Stacjonujące w Kowlu oddziały Armii Czerwonej zupełnie nie spodziewały się ataku. Kiedy do położonego daleko za liniami frontu miasta wjechały 13 września samochody pancerne oraz ciężarówki wypełnione polską piechotą zaskoczenie było całkowite.
W trakcie wojny polsko-bolszewickiej obie strony konfliktu chętnie korzystały z nowego rodzaju broni, jakim były samochody pancerne. Dzięki swej mobilności oraz znacznej sile ognia stanowiły one doskonałe wsparcie dla piechoty.
Reklama
Grupa wypadowa majora Bochenka
Wojsko Polskie już podczas wyprawy kijowskiej wiosną 1920 roku z powodzeniem używało improwizowanych formacji, złożonych z samochodów pancernych oraz ciężarówek wiozących piechotę, do niespodziewanych wypadów na pozycje wroga.
Kiedy w sierpniu udało się odeprzeć Armię Czerwoną spod Warszawy wrócono do koncepcji organizowania rajdów sił pancerno-motorowych. Celem największej tego typu akcji miał być położony na Wołyniu Kowel.
Zgodnie z tym, co pisze Wojciech Lada w książce pt. Dwudziestu wspaniałych. Bohaterowie wojny o niepodległość na początku września w położonej 100 kilometrów na północny wschód od Lublina Włodawie „zaczęto grupować wszystkie samochody będące w posiadaniu polskiej armii. Nie tylko pancerki, ale też znaczne ilości ciężarówek”.
W skład grupy wypadowej dowodzonej przez majora Władysława Bochenka ostatecznie weszło 9 samochodów pancernych, 54 ciężarówki, artyleria oraz około 1000 żołnierzy piechoty. Wojciech Lada cytuje relację uczestnika brawurowego zagonu, inżyniera Rogera Morsztyna:
Reklama
Zadanie grupy wypadowej polegać miało na jednoczesnym współdziałaniu z akcją naszych 18 i 7 Dywizji Piechoty, które forsować miały w rejonie Dorohuska i Dubienki przejście przez Bug i następnie czołowym uderzeniem atakować Kowel, oraz z akcją Północnej Brygady Jazdy płk. Dreszera, która przez Hrubieszów oskrzydlać miała nieprzyjaciela z południa.
Grupa wypadowa uderzyć miała od tyłu, z północy, objeżdżając dalekim, aż pod Brześć sięgającym łukiem, przerżnąć się w jego okolicach przez front nieprzyjacielski i następnie, dążąc szybkim rajdem, starać się zająć Kowel przez zaskoczenie od tyłu w ten sposób, żeby przy atakowaniu od zachodu przez naszą piechotę, nie pozwolić nieprzyjacielowi wywieźć nagromadzonych tam zapasów.
Trudne początki
Sceptycy wątpili w realność tego planu. Główny problem stanowił katastrofalny stan dróg, a właściwie bezdroży po jakich około 170 kilometrów musiały pokonać polskie pojazdy.
Kiedy 11 września grupa majora Bochenka wreszcie ruszyła do akcji wydawało się, że malkontenci mieli rację. Pierwszą przeszkodę stanowiła przeprawa przez Bug.
Reklama
Jako że w czasie działań wojennych most, po którym miano się dostać na wschodni brzeg został zniszczony trzeba było wybudować przeprawę pontonową. Następnie, zgodnie z tym co pisze autor książki Dwudziestu wspaniałych:
(…) większość samochodów utknęła w nadbrzeżnych piaskach i potrzeba było ośmiu godzin, by je z nich wyciągnąć. A jakby tego było mało, od ognia z ogniska zapaliła się jedna z pancerek i to poważnie – stopiły się wszystkie części niemetalowe, metalowe zaś w sporym stopniu nadtopiły.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Mimo sporych zniszczeń po kilku godzinach maszynę udało się naprawić, a cała kolumna około 10.00 rano następnego dnia pojechała dalej. Jako że średnia prędkość wynosiła jedynie 12 kilometrów na godzinę podróżowano również w nocy.
Co więcej „trasę opóźniały potyczki z napotkanymi bolszewikami. Do pierwszej doszło w Hornikach, gdzie po krótkiej walce Polakom udało się zdobyć dwie armaty. W Ratnie bolszewicy uciekli, podpalając most”. Nie mogąc sobie pozwolić na dalszą zwłokę oddział majora Bochenka z dużą prędkością sforsował płonącą przeprawę. Był to krok bardzo ryzykowny.
Walka pod Bucyniem
Kiedy Polacy dotarli wreszcie do położonego około 25 kilometrów od Kowla Bucynia doszło do kolejnego starcia z bolszewikami. Jak wspominał później inżynier Morsztyn:
Ustawione pod Sekuncem dwie [rosyjskie] armaty strzelają po szosie, za wysoko jednak lub za blisko. Niebezpiecznie jest jednak wjeżdżać całą kolumną pod ogień czołowy armat. Zatrzymujemy się na wzgórzu, skąd widzimy wyraźnie szosę na kilka kilometrów przed sobą.
Reklama
Widzimy jak pancerki awangardy dopadają armat, bezskutecznie starających się wziąć je na cel. Krótki grzechot karabinów maszynowych i zaprzęgi wybite; armaty nieuszkodzone wpadają nam w ręce.
Dodatkowo ostrzelano z dział pobliski las, gdzie dostrzeżono bolszewicką kawalerię. Po salwie z gęstwiny wyłoniło się około 2000 nieuzbrojonych czerwonoarmistów. Okazało się, że to dopiero co powołani do wojska rekruci, którzy nie zamierzali ginąć za „robotniczy raj” i ochoczo poddali się Polakom.
Wróg został całkowicie zaskoczony
Silniejszy opór bolszewicy stawili dopiero tuż przed samym Kowlem, gdzie do walki z Polakami włączyły się nawet dwa pociągi pancerne. Nie na wiele się to zdało i po zaciętym boju podwładni majora Bochenka złamali opór przeciwnika, tracąc przy tym jedynie dwóch zabitych oraz kilkunastu rannych. Zgodnie z tym, co pisał cytowany w książce Dwudziestu wspaniałych Morsztyn:
Gdy pierwsze nasze pancerki jak burza wpadły do miasta, na ulicach, z powodu niedzieli, ruch był bardzo ożywiony; nikt nie podejrzewał nawet naszego zbliżania się. Na widok samochodów rzuciło się wszystko do bezładnej ucieczki, nikt nie myślał już o obronie. W ciągu 5 minut stacjonujące w Kowlu co najmniej 2 dywizje 9 korpusu opróżniły miasto, zostawiając nam literalnie wszystko. W uciekające gromady wmieszały się nasze samochody i bezlitosnym ogniem karabinów maszynowych oczyszczały przed sobą drogę.
Reklama
„12 Armia poniosła katastrofę”
O tym, że Morsztyn nie przesadzał świadczą słowa rosyjskiego historyka A. Lizinkowa, przytoczone w 1929 roku na łamach „Przeglądu Kawaleryjskiego”:
O godz. 15.00 polskie samochody pancerne wdarły się do Kowla, ostrzelały stację, miasto, wojska i tabory. Trudno opisać panikę, która ogarnęła oddziały, sztaby i inne służby. Dywizja odtoczyła się na południe i wschód od m. Kowla, stan psychiczny wojsk był naprężony.
Duch upadł. 12 Armia poniosła katastrofę. Myśleć o odzyskaniu straconego położenia było niemożliwością i wszystkie usiłowania zmierzające w tym kierunku skazane były na niepowodzenie. Niespodziewany napad polskich samochodów pancernych dał im pełne zwycięstwo.
Bohaterowie wojny o niepodległość
Bibliografia
- Wojciech Lada, Dwudziestu wspaniałych. Bohaterowie wojny o niepodległość. Bellona 2023.
- Leonard Żyrkiewicz, Czy samochody kawaleryjskie mogą brać udział w zagonach kawaleryjskich, „Przegląd Kawaleryjski”, nr 1 1926.