Bolesław Chrobry i święty Wojciech. Czy władca celowo posłał misjonarza na pewną śmierć?

Strona główna » Średniowiecze » Bolesław Chrobry i święty Wojciech. Czy władca celowo posłał misjonarza na pewną śmierć?

Dla polskiego księcia pobożny misjonarz znaczył o więcej martwy, niż żywy. Czy dla splendoru, władzy i królewskiej korony Bolesław Chrobry cynicznie posłał Wojciecha Sławnikowica na śmierć?

Rok 995 nie był łatwy dla Bolesława Chrobrego. 28-latkowi udało się przepędzić z kraju ambitną macochę i braci przyrodnich, ale zażarta walka o władzę wcale nie dobiegła końca.


Reklama


Wdowa po Mieszku Pierwszym, Oda Dytrykówna, miała jeszcze do niedawna doskonałe koneksje w Niemczech. To za jej sprawą poprzedni książę zawarł bliski sojusz z niemiecką cesarzową Teofano i z jej małym synkiem Ottonem III. Chłopak dostał nawet od Mieszka egzotyczny prezent w postaci wielbłąda.

Teraz w koneksjach na dworze cesarskim Oda niewątpliwie widziała ostatnią szansę na odzyskanie władzy w Polsce. Jako doświadczona polityczka musiała liczyć na to, że uda jej się zbudować koalicję niemieckich możnowładców, a może nawet – pozyskać pomoc zbrojną od samego imperatora.

Roszady na szczytach imperialnej władzy

Sytuacja nie układała się jednak po jej myśli. Teofano już nie żyła, a z nową regentką – babką małoletniego cesarza, Adelajdą – Oda miała o wiele gorsze kontakty. Zresztą, Adelajda szybko została odsunięta od władzy, a Ottona III uznano za pełnoletniego.

Mieszko Pierwszy i Bolesław Chrobry. Rycina z 1840 roku.

W Niemczech zapanował chaos. Król był dorosły tylko w świetle prawa. W rzeczywistości, jako czternastolatek, w ogóle nie nadawał się jeszcze do samodzielnego sprawowania rządów. Otaczał go szczelny kordon klakierów i potakiwaczy, a o prawdziwą władzę za plecami króla bili się arcybiskupi i książęta Rzeszy.

Nawet wierny dynastii kronikarz Thietmar przyznał, że władca brutalnie odprawił babkę „ku jej wielkiemu smutkowi” i że zrobił to, ponieważ „uległ namowom swawolnych młodzieńców”.

Czternastolatek na tronie

Desperacka walka o względy chłopca zasiadającego na tronie miała też swój polski akcent. Oda z pewnością robiła co mogła, by przypomnieć Ottonowi, że Mieszko był wiernym sojusznikiem cesarstwa i przyjacielem jego matki. Niespełna trzydziestoletni Bolesław lepiej jednak zrozumiał, co trzeba zrobić, by wkraść się w łaski czternastolatka. Cynicznie dołożył starań, by zostać, nie przyjacielem cesarstwa, ale – samego cesarza.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Bolesław I Srogi. Sadystyczny psychopata dzięki któremu powstało państwo polskie

Już w 996 roku osobiście pofatygował się na Połabie, by wziąć udział w cesarskiej wyprawie na pogan. Wystarczyło kilka spędzonych wspólnie tygodni, a owinął sobie Ottona III wokół palca. Rzutki, rubaszny mężczyzna, który nie daje sobie w kaszę dmuchać, zrobił niesamowite wrażenie na chłopcu przez całą młodość zmuszanym do ukrywania się za matczyną (i babciną) suknią. Otton łaknął niezależności i swobody. Polski książę był tymczasem ich uosobieniem.

Bolesław po mistrzowsku manipulował emocjami nastolatka, dzień po dniu odzierając Odę z ostatnich nadziei na powrót do władzy. Całą sympatię i zaufanie, którymi nowy władca Niemiec darzył Piastów, przejął na własne potrzeby. To on był w oczach Ottona drugim Mieszkiem, a nie którykolwiek z bliższych Ottonowi wiekiem synów Ody.

Witraż przedstawiający Ottona III w katedrze w Strasburgu.

Wspieranie dziecięcych marzeń

Otton III był młodzieńcem głęboko religijnym, o wyraźnych ciągotach do mistycyzmu. Był zarazem skrajnym idealistą, a może wręcz naiwniakiem – wierzył w odbudowę prawdziwego cesarstwa ze stolicą w Rzymie, a także w zgodną współpracę między dynastiami kontynentu. Chciał przenosić góry, oglądać na własne oczy cuda i czynić rzeczy, o których jego poprzednikom nawet się nie śniło. Przebiegły Bolesław do cna wyzyskał te, cokolwiek dziecinne (czy też po prostu dziecięce), marzenia.

Szybko sam zaczął się kreować na wielkiego zwolennika zjednoczonej Europy i człowieka wiary. Aby zaimponować Ottonowi, przyjął w Polsce z wszelkimi honorami swojego dalekiego krewniaka – Wojciecha Sławnikowica. Był on biskupem Pragi, który uciekł z ojczyzny po tym, jak czeski książę wymordował całą niemal jego rodzinę w ramach głośnej „rzezi libickiej”.


Reklama


Bolesław okazał Wojciechowi wielką gościnność, ale nie zaproponował mu w Polsce żadnej ciepłej posady. Przy pierwszej okazji posłał go dalej na wschód. Z misją, którą można określić tylko mianem straceńczej.

Misja, która nie mogła się udać

Wojciech miał nawracać Prusów: najbardziej dzikie i bezwzględne spośród plemion, z którymi graniczyła Polska. A zarazem najbardziej zawzięte i wrogo nastawione do wszystkiego, co pochodziło z państwa Piastów. Bolesław dopiero co zorganizował wyprawę zbrojną na Prusów. I siłą rzeczy każdy kolejny przybysz z zachodu musiał się liczyć z tym, że zostanie powitany przez nich grotami włóczni, nie zaś chlebem i solą.

Trudno stwierdzić, czy Wojciech zdawał sobie sprawę ze skali wyzwania. Na pewno trzeźwej oceny szans był w stanie dokonać polski władca.

O Bolesławie Srogim (czy też Okrutnym) pisałem pierwotnie w swojej książce poświęconej pierwszym polskich władczyniom: Żelazne damy. Kobiety, które zbudowały Polskę (Kraków 2015). Do kupienia na przykład w Empiku.

Wiedział, jakie nastroje panują w Prusach. Sprawą oczywistą była też dla niego bariera językowa. Nikt nie musiał mu tłumaczyć, że Wojciech nie będzie w stanie porozumieć się z Prusami, podczas gdy nawracanie jakichkolwiek Słowian nie nastręczałoby mu żadnych trudności.

Jeśli Bolesław mimo to pokierował biskupa do Prusów, a nie na przykład do Małopolski, na Mazowsze czy choćby na Pomorze, to musiał liczyć się z tym, że misjonarz nie powróci. Może zresztą po cichu właśnie tego oczekiwał. Dalszy rozwój wypadków jasno pokazuje, że porażka Wojciecha leżała w najlepszym interesie Bolesława.

„Był żądny pozyskać świętość”

Książę bez najmniejszej zwłoki zaczął ciągnąć profity z tragedii. Po pierwsze wykupił głowę misjonarza i to w sposób tak ostentacyjny, jak tylko się dało. Prusowie nabili czerep Wojciecha na pal i wystawili na widok publiczny. Parę dni później jakiś przypadkowy podróżnik ściągnął po kryjomu zmasakrowaną głowę i schował ją w podręcznej torbie, po czym przybył do Gniezna z nadzieją zarobienia okrągłej sumki.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Nie zawiódł się. Bolesław przyjął go na audiencji i na oczach całego dworu osobiście wręczył mu sakwę srebra. Nawet autor jednego z żywotów Wojciecha nie ukrywał, że władca uczynił to, ponieważ „był żądny pozyskać tak wielką świętość”.

Na tym nie koniec. Wprawdzie bezgłowe ciało Wojciecha zdążyło przeleżeć kilka dni w rzece, a następnie zsiniały i napuchnięty korpus został niedbale zakopany w ziemi, by nie rozsiewał smrodu, ale Bolesław i tak zapragnął go na swoje potrzeby.

Wysłał do Prus… tych samych misjonarzy, którzy parę tygodni wcześniej towarzyszyli Wojciechowi i z bliska obserwowali jego agonię. Teraz mężczyźni wieźli ze sobą książęcą mamonę, nikt więc nie próbował ich mordować ze względu na różnice religijne.

Męczeństwo świętego Wojciecha na stalorycie z połowy XIX wieku.

Popularna opowieść o wykupieniu zwłok Wojciecha za ich wagę w złocie to wprawdzie tylko bajka, wiadomo jednak, że poselstwo dysponowało „ogromnymi skarbami”. Prusowie z chęcią przyjęli srebro i zgodzili się, by dwaj księża – brat Wojciecha, Radzim-Gaudenty oraz niejaki Bogusza – rozkopali jego mogiłę. Do Polski wracali jako bohaterowie.

Ciche porozumienie

Mając zwłoki u siebie, książę zaczął w spektakularnym tempie tworzyć legendę nowego męczennika i patrona chrześcijańskiej Europy. Radzim ochoczo mu w tym pomagał. Układ między nimi był chyba prosty: czeski duchowny nie dopytywał, dlaczego Bolesław wysłał misjonarzy na pewną śmierć. Władca w zamian nie drążył tematu tajemniczej ucieczki Radzima i Boguszy.


Reklama


W efekcie po dziś dzień nie wiadomo, jak to się właściwie stało, że Wojciech zginął, a dwóm jego towarzyszom nawet włos nie spadł z głowy. Z drugiej strony, jasne jest, że polski władca nie mógłby lepiej wyjść na całej sprawie.

Otton III znał i podziwiał biskupa Wojciecha. Na wieść o jego śmierci niemal natychmiast powziął decyzję o wyjeździe do Gniezna. I o sowitym nagrodzeniu Bolesława za to, że zadbał o odzyskanie ciała i godziwy pochówek nieszczęsnego misjonarza…

Przeczytaj też o bezwzględnej księżnej Oldze, która zaprowadzała porządki na Rusi w najbardziej brutalny sposób. Potem zaś… została świętą „równą Apostołom”.

Bibliografia

Artykuł napisałem w oparciu o materiały zgromadzone podczas prac nad książką Żelazne damy. Kobiety, które zbudowały Polskę. Możesz kupić ją na przykład w Empiku.

  1. G. Althoff, Otto III, Pennsylvania 2003.
  2. G. Labuda, Święty Wojciech. Biskup – męczennik, patron Polski, Czech i Węgier, Wrocław 2000.
  3. H. Łowmiański, Stosunki polsko-pruskie za pierwszych Piastów, „Przegląd Historyczny”, t. 41 (1950).
  4. A. Pleszczyński, Początek rządów Bolesława Chrobrego [w:] Viae historicae. Księga jubileuszowa dedykowana Profesorowi Lechowi A. Tyszkiewiczowi w siedemdziesiątą rocznicę urodzin, Wrocław 2001.
  5. D.A. Sikorski, Kościół w Polsce Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Rozważania nad granicami poznania historycznego, Poznań 2013.
  6. P. Stróżyk, Jeszcze o pobycie biskupa Wojciecha na ziemiach polskich w 997 roku [w:] Scriptura custos memoriae. Prace historyczne, red. D. Zydorek, Poznań 2001.
  7. J. Strzelczyk, Otton III, Wrocław 2000.
  8. P. Wiszewski, Historyczne refleksje nad chrystianizacją Polski w kontekście funeralnym [w:] Cmentarzyska. Relacje społeczne i międzykulturowe, red. W. Dzieduszycki, J. Wrzesiński, Poznań 2015.
  9. A. Żaki, Początki chrześcijańska w Polsce południowej w świetle źródeł archeologicznych, „Symposiones”, t. 1 (1978/1981), s. 36; A. Żaki, Kraków wiślański, czeski i wczesnopiastowski [w:] Chrystianizacja Polski południowej. Materiały sesji naukowej odbytej 29 czerwca 1993 roku, Kraków 1994.
Autor
Kamil Janicki
Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka toŚredniowiecze w liczbach (2024).

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.