Nowożytnym chłopom pańszczyźnianym niemal stale towarzyszył głód. Na ich stołach lądowało tylko to co sami wyhodowali lub zebrali. Aby urozmaicić swą monotonną dietę musieli uciekać się nierzadko do kradzieży. Oto jak naprawdę wyglądał ich jadłospis.
U schyłku istnienia Rzeczpospolitej sytuacja przytłaczającej większości społeczeństwa była dramatyczna. Trafnie oddał ją chociażby były francuski jezuita Hubert Vautrin, który przyjechał nad Wisłę niedługo po pierwszym rozbiorze.
Pamiętnikarz, szeroko cytowany w nowej książce Kamil Janickiego pt. Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, z goryczą stwierdzał o losie polskich wieśniaków: „owocem ich trudu jest najbardziej prymitywne pożywienie”.
Reklama
„Przez ćwierć roku samo zielsko”
Wtórował mu Stanisław Staszic. W wydanych w 1790 roku Przestrogach dla Polski słynny oświeceniowy działacz i katolicki ksiądz w jednej osobie ubolewał, że strawą chłopów był „chleb z śrutu, a przez ćwierć roku samo zielsko; napojem — woda i paląca wnętrzności wódka”.
Sytuacja była tak zła już od czasów niszczycielskiego potopu szwedzkiego, który przyniósł ogromną katastrofę gospodarczą i demograficzną. Możemy się o tym przekonać sięgając po monumentalne dzieło Jana Stanisława Bystronia Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI-XVIII. Autor, tworzący w początkach minionego stulecia, z wielką skrupulatnością opisał realia życia różnych warstw społecznych Rzeczpospolitej.
Pieczone gawrony i kradzione ryby
Poświęcił również sporo miejsca temu, co jedli zwykli włościanie w XVII stuleciu. Jak czytamy na kartach książki żywili się oni:
(…) prawie wyłącznie pokarmem roślinnym. Mięso (…) było rzadkie, na wielkie święta lub wesela, chyba że udało się gdzie co upolować wbrew zakazom albo też porwać z sąsiedniej wsi.
Reklama
Łowiono też ptaki na różne, pomysłowe sidła i zatrzaski. Na Mazowszu także i gawrony spożywano, żartobliwie stąd „mazowieckimi kurami“ nazywane. Jedzono ryby, o ile można je było gdzie w pobliżu ułowić albo też ukraść z dworskiego stawu. Z kupnych znany był chyba tylko śledź.
Mięso stanowiło rarytas, ale za to nabiału chłopi jedli dużo. W ich jadłospisie nie brakowało mleka, sera, śmietany czy jaj. Te ostatnie nie tylko brano od niosek, ale też… podbierano dzikiemu ptactwu.
Zboża, groch i kapusta
Jednak, jak podkreślał Bystroń, podstawą codziennego menu były jarzyny i zboża: „groch i kapusta zajmują tu naczelne miejsce, dalej bób i soczewica”. Jeżeli chodzi o ziarna to część z nich oczyszczano przy pomocy ognia i spożywano jako tak zwane prażmo. Inne z kolei tłuczono na kaszę w stępach lub mielono na mąkę za pomocą kamiennych żaren. Z tej:
(…) gotowano polewki i bryje, pieczono w popiele podpłomyki, przyrządzano wreszcie w specjalnych piecach chleb, co jednak było już oznaką wyższego poziomu technicznego i majątkowego.
Reklama
Dopełnienie jadłospisu stanowiły chętnie zbierane jagody, grzyby, orzechy laskowe oraz dzisiaj wykorzystywane już tylko jako pasza dla zwierząt orzechy wodne. Ktoś może zapytać, a co z ziemniakami? Te w Polsce zaczęto uprawiać na szerszą skalę w drugiej połowie XVIII wieku. Podstawą chłopskiego jadłospisu stały się zaś dopiero w XIX stuleciu.
Kryzysowe menu
Tak stołowano się okresach, gdy akurat żadna susza, powódź albo przymrozki nie zniszczyły upraw. W czasach nieurodzaju lub wojen, które jak podkreśla Kamil Janicki w książce Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa „dla chłopów oznaczały przede wszystkim głód”, ludność wiejska w znacznym stopniu przeistaczała się w zbieraczy żywiących się wszystkim, co udało się znaleźć w lasach i na polach.
Według profesora Bystronia, szczególnie istotną rolę odgrywała trawa nazywana manną jadalną. Cieszyła się ona największą popularnością na wschodzie Rzeczpospolitej. Żyjący na przełomie XVI i XVII wieku botanik i profesor Akademii Krakowskiej Szymon Syreński pisał, że była „za rosy na sito zbierana, suszona, a potem w stępach otłukana“. Spożywano ją w formie swego rodzaju kaszy.
Kmiecie nie gardzili również perzem. Chwast ten, będący prawdziwą zmorą rolników, wykopywano, a następnie suszono jego korzenie. Gdy już wyschły na wiór siekano je lub mielono i z tak powstałej mąki wypiekano chleb. Dążąc do zapełnienia żołądka chłopi nie gardzili również szczawiem, młodymi pokrzywami czy lebiodą.
W czasach szczególnie dotkliwego głodu na stołach lądowały żołędzie oraz bukiew (bukowe orzeszki). Gdy okoliczności do tego zmuszały spożywano ponadto korę brzozową, którą mielono na mąkę.
Tworzący w drugiej połowie XVII wieku Jakub Kazimierz Haur twierdził zresztą, że w uboższych rejonach Litwy chleb z takiej mąki spożywano na co dzień. W wydajnej w 1675 roku Oekonomice ziemiańskiej generalnej pisał: „skóry z drzewa suszą i drzeń potem miałko trą, tłuką i sobie potem z tego chleb pieką”.
Reklama
Na przednówku sięgano nawet po trawę i liście drzew. XVII-wieczny poeta Wacław Potocki w jednej ze swych fraszek poruszał los mieszkańców Podgórza, którzy „z lipowego liścia chleb jedzą, kędy owszem i samym przędziwem ludzie żywi”.
Chamskie żołądki i grube pożywienie
Lista spożywanych roślin rzecz jasna była znacznie dłuższa i różniła się w zależności od ich występowania w danym regionie kraju. Powszechnie zdawano sobie jednak sprawę z nędzności wieśniaczej diety.
W XVII i XVIII wieku, gdy szlachta usilnie szukała dowodów na to, że stanowi nie tylko odrębny naród, ale nawet lepszy rodzaj ludzi niż chłopi, chętnie sięgano i po argumenty żywieniowe. Kamil Janicki przytacza na kartach Pańszczyzny. Prawdziwej historii polskiego niewolnictwa szokujące komentarze Jakuba Kazimierza Haura.
Agronom i właściciel folwarków przekonywał czytelników, że wieśniacy muszą pracować, bo „pocąc się, zbywają złe humory z ciała, co wielce pomaga ich grubej kompleksji”, a więc – chłopskiej budowie organizmu.
Reklama
XVII-wieczny specjalista od spraw rolnych wyjaśniał też, iż jest rzeczą zupełnie naturalną, że chłopi żywią się najgorszym jadłem, spożywają pokarmy „grube i nieposilające”. Dokładnie tego miały wymagać ich chamskie, zupełnie odmienne od szlacheckich, żołądki.
Stałe widmo głodu
Co warte podkreślenia, głodowy jadłospis niewiele się zmienił przez całe stulecia.
Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Napoleon Cybulski w wydanej pod koniec XIX wieku książce Próba badań nad żywieniem się ludu wiejskiego w Galicji podawał, że dotknięci klęską głodu ubodzy chłopi w 1865 roku używali:
(…) na chleb i placki sieczki mieszanej z grysem, liści lipowych lub buraczanych, kwiatów koniczyny, kaczanów z kukurydzy, żołędzi, łupin z ziemniaków, wszelkich możliwych grzybów, jagód i wszelkiego rodzaju roślin, przyrządzanych bądź podobnie jak kapusta, bądź na sposób przyrządzania szpinaku.
Do tej kategorii roślin wypada zaliczyć lebiodę, miodnik, gorczyce, macierzanko, skrzyp, pokrzywę i wszelkie gatunki roślin szczawiowych. Gdzieniegdzie mieli używać w tym samym czasie nawet kory i liści z drzew.
Z łudząco podobnymi opisami można się spotkać aż do czasu II wojny światowej. Dopiero po zakończeniu globalnego konfliktu widmo głodu nękającego mieszkańców polskiej wsi odeszło w zapomnienie.
Przeczytaj również o o tym jak karano polskich chłopów pańszczyźnianych? To był ponury żart ze sprawiedliwości.
Reklama
Przemilczana prawda o życiu polskich chłopów pańszczyźnianych
Bibliografia
- Jan Stanisław Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI-XVIII, T. 2, Trzaska, Evert i Michalski 1933.
- Napoleon Cybulski, Próba badań nad żywieniem się ludu wiejskiego w Galicji, Nakładem Towarzystwa Opieki Zdrowia 1894.
- Kamil Janicki, Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wydawnictwo Poznańskie 2021.
- Jakub Kazimierz Haur, Oekonomia ziemiańska generalna, Kraków 1675.
- Jan Gintel, Cudzoziemcy o Polsce. Wiek XVIII-XIX, Wydawnictwo Literackie 1971.
- Stanisław Staszic, Przestrogi dla Polski, Greg 2009.
9 komentarzy