Kołtun stanowił prawdziwą plagę polskich wsi. Był też niechlubnym symbolem Rzeczpospolitej. Zagranicą wprost wiązano go z naszym krajem.
Na zachodzie Europy przez stulecia kołtun był kojarzony ściśle z Polską. Najdobitniej świadczy o tym jego łacińska nazwa – plica polonica (kołtun polski).
Reklama
Jeżeli obetniesz kołtun to umrzesz
Jak podkreśla profesor Zdzisław Gajda w pracy Historia medycyny dla każdego „o kołtunie wiemy zaledwie tyle, że był to zwój włosów skłębionych, pogmatwanych, nierozczesywanych”.
Taka „fryzura” stanowiła istny pancerz, ponieważ sklejała ją wydzielina gruczołów łojowych. A jako że unikano mycia włosów, to śmierdziały one koszmarnie i stanowiły siedlisko wszy oraz innego robactwa. Co więcej kołtun „hodowano” całymi latami. Polacy bali się bowiem go obcinać zanim „dojrzał”.
Zgodnie z tym, co pisze profesor Gajda jeszcze po drugiej wojnie światowej zdarzali się ludzie przekonani, że przedwczesne pozbycie się posklejanych strąków grozi strasznymi konsekwencjami.
Znany XIX-wieczny lekarz Henryk Dobrzycki w pracy pt. O kołtunie pospolicie „plica polonica” zwanym stwierdzał, że ówcześni chłopi panicznie bali się, iż użycie nożyczek doprowadzi do „nagłej ślepoty, głuchoty, bezwładu całego ciała, powykrzywiania członków, pomieszania zmysłów, a nawet i śmierci nagłej”.
Reklama
„Łamie kości, naciąga członki”
Przeświadczenie to miało bardzo długą historię. Już pod koniec XVI wieku rektor Akademii Zamojskiej Wawrzyniec Starnigel pisał w liście do profesorów uniwersytetu w Padwie, że domniemana choroba kołtunowa:
Łamie kości, naciąga członki, rzuca się na stawy, ciało zniekształca i wykręca, powoduje narośle i guzy, robactwo sprowadza i masami tegoż tak głowę zanieczyszcza, że w żaden sposób nie da się potem do porządku doprowadzić.
Jeśli się włosy obetnie, wówczas materia ta i jad rozchodzi się po całym ciele i zaatakowawszy je, dręczy głowę, nogi, ręce, wszystkie członki, wszystkie stawy, wszystkie części ciała prześladuje. Dowiedzioną jest rzeczą, że ci, którzy pozbyli się takiej plątwy, zapadają na oczy, albo cierpią niewymowne męki, gdy choroba spłynie na inne części ciał.
List Starnigela stał się z czasem przyczyną utożsamiania kołtuna głównie z Polską. Właśnie w nim po raz pierwszy opisano objawy rzekomej choroby kołtunowej. Ale jak dowodziła odpowiedź adresatów, do których było skierowane pismo, kołtun widywano także „w Alzacji, Niemczech, Bryzgowii, nad Renem, w Szwajcarii, na Węgrzech”.
Reklama
„Kto w Boga wierzył zapuszczał kołtun”
Nie da się zaprzeczyć, że nad Wisłą kołtun faktycznie przez całe stulecia był prawdziwą plagą. XIX-wieczni badacze tematu, tacy jak na przykład Józef Dietl czy wspomniany wcześniej Henryk Dobrzycki, tłumaczyli to reakcją na szerzącą się w Rzeczpospolitej od końca XVI wieku epidemią syfilisu.
Początkowo uważano, że kołtun jest „talizmanem od chorób chroniącym, że kto go nosi ten od chorobnych nagabań jest wolnym”. Dlatego też, jak stwierdzał Dobrzycki, „kto w Boga wierzył zapuszczał kołtun, bo w nim szukał ratunku przeciwko chorobie, która podówczas niechybnie do śmierci prowadziła”.
Dopiero z czasem objawy dawane przez z kiłę oraz inne choroby weneryczne (o i nie tylko) zaczęto utożsamiać z tym, co miało rzekomo przed nimi chronić. W efekcie syfilis nazywano „gośćcem” lub właśnie kołtunem.
Zgodnie z tym, co podkreśla profesor Zdzisław Gajda w książce Historia medycyny dla każdego, dopiero „gdy nauka rozpoznała kiłę, dnę i reumatyzm, »gościec« upadł”. Wiejskiego zabobonu nie udało się jednak łatwo wykorzenić:
Reklama
Wieśniak wiązał [ból] z „goździem”, gościem, chorobą, która zagościła w ciele i przemieszcza się – stąd pojawiające się tu i ówdzie bóle.
„Goździa” wędrującego po ciele człowieka należało zwabić do włosów, do kołtuna, a gdy się tam usadowił i „dojrzał”, można go było bez szkody, a z pożytkiem dla zdrowia, odciąć.
Potrzeba było dziesiątek lat i wysiłku całych pokoleń lekarzy, aby przekonać przesądnych chłopów, że nic im nie grozi jeżeli obetną kołtun bez czekania, aż ten „dojrzeje”. Tak naprawdę w pełni udało się tego dokonać dopiero po II wojnie światowej.
Gawęda o historii medycyny
Bibliografia
- Henryk Dobrzycki, O kołtunie pospolicie „plica polonica” zwanym, Warszawa 1877.
- Zdzisław Gajda, Historia medycyny dla każdego, Warszawa 2021.
6 komentarzy