Przed odzyskaniem niepodległości dostęp polskich kobiet do edukacji był bardzo utrudniony. W wolnej Polsce – w warunkach formalnego równouprawnienia – też nie udało się zwalczyć głęboko zakorzenionej dyskryminacji.
W okresie zaborów na drodze kształceniu kobiet stały braki miejsc w szkołach, przeszkody ekonomiczne, ale też – stawiane na pierwszym miejscu obowiązki domowe. Już kilkuletnie dziewczynki pomagały rodzinie, wykonując prace gospodarskie bądź pilnując młodszego od siebie rodzeństwa. Ogromne znaczenie miały również bariery prawne.
Reklama
Trzy zabory, trzy systemy
W zaborze pruskim edukacja podstawowa była dostępna dla obu płci, ale średnia – już tylko dla mężczyzn. Chcąc uczyć się dalej, dziewczęta musiały wyjeżdżać do Kongresówki lub poza ziemie polskie, na co mogły sobie pozwolić tylko nieliczne.
Pod zaborem rosyjskim dziewczętom wolno było uczęszczać do szkół średnich i wyższych, jednak władze carskie niechętnym okiem patrzyły na żeńskie placówki oświatowe i unikały wydawania pozwoleń na ich zakładanie.
Dostęp do kształcenia był dla Polek najszerszy i najswobodniejszy w Galicji. Co więcej nauczanie odbywało się w języku polskim. Od 1896 roku kobiety mogły tam też zdawać na uniwersytety.
Bez względu na zabór, wysiłki w kierunku zdobycia edukacji przez dziewczęta wymagały wsparcia rodziny oraz funduszy. W praktyce zamykało to drogę do wykształcenia osobom, które wywodziły się ze skromniejszych gospodarstw lub z mniej postępowych środowisk.
Reklama
Nierówne szanse
Trudno się dziwić, że w 1921 roku w Polsce było wyraźnie więcej analfabetek (35,7%) niż analfabetów (30%). Najgorzej sytuacja wyglądała w województwie poleskim, gdzie aż 80,1% kobiet (i 71,1% mężczyzn) nie umiało czytać ani pisać.
Ogółem podczas pierwszego spisu powszechnego tylko 38,7% kobiet mogło się pochwalić ukończeniem choćby podstawowej edukacji. Mężczyzn z dowolnym wykształceniem było 47,1%.
Co zrozumiałe największa była różnica w liczbie osób legitymujących się dyplomem uczelni wyższej. Posiadało go 1,2% mężczyzn, ale tylko 0,2% kobiet.
Walka ze stereotypami
Dopiero w następstwie wojny dziewczynki zostały w pełni włączone do systemu wychowania młodzieży, choć nie bez sprzeciwu konserwatywnych środowisk. Wielu krytyków niezmiennie uważało, że kobieta powinna być cichą i uległą panią domu.
Reklama
W ich opinii przesadna edukacja zagrażała charakterowi i moralności dziewcząt. Zmiana była jednak nieuchronna i – jak pisze Robert Kotowski w książce Dziewczęta w mundurkach – „dotychczasowe stereotypy uległy rozproszeniu”.
Rosnące różnice
Mimo formalnych i obyczajowych przemian dysproporcji nie udawało się zniwelować. Poziom wykształcenia kobiet zwiększał się, ale szybciej rosła przeciętna edukacja mężczyzn.
W roku 1931 w Polsce wciąż było 27,9% analfabetek (o 7,8 punktów procentowych mniej niż przed dekadą) i tylko 17,8% analfabetów (o 12,2 punktów procentowych mniej).
Szkoła średnia? Lepiej (i taniej) być chłopakiem
Różnice widać było także w dostępie do edukacji średniej. W 1921 roku 36,7% wszystkich szkół średnich w kraju stanowiły placówki żeńskie – było ich 261. Działały też 173 koedukacyjne szkoły średnie (23,9%).
Reklama
Dziewczęta stanowiły 40% ogółu młodzieży odbierającej edukację na tym szczeblu. Miejsc w państwowych placówkach edukacyjnych wystarczało jednak zaledwie dla kilkunastu procent z nich. Reszta musiała uczęszczać do kosztownych szkół prywatnych. Co ważne, chłopcy pod tym względem znajdowali się w wyraźnie lepszej sytuacji.
Bibliografia
- Kotowski R., Dziewczęta w mundurkach. Młodzież żeńska szkół średnich w Polsce w latach 1918–1939, Kielce 2013.
- Stańczyk P., Wykształcenie ludności II Rzeczypospolitej w świetle badań GUS, „Społeczeństwo i Ekonomia”, nr 1 (2016).