę!
Zobacz też nasze zestawienie najlepszych dowódców w dziejach Polski.
Bibliografia
- Radosław Sikora, Niezwykłe bitwy i szarże husarii, Instytut Wydawniczy Erica, 2011.
9 komentarzy