Przed wybuchem II wojny światowej Adolf Hitler wzbudzał skrajne emocje. Jedni chcieli widzieć w nim męża opatrznościowego, który uratował pogrążone w kryzysie Niemcy. Inni nie mieli wątpliwości co do jego zbrodniczych zapędów. A co myślał po spotkaniu z Führerem szef polskiej policji?
Kordian Józef Zamorski kształcił się na artystę, ale zamiast tego został szefem polskich służb mundurowych. Absolwent Akademik Sztuk Pięknych w Krakowie był prominentnym przedstawicielem obozu piłsudczykowskiego.
Reklama
W trakcie Wielkiej Wojny walczył w szeregach I Brygady Legionów, gdzie dosłużył się stopnia oficerskiego. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości zdobył formalne wykształcenie wojskowe i piął się po szczeblach kariery w Sztabie Głównym.
Na początku lat 30. został nawet generałem brygady. Kilka miesięcy przed śmiercią marszałka Józefa Piłsudskiego usunięto go jednak ze stanowiska szefa Oddziału I Sztabu Głównego i przeniesiono w stan nieczynny. Nie musiał długo martwić się brakiem pracy. Jak przystało na sanacyjną Polskę, koledzy z I Brygady zadbali o miękkie lądowanie dla generała. Jeszcze w tym samym 1935 roku zaproponowano mu objęcie funkcji komendanta głównego Policji Państwowej.
W tym czasie nic nie zapowiadało niemieckiej napaści na Polskę. Wręcz przeciwnie. Wzajemne relacje kwitły. Również współpraca między stróżami prawa znad Wisły i Sprewy układała się bardzo dobrze. Jej owocem były oficjalne wizyty Zamorskiego w Niemczech i Heinricha Himmlera w Polsce.
Okropne buty Adolfa Hitlera i jego lwi pazur
Właśnie w trakcie jednej z nich polski oficer miał okazję osobiście poznać Adolfa Hitlera. Doszło do tego 5 września 1938 roku, podczas przedstawienia w norymberskiej operze. Zamorski opisał to wydarzenie w prowadzonym skrupulatnie przez lata dzienniku.
Po pierwszym akcie przedstawienia generał został zaproszony do loży wodza III Rzeszy, który gdy tylko dowiedział się, że polski oficer jest absolwentem ASP nakazał mu udostępnić mu w Monachium – do którego wybierał się komendant Policji Państwowej – „wszystkie zbiory sztuki i oficjalne budynki”. Taka postawa bardzo ujęła Zamorskiego, który zanotował w dzienniku: „Stwierdzić trzeba, że wielu sekretarzy naszych ministrów mogłoby się tu uczyć skromności i uprzejmości w obejściu”.
Co zaś się tyczy samego Hitlera, to generał poświęcił mu niezbyt obszerny akapit, w którym fascynacja i podziw mieszały się z pewną dozą prześmiewczego dystansu:
Człowiek prosty, straszny banalnością swego typu, przecie niewątpliwie, że coś w nim jest obcego, wrogiego i strasznego. Coś co się w nim czai. Geniusz, który siedzi tuż przy pospolitości aż śmiesznej. Ten fatalnie skrojony mundur, te okropne buty i komiczny wyraz twarzy pokutnego doradcy szewca, wreszcie podoficera policji i równocześnie lwi pazur. Jest w nim poza tym jakiś mistycyzm.
Tłumy kochają Hitlera
Na Zamorskim ogromne wrażenie zrobiło zwłaszcza to, jak mieszkańcy III Rzeszy traktowali kanclerza. Z nieukrywanym podziwem zapisał:
Tłum go wielbi. Kiedy wracaliśmy rano z miasta, nadeszliśmy akurat na moment, kiedy zjawił się na balkonie Hotelu „[…] Hous”, gdzie mieszka. Tłum szalał. To samo działo się po moim wyjściu z jego loży. Ludzie, widząc, że ktoś obcy był u niego zaczęli wołać „Chcemy widzieć Führera. Inni dawni Austriacy Ostmark dankt der Führer. Krzykom „heil” nie było końca, w chwili kiedy ukazał się wreszcie w drzwiach otwartych.
Na koniec warto jeszcze zacytować opinię Zamorskiego o Heinrichu Himmlerze, który rzekomo był „miły, mogę powiedzieć wręcz uroczy”. Ciekawe czy rok później, uciekając do Rumunii generał nadal podtrzymywał swoje przychylne zdanie o Hitlerze i szefie gestapo?
Reklama
Bibliografia:
Kordian Józef Zamorski, Dzienniki (1930-1938), opracowanie Robert Litwiński i Marek Sioma, LTW 2001.
Ilustracja tytułowa: Heinrich Himmler i Kordian Józef Zamorski w czasie wizyty szefa gestapo w Warszawie. Luty 1939 rok (domena publiczna).