Jan Słomka o żywieniu na polskiej wsi wiedział wszystko i niczego nie ukrywał. Przymierał głodem jako osierocony nastolatek, rachował jadło, gdy był zwyczajnym chłopem, wreszcie mógł zażyć odrobiny wiejskiego luksusu, gdy został nieźle sytuowanym wójtem. Oto, jak wspominał chłopską dietę XIX stulecia.
Pamiętniki włościanina od pańszczyzny do czasów dzisiejszych Jana Słomki, wydane po raz pierwszy w 1912 roku, to jedno z najcenniejszych źródeł opisujących codzienność galicyjskich chłopów drugiej połowy XIX stulecia.
Reklama
Co jadano na śniadanie, obiad i kolację?
Ich autor doskonale znał realia życia mieszkańców ówczesnej wsi. Słomka przyszedł na świat w 1842 roku w Dzikowie. Mimo że został osierocony jako nastolatek, to dzięki uporowi i ciężkiej pracy z czasem stał się jednym z najzamożniejszych gospodarzy w całej okolicy. Przez 40 lat sprawował też funkcję wójta.
W swojej książce szczegółowo odmalował obraz tego, jak wyglądały różne aspekty egzystencji ówczesnych włościan. Wiele miejsca poświęcił także kwestiom związanym z chłopskim wyżywieniem.
Na kartach Pamiętników włościanina podkreślał, że podstawę jadłospisu stanowiły: ziemniaki, barszcz, kasza, groch, kapusta, bób oraz chleb. Jadano je w różnych konfiguracjach na śniadanie, obiad i kolację. Zgodnie ze słowami Słomki przez większość roku:
Na śniadanie bywał zawsze barszcz i do barszczu chleb żytni razowy, jeżeli gospodarz miał na tyle ziemniaków, to na drugie były zawsze ziemniaki maszczone albo tylko osolone; jak było chleba mało, to zastępowali go do barszczu ziemniakami.
Reklama
Obiad składał się zwykle z dwóch potraw, z których pierwszą bywała zawsze kapusta, zasypana kaszą, drugą, kasza jaglana lub jęczmienna z mlekiem albo maszczona, albo dla odmiany drugą potrawę stanowiły czasem kluski, paluchy z mąki żytniej lub pszenicznej grubej, w dom w żarnach zmielonej, z mlekiem albo maszczone, a czasem pierogi z serem, a w poście z makuchem.
Jeżeli chodzi o kolację to prezentowała się ona niemal identycznie, jak śniadanie. W okresie od drugiej połowy czerwca do końca września podawano również podwieczorki i podśniadki.
Serwowano je jednak tylko „robotnikom do żniwa i kosy”. Na taki posiłek składały się kieliszek wódki i kromka chleba, do której dodawano „słoninę lub masło, ser albo twaróg”.
Drób i jajka na handel
W oczy rzuca się fakt, że w codziennym chłopskim menu dotkliwie brakowało jajek oraz mięsa. To ostatnie ówcześni włościanie jadali bowiem tylko kilka razy w roku (o czym pisałem szerzej w osobnym artykule).
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Dzisiaj wielu ludziom trudno pojąć dlaczego dawni rolnicy nie urozmaicali swojego jadłospisu mięsem drobiowym skoro hodowali kury, kaczki oraz gęsi. Oto jak tłumaczył tę kwestię Słomka:
Nie było też w zwyczaju, ażeby gospodyni zarżnęła kurę lub usmażyła jajek na spożycie domowe. Pierwsze i drugie było rzadkością. Jajka były używane prawie tylko na święta Wielkanocne albo dla chorych, albo usmażyła ich gospodyni na przyjęcie gościa, np. księdza, gdy chodził po kolędzie, uważając to za najlepsze przyjęcie i uraczenie.
Reklama
Gospodyni wolała wszystko spieniężyć i soli za to kupić, mówiąc, że jak jest sól w domu, to zdaje się, że już niczego nie brakuje. Na przyrządzenie lepszego wiktu żałowali tak wydatku, jak i czasu.
W przypadku położonego nad samą Wisłą Dzikowa jedzono za to sporo ryb. Na taki luksus nie mogła sobie jednak pozwolić większość galicyjskich chłopów.
Czym doprawiano potrawy?
Gospodynie „potrawy maściły zwyczajnie starą słoniną lub starym sadłem, żeby omasta była »czujna« i nie trza jej było dużo dokładać”. Wykorzystywano również masło. W trakcie licznych postów „wszystkie potrawy maszczone były olejem, najczęściej konopnym lub lnianym”.
Monotonną dietę urozmaicano sobie, zbieranymi w dużych ilościach, grzybami. Spożywano je „gotowane z kaszą, albo też suszono i takie dawano do barszczu w poście”. Jeżeli chodzi o przyprawy to poza solą najczęściej wykorzystywane były:
Reklama
(…) mięta suszona i skruszona do gomułek; kminek, który sypali do kapusty, do ciasta chlebowego, a szczególniej po wierzchu chleba. Koper krajany, używany w lecie razem z liśćmi burakowymi do barszczu i kiełbas. Pietruszka do zupy ziemniaczanej czyli do ziemniaków na rzadko; wreszcie pieprz, używany do wódki, kiełbas, twarogu, gomułek, do barszczu, zupy ziemniaczanej itp.
Jedzenie ze wspólnej miski
Pisząc o wyżywieniu ówczesnych chłopów warto również wspomnieć o tym, w jaki sposób jedzono. Zwyczajowo do śniadań, obiadów i kolacji domownicy zasiadali wspólnie.
W przeciwieństwie do czasów nam współczesnych pożywienie dla całej rodziny podawano w jednej misce, którą stawiano „na ławie, stołku lub pniaku na środku izby”. Brak oddzielnych talerzy sprawiał, że:
(…) wszyscy otaczali ją dokoła, przy czym starsi zwyczajnie siedzieli, a młodsi stali. Jeżeli zaś rodzina była liczniejsza, to jedni przez drugich z daleka do miski sięgali.
Reklama
Przed jedzeniem uwijano się, żeby złapać jak największą łyżkę. Jedynie gospodyni nie mogła jeść razem, bo ciągłe dodawała do miski strawy, a jak jedli barszcz, to gospodarz lub starszy parobek był w kłopocie, bo musiał wszystkim chleb do barszczu drobić, a sam miał tyle czasu na jedzenie, jak przestał drobić.
Kryzysowa dieta
Należałoby oczywiście zapytać na ile wspomnienia Jana Słomki oddawały realia panujące nie tylko w jego wsi, ale też w całym regionie.
Odpowiedź daje książka profesora Napoleona Cybulskiego pt. Próba badań nad żywieniem się ludu wiejskiego w Galicji z 1894 roku. Autor rozesłał po całej Galicji i Lodomerii ankiety, dzięki którym udało mu się ustalić, jak wyglądało wyżywienie ówczesnych włościan.
Otrzymane przez Cybulskiego odpowiedzi pokrywały się niemal co do joty z tym, co pisał były wójt Dzikowa. Cybulski poruszył jednak temat, któremu Słomka nie poświęcił większej uwagi. A mianowicie pisał czym chłopi żywili się w czasie klęsk głodu. Według informacji zebranych przez krakowskiego uczonego w kryzysowych sytuacjach mieszkańcy wsi na południu Polski ratowali się używając:
(…) na chleb i placki sieczki mieszanej z grysem, liści lipowych lub buraczanych, kwiatów koniczyny, kaczanów z kukurydzy, żołędzi, łupin z ziemniaków, wszelkich możliwych grzybów, jagód i wszelkiego rodzaju roślin, przyrządzanych bądź podobnie jak kapusta, bądź na sposób przyrządzania szpinaku. (…) Gdzieniegdzie mieli używać w tym samym czasie nawet kory i liści z drzew.
Przemilczana prawda o życiu polskich chłopów pańszczyźnianych
Bibliografia
- Napoleon Cybulski, Próba badań nad żywieniem się ludu wiejskiego w Galicji, Nakładem Towarzystwa Opieki Zdrowia 1894.
- Jan Słomka, Pamiętniki włościanina od pańszczyzny do czasów dzisiejszych, Nakładem Towarzystwa Szkoły Ludowej w Krakowie 1929.