Carska Rosja była dosłownie przeżarta korupcją. Łapówki brali niemal wszyscy. Począwszy od nauczyciel i urzędników najniższego szczebla, skończywszy na ministrach w Petersburgu. Nawet drakońskie kary nie doprowadziły do zwalczenia procederu. Wręcz przeciwnie. Z czasem sytuacja stawała się coraz gorsza.
Organizacja administracji w XVIII- i XIX-wiecznej Rosji kompletnie odbiegała od europejskich standardów. Opierała się – jak podkreślał profesor Richard Pipes w klasycznej pracy Rosja carów – na:
Reklama
(…) swoistym systemie dzierżawnym, który nie przypominał ani biurokratycznego centralizmu, ani samorządu. Jego prototypem była moskiewska instytucja kormlenija, która dawała służbie państwowej praktycznie wolną rękę w eksploatacji kraju, pod warunkiem jedynie, że w zamian przekaże ona państwu ustaloną część swoich dochodów. Reszta nie interesowała Korony.
Bezowocna walka z korupcją
Efektem takiego podejścia – stosowanego jeszcze w drugiej połowie XIX wieku – była wręcz trudna do wyobrażenia skala korupcji. Władza bowiem „nie tylko przez stulecia nie płaciła urzędnikom pensji, ale wprost kazał im »żyć ze spraw urzędowych« (kormiatsia ot dieł)”.
Co prawda, począwszy od Piotra Wielkiego (na tronie od 1682 do 1725 roku) carowie próbowali walczyć z łapownictwem, ale nawet drakońskie kary (z przepadkiem całego mienia i śmiercią włącznie) niewiele zmieniły. Nie ma się czemu zresztą dziwić. Zgodnie z tym, co pisał profesor Pipes:
Za panowania Katarzyny II i później pensje urzędników państwowych były tak niskie, że większość nie mogła się z nich utrzymać i musiała szukać dodatkowych dochodów.
Reklama
Za Aleksandra I niżsi urzędnicy otrzymywali od jednego do czterech rubli miesięcznie (…). . Nawet jeśli uwzględnić niskie koszty życia w Rosji, było to o wiele za mało, aby utrzymać rodzinę.
Problemem była nie tylko wysokość uposażeń, ale również forma ich wypłacania. Urzędnicy otrzymywali bowiem pensje:
(…) w banknotach papierowych (asygnatach), które niedługo po pierwszej emisji w 1768 roku zaczęły być dyskontowane i za rządów Aleksandra I ich wartość w srebrze wynosiła zaledwie jedną piątą nominalnej.
Wszechobecne łapówkarstwo
Wszystko to sprawiło, że – jak stwierdza profesor Andrzej Chwalba w książce Imperium Korupcji w Rosji i w Królestwie Polskim w latach 1861-1917 – „łapówki brano i dawano niezależnie od wykształcenia, wieku, płci, kultury osobistej oraz cech osobniczych”.
Dalej krakowski historyk dodaje: „nie było więc takiego środowiska, grupy zawodowej, społeczności czy regionu, o których to można by z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, iż nie znały i nie korzystały z łapownictwa bądź znały, lecz nie korzystały”.
Niewinne i grzeszne dochody
Sam car Mikołaj I w rozmowie ze swoim synem z goryczą zauważył: „Mnie się wydaje, że w całej Rosji tylko ty i ja nie kradniemy”. Autor Rosji carów podkreślał, że u naszego wschodniego sąsiada przez stulecia wykształcił się „prawdziwy łapówkarski savoir-vivre”. W jego ramach rozróżniano „niewinne dochody” od „grzesznych dochodów”. Te pierwsze:
Reklama
(…) pochodziły z kieszeni społeczeństwa; były to pieniądze, które urzędnicy wymuszali od obywateli, opłaty pobierane przez sędziów za korzystny wyrok, a najczęściej napiwki za przyspieszenie załatwienia sprawy urzędowej.
Za „grzeszny dochód” uważano z kolei pieniądze pozyskane kosztem Korony, czyli wynikające z defraudacji rządowych funduszy albo „świadomego fałszowania danych żądanych przez jakiś urząd centralny”.
Sposób na bogacenie się
I to właśnie takie przypadki były ścigane. Korupcja dotykająca zwykłych obywateli nikogo właściwie nie obchodziła. Rzecz jasna im wyższa była ranga urzędnika tym większe miał on możliwości bogacenia się. Przykładowo:
Wicegubernator, do którego kompetencji należało wydawanie koncesji na sprzedaż wódki w guberni, mógł – jeśli dostał odpowiednią łapówkę od gorzelników – uznać rozwodnioną wódkę za czystą, pełnowartościową. Ponieważ ofiarą był konsument, nawet gdy przypadkiem rzecz się wydała, żadnego dochodzenia nie wszczynano.
Nierzadko – szczególnie w rejonach oddalonych od stolicy – gubernatorzy chcąc zgarnąć okrągłą sumkę wydawali polecenie aresztowania zamożnego kupca pod kompletnie zmyślonymi zarzutami i tak długo trzymali go za kratkami, aż ten zgodził się zapłacić wysoką łapówkę. W efekcie takich praktyk nieoficjalne dochody gubernatorów potrafiły przekraczać wielokrotnie te inkasowane z państwowej kasy. Profesor Richard Pipes podkreślał przy tym, że:
Łapówkarstwo było sztuką subtelną, a nawet wytworną. W lepszym guście była pośrednia łapówka. Proponowało się na przykład hojny datek dla instytucji „charytatywnej”, której przewodniczyła małżonka dostojnika, sprzedawało mu kawałek ziemi za ułamek rzeczywistej wartości albo kupowało coś od niego (np. obraz), znacznie przepłacając.
Reklama
Skalę korupcji w carskiej Rosji boleśnie obnażyła, tocząca się w latach 1904-1905, wojna z Japonią. W jej trakcie wyszło na jaw, że ogromne środki, które miały zostać przeznaczone na modernizację armii i szkolenie żołnierzy trafiły do kieszeni wysoko postawionych urzędników oraz wojskowych. Zakupiony zaś sprzęt był masowo sprzedawany na czarnym rynku.
Książka pozwalająca zrozumieć mentalność Rosjan
Bibliografia
- Andrzej Chwalba, Imperium Korupcji w Rosji i w Królestwie Polskim w latach 1861-1917, Wydawnictwo Literackie 2010.
- Katarzyna Laskowska, 735 lat zwalczania i… Rzecz o korupcji w Rosji, „Miscellanea Historico-Iuridica” t. VIII (2009).
- Richard Pipes, Rosja carów, Bellona 2022.