Ile kosztowało zostanie oficerem w przedwojennej Polsce? Wydatki były horrendalne

Strona główna » Międzywojnie » Ile kosztowało zostanie oficerem w przedwojennej Polsce? Wydatki były horrendalne

Modne przed 1989 rokiem powiedzenie głosiło, że „nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”. W przedwojennej Polsce dołączenie do korpusu oficerskiego wymagało jednak nie tylko świadectwa dojrzałości, ale również ogromnych nakładów finansowych. Wydatki szły w dziesiątki tysięcy obecnych złotych.

Nie oznacza to wcale, że stopień oficerski można było po prostu kupić. Każdy kto zapragnął dołączyć do korpusu oficerskiego musiał ukończyć odpowiednią szkołę. Jednak na młodego podporucznika rozpoczynającego służbę zawodową czekała jeszcze jedna przeszkoda.


Reklama


Dodatek na start

Było nią skompletowanie pełnego wyposażenia osobistego, którego państwo mu nie zapewniało. Stanowiło to olbrzymie obciążenie dla kieszeni młodego wojskowego – szczególnie jeżeli służyło się w broniach jezdnych.

Żadnej części wyposażenia osobistego oficer nie otrzymywał z magazynu. Musiał sam sobie je kupić. W latach 30. XX wieku jedynie raz do roku przysługiwał mu specjalny dodatek w wysokości 300 złotych (w przybliżeniu 3000 obecnych złotych).

Świeżo mianowani podporucznicy kawalerii defilują przed Naczelnym Wodzem Edwardem Śmigłym-Rydzem. Rok 1938 (domena publiczna).
Świeżo mianowani podporucznicy kawalerii defilują przed Naczelnym Wodzem Edwardem Śmigłym-Rydzem. Rok 1938 (domena publiczna).

Jeżeli koszty przekroczyły wskazaną sumę, wojskowemu nie pozostawało nic innego jak tylko sięgnąć do własnej kieszeni.

A to musisz kupić sobie sam

Świeżo upieczony adept szkoły oficerskiej, niejako „w akcie łaski”, otrzymywał dodatek za dwa lata z góry, jednakże była to tylko kropla w morzu czekających go wydatków.

Jak zanotował w swym wspomnieniach Grzegorz Cydzik – cytowany przez Piotra Jaźwińskiego w książce pt. Oficerowie i dżentelmeni – na długiej liście rzeczy do kupienia znajdowały się:


Reklama


– uzbrojenie – szabla oficerska ze srebrnym temblakiem, pistolet kaliber 7,65 mm z futerałem ze skóry, lornetka polowa sześciokrotna z futerałem skórzanym, skórzana torba polowa i mapnik;

– umundurowanie polowe – kurtka, bryczesy (spodnie u dołu obcisłe od kolan bufiaste noszone do butów z cholewami), buty, furażerka, pas główny, pas sukienny polowy, peleryna przeciwdeszczowa;

– umundurowanie garnizonowe – (tzw. wyjściowe) kurtka, bryczesy, szasery z lampasami (długie spodnie do galowego stroju), płaszcz oficerski dwurzędowy, płaszcz letni gabardynowy, rogatywka, buty sztyblety (kamasze lakierowane z wszytymi gumami po bokach, aby lepiej przylegały do nogi; na obcasach sztybletów przybite były na stałe posrebrzane skuwki imitujące ostrogi), galowy pas jedwabny z rapciami;

Podporucznik przed wojną musiał kupić własnym sumptem szablę, pistolet a nawet lornetkę (domena publiczna).
Podporucznik przed wojną musiał kupić własnym sumptem szablę, pistolet a nawet lornetkę (domena publiczna).

– wyposażenie dodatkowe: cztery komplety bielizny, dwa koce, cztery prześcieradła, poduszka, dwie poszewki, dwie duże solidne walizy, worek na pościel.

25 tysięcy na start

Przynajmniej w teorii część z wymienionych przedmiotów podporucznik posiadał z czasów kiedy był jeszcze podchorążym. Problem polegał jednak na tym, że mogły być one wykorzystane jedynie, gdy zachowały się w doskonałym stanie. To zaś nie zdarzało się zbyt często.


Reklama


W efekcie łączna suma, jaką trzeba było jednorazowo wyłożyć na oporządzenie w pierwszej połowie lat trzydziestych oscylowała w granicach 2,5 tysiąca złotych (około 25 tysięcy dzisiejszych złotych!). Przykładowo same buty z cholewami kosztowały 110-120 złotych, sztyblety 40 złotych, szabla około 70 złotych, pistolet około 80 złotych, a lornetka aż 280 złotych (czyli tyle, ile wynosiły miesięczne pobory podporucznika).

Nie powinno zatem dziwić, że w większości przypadków oficerowie korzystali z możliwości zaciągnięcia pożyczki w wysokości 600 złotych. Trzeba ją było jednak spłacić w dwa lata. Także rodzina – w miarę sił i środków – starała się wspomagać awansowanego wojskowego.

Młody podporucznik musiał kupić też koński rząd (domena publiczna).
Młody podporucznik musiał kupić też koński rząd (domena publiczna).

I jeszcze 17 tysięcy za koński rząd

Myślicie, że to już koniec udręk? W żadnym razie. Służba w kawalerii wiązała się także z koniecznością nabycia własnym sumptem rzędów końskich: polowego oraz tak zwanego sportowego.

Pierwszy składał się z siodła z czaprakiem i sakwami oraz uzdy wędzidłowo-munsztukowej. Kosztował on u rymarza Lassoty w Warszawie, bagatela, 1200 przedwojennych złotych (na prowincji około 800).

Za drugi należało z kolei zapłacić od 400 do 500 złotych, za co otrzymywało się siodło i uzdę typu półwłoskiego. Jak łatwo policzyć młody oficer kawalerii musiał wydać na końskie rzędy równowartość półrocznych poborów.

Zakwaterowanie i wyżywienie też kosztuje

No to może chociaż zakwaterowanie i wyżywienie były darmowe? Odpowiedzi znów okazują się nie w pełni zadowalające.

Oficer-kawaler mógł liczyć na pokój służbowy na terenie koszar, jednak znów własnymi siłami musiał go umeblować. Jeżeli nie był zbyt wymagający, mieścił się w kwocie 500 złotych. Za to armia nie żywiła oficera. Jeżeli nie miał żony, która by mu gotowała, czekało go stołowanie się w kasynie oficerskim. Płacił za to około 90 złotych miesięcznie.

Dodatkowo wszystkich oficerów obowiązywały „dobrowolne” składki na cele reprezentacyjne i społeczne. Oficer musiał też wypłacić kieszonkowe swemu ordynansowi, a gdy miał zaszczyt służyć w kawalerii również luzakowi, do którego obowiązków należała opieka nad jego wierzchowcem.


Reklama


Zostawały marne grosze

Jak wspomniałem już wyżej, młody oficer otrzymywał wraz ze wszystkimi dodatkami około 280 złotych miesięcznie.

Teoretycznie była to pensja atrakcyjna (więcej o zarobkach w przedwojennej Polsce pisałem w innym naszym artykule). Suma obowiązkowych wydatków okazywała się jednak tak wielka, że podporucznicy regularnie klepali biedę.

Nowo mianowani podporucznicy u prezydenta RP Ignacego Mościckiego na Zamku Królewskim w Warszawie. Zdjęcie z 1936 roku (domena publiczna).
Nowo mianowani podporucznicy u prezydenta RP Ignacego Mościckiego na Zamku Królewskim w Warszawie. Zdjęcie z 1936 roku (domena publiczna).

Jak wylicza Piotr Jaźwiński po potrąceniu podatków (30 złotych), zapłaceniu za wyżywienie (90 złotych), spłaceniu rat pożyczek (120 złotych), uiszczeniu „dobrowolnych” składek na różne cele (25 złotych) oraz zapłaceniu za usługi praczki czy szewca, oficerowi zostawało tylko kilkanaście złotych na papierosy, kawiarnię czy teatr. A przecież był jeszcze ordynans i luzak, którzy czekali na własną gażę…

Przeczytaj również o zacofaniu cywilizacyjnym przedwojennej Polski. Te statystyki pokazują, jak naprawdę wyglądało życie w II RP


Reklama


Prawda o życiu naszych pradziadków

Bibliografia

  1. Piotr Jaźwiński, Oficerowie i dżentelmeni. Życie prywatne i służbowe kawalerzystów Drugiej Rzeczpospolitej, Warszawa 2011.
  2. Bartosz Kruszyński, Kariery oficerów w II Rzeczypospolitej, Poznań 2011.
  3. Janusz Odziemkowski, Armia i społeczeństwo II Rzeczypospolitej, Warszawa 1996.
Autor
Rafał Kuzak
1 komentarz

 

Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.