Franciszek Koryzma, starszy żandarm – odpowiednik stopnia plutonowego w przedwojennej Żandarmerii Wojskowej – zapisał się w warszawskiej mitologii przez swoją tragiczną śmierć. Zginął trafiony kulami w nocy z 4 na 5 grudnia 1928 roku, kiedy pełnił służbę w ochronie Belwederu.
W pałacu spał wówczas Piłsudski, o którym twierdzono, że ma zwidy w postaci nachodzących go w nocy duchów – stąd sypiał zawsze przy włączonej lampce. Mówiono też, że dla odegnania widm Marszałek zwykł był niekiedy oddawać w nocy strzały w ciemność spowijającą Łazienki; w obawie przed duchami, względnie zamachem na swe życie.
Reklama
Ofiara paranoi Piłsudskiego?
Nic dziwnego, że w tej sytuacji w Polskę poszła plotka o Ziuku, który przypadkiem postrzelił i zabił strażnika. Roztaczanie wizji Piłsudskiego paranoika, człowieka niepanującego nad swoimi czynami, było jak najbardziej na rękę jego wrogom politycznym.
Pamiętajmy, że działo się to raptem półtora roku po zamachu majowym. Cztery miesiące po tajemniczym zaginięciu generała Włodzimierza Zagórskiego; trzy miesiące po skatowaniu niemal na śmierć krytycznego wobec nowej władzy dziennikarza, a później poczytnego pisarza Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.
Trzykrotnie dostawał lanie na ulicy endecki pisarz Adolf Nowaczyński. On i Dołęga-Mostowicz stracili w tych incydentach oko. O wszystkie te czyny powszechnie posądzano „sanatorów”.
Śledztwo w sprawie śmierci Koryzmy – zabitego dwoma strzałami w głowę – niezwykle zagmatwane, nie doprowadziło do konkluzji. Znaczną część jego przebiegu i odkryć utajniono.
Reklama
Dodatkowej pikanterii dodawały sprawie pogłoski, jakoby Koryzma był jednym z siepaczy Piłsudskiego, używanych do usuwania niewygodnych przeciwników – jako taki miał się przyczynić między innymi do „zniknięcia” generała Zagórskiego.
Zawiniła rywalizacja policji z żandarmerią?
Czyżby zatem śmierć starszego żandarma nie była wynikiem wypadku, ale morderstwem – zemstą endecji? Bardziej prawdopodobne, że chodziło o rywalizację między Policją Państwową a Żandarmerią Wojskową – o to, która ze służb powinna zajmować się ochroną Marszałka; rywalizację o względy Ziuka.
Taką tezę postawił w swoich wspomnieniach Felicjan Sławoj-Składkowski – w momencie wypadku minister spraw wewnętrznych, potem premier, jeden z najbliższych współpracowników Piłsudskiego.
Według tej wersji agent policji miał strzałami w stronę Belwederu udowodnić, że ochrona zapewniana przez żandarmerię nie jest szczelna. Koryzma znalazł się przypadkowo na linii strzału – albo i nieprzypadkowo. Śledztwo w sprawie śmierci żandarma nic nie dało. W jego toku zatrzymano kilka osób kojarzonych z półświatkiem, ale wobec braku dowodów zwolniono je.
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Stanisława Tekieliego pt. Pałac Kultury i… grozy i inne warszawskie mity. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Bellona.
Legendy i mity o Warszawie
Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
1 komentarz