Józef Legowicz, autor XVIII-wiecznego poradnika pożycia małżeńskiego, przestrzegał, że gdy zbliża się termin porodu kobieta powinna przygotowywać się do niego „jak do śmierci”.
Nieszczęśniczkę czekały „przedłużone mordowania się”, tak okropne, jakby już umierała. Ale ciążyło też nad nią ryzyko samego zgonu, nierzadkie, „gdy dziecię się wydaje na świat”.
Reklama
Podobne opinie były w dawnej Polsce (ale też całej Europie) powszechne. Czy jednak były też słuszne?
Do 42 dnia po porodzie
W XVIII wieku wielu księży prowadzących księgi metrykalne zaczęło umieszczać w nich adnotacje o przyczynach zgonów. Jest to też okres, dla którego istnieją dane na tyle dokładne, że da się rekonstruować skład poszczególnych rodzin i ich losy. Demografowie są więc w stanie namierzać przypadki, gdy kobieta umierała w bezpośrednim następstwie porodu.
Niektórzy uważają, że każdy zgon, który nastąpił do 60 dni po rozwiązaniu należy uznać za jego skutek. Wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia ograniczają tę cezurę do 42 dni.
10-20%. Olbrzymia umieralność kobiet na Śląsku
W Polsce badania w temacie są na razie nieliczne, ale już przynoszą pewien ogląd sytuacji.
Reklama
Krystyna Górna z Uniwersytetu Wrocławskiego przeanalizowała populację jednej z parafii XVIII-wiecznego Górnego Śląska, wówczas podległego władzy niemieckiej.
Ustaliła, że w tym miejsko-wiejskim środowisku 11% matek umierało w przeciągu 42 dni od wydania dziecka na świat. Rzeczywista śmiertelność okołoporodowa była nawet większa, bo dane nie uwzględniają przypadków śmierci w trakcie ciąży, na skutek powikłań, albo chociażby w efekcie spartaczonej próby usunięcia płodu.
Na Dolnym Śląsku były z kolei miejsca, gdzie w XVIII stuleciu przy okazji porodu umierało nawet 20% kobiet. Nic więc dziwnego, jeśli przygotowywały się na ten moment, jak na własny pogrzeb.
W polskiej stolicy – jedna na sześćdziesiąt
Sytuacja wyglądała znacząco lepiej w dużych ośrodkach miejskich. W odniesieniu do Warszawy dane są znane z pierwszych lat po utracie niepodległości. Można je jednak bezpiecznie odnieść także do schyłkowego okresu istnienia Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Cezary Kuklo, autor kompendium Demografia Rzeczypospolitej przedrozbiorowej, podaje, że do zgonu matki w związku z porodem dochodziło w 1,5-1,7% przypadków. Śmierć nie groziła już więc jednej kobiecie na pięć czy dziesięć, ale – jednej na sześćdziesiąt.
Warszawa na tle Europy
Ceniony demograf dla porównania podał też statystyki zagraniczne. Wyglądały one nieco korzystniej niż warszawskie, a na pewno – o niebo lepiej niż śląskie.
Reklama
W wiejskich społecznościach Francji w następstwie porodu w drugiej połowie XVIII stulecia umierał 1% kobiet, w Niemczech 1,2%, w Londynie – też 1,2%. Najgorzej sytuacja wyglądała w Belgii. Tam umieralność była na poziomie 1,8%, a więc wyższym niż w Warszawie.
Bibliografia
- Kuklo Cezary, Demografia Rzeczypospolitej przedrozbiorowej, Warszawa 2009.
- Poradnik Józefa Legowicza o pożyciu małżeńskim z XVIII wieku, oprac. B. Rok, „Acta Universitatis Wratislaviensis. Prace Pedagogiczne”, t. 126 (1998).