Trzy dziewczęta w strojach kąpielowych. Pocztówka z lat 20. XX wieku.

Jak należy uświadamiać dzieci? Autentyczne polskie porady sprzed 100 lat

Strona główna » Międzywojnie » Jak należy uświadamiać dzieci? Autentyczne polskie porady sprzed 100 lat

„Czy w ogóle należy uświadamiać? Nad tą kwestią nie trzeba zatrzymywać się długo, jest ona jasna i oczywista. Dzieci nasze i młodzież jest [już] uświadomiona”. Te słowa postępowa pedagog Teodora Męczkowska napisała w 1934 roku.

Równie dobrze mogłaby sformułować je trzydzieści lat wcześniej. Ankieta z 1903 roku, opracowana przez Izę Moszczeńską, wskazywała na uderzająco wczesne rozpoczynanie życia płciowego przez chłopców. Siłą rzeczy w jeszcze młodszym wieku zdobywali informacje o nim. Typowy dwunastolatek, we własnym mniemaniu, wiedział już o seksie niemal wszystko.


Reklama


Skąd dzieci się o tym dowiadywały?

Nie mając dostępu do internetu, jak dzisiejsza młodzież, chłopcy wyciągali fakty od lepiej zorientowanych kolegów. Takiej odpowiedzi na pytanie o sposób uświadomienia udzieliło 70% ankietowanych.

Na drugim miejscu znalazła się służba domowa, a na trzecim – własne dociekania. O tym, jak mogły one wyglądać, opowiadał prosty robotnik i autor głośnego pamiętnika Jakub Wojciechowski.

Ewa z jabłkiem. Ilustracja tytułowa z łódzkiego magazynu Nowy Dekameron, 1925 rok.

W wieku piętnastu lat wyjechał z rodzinnej wsi do Niemiec jako gastarbeiter. Był dostatecznie dojrzały, by pracować i radzić sobie za granicą. Ale o seksie wciąż wiedział bardzo niewiele. Dopiero na miejscu, w Westfalii, poszedł na wystawę higieniczną. W sali stały nagie manekiny przedstawiające zdrowych, a przede wszystkim chorych ludzi obydwojga płci.

„Syfilisy, szankry, spalone laski, trepry i inne zaraźliwe choroby (…). Zem też tam mógł figury widzieć, jak się dzieci rodzom z pomocom lekarza, kiedy żelaznymi narzędziami to dziecko z (…) matki będzie wyciągane” – pisał w Życiorysie własnym robotnika. Ekspozycję opuścił z pewnością mądrzejszy. Ale czy o zwyczajnym życiu płciowym wiedział więcej, to akurat wątpliwie.


Reklama


Morały i katechizmy

Na stu czterdziestu uczestników ankiety z 1903 roku tylko dwóch podało, że to rodzice powiedzieli im, skąd się biorą dzieci. Nic dziwnego. Jeszcze w 1925 roku Cecylia Bańkowska wyjaśniała:

Wielu bardzo ojców i matek uważa, że uświadomienie jest rzeczą zbyteczną, a raczej spóźnioną. (…) Zresztą [dzieci] nie proszą o nic rodziców, nie rozmawiają z rodzicami o tych sprawach drażliwych.

Sprawę szerzej naświetlił warszawski lekarz oraz antropolog Walery Miklaszewski. W Odezwie do młodzieży dojrzewającej z 1905 roku ubolewał, że stare pokolenie w uświadamianiu widzi tylko gorszycielstwo. I zamiast mówić prosto, o co chodzi, ucieka się do „prawienia morałów, (…) bajeczek, lub całkiem niezrozumiałych katechizmów”.

O życiu intymnym naszych pradziadków piszę szeroko w książce pt. Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce. Jej nowe, zaktualizowane wydanie właśnie trafiło do sprzedaży.

Przyniósł cię, synku, bocian

Większość chłopców nawet nie próbowała pytać rodziców. Zbyt dobrze wiedzieli, że ojciec lub matka wykręcą się sianem. Historyczka Jolanta Sikorska-Kulesza podaje, jak brzmiało sto lat temu najpopularniejsze wyjaśnienie: przyniósł cię, synku, bocian.

Często opowiadano też historyjkę o znalezieniu dziecka w kapuście. Oba wytłumaczenia cudu narodzin wciąż mają się doskonale w XXI wieku. Chyba tylko trzecie – o Bogu umieszczającym dziecko w brzuchu matki, jeśli ta wystarczająco żarliwie się modli – z czasem straciło na znaczeniu.

Fakt, że bocian przetrwał aż do dzisiaj, wydaje się niezwykłym zrządzeniem losu. Pedagodzy i lekarze wypowiedzieli mu bezpardonową wojnę już w 1903 roku. Właśnie wtedy w Polsce ukazała się broszura angielskiej autorki Ellis Ethelmer zatytułowana Skąd się wziął twój braciszek? pierwszy popularny poradnik uświadamiania.

To, co dotąd wydawało się absurdem, szybko stanie się najnowszym krzykiem mody w nowoczesnych środowiskach. Posypią się kolejne książeczki i artykuły. Doktor Marek Babik, specjalista od Polskich koncepcji wychowania seksualnego, naliczył ich do 1939 roku łącznie dwieście. W rzeczywistości mogło ich być nawet kilka razy więcej.


Reklama


Przeciwdziałanie „brudowi ulicy”

Nabrzmiała dyskusja trwała kilkanaście lat. Napędzał ją ciągły strach przed chorobami wenerycznymi, następstwami onanizmu oraz źle wykonywanego seksu. I, co ciekawe, niemal wszyscy uczestnicy burzliwej debaty zgadzali się ze sobą.

Nawet jeden z największych autorytetów środowisk chrześcijańskich Friedrich Foerster opowiedział się za edukacją seksualną dzieci. „Słusznie się mówi, że wychowawcze uświadomienie powinno przeciwdziałać brudnemu uświadomieniu ulicy” – stwierdził na kartach swojej Etyki płciowej i pedagogiki.

Na przełomie XIX i XX wieku pierwszy raz z przyjaciółką lub szkolną miłością prawie się nie zdarzał (Henri de Toulouse-Lautrec/domena publiczna).
Fragment obrazu Henriego de Toulouse-Lautrec (domena publiczna).

Gniazda i fasolki

Spór nie dotyczył tego, czy należy uświadamiać, ale kiedy i w jaki sposób. Najprostszy wydawał się pierwszy etap. Specjaliści, szczególnie ci zafascynowani naturalizmem, sugerowali, żeby życie płciowe przedstawiać na przykładach zaczerpniętych z przyrody.

Należało pokazać dziecku jak bociany (a jakże) wiją swoje gniazda i jak rosną fasolki. Przykłady powinny być jak najbardziej abstrakcyjne. Drugi etap to przedstawienie roli matki, przebiegu ciąży i porodu.

Dopiero na ostatniej prostej należało wprowadzić postać ojca. A razem z nią – wszystkie brudy moralne obrastające życie płciowe.


Reklama


„Teraz już się domyślasz, że to tak samo…”

Cecylia Bańkowska, autorka książki Jak uświadomiłam mojego syna z 1925 roku, prowadziła na bieżąco dzienniczek wszystkich swoich rozmów z małych Jasiem dotyczących seksu.

To mieszanka typowo XIX-wiecznego straszenia oraz postępowej wiary w związki budowane w oparciu o miłość. Wkradła się nawet nutka patriotyzmu. Jedna z rozmów z synem wyglądała następująco:

Zainteresowała go znów kwestia ojcostwa. Przypomniałam mu wtedy (…) prowadzenie jałoszek do byków (…).

Trzy dziewczęta w strojach kąpielowych. Pocztówka z lat 20. XX wieku.
Trzy dziewczęta w strojach kąpielowych. Pocztówka z lat 20. XX wieku.

„Teraz już się domyślasz, że to tak samo… Tylko, że zbliżenie to u ludzi wyższych duchowo, szlachetnych, następuje dopiero wtedy, gdy z ukochaną osobą zbliżyły nas pokrewne zapatrywania, dążenia, praca, gdy już tak blisko jesteśmy, że się nie wstydzimy wcale jedno drugiego (…).

A wtedy (…) połączenie dwojga do zrodzenia trzeciej ukochanej istotki następuje po prostu, za zgodą wzajemną.

Ale, by to zbliżenie było innym niż u zwierząt, podnioślejszym, by nas czyniło lepszymi, nie zaś gorszymi, trzeba (…) mieć w duszy wzniosły ideał, któremu byśmy w każdej chwili byli zdolni nawet to bliskie pożycie z istotą kochaną złożyć w ofierze. Takimi ideałami dla ludzi są miłość ojczyzny, Boga lub Idei”.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

„Prędzej czy później jedna i druga strona zachorowuje na obrzydliwe choroby”

Ta część brzmi nawet dość współcześnie. Nie licząc ostatnich zdań, mogłaby ją wypowiedzieć równie dobrze matka z XXI, co z XIX stulecia. Dalej jednak robi się coraz bardziej nieswojo.

Trzeba ci (…) wiedzieć, że są ludzie, którzy nie są zdolni do tak głębokiego zrozumienia miłości i małżeństwa.

Są mężczyźni, którzy szukają tylko chwilowego zadowolenia i użycia: jak ten pijak czyha na każdą szklankę piwa czy wódki, tak i on poluje na każdą dziewczynę, by ją posiąść, to znaczy zapłodnić ją (co mu sprawia chwilową rozkosz), a potem rzucić. I ta nieszczęśliwa porzuca dziecko (…), często je zabija (…).


Reklama


Niekiedy wstępuje [też] na drogę rozpusty tzw. przedajnej miłości. Za kilka groszy służy każdemu panu, co nie mogąc się zdobyć na czystą miłość, szuka pokątnej i przedajnej (…).

Jak Ci już mówiłam, takie zabawy najczęściej źle się kończą. Prędzej czy później jedna i druga strona zachorowuje na obrzydliwe choroby, bardzo trudno uleczalne i w nędzy i opuszczeniu, a pogardzie powszechnej umiera przedwcześnie (…).

Są nawet, niestety, po miastach domy rozpusty, gdzie mężczyźni, szukający uciechy chwilowej, lub kobiety na bruk za swój błąd młodości wyrzucone, zabawiają się nawzajem, pijąc i hulając do późnej nocy.

Wielu przedwojennych mężczyzn z uporem godnym lepszej sprawy starało się ustalić czy ich wybranka jest dziewicą (domena publiczna).
Portret anonimowej dziewczyny. Fotografia przedwojenna.

Często bywa, że młodzież nawet szkolna, ledwie organy jej rozrodcze dojrzeją, podpiwszy sobie na jakiejś bibce, daje się uwieść starszemu (…) koledze, który ją prowadzi na zgubę, a czasem na przedwczesną śmierć, uważając czystość i niewinność za głupotę i brak doświadczenia. I znów tłumaczę mu czym jest syfilis, rzeżączka, onanizm…

Jaś i jego wstręt „do dziewcząt publicznych”

Słuchający tego wszystkiego Jaś miał dziewięć lat. Dopiero co skończył drugą klasę szkoły powszechnej. Jak zareagował? Bańkowska wspominała z rozrzewnieniem: „Janek mi się rzuca na szyję i ręce całuje, dziękując mi za to wszystko. »Jaki ja jestem szczęśliwy« – szepce – »że mam taką matkę!«”.


Reklama


Dla pewności autorka wróciła po jakimś czasie do sprawy, pytając już jedenastoletniego syna o to, co właściwie zapamiętał z ich rozmowy. Jaś zapewnił, że „poczuł wstręt okropny (…) do tych dziewcząt publicznych”.

Kiedy matka napomknęła, że „to są swoją drogą bardzo nieszczęśliwe i pożałowania godne istoty”, chłopak poprawił się. „Wiem o tym, że są nieszczęśliwe, tym niemniej są wstrętne!” – oznajmił.

Komentarz Bańkowskiej? „Zakończyłam na tym rozmowę, z której wyniosłam wrażenie, że cel (…), a więc wstręt do brudu i pociąg do czystości i piękna (…) osiągnięty został w zupełności”. Odtąd spała już spokojnie. I to nawet wiedząc, jakie pokusy czekają na jej syna w murach szkoły.

***

O życiu intymnym naszych prababek i pradziadków piszę znacznie szerzej w książce pt. Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce. Jej nowe, zaktualizowane wydanie właśnie trafiło do sprzedaży.

Bezkompromisowy obraz obyczajowości w przedwojennej Polsce

Bibliografia

  1. Babik Marek, Polskie koncepcje wychowania seksualnego w latach 1900-1939, Wyższa Szkoła Filozoficzno-Pedagogiczna „Ignatianum”/Wydawnictwo WAM, Kraków 2010.
  2. Bańkowska Cecylia, Jak uświadomiłam mojego syna, Warszawa 1925.
  3. Foerster Friedrich, Etyka płciowa i pedagogika. Nowe uzasadnienie prawd starych, Gebethner i Wolff, Kraków-Warszawa 1911.
  4. Męczkowska Teodora, Wychowanie seksualne dzieci i młodzieży, Nasza Księgarnia, Warszawa 1934.
  5. Miklaszewski Walery, Odezwa do młodzieży dojrzewającej, odbitka z „Nowych Torów” 1906.
  6. Sikorska-Kulesza Jolanta, „Skąd się wziął twój braciszek?”. Początki dyskusji o wychowaniu seksualnym dzieci i młodzieży na ziemiach polskich, w: Kobieta i małżeństwo. Społeczno-kulturowe aspekty seksualności. Wiek XIX i XX, red. A. Żarnowska, A. Szwarc, DiG, Warszawa 2004.
  7. Wojciechowski Jakub, Życiorys własny robotnika, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1971.
Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.