Stefan Czarniecki miał powody, aby szukać zemsty na Kozakach. Jednak bezwzględność z jaką w latach 1653-1654 zaprowadzał „porządek” na Ukrainie mrozi krew w żyłach. Nawet polscy senatorowie zarzucali mu przesadne okrucieństwo.
Rozpoczęte w 1648 roku powstanie Chmielnickiego stanowiło prawdziwy cios dla Stefana Czarnieckiego. W jego wyniku przyszły hetman utracił znaczne dobra nadane mu przez króla na Ukrainie. Nie to było jednak najgorsze.
Reklama
Kozacy zabili kilka tysięcy jeńców
Kozacy zamordowali mu brata, bratanka oraz szwagra w rzezi przeprowadzonej po bitwie pod Batohem. Na rozkaz Bohdana Chmielnickiego w dniach 3-4 czerwca 1652 roku zmasakrowano kilka tysięcy bezbronnych jeńców.
Stefan Czarniecki również dostał się wtedy do niewoli, miał jednak szczęście. Jak pisał Leszek Podhorodecki w książce Sławni hetmani Rzeczypospolitej „schwytany przez Tatarów został ukryty przed Kozakami przez jakiegoś znajomego wojownika Tuhaj beja, który wypuścił go potem za okup”.
Oboźny koronny szuka zemsty
Po odzyskaniu wolności sensem życia zaprawionego w bojach żołnierza stała się zemsta na Kozakach. Szybko nadarzyła się ku niej okazja. W październiku 1652 roku Czarnieckiego mianowano oboźnym koronnym, a już wiosną następnego roku – wspólnie z pułkownikiem Sebastianem Machowskim – ruszył na czele 8000 żołnierzy pacyfikować Bracławszczyznę.
Pierwszym celem stało się miasteczko Borszczagówka. W biografii Czarnieckiego autorstwa Adama Kerstena czytamy, że „ludność tamtejsza nie chciała wpuścić wojska, miasto zdobyto i, jak zgodnie stwierdzają źródła polskie i ukraińskie, mieszkańców wycięto”. Był to dopiero początek.
Reklama
Po masakrze w Borszczagówce przyszła kolej na na Pohrebyszcze. Polskie wojska dotarły do miasta akurat, gdy odbywał się tam jarmark. Według zachowanych relacji jego uczestnicy zostali wycięci do nogi. Adam Kersten słusznie podkreślał, że:
Już z tych pierwszych dni zagonu można się zorientować, że przekształcił się on w typową ekspedycję „karną”, nie obliczoną na większe starcia zbrojne, ale na masowe egzekucje, grabieże, gwałty i podpalania.
Zabijali nawet ciężarne i dzieci
To co wydarzyło się później tylko potwierdza powyższy komentarz. Oddziały Czarnieckiego kierując się na południe złupiły oraz spaliły Żywotów, Jakubowkę, Lipowiec, Niemirów, Kalnik, Ilińce i Bałabanówkę. Jak pisał w swojej książce Leszek Podhorodecki:
Szturm każdej miejscowości kończył się z reguły masową rzezią mieszkańców, nawet kobiet ciężarnych i niemowląt. Dymy pożarów spowiły dziesiątki wsi i miasteczek, ocaleli mieszkańcy chronili się w lasach i bagnach.
Reklama
Finałem wyprawy była próba zdobycia, bronionych przez Iwana Bohuna, Monasterzysk. Atak na ufortyfikowaną miejscowość prowadził osobiście Czarniecki. Niewiele brakowało, aby zakończył się on powodzeniem, ale w kluczowym momencie oboźny koronny został ciężko ranny i szturm się załamał.
Spirala przemocy się nakręca
Po dojściu do zdrowia Czarniecki nadal szukał okazji do zemsty. W marcu 1654 roku ruszył na kolejną wyprawę. Tym razem miał pod swoimi rozkazami aż 12 000 żołnierzy. Ponownie „szlak pochodu wojsk znaczyły łuny pożarów, ruiny i zgliszcza, trupy pomordowanej ludności”. Skala represji była tak duża, że „nawet senatorowie krytykowali takie postępowanie wojsk koronnych”.
Rzecz jasna nie raził ich brak humanitaryzmu, ale bezsensowność takiego postępowania. Rozkręcająca się coraz bardziej spirala przemocy jedynie przysparzała poparcia Chmielnickiemu.
Czarniecki nie widział tej zależności. I nie był jedyny. Również król oraz jego otoczenie uważali na tym etapie, że bunt należy utopić we krwi. Jesienią 1654 roku oddziały oboźnego koronnego weszły w skład sił hetmana Stanisława Potockiego, które z rozkazu monarchy ruszyły na Kozaków.
Zakrojona na szeroką skalę operacja miała być pokazem siły, ale po raz kolejny przyniosła skutek odwrotny od zamierzonego. Trudno nie zgodzić się z Ludwikiem Kubalą, który w Wojnie moskiewskiej pisał, że:
Ten krwawy spacer z Winnicy do Humania i z powrotem nie otrzeźwił ludności. Kilkanaście miast: Niemirów, Iwangród, Jakóbiec, Stepanówka, Tałałajówka, Kahobiówka, Gródek i inne częściowo spalono, około 10 000 ludzi zabito. (…) Nie odebrano kawałka ziemi, nie zajęto żadnej pozycji, broniącej linii Bohu, skąd miała wyjść następna wyprawa.
Reklama
Dla Czarnieckiego nie miało to jednak najmniejszego znaczenia. Dla niego liczyła się tylko zemsta. Nieważne, że od ciosów szabel jego żołnierzy ginęły kobiety i dzieci, a nie ci którzy zabili mu brata.
Przeczytaj również o Śmierci Jeremiego Wiśniowieckiego. Czy pogromca Kozaków został otruty?
Bibliografia
- Adam Kersten, Stefan Czarniecki 1599-1665, Wydawnictwo UMCS 2009.
- Ludwik Kubala, Wojna moskiewska R. 1654-1655, Gebethner i Wolff 1910.
- Leszek Podhorodecki, Sławni hetmani Rzeczypospolitej, MADA 1994.
11 komentarzy