Bitwa pod Legnicą 1241. Jedna z największych porażek polskiego oręża w średniowieczu

Strona główna » Średniowiecze » Bitwa pod Legnicą 1241. Jedna z największych porażek polskiego oręża w średniowieczu

Na przełomie 1240 i 1241 roku na polskie ziemie spadł pierwszy mongolski najazd. 9 kwietnia 1241 roku pod Legnicą drogę budzącym grozę stepowym jeźdźcom zagrodziły wojska dowodzone przez księcia Henryka II Pobożnego. Batalia zakończyła się całkowitą klęską sił chrześcijańskich.

W 1238 r. rozbite zostało [przez Mongołów] Państwo Włodzimiersko-Suzdalskie, a ich grody Suzdal, Włodzimierz i Moskwa spalone. Następny był Kijów. Pokonani Połowcy-Kumani uszli w Dolinę Węgierską. Zażądano od Węgrów ich wydania, a że odmówili, sami stali się celem kolejnego najazdu, a z racji tego, iż byli w sojuszu z Polską, jak doniósł zwiad, trzeba było na wszelki wypadek najechać też Polskę.


Reklama


Początek mongolskiego najazdu

Najazd zaplanowano na przełom lat 1240/1241. Już w grudniu 1240 r. ruszył na Lublin i okolice próbny zwiad, który doniósł, że nie ma przeszkód. Można atakować większą ilości sił. W lutym 1241 r. nastąpiło drugie uderzenie, w którym oblegano i zdobyto Sandomierz (13 lutego). Odrębny zagon dotarł pod Skalbmierz.

Wojewoda sandomierski Włodzimierz zebrał rycerstwo swej ziemi i jeszcze tego dnia dopadł Mongołów pod Turskiem Wielkim i w pierwszej fazie bitwy rozgromił ich, zdobywając obóz i uwalniając jasyr na wolność. Niestety pospolite rycerstwo nie zdzierżyło komendy i rozbiegło się za łupem.

Obraz W. Maksimowa przedstawiający Mongołów pod murami Włodzimierza (domena publiczna).
Obraz W. Maksimowa przedstawiający Mongołów pod murami Włodzimierza (domena publiczna).

Wtedy wrócili Mongołowie i Tatarzy i uderzyli na rozpierzchłych rycerzy polskich, którzy całkowicie zaskoczeni rzucili się do ucieczki, tracąc nie tylko łupy, ale też wolność, a często nawet życie. Za to Tatarzy  – jak ich nazywa Długosz  – przerażeni rzezią wielu swoich ludzi, zachowali się, jakby to oni zostali pobici i zwyciężeni, nie mieli odwagi pozostawać dłużej w Polsce ani dalej grabić, by ich nie zaatakowało ich jakieś nowe wojsko.

Pośpiesznie porzuciwszy po drodze swoich umierających od ran oraz już martwych Tatarów, przybyli pod Zawichost, a stąd udali się do Sieciechowa i nie wyrządzili nikomu krzywdy. Tam przez parę dni i nocy  – aby zmylić pogoń  – ukrywali się w wielkim lesie, który nazywa się dziś po polski Strzemech. Stawiony opór i walka z nimi jednak się opłaciła.

Bitwy pod Chmielnikiem i Tarczkiem

Warto wspomnieć, że armia mongolska była zorganizowana w prosty sposób dziesiętny. Pierwszą dziesiątkę wojowników nazywano hraban (jakby drużyna), 10 hrabanów to dżaun  – 100 ludzi (czyli kompania), 10 dżaunów to mingan  – 1000 ludzi (jakby pułk), wreszcie 10 minganów  – 10 000 ludzi to tiumeń (odpowiednik dywizji). I tymi tiumeniami operowano.

W marcu 1241 r. na Małopolskę i Śląsk ruszył tiumeń Ordu-chana. Bez trudu dotarli do spalonego Sandomierza i tu rozdzielili się na dwie grupy. Jedna poszła na Kujawy przez Łęczycę pod Włocławek, druga przez Wiślicę na Kraków. Rycerstwo małopolskie, zwołane nagle stawiło opór jednej grupie pod Chmielnikiem 18 marca, drugiej pod Tarczkiem 19 marca.


Reklama


Pod Chmielnikiem bitwa miała dramatyczny przebieg. Polacy zachowali się rycersko i omal by nie wygrali, gdyby nie wschodni sposób walki. Mongołowie do końca bitwy zachowali jako odwód jeden mingan wojowników i użyli go w końcowej fazie. Gdy po ciężkiej walce zaczęto już przełamywać szyki wroga, te na jeden gwizd rzuciły się do ucieczki, czy udawanej, czy prawdziwej, tego już się nie dowiemy.

Na rozpędzone i zmęczone bojem rycerstwo uderzył, trzymany w odwodzie doborowy mingan Mongołów i okrążył polskich rycerzy. Rozbici na małe grupki Polacy nadal stawiali mężny opór, ale ginęli kolejno. Padł wojewoda Włodzimierz, kasztelan krakowski Klemens z Ruszczyc, kasztelan sandomierski Jakub Raciborowic i Krystyn z Niedźwiedzia. Ocalał jedynie Pakosław, wojewoda sandomierski, organizując obronę potoczną swego województwa. Bitwę pod Tarczkiem, leżącym na trasie ku ziemi łęczyckiej, rycerstwo polskie też przegrało.

Artykuł stanowi fragment książki Krzysztofa Jabłonki pt. 100 polskich bitew. Na lądzie, morzu i w powietrzu (Wydawnictwo Zona Zero 2021).
Artykuł stanowi fragment książki Krzysztofa Jabłonki pt. 100 polskich bitew. Na lądzie, morzu i w powietrzu (Wydawnictwo Zona Zero 2021).

Droga na Kraków stanęła otworem. Miasto nawet się nie broniło. Ocalał tylko Wawel i kamienny „okół” przy kościele św. Andrzeja przy ul. Grodzkiej. Dalsze uderzenie poszło na Śląsk i przez Bramę Morawską na Węgry. Pod Opolem zastąpili im drogę książę opolski Władysław i krakowski Bolesław Wstydliwy, ale na widok tak licznej armii (ponad tiumeń) zawrócili oni z pola i bez walki schronili się w grodzie opolskim.

Siły Henryka Pobożnego

Po krótkim oblężeniu Wrocławia (…) ruszyli Mongołowie ku miejscu koncentracji sił chrześcijańskich pod Legnicę, gdzie dotarli 8 kwietnia. O świcie 9 kwietnia 1241 r. do walki stanął książę śląski Henryk II Pobożny. Rzeczywiście pobożnie, po jutrzni, porannej modlitwie i nabożeństwie, błogosławiony przez matkę, św. Jadwigę Śląską, i żonę Annę oraz cały lud ruszył Henryk do boju, a z nim cała armia chrześcijańska.


Reklama


Stanowiły ją cztery hufce, z czego „hufiec czelny” stanowili piesi górnicy ze Złotoryi oraz rycerstwo krzyżowe templariuszy i joannitów z Zagościa. Wszyscy pod wodzą Bolesława Dypoldowica, księcia z Czech. Hufiec „prawej ręki” stanowili Ślązacy Mieszka Opolskiego, hufiec „lewej ręki” był pod wodzą wojewody śląskiego Sulisława. Wreszcie hufiec „walny”, odwodowy pod wodzą samego księcia.

Znano już taktykę wroga i nie dano się zaskoczyć, rzucając mu na pożarcie hufiec Dypoldowica, który pokonany, miał się cofnąć, wciągając Mongołów w pułapkę okrążenia ze skrzydeł. Mongołowie ustawili się podobnie, dając do środka oddziały jeńców i Rusinów, też na pożarcie. Dopiero daleko z tyłu poza zasięgiem wzroku, pod Księginicami zatrzymał Ordu-chan strategiczny odwód.

Wyjazd Henryka Pobożnego z Legnicy według Jana Matejki (domena publiczna).
Wyjazd Henryka Pobożnego z Legnicy według Jana Matejki (domena publiczna).

Relacja Jana Iwanowica

Dokładny opis bitwy zachował się w Rocznikach Jana Długosza. Jednak prawdziwym sprawozdawcą wydarzeń był jej naoczny świadek Jan Iwanowic, który próbując ratować księcia w boju, sam z niewielkim hufcem wyrwał się z pola walki.

Ślubował on zostać dominikaninem, jeśli ocaleje, i nim został, a opis bitwy zawarł w Rocznikach Dominikańskich, które spisał w klasztorze w Raciborzu. Potem czytał je sam Długosz i przepisał, zanim zaginęły. Według jego opisu bitwę zaczęli goście, krzyżowcy, kopacze złota i górnicy śląscy. Zaatakowali oni hufiec jeńców mongolskich.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

„Obie strony szczepiły się w starciu. Krzyżowcy (w tym templariusze) i goście rozbili kopiami pierwsze szeregi Tatarów  – pisze Długosz  – i posuwali się naprzód. Ale kiedy przyszło walczyć na miecze, łucznicy tatarscy tak otoczyli wszystkich krzyżowców i cudzoziemskich rycerzy, że inne oddziały polskie nie mogły przyjść im z pomocą. Choć położenie hufca czelnego było ciężkie, w znacznie gorszym położeniu znalazły się czambuły mongolskie, zaatakowane ze skrzydeł przez hufce Sulisława i Mieszka Opolskiego”.

„Gorze nam się stało”

Nacierającym oddziałom krakowskim i opolskim, osłanianym przez kuszników udało się nawet przełamać szyki Mongołów, którzy zaczęli uciekać naprawdę lub „jako taktyczny odwrót”. Gdy wydawało się, że bitwę naprawdę można by wygrać:


Reklama


(…) ktoś z hufców ruskich wojska mongolskiego, nie wiadomo, czy ruskiego, czy mongolskiego pochodzenia, biegając bardzo szybko między jednym a drugim wojskiem, zaczął krzyczeć okropnie, po słowiańsku tak, że wszyscy rozumieli sprzeczne ze sobą słowa zachęty. Wołał bowiem po polsku biegajcie! Biegajcie! Co znaczy uciekajcie, wprowadzając Polaków w przerażenie. Po tatarsku zaś wołał „Ałga!” i zachęcał Tatarów do walki i wytrwania.

Na to wołanie książę opolski Mieczysław (tzn. Mieszko) przekonany, że to nie krzyk wroga, ale swojego i przyjaciela, którym powoduje współczucie, a nie podstęp, zaniechał walki (opuścił sztandar) sam uciekł i pociągnął za sobą do ucieczki wielką liczbę swoich wojów, zwłaszcza tych, którzy mu podlegali w trzecim hufcu.

Wyobrażenie bitwy pod Legnicą z XV-wiecznego Manuskryptu św. Jadwigi (domena publiczna).
Wyobrażenie bitwy pod Legnicą z XV-wiecznego Manuskryptu św. Jadwigi (domena publiczna).

Kiedy książę Henryk (Pobożny) zobaczył to na własne oczy i gdy mu o tym donieśli inni, zaczął wzdychać i lamentować, mówiąc „Gorze nam się stało” co znaczy  – spadło na nas wielkie nieszczęście.

Mongolska broń chemiczna

Aby wypełnić lukę po zbiegłym księciu, ruszył ze swoim hufcem, ścierając się z odwodowym hufcem Ordu-chana w bitewnym centrum. „Przez jakiś czas walka trwała zażarta między obojgiem wojsk, kiedy wydarzyło się coś, czego by wcześniej nikt nie przewidział”. Mongołowie znienacka użyli gazów i dymów smrodliwych, wywołujących paraliż i omdlenia u walczących rycerzy, przez co ci nie mogli dalej walczyć.


Reklama


Jakaś para gęsta, dym i wyziew tak smrodliwy, że za rozejściem się między wojskami tej zabójczej woni Polacy mdlejący i ledwo żywi ustali na siłach i niezdolni się stali do dalszej walki”. Skąd się ta smrodliwa para wydziela, dojrzał rycerz Iwanowic, „a była to ogromna chorągiew ze znakiem »iksa« (chińska litera) zakończona czarną wstrętną głową z zarośniętym podbródkiem”.

Był to chiński smok noworoczny z wąsami. Mimo smrodu hufiec księcia przedarł się przez całe Dobre Pole, aż do dalekiego wzgórza na 182 m wysokiego, gdzie został okrążony przez Mongołów i gdzie dziś jest wieś Legnickie Pole. Wraz z rycerzami Klemensem z Głogowa, Konradem Kondratowicem i Janem Iwanowicem książę próbował wydrzeć się z matni, ale koń wielekroć już ranny nie chciał iść dalej.

Bitwa pod Legnicą z XIV wiecznej Legendy o świętej Jadwidze (domena publiczna).
Bitwa pod Legnicą z XIV wiecznej Legendy o świętej Jadwidze (domena publiczna).

Śmierć Henryka Pobożnego

Od swego koniuszego otrzymał nowego konia, ale ucieczka się nie powiodła. „Kiedy bowiem podniósł prawą rękę, aby ugodzić Tatara, inny Tatarzyn ugodził go dzidą pod pachę. Książę zwiesił ramię i ugodzony zsunął się na ziemię”. Sądzono do niedawna, że tak zginął, ale w odnalezionej niedawno Historii Tatarów Piotra di Bardia, jest podana inna wersja śmierci księcia.

Tatarzy, schwytawszy księcia i całkowicie go złupiwszy, kazali mu klękać przed zmarłym ich księciem, zabitym przy szturmie Sandomierza. Gdy hardo odmówił jako chrześcijanin, ścięli głowę jego jak owcy potulnej i przez Morawy na Węgry zawieźli do Batu-chana, a następnie rzucili między głowy innych trupów.


Reklama


Oba opisy, Iwanowica i di Bardii, się dopełniają. (…) W bitwie oprócz księcia i jego przybocznych poległa znaczna ilość przedniego rycerstwa. Padli wszyscy dowódcy, z wyjątkiem zbiegłego Mieszka Opolskiego, który okrył się niesławą. Długosz wymienia ich 12.

Z przybocznych księcia ocalał wspomniany Iwanowic, który z innym rycerzem Lucjanem stawili zwycięski opór aż dziewięciu Mongołom, z których ośmiu zabili, a jednego wzięli do niewoli.

Artykuł stanowi fragment książki Krzysztofa Jabłonki pt. 100 polskich bitew. Na lądzie, morzu i w powietrzu (Wydawnictwo Zona Zero 2021).
Artykuł stanowi fragment książki Krzysztofa Jabłonki pt. 100 polskich bitew. Na lądzie, morzu i w powietrzu (Wydawnictwo Zona Zero 2021).

Iwanowic wspomina, że po bitwie Mongołowie każdemu poległemu obcinali ucho, aby policzyć poległych (dlatego było ich dwa razy więcej).

Odciętą głowę księcia zatknięto na włócznię i obwożono wokół grodu Legnicy, chcąc tym przerazić obrońców i tak zmusić ich do poddania się, co odniosło odwrotny skutek i przyniosło determinację obrony. Spod Legnicy wyruszył podjazd na Łużyce, który dotarł aż do Miśni, gdzie go widziano. Gdy wrócił, całość sił zawróciła przez Morawy ku Węgrom.

Złupienie Węgier przez Mongołów

Manewr ten zmylił króla Czech Wacława I, który zamiast pod Legnicę popędził pod Drezno i dotarł do zamku Konigstein, gdzie 7 maja starł się z Mongołami, którzy 9 maja rozpoczęli marsz na Węgry, niszcząc po drodze Opawę, Bruntal, Nowe Miasto i Lipawę. W odwrocie starli się z Morawianami pod Ołomuńcem, a że potem ruszyli na Południe, omijając Morawy, ogłoszono tę bitwę w Czechach wielkim zwycięstwem.

Tymczasem prawdziwa tragedia spotkała Węgry i Węgrów, którzy 11 kwietnia ponieśli straszliwą klęskę pod Mohi nad rzeką Sajó. Zdobyto i zniszczono wszystkie węgierskie stolice: Vać, Wyszehrad, Ostrzyhom, Peszt i Budę oraz Stołeczny Białogród, czyli Székesfehérvár, gdzie były groby wszystkich królów węgierskich (takie węgierskie Gniezno). Mongołowie w swym pędzie dotarli pod Wiedeń, do Zagrzebia i Splitu w Chorwacji nad Adriatykiem.

XIII-wieczne przedstawienie bitwy pod Mohi (domena publiczna).
XIII-wieczne przedstawienie bitwy pod Mohi (domena publiczna).

Przekonani, że dotarli na koniec świata, zawrócili, a król Bela IV, aby przeżyć, schronił się na dalmatyńskiej wyspie Trogir. Wracając, spustoszyli jeszcze Bułgarię, biorąc Bułgarów za swoich stepowych krewnych i księstwa rumuńskie: Wołoszynie i Mołdawię.

Nadeszła wiadomość, że zmarł nagle główny chan Ugedej i Batu-chan ruszył do Karakorum, na kurułtaj, który miał wybrać nowego chana chanów. Został nim Kubilaj, od którego władzy oddzieliła się Złota Orda (leżąca w środku świata) Batu-chana. Najazd, jak nagle się zaczął, tak nagle się zakończył, zanim przyszedł drugi, w 1259 r.

Przeczytaj również o najsłynniejszym zwycięstwie polskiej floty w dziejach. Od stuleci nie odnieśliśmy porównywalnego sukcesu


Reklama


Źródło

Artykuł stanowi fragment książki Krzysztofa Jabłonki pt. 100 polskich bitew. Na lądzie, morzu i w powietrzu. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Zona Zero.

Batalie, bitwy i potyczki, które zmieniały bieg ojczystej historii

Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów i skrócony.

Autor
Krzysztof Jabłonka

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.