Celowali w genitalia. Wstrząsająca relacja o tym, jak esesmani z Auschwitz znęcali się nad więźniami

Strona główna » II wojna światowa » Celowali w genitalia. Wstrząsająca relacja o tym, jak esesmani z Auschwitz znęcali się nad więźniami

Znęcanie się nad ludźmi było dla nich najlepszą rozrywką. A zadawanie cierpienia bezbronnym sprawiało im wprost dziką satysfakcję. Skala sadyzmu niemieckich strażników w Auschwitz mrozi krew w żyłach. Wstrząsający opis tego, jak esesmani pastwili się nad więźniami pozostawił między innymi radziecki jeniec Andriej Pogożew. Oto jego relacja.

Tortura zaczynała się od komendy tłumacza:

– Cała sztuba marsz na zewnątrz i ustawić się w szeregu!

Natychmiast, bez szans na wybawienie, wszyscy – nawet chorzy – stawali wzdłuż korytarza, z oczami utkwionymi w drzwiach pokoju „Panicza”, z nerwami napiętymi do ostatnich granic…


Oczekiwanie było torturą

Czy właśnie to teraz nastąpi? Wszyscy próbowali zgadywać, ale tak jak tonący chwyta się brzytwy, my staraliśmy się trzymać myśli:

„Może nas wywołują, żeby coś ogłosić?”. Nasi oprawcy wiedzieli, że to oczekiwanie jest również dla nas torturą. Kazali nam czekać. W ciszy. Cisza panowała nie tylko na korytarzu, ale też we wszystkich sąsiednich sztubach, gdzie więźniowie w bezruchu próbowali wychwycić każdy dźwięk – może dziś tamci będą mieli szczęście…?

Pejcz oraz pałka ze zbiorów Muzeum Armii Krajowej w Krakowie, używane przez esesmanów do bicia więźniów (Rafał Kuzak/WielkaHistoria.pl).
Pejcz oraz pałka ze zbiorów Muzeum Armii Krajowej w Krakowie, używane przez esesmanów do bicia więźniów (Rafał Kuzak/WielkaHistoria.pl).

Trzasnęły drzwi. Przeczucia nas nie myliły: przed nami stali [szczególnie bezwzględni i sadystyczni oprawcy] „Biały Królik” i „Panicz”. Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach. Ciszę przerwały udręczony jęk i histeryczny szloch – komuś puściły nerwy. Rzeźników to nie wzruszyło. Strzelali bykowcami w powietrzu, a dźwięki te brzmiały jak wystrzały.

Tłumacze szturchaniem, ciosami pięścią i obelżywymi okrzykami ustawili wszystkich plecami do ściany. Uśmiechając się, „Panicz” kroczył z szacunkiem u boku „Białego Królika”. Rozpoczęły się tortury.

<strong>Przeczytaj też:</strong> „To był jeden z najgorszych dni naszej niewoli”. Tak wyglądała selekcja „do gazu” w Auschwitz

Rząd szarych z brudu ciał zamarł z wyciągniętymi ramionami i dłońmi opartymi o ścianę – zgodnie z rozkazem. Głowy odrzuciliśmy do tyłu, zamknęliśmy oczy: tak było łatwiej.

Bili bykowcami

Oczekiwanie na cios to najgorsza rzecz, największa męczarnia przy karze cielesnej. Czekanie na cios jest próbą siły woli, testem na wytrzymałość nerwów. Niepowodzenie oznacza śmierć. Więźniowie stali w milczeniu.


Przez wystające żebra i zapadnięte brzuchy wzrok „Białego Królika” pobiegł w dół, do naszych genitaliów. To na nich dziś skupiła się uwaga sadysty – bestia zrobi wszystko, żeby dokładnie trafić w środek tarczy. Uderzenie długim bykowcem w taki cel wymaga nie byle jakich umiejętności. Nawet wytrenowani oprawcy rzadko trafiali w wybrany punkt.

Większość razów kończyła się tylko głośnym trzaskiem w powietrzu. Kilka sięgnęło brzucha lub miednicy. Ale jeden czy drugi lądował tam, gdzie był wymierzony, wywołując wybuch dzikiej radości u katów. Każde smagnięcie zostawiało otwartą ranę.

Tekst stanowi fragment książki Andrieja Pogożewa pod tytułem Ucieczka z Auschwitz (Świat Książki 2020).

Uderzali tylko raz

Najbardziej bolało uderzenie w mosznę. Każdy spodziewał się takiego ciosu, ale jednocześnie miał nadzieję, że bykowiec chybi celu. Na szczęście dla torturowanych sadyści przestrzegali zasady: jedno smagnięcie na każdego. Wielu ta taktyka ratowała, ale też dodawała okrucieństwa chłoście.

Jestem numerem 17. Wzdrygałem się na każdy świst bykowca i liczyłem je: jeden, dwa, trzy, cztery, pięć… Wybuch śmiechu i niewyraźny szmer. Otworzyłem oczy i, zezując w bok, bez poruszenia głową zobaczyłem, że „Biały Królik” ustępuje miejsca „Paniczowi”. Oznaczało to, że ustalili zmianę po pięciu próbach.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Na mnie wypadnie uderzenie „Panicza”. Przeciągły jęk przez zaciśnięte zęby zagłuszył jego triumfalny okrzyk:

– Sehr gut!

Potem zaczął liczyć. (…) Korytarz wypełnił się jękami, łkaniem i histerycznym szlochem, które nie ustawały nawet po wrzaskach oprawców. Miałem szczęście, bykowiec ominął moje ciało. Kiedy sadyści przechodzą dalej, trzeba stać w spokoju.


Dobrze, że nie sięgnął oka

Za pierwszym razem, kiedy torturowali nas w ten sposób, jeden z moich kolegów stracił przytomność i upadł na mnie. Instynktownie, nie mając czasu na rozważenie konsekwencji, złapałem go, straciłem równowagę i upadłem na wyciągnięte ręce.

W tym samym momencie usłyszałem trzask przy lewym uchu i odczułem niemiłosierny ból. Zerwałem się natychmiast. Poczułem, że krew kapie mi na ramię: bykowiec jak nóż rozciął moje ucho. Jednak i tak miałem szczęście – nie sięgnął oka. Przez ponad tydzień nie słyszałem na lewe ucho, ale to było nic w porównaniu ze straszliwym pechem mojego kolegi.

Oprawcy w Auschwitz czerpali dziką przyjemność ze znęcania się nad więźniami (JohnOndreasz/domena publiczna).
Oprawcy w Auschwitz czerpali dziką przyjemność ze znęcania się nad więźniami (JohnOndreasz/domena publiczna).

Był on marynarzem, wysportowanym i silnym. Został oślepiony ciosem pałką w głowę. Przynieśliśmy go do sztuby nieprzytomnego, zmyliśmy krew z głowy i zostawiliśmy, żeby się w spokoju przespał. Rano okazało się, że nic nie widzi, chociaż poza tym wyglądał całkiem normalnie.

Cierpieliśmy, patrząc na niewidomego kolegę, który sam nie mógł uwierzyć, że stracił wzrok, potykającego się, wpadającego na prycze i ludzi. (…) Na wieczorny apel prowadziliśmy go pod ręce; blockführer i blockältester stali na korytarzu i poganiali ludzi pokrzykiwaniami i szturchańcami. W zamieszaniu marynarz został z tyłu na schodach. Idący na końcu koledzy wyciągnęli go na zewnątrz, już nie żył.

Przeczytaj również o zemście więźniów Auschwitz na oprawcach z SS. Sięgnęli po broń, której Niemcy śmiertelnie się bali


Źródło

Tekst stanowi fragment książki Andrieja Pogożewa pod tytułem Ucieczka z Auschwitz. Autor opisał w niej swój kilkunastotysięczny pobyt w największej niemieckiej fabryce śmierci, który zakończył się udaną ucieczką w listopadzie 1942 roku. Wspomnienia ukazały się nakładem Świata Książki.

Polecamy

Tytuł, lead, fragmenty w nawiasach kwadratowych i śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.

Autor
Andriej Pogożew
5 komentarzy

 

Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.