Słownik z jednym czasownikiem. Wkuwanie na pamięć setek stron bez żadnego zrozumienia ich treści. A do tego… bezcenne wyliczanie „znanych gatunków węży”. Nie chcielibyście chodzić do szkoły w czasach Karola Wielkiego.
O zachodnioeuropejskich szkołach na przełomie VIII i IX wieku wiadomo raczej niewiele. Prawdopodobnie istniały dwa główne ich rodzaje: szkoły dla świeckich oraz szkoły klasztorne, przeznaczone tylko dla kandydatów do życia wedle reguły benedyktyńskiej. Do tego dochodziły jeszcze pojedyncze szkoły katedralne.
Reklama
Oczywiście w każdym przypadku nauczycielami byli duchowni, a i sama edukacja kręciła się ściśle wokół religii. Wypada dodać, że do szkół mogli chodzić niemal wyłącznie chłopcy. Tylko w wybranych klasztorach także dziewczynkom zapewniano dostęp do ksiąg.
Bezmyślne powtarzanie
Każdy uczeń zaczynał edukację od czytania, a konkretnie recytowania… bez żadnego zrozumienia. Obowiązywała jedna, uniwersalna lektura: psałterz. Oczywiście po łacinie.
Najpierw oczekiwano od ucznia, że wkuje na pamięć wszystkie psalmy w nieznanym języku i będzie je bezmyślnie powtarzać. Dopiero później miał zacząć kojarzyć dźwięki i słowa z poszczególnymi literami, zapisanymi w księdze. Sprawa była o tyle trudna, że większość szkół dysponowała jednym, góra kilkoma egzemplarzami psałterza. O indywidualnej nauce nie mogło być więc mowy.
Początki nauki czytania były szczególnie trudne, bo we wczesnym średniowieczu jeszcze nie wynaleziono… odstępów między wyrazami. W niemal każdej księdze wszystkie słowa były połączone ze sobą, a tego, gdzie się kończyły i zaczynały należało się domyślić samemu.
Reklama
Każdy, kto miał do czynienia ze średniowiecznymi manuskryptami wie, że to niezła mordęga. Wprawdzie w czasach Karola Wielkiego – z myślą o nowicjuszach – powstawały pojedyncze księgi z kropkami między wyrazami, ale mało kto miał do nich dostęp.
Słownik z jednym czasownikiem
Kiedy pierwszoklasista nauczył się już odcyfrowywać litery i powtarzać z pamięci psałterz, przychodził czas na zrozumienie, co to wszystko właściwie znaczy. Frankijskie dzieci oczywiście nie posługiwały się na co dzień łaciną: ten już wówczas martwy język stanowił dla nich czarną magię, tak samo jak dla nas. Taki stan rzeczy mógł zmienić tylko dobry i cierpliwy nauczyciel, bo… w zasadzie nie istniały podręczniki czy słowniki języka łacińskiego.
W szkołach w państwie Karola Wielkiego używano paru tego typu książek, ale ich szczegółowość dzisiaj zakrawa na parodię.
Przykładowo w Ars Minor Donatusa znajdował się tylko jeden czasownik wraz z odmianą oraz niewielki zbiór rzeczowników. Też mi słownik! Autorzy bardziej szczegółowych publikacji skupiali się z kolei na bezużytecznych definicjach, a nie praktycznym wykładzie gramatyki.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Średniowieczny kanon lektur
Nielicznym, którym udało się opanować łacinę w stopniu wystarczającym do swobodnego czytania (a każdy student historii wie, że nie jest to łatwa sztuka), serwowano cały zbiór lektur – wszystkie skądinąd z jednej bajki.
Z zachowanych inwentarzy wynika, że wczesnośredniowieczne szkoły dysponowały niemal tylko literaturą religijną: poematy biblijne, parafrazy Biblii, teksty o cnotach chrześcijańskich, traktaty moralne, żywoty świętych… Na tle Psychomachii, Historii przeciw Poganom czy Harmonii Ewangelii dzisiejsze kanony lektur nie wydają się już takie straszne.
Reklama
Nauka czytania (ale nie pisania)
Dodajmy, że w VIII-IX wieku nie istniały żadne książki w ojczystym języku Franków. Nawet pierwsze podręczniki łaciny po francusku to dopiero wynalazek X wieku.
Co ważne, właśnie na czytanie kładziono cały nacisk. Wydaje się, że tylko niektórzy uczniowie uczęszczali na lekcje pisania. Jak wyjaśnia Rosamond McKitterick, autorka Królestw Karolingów, nauka pisania w zwykłych szkołach „nie jest pewna i nie mamy na ten temat żadnych informacji”.
Groch z kapustą
Od religijnych traktatów dużo ciekawszą lekturę stanowiły (i nadal stanowią!) przeróżne podręczniki „wszystkiego”. Ludzie średniowiecza z jednej strony uwielbiali zbierać ciekawostki i z pozoru istotne informacje, z drugiej zaś kompletnie brakowało im smykałki do ich porządkowania.
W efekcie powstawał istny groch z kapustą. Przykładowo z De civitate Dei świętego Augustyna można było się dowiedzieć wiele o istocie państwa bożego, ale też o tym, że… konie są zapładniane przez wiatr.
Reklama
Z kolei pozbawiony tytułu paryski podręcznik datowany na lata 813-815 zawierał między innymi:
(…) formuły listów, receptury medyczne, imiona ludzi, którzy wynaleźli alfabet, obserwacje na temat długości życia ludzkiego, dyskusje o wieku Abrahama, imiona pewnych starożytnych lekarzy, liczbę rzymskich prowincji, wyliczenie znanych gatunków węży, wypisy z Biblii, liturgii i prawa kanonicznego oraz kalendarz, nieco arytmetyki i gramatyki.
Sporo jak na jedną książkę! Tylko czy aby na pewno wszystko to było do czegokolwiek przydatne?
<strong>Przeczytaj też:</strong> Najdziwniejszy przydomek wczesnego średniowiecza. Dlaczego cesarz pozwalał, by tak go szkalowano?Przynajmniej nie musieli się uczyć matematyki…
Za czasów Karola Wielkiego nie uczono oczywiście matematyki w dzisiejszym rozumieniu, ale nie oznacza to, że nie uczono jej w ogóle.
Przede wszystkim wykładano computus, czyli kalendarz kościelny i zasady jego konstruowania. Dzisiaj wszystko możemy sprawdzić w internecie lub w terminarzu, ale ręczne wyliczenie dat świąt chrześcijańskich na podstawie faz księżyca było nie lada wyzwaniem.
Jednocześnie – jak pisze Rosamond McKitterick – „istnieją wątpliwości co do tego, czy arytmetyka była osobnym przedmiotem szkolnym”.
Sama znajomość kalendarza zapewne wystarczała do szczęścia większości uczniów. A ci co ambitniejsi zamiast do matematyki mogli sięgnąć do nielicznych, ale jednak dostępnych podręczników tematycznych: od tych rolniczych i zielarskich, po architektoniczne, wojskowe czy medyczne.
Reklama
W ówczesnych realiach miało to bodaj większy sens niż przyswajanie sztuki mnożenia i dzielenia.
Przeczytaj też o potomkach Karola Wielkiego. Dlaczego żaden z nich nie zdołał uratować imperium?
Bibliografia
- Dowiat J., Krąg uczony i jego instytucje [w:] Kultura Polski średniowiecznej X–XIII w., red. J. Dowiat, Warszawa 1985.
- McKitterick R., Królestwa Karolingów. 751-987, Warszawa 2011.
- Newman P.B., Growing Up in the Middle Ages, Jefferson 2007.