Krzyżackie zastępy weszły w Polskę niczym nóż w masło. Choć Władysław Jagiełło od dawna spodziewał się wojny, reakcja obrońców była słaba i spóźniona. Łatwość, z jaką postępowała inwazja Zakonu można wytłumaczyć między innymi postawą podbijanej ludności. Na pograniczu nie brakowało zwolenników zmiany władzy.
Gdy 15 lipca 1410 roku doszło do walnego, polskiego zwycięstwa pod Grunwaldem, wojna z Zakonem trwała od niemal roku. Przez pierwsze miesiące to Krzyżacy byli górą.
Reklama
Oddziały Wielkiego Mistrza zajęły ziemię dobrzyńską, a przejściowo także sporą część Kujaw. W tym pierwszym regionie nie brakowało im stronników.
Ziemia dobrzyńska znajdowała się już pod krzyżacką kontrolą od schyłku XIV stulecia do roku 1405. Władysław Jagiełło ogromnym kosztem wykupił sporne terytorium. Zakon zainkasował 50 000 złotych węgierskich florenów i już w cztery lata później… postanowił raz jeszcze, dla odmiany zbrojnie, zagarnąć upragniony obszar.
Zignorowane przysięgi
Podbój ziemi dobrzyńskiej zajął Krzyżakom dwa tygodnie. Miejscowa szlachta miała dość czasu, by zgromadzić siły i – zgodnie z jej formalnym obowiązkiem względem kraju i króla – przeciwstawić się otwarcie najeźdźcom. Nie zrobiła tego.
W świetle kronik do walk i oporu dochodziło tylko w miejscach, które odsadzali rycerze i dowódcy sprowadzeni z innych ziem.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
„Jedynym Dobrzynianinem, którego imię pojawiło się w źródłach dotyczących obrony tego terytorium, był Jan z Płomian, wójt dobrzyński, który po zdobyciu tamtejszego zamku miał zostać przez zwycięzców ścięty” – dopowiada prof. Sobiesław Szybkowski.
Zapewne jacyś jego krajanie też schronili się na zamku, ale pospolite ruszenie nie przystąpiło do walki. Nie było żadnej bitwy czy nawet potyczki z udziałem miejscowych. Jak podkreśla prof. Szybkowski, nawet odsiecz dla oblężonych Bobrownik trzeba było sprowadzić aż z Wielkopolski.
Reklama
Dwa zamki, żadnej obrony
Także załogi dwóch prywatnych zamków, jakie stały w ziemi dobrzyńskiej – Sadłowa i Radzik – z miejsca skapitulowały. Pierwsza twierdza należała do człowieka w pełni wiernego Władysławowi Jagielle, Wojciecha z Pleckiej Dąbrowy. Wydaje się jednak, że właściciel… uciekł, nim ruszyła krzyżacka inwazja.
Jeszcze bardziej znamienny jest przypadek Radzik. Rządziło nimi czterech wnuków po zmarłym kasztelanie dobrzyńskim, Andrzeju z Woli: Janusz, Jakub, Piotr, Andrzej i Otton. Wszystko to byli zagorzali sługusi Krzyżaków.
Janusz był przed 1405 rokiem kasztelanem dobrzyńskim, ale Jagiełło odebrał mu urząd, gdy tylko przejął pieczę nad krainą. Z kolei Jakub złożył śluby wierności wielkiemu mistrzowi jako tak zwany diner i oddawał mu usługi także po tym, jak ziemia dobrzyńska na nowo znalazła się w granicach Polski.
Bracia nie tylko zignorowali obowiązek obrony ziem i zamku, ale też wystąpili na dokumencie stanowiącym swoistą listę krzyżackich kolaborantów w pierwszym okresie wielkiej wojny z Zakonem.
Reklama
Lista kolaborantów
28 października 1409 roku w Bobrownikach wielki mistrz Ulrich von Jungingen wydał przywilej, wyznaczający prawa, jakie miały odtąd obowiązywać w okupowanym regionie. Stało się to na zjeździe przedstawicieli szlachty, którzy złożyli hołd przywódcy Zakonu i przywiesili swe pieczęcie pod aktem, jako jego świadkowie.
Zdaniem Sobiesława Szybkowskiego świadków przywileju można bez wahania uznać za członków stronnictwa filokrzyżackiego; za ludzi najchętniej i najotwarciej popierających nowe porządki. O kogo konkretnie chodzi?
Interesy, żal, sprawy rodzinne
Ród Świnków wywodził się od Adama ze Strzyg, który – podobnie jak pan Radzik – stracił urząd kasztelański po tym, jak Polacy wykupili ziemię dobrzyńską. Familia miała żal do króla. Miała też interes w tym, by chodzić na pasku Krzyżaków. Świnkowie poza dobrami w Dobrzyńskim posiadali majątki w ziemi chełmińskiej, a więc na obszarze bezpośrednio podległym Zakonowi.
Kolejny świadek przywileju, Piotr ze Starorypina, sam pochodził z państwa krzyżackiego. I choć wszedł w szeregi szlachty dobrzyńskiej, to powiązania majątkowe i rodzinne sprawiły, że bez wahania opowiedział się za najeźdźcami.
Hołd wielkiemu mistrzowi złożył też mało znany Namięta z Łapinoża. „W jego wypadku trudno wskazać na wcześniejsze bliższe kontakty z Zakonem” – komentuje profesor Szybkowski. – „Zajmując w 1409 roku życzliwe stanowisko wobec jego rządów w Dobrzyńskim, liczył być może na to, że ułatwi mu to zrobienie kariery”.
Pamiętny wyrok
Do grona rycerzy wysługujących się okupantowi specjalista z Uniwersytetu Gdańskiego zaliczył jeszcze panów Radomina. Oni też mieli osobiste powody, by pogwałcić przysięgę wierności wcześniej złożoną Jagielle.
Reklama
Iwan z Radomina był za poprzednich rządów krzyżackich marszałkiem dobrzyńskim. Po przejęciu władzy przez polskiego króla spadły na niego niezwykle dotkliwe represje. W 1407 roku sąd królewski zobowiązał go do zapłacenia monarsze wprost niewiarygodnej kwoty 10 000 florenów. Potem kwotę obniżono o połowę, ale – jak zaznacza Szybkowski – „to niewiele zmieniło w położeniu zasądzonego”.
Mężczyzna uciekł do Prus, pod opiekę Ulricha von Jungingen. Jego synowie pozostali jednak w Dobrzyńskim. I nie zamierzali wybaczać zniewagi.
Przeczytaj też, co naprawdę Niemcy mieszkający w Polsce myśleli o Krzyżakach.
Bibliografia
- Szybkowski Sobiesław, Krzyżacka okupacja terytoriów koronnych 1409-1411 [w:] Wojna Polski i Litwy z Zakonem Krzyżackim w latach 1409-1411, Malbork 2010.
1 komentarz