Intelekt, elektryzujące spojrzenie, tajemniczość – Helena Diakonova miała w sobie wszystko, co pozwala przyciągnąć mężczyzn. Jako Gala Dali, żona jednego z najbardziej ekscentrycznych malarzy w historii, stała się siłą napędową jego sztuki. W pełni poświęciła się roli muzy… zapominając, że jest także matką.
Ze zdjęć wyłania się raczej zwykła kobieta o małych, głęboko osadzonych oczach i dość wydatnym nosie. Nawet jej słynne plecy, w których Dali zakochał się od pierwszego wejrzenia i które namalował na obrazie Naga Gala widziana z tyłu patrząca na niewidzialne lustro, na fotografii nie przyciągają uwagi. Magnetyzm kobiety był jednak niezaprzeczalny; oddziaływała na mężczyzn w sposób wyjątkowy.
Reklama
Erotyczna swoboda Gali
Jej pierwszym mężem był poeta Paul Eluard. Para utworzyła głośny trójkąt miłosny z dadaistą Maksem Ernstem. Jak pisze Małgorzata Czyńska, autorka książki Kobiety z obrazów, porzucona żona tego ostatniego nazwała Galę:
(…) śliską, połyskującą istotą o ciemnych rozpuszczonych włosach, nieuchwytnie orientalnych i świecących czarnych oczach i drobnym, delikatnym kośćcu, przypominająca panterę.
Nie brzmi to zbyt zachęcająco, ale jak inaczej mogły brzmieć słowa zranionej kobiety?
W 1929 roku Gala i Eluard wybrali się na wakacje do Cadaques w Hiszpanii, gdzie zaprosił ich młody, 25-letni Salvador Dali. Był to początek końca związku Gali i jej męża.
Już pod koniec wyjazdu kobieta była pewna, że chce być z młodszym od siebie o 10 lat malarzem. Sama została na słonecznym wybrzeżu, a Paula i ich córkę Cécile odesłała do domu. Odtąd żyła wspólnie z Dalin. Pięć lat później została też jego żoną.
Reklama
Muza i managerka
Uczucie zawładnęło Dalim bez reszty. Uważał Galę – swą muzę i miłość życia – za nadczłowieka, czemu dał wyraz w Dzienniku geniusza:
Moim nadczłowiekiem miała stać się ni mniej ni więcej tylko kobieta — nadkobieta Gala. Gdy w domu ojca, w Cadaques, surrealiści zauważyli obraz który niedawno namalowałem, a który Paul Eluard nazwał: Żałobna gra, zgorszeni byli elementami skatologicznymi i analnymi tego malowidła.
Zwłaszcza Gala odniosła się krytycznie do mego dzieła. Reakcja jej była tak gwałtowna‚ że wywołała wówczas mój sprzeciw. Później jednak taka jej postawa sprawiała, że żywiłem dla niej uwielbienie.
Nazywał ją „Niepokalaną intuicją” twierdząc, że zawsze miała rację odnośnie jego przyszłości. Artysta uważał swą żonę za postać piękną niczym z obrazu Rafaela, zaklinając się, że jest to piękno, które on pojmuje najlepiej. Jej pocałunki nazywał rozkosznymi, rozpływał się nad jej spojrzeniami, porównywał kobietę do najdoskonalszej gwiazdy. Nie bał się stwierdzenia, że to dzięki niej maluje.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
W tym wypadku chodziło nie tylko o bezmiar inspiracji i natchnienia, ale także o to, że Gala była koordynatorem artystycznej kariery męża. Jak pisze Małgorzata Czyńska:
Mówiła mu, co ma malować, a czego nie. Towarzyszyła mu w pracowni, gdzie czytała na głos powieści, cierpliwie pozowała i wykonywała korekty.
Reklama
Kupowała farby i pędzle, a u antykwariuszy i na targowiskach wynajdywała stare, bogato rzeźbione ramy. Szukała nabywców na jego prace, przekonywała sceptyków do jego wynalazków, negocjowała ceny.
Gdyby para funkcjonowała w świecie sztuki dziś, śmiało można by było nazwać Galę managerką słynnego malarza.
Okrutna madonna
Choć stworzona na muzę, Gala z całą pewnością nie była dobrą matką. Dali dał co prawda jej twarz Madonnie z Port Lligat, kobiecie daleko było jednak do tego archetypu.
Cécile, córka Gali i Eluarda, miała bez wątpienia nieszablonowe dzieciństwo. Dzięki znajomościom matki poznała co prawda wielkich artystów tamtych czasów, ale najbliższa osoba nigdy nie poświęcała jej za wiele uwagi. Dla Gali to własne przyjemności i kochankowie byli zawsze na pierwszym miejscu (wiele źródeł nazywa ją wręcz nimfomanką).
Reklama
Nieraz zdarzało się, że aby być sam na sam ze swoimi partnerami, Gala wysyłała dziewczynkę do ogrodu. Jak czytamy w Kobietach z obrazów, zaledwie siedmioletnie dziecko nienawidziło tych spędzanych w samotności godzin.
Dom okropności
Dzieła sztuki, które otaczały dziewczynkę, były dla niej bardzo niepokojące. Dom, w którym trwał trójkąt jej rodziców z Ernstem, został przez niego pomalowany w osobliwe freski – były nimi pokryte całe ściany. Co prawda w pokoju Cécile mężczyzna namalował kaczkę na kółkach, ale reszta pomieszczeń wyglądała zdecydowanie bardziej przerażająco.
W jadalni znajdował się malunek nagiej kobiety, której ciało zostało przecięte tak, że jej wnętrzności stały się widoczne. Mrówki jedzące swoich towarzyszy, wielkie ludzkie ręce wokół okien, czy roznegliżowana postać obejmująca swoją pierś – brzmi to raczej jak sceneria z horroru niż wystrój miejsca, w którym można spokojnie wychowywać dziecko.
Smutny koniec
Cécile przyznała w jednym z wywiadów, że gdy tylko jej matka zawarła znajomość z Dalim, natychmiast zapomniała o tym, że w ogóle ma dziecko. A przecież jej córka liczyła zaledwie 11 lat! Dziewczynka trafiła pod opiekę babki ze strony ojca. Paul znajdował przynajmniej czas, by regularnie widywać Cécile. Jego była żona nie zaprzątała sobie tym głowy.
Obojętność Gali wobec córki przybierała czasem okrutne formy. Kobieta nie tylko nie chciała się z nią spotykać, ale też postanowiła ją wydziedziczyć. Szczęśliwie dla Cécile testament udało się podważyć.
Patrząc na ostatnie lata życia Heleny Diakonovej, trudno oprzeć się wrażeniu, że kontrowersyjne wybory nie wyszły jej na dobre. Przez całe dekady wydawała krocie na młodych kochanków i hazard, by ostatecznie ukrywać się przez większość czasu na zamku Púbol, do którego nawet mąż nie miał wstępu bez specjalnego zaproszenia (o córce nie wspominając). Zmarła w 1982 roku w wyniku komplikacji po złamaniu, które poprzedziły miesiące pogłębiającej się dewocji i zmagań z demencją.
Reklama
Bibliografia
- Salvador Dali, Dziennik geniusza, Książnica 2002.
- Małgorzata Czyńska, Kobiety z obrazów, Marginesy 2020.
- Watching boxing with Picasso and a ménage-à-trois at home: my life with the surrealist elite, „The Guardian”.
2 komentarze