„Powstanie Warszawskie rozpoczęte 1 sierpnia 1944 roku upadło nie wraz z zagładą tej czy innej dzielnicy” – pisze z pełną stanowczością Sebastian Pawlina. Kiedy więc rozstrzygnęły się losy stołecznego zrywu?
403 – tyle pozycji liczył sporządzony pod koniec lipca 1944 roku wykaz obiektów, jakie warszawska AK miała zdobyć w pierwszych dniach powstania. Udało się zająć zaledwie niewielką ich część.
Te najważniejsze, takie jak mosty, lotniska, gmach PAST-y przy ulicy Zielnej czy siedziba i więzienie Gestapo w alei Szucha, pozostały w rękach Niemców.
Zaskoczenie, którego nie było
Sukcesu powstańcom nie przyniosło zaskoczenie, jakim dla Niemców miał być początek walk. Może dlatego, że zaskoczenia nie było. Warszawa od dawna sprawiała wrażenie gotowej do eksplozji.
Wędrujący ulicami młodzi ludzie, obładowani dziwnymi paczkami, w płaszczach gdy żar lał się z nieba, musieli zwracać na siebie uwagę.
Jeden sten, trzech ułanów
Osobnym problemem był brak odpowiedniego uzbrojenia po stronie polskiej. Zaledwie kilkanaście procent powstańców pierwszego dnia miało broń. Czasem dochodziło do sytuacji kuriozalnych. Jedną z nich opisywał Wojciech Kielanowski „Zagłoba”, atakujący ze swoim oddziałem „dzielnicę niemiecką” – najeżoną bronią maszynową i obudowaną bunkrami.
Jak bardzo mikro było z bronią, niech świadczy decyzja dowódcy o obsłudze jedynego posiadanego w plutonie pistoletu maszynowego sten.
Do tego pistoletu oddelegowano trzech ułanów: jeden był »amunicyjnym«, bo nosił woreczek z amunicją, drugi niósł zapasowy magazynek i stąd nosił miano »magazynowego«, a dowódca całości tej trójki dźwigał stena, wyszukiwał cele i naciskał spust.
„Dostałem czegoś na kształt ataku histerii”
Wielu powstańców widząc czym mają zdobywać pozycje wroga, odmawiało wykonania rozkazu. Edward Łopatecki „Młodzik”, którego oddział miał szturmować tzw. „dom Schichta” niedaleko Starego Miasta, broniony m.in. przez baterię szybkostrzelnych działek przeciwlotniczych, po tym jak się dowiedział, że będą mieli do dyspozycji tylko kilka pistoletów i czterdzieści granatów, stracił panowanie nad sobą.
Stałem w drzwiach patrząc na te puszki osłupiałym wzrokiem, nie mogąc pojąć, co »Wilk« powiedział przed chwilą. Nagle ruszyło mnie, dostałem czegoś na kształt ataku histerii.
Zacząłem biegać po pokoju, od drzwi do okna i z powrotem, wymachiwać rękami w nieskoordynowany sposób. Do oczu cisnęły mi się łzy (ostatni raz płakałem w wieku sześciu lat, teraz miałem 19), w gardle coś ściskało i dławiło.
Zamęt i utrata inicjatywy
Od pierwszych godzin w postępowania powstańców wkradł się chaos. Potęgowały go braki, które widoczne przed 1 sierpnia dla niewielu, teraz stawały się oczywiste dla większości. Dochodziło do sytuacji, w których chętni do walki byli odsyłani do domów z powodu braku uzbrojenia dla nich. Niektórzy tak kursowali po mieście, szukając przydziału.
Wielu odciętych 1 sierpnia od swoich oddziałów, trafiało do nieznanych sobie jednostek. Warszawa, rozdarta w ciągu kilku dni na odosobnione punkty oporu, stała się zbiorem mniejszych powstań, które składały się na jedno duże.
Dowodzenie nimi utrudniał brak sprawnej łączności. Już w pierwszym tygodniu jedyną drogą kontaktu Śródmieścia z Mokotowem stały się kanały.
Ten chaos ułatwił Niemcom szybkie przejęcie inicjatywy i dławienie powstania dzielnica po dzielnicy. Wizja szybkiego zwycięstwa Polaków rozpadła się.
Blask złota, blask miedzi
Na samym początku nastroje poprawiały zrzuty. Ale i one szybko okazały się nie spełniać gigantycznych potrzeb strony polskiej. I ludzie to rozumieli.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Zbigniew Blichewicz „Szczerba”, jeden z bohaterów obrony Starówki, wspominał krótko po wojnie rozmowę ze swoim dowódcą, Edwardem Sobeskim „Bończą”, który na argument, że zrzuty są atutem powstańców, odparł z pobłażliwym uśmiechem: „Niech pan nie bierze miedzi za złoto, kochanie!”. Dalej mówił:
Nie. Nie straciłem wiary, bo… nigdy jej nie miałem. Po prostu. Sprawa nasza, jeżeli już kto chce kawę na ławę… Została całkowicie przegrana ze śmiercią Sikorskiego. On po to zginął, żebyśmy mogli przegrać… Czy pan tego nie widzi, kochanie?
Wszystko, co nastąpiło potem, jest tylko logiczną konsekwencją tej śmierci. Dziś chyba nie zechce mi pan tłumaczyć, że bolszewicy są naszymi sprzymierzeńcami i że w ich interesie leży przyjście nam z pomocą? A alianci mogą nam co najwyżej zrzucać fałszywe atuty. Na pokaz.
Niech się pan cieszy z nich, jeśli pan może. Ja blask złota odróżniam od miedzi.
Wola Stalina
Sytuacja na frontach oraz w gabinetach politycznych nie pozwalała marzyć o realnym wsparciu dla powstańczej Warszawy. Na zachodzie Anglicy i Amerykanie w sierpniu tkwili nadal we Francji. Gdy już się z niej wydostali, zaczęli gnać przed siebie w takim tempie, że zaopatrzenie nie nadążało za oddziałami czołowymi.
W tej sytuacji niemożliwością było materiałowe wsparcie dla Powstania Warszawskiego. Z kolei na wschodzie nie było chęci pomocy. Doświadczenia 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK czy z akcji „Ostra Brama” w Wilnie stanowiły jasny dowód na to, że Józef Stalin pragnie się pozbyć Armii Krajowej. Nawet za cenę zniszczenia całego miasta.
„95% przygotowywało się tylko mentalnie”
Stanisław Likiernik, żołnierz warszawskiego Kedywu, jeden z tych, którzy nie chcieli powstania, opowiadał po wielu latach, na czym polegała różnica między nim, a większością warszawskiej młodzieży konspiracyjnej.
Cała rzecz polegała na tym, że my w Kedywie wyżywaliśmy się na co dzień. Strzelaliśmy, likwidowaliśmy kolaborantów, było wysadzanie pociągów itd., szła cała ta »robota« i było gorąco! A dziewięćdziesiąt pięć procent młodzieży w konspiracji przygotowywało się tylko mentalnie do akcji zbrojnej.
Więc ci ludzie (…) gdy zbliżało się powstanie, oni liczyli, że nareszcie będą mieli możliwość wykazania się w walce, której w ogóle nie znali, a o której marzyli.
Najtrafniejsza diagnoza
Być może w tym fragmencie odnajdujemy najtrafniejszą diagnozę powodu wybuchu powstania, ale i jego szans, gdy odniesiemy go do oficerów KG AK. Już Adam Borkiewicz, autor klasycznego opracowania militarnych dziejów Powstania Warszawskiego pisał, że ci urodzeni na przełomie wieków majorowie, pułkownicy i generałowie znieśli koszmar okupacji gorzej, niż młodzież.
Tłumaczył tym fakt, że w decydującej chwili nie potrafili podjąć właściwej decyzji – zamiast na rozsądku, skupili się na zemście. Ta opinia znajduje potwierdzenie w badaniach psychologów.
Józef Pieter pisał, że „napięcie strachu, zwłaszcza zaś strachu silnego i długotrwałego, wymaga odreagowania. Jak wiadomo, jest nim odpowiednia forma i doza gniewu, wściekłości, żądzy zemsty, nienawiści”. Emocje przysłoniły im rozsądek. To nie ocena, to fakt.
Matnia argumentów
W takiej sytuacji Powstanie Warszawskie staje się matnią argumentów przeciwko jego wybuchowi: zła (z punktu widzenia powstańców) sytuacja na frontach, brak woli politycznej, słaba pozycja Polski, błędne decyzje podejmowane przez dowództwo AK, które zmęczone okupacją być może nie potrafiło podjąć tych właściwych. I z tej matni nie było wtedy, ale też i teraz nie ma wyjścia.
Powstanie Warszawskie rozpoczęte 1 sierpnia 1944 roku upadło nie wraz z zagładą tej czy innej dzielnicy. Przegrało w momencie wybuchu. Tych, którzy to rozumieli, było jednak niewielu.
****
Powyższy tekst powstał na potrzeby książki Chwile przełomu (Bellona 2021). To wspólna publikacja autorstwa publicystów portalu WielkaHISTORIA.pl, ukazująca kluczowe punkty zwrotne w dziejach Polski.
Nasi najlepsi publicyści o wydarzeniach, które zmieniły dzieje Polski
Bibliografia
- Batalion „Bończa”. Relacje z Walk w Powstaniu Warszawskim na Starówce, Powiślu i Śródmieściu, oprac. A. Rumianek, Gdańsk 2010.
- Blichewicz Z., Powstańczy tryptyk, Gdańsk 2009
- Gabinet Rękopisów Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, Archiwum Józefa Rybickiego.
- Jankowski S., Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie, Warszawa 2019.
- „Jeleniowcy”. Wspomnienia żołnierzy Pułku AK „Jeleń”, oprac. Kielanowski W., Herman S., Warszawa 1989.
- Marat E., Wójcik M., Made in Poland. Opowiada jeden z ostatnich żołnierzy Kedywu Stanisław Likiernik, Warszawa 2014.
- Pieter J., Strach i odwaga, Warszawa 1971.
- Rybicki J.R., Notatki szefa warszawskiego Kedywu, Warszawa 2003.
9 komentarzy