Medycyna w epoce wikingów. Tak we wczesnym średniowieczu ludzie Północy radzili sobie z chorobami

Strona główna » Średniowiecze » Medycyna w epoce wikingów. Tak we wczesnym średniowieczu ludzie Północy radzili sobie z chorobami

Medycynę okresu wikingów można by w najlepszym razie określić mianem mało zaawansowanej. Opierała się na stosowaniu ziół, nastawianiu złamanych kości, wypalaniu i opatrywaniu ran oraz upuszczaniu krwi. W późniejszych opowieściach, które znamy z sag, pojawiają się uzdrowiciele, a właściwie głównie uzdrowicielki opiekujące się rannymi w bitwie. O tym jak we wczesnym średniowieczu ludzie Północy radzili sobie z chorobami pisze profesor Eleanor Barraclough w książce Nieznane oblicze wikingów. Zapomniane opowieści nordyckiego świata.

Szczególnie dużo informacji można zaczerpnąć z Óláfs saga helga, która wchodzi w skład Heimskringla, czyli opracowanej przez Snorriego Sturlusona kompilacji sag królewskich.


Reklama


Opatrywanie rannych

Opisuje ona między innymi scenę, która rozegrała się po tym, jak król zginął w bitwie, a jego nadworny poeta Thormod został ranny:

Po tym Thormod udał się do pewnego rodzaju ukrycia i wszedł do środka. Było tam już wielu mężczyzn, ciężko rannych. Była też pewna kobieta, która opatrywała rany mężczyzn. Był ogień na podłodze, a ona grzała wodę, żeby oczyścić rany. […]

Potem powiedziała medyczka: „Pozwól mi obejrzeć rany, a ja nałożę bandaże”. Po tym on usiadł i zrzucił ubranie. A kiedy medyczka zobaczyła jego rany, zbadała jedną, którą miał w boku, i zobaczyła, że tkwi tam kawałek żelaza, nie potrafiła jednak stwierdzić, którędy się dostał. Gotowała w kamiennym naczyniu gnieciony czosnek i inne zioła.

Wikingowie w swoich łodziach ma ilustracji z X-wiecznego manuskryptu (domena publiczna).
Wikingowie w swoich łodziach ma ilustracji z X-wiecznego manuskryptu (domena publiczna).

Gotowała to i podawała rannym mężczyznom, żeby w ten sposób stwierdzić, czy mają rany trzewne, bo zapach czosnku wydobywał się z rany, jeśli była trzewna. Przyniosła to Thormodowi i nakazała mu jeść. On odpowiedział: „Zabierz to. Nie chcę tej polewki”. Ona wtedy wzięła szczypce i próbowała wyciągnąć żelazo.

Z tego fragmentu wynika, że interwencje medyczne polegały na oczyszczaniu ran ciepłą wodą, nakładaniu opatrunków i podawaniu czosnku i ziół w celu ustalenia charakteru – a być może próby uleczenia – urazów. Stosowano też narzędzia do wydobywania tego, co utkwiło w ranie. Dzięki analizom zachowanych szkieletów wiemy, że niektóre urazy udawało się wyleczyć. W przytoczonej historii Thormod nie miał tyle szczęścia.

Winne krasnoludy, elfy i demony

Gdy ciało zostało zranione, przyczyna urazu była oczywista. Gdy dolegliwości wynikały z przyczyny niewidocznej dla oczu, trzeba było szukać innych sposobów na pokonanie niewidzialnych sił, które wywołały chorobę.

Winę za taki stan rzeczy przypisywano krasnoludom, elfom i demonom. To one sprowadzały na ludzi niedomaganie i boleści, gorączki, ataki padaczkowe i malarię (to również przez nie pogoda się psuła). Z tego typu rozumowaniem spotykamy się w wielu wczesnych kulturach średniowiecznych, nie tylko w kręgu nordyckim, ale również w anglosaskiej Anglii i w niektórych częściach Niemiec.


Reklama


(…) Bofi, który żył w szwedzkim Kinneby w XI wieku i cierpiał z powodu wrzodziejących ran. Chorobę sprowadził na niego demon, a pomóc mu miał miedziany amulet zapisany runami wzywającymi na pomoc Thora. Nie tylko Bofi próbował się leczyć w ten sposób. Inny miedziany amulet, również z XI wieku, znaleziono w szwedzkiej Sigtunie. Jest to cienki prostokąt z dziurką umożliwiającą zawieszenie przedmiotu na szyi.

Podobnie jak w runach Bofiego, napis trudno zinterpretować, ale wydaje się, że to słowa kierowane do Thora lub „ogra” odpowiedzialnego za „gorączkę krwi”, a więc być może zatrucie krwi bądź gangrenę. Po jednej stronie czytamy: „Thorze/ogrze gangreny, Panie demonów, zmykaj! Zostałeś odkryty!”.

Eleanor Barraclough w książce pt. Nieznane oblicze wikingów. Zapomniane opowieści nordyckiego świata.
Tekst stanowi fragment książki Eleanor Barraclough pt. Nieznane oblicze wikingów. Zapomniane opowieści nordyckiego świata (Prószyński i S-ka 2025).

Napis po drugiej stronie budzi więcej wątpliwości, ale jedno z możliwych tłumaczeń brzmi: „Trzykrotnie niech cię coś dręczy, wilku! Dziewięciokrotnie niech cię pali potrzeba, wilku! Trzy (runy lodu), te (runy lodu) niech cię zadowolą. Weź ten czar”.

Runy pomocne

Ciało człowieka zmaga się z bólem głowy, zatruciem krwi albo ropieniem ran dlatego, że jakieś nadprzyrodzone byty toczą walkę o władzę. Te wyobrażenia nadal były rozpowszechnione nawet po tym, jak chrześcijaństwo na dobre zadomowiło się w średniowiecznej Skandynawii.


Reklama


Widać to na przykładzie innej inskrypcji runicznej, znów pochodzącej z duńskiego miasta Ribe, gdzie znaleziono również fragment czaszki z napisami datowany na początek VIII wieku. Teraz interesuje nas przedmiot, który pochodzi mniej więcej z 1300 roku i wygląda dość profesjonalnie. To pięciokątny kołek wykonany z drewna sosnowego i starannie zapisany runami. Aliteracyjny wiersz wskazuje sposób leczenia „drgawek”, które mogły stanowić objaw malarii albo epilepsji.

Proszę pewną ziemię i niebo nade mną, słońce i Świętą Marię, i Pana Boga samego o moc uzdrowicielską dla moich dłoni i słowa zdolne opanować „drżącego”, gdy potrzebne jest lekarstwo. Zło może wejść plecami i piersią, korpusem i kończyną, oczami i uszami, każdym (miejscem). Kamień nazywa się „czarny” i wystaje z oceanu. Na nim leży dziewięć potrzeb. Nie mogą zasnąć słodko ani też zaznać ciepła, dopóki ty nie otrzymasz na to lekarstwa, skoro ja z tych run wyczytałem słowa. Amen i niech tak się stanie.

Rekonstrukcja strojów wikingów. Tym razem z muzeum w Stavanger (Wolfmann/CC BY-SA 4.0).
Rekonstrukcja strojów wikingów. Z muzeum w Stavanger (Wolfmann/CC BY-SA 4.0).

Tego typu inskrypcje należą do bjargrúnar, czyli „run pomocnych” (…). Nie wszystkie jednak runy chroniące przed złymi istotami są tak życzliwe. Samo słowo bjargrúnar pojawia się na jednym z (…) drewienek z Bergen, datowanym na mniej więcej 1335 rok i zapisanym aż z czterech stron. Kontekst trudno doprecyzować, ale tekst rozpoczyna się dość pozytywnie: „Ryję te bótrúnar (runy lecznicze), ryję te bjargrúnar (runy pomocne), po pierwsze, przeciwko elfom, po drugie, przeciwko trollom, po trzecie, przeciwko olbrzymom”.

Magiczne formuły

W pierwszej chwili mogłoby się wydawać, że chodzi tu o leczenie choroby, którą wywołały te nadprzyrodzone byty. Ton przekazu szybko się jednak zmienia i kończy się mrocznymi groźbami i magicznymi formułami, które przeklinają nieznaną kobietę, dopóki nie zgodzi się ona podporządkować autorowi słów: „Nigdy nie usiądziesz, nigdy nie zaśniesz. Kochaj mnie jak siebie samą”. Widać czasami, że starania o to, żeby zaszkodzić, podejmowały wcale nie krasnale czy elfy, bynajmniej nie trolle ani olbrzymy, ale inni ludzie.


Reklama


Runiczne recepty, łączące w sobie elementy religii, magii i przesądów, miały w założeniu uleczyć cierpiące ciało. Nie każdą słabość ciała da się jednak przezwyciężyć. Na temat priorytetów i wartości społeczeństwa wiele można powiedzieć na podstawie tego, jak dba ono o tych, których ciała i umysły wykazują jakieś niedoskonałości.

Porzucanie noworodków

Ustalenie czegoś w tej kwestii nie zawsze jest łatwe, a odkrycia pokazują nam czasem prawdę niełatwą do przyjęcia. Na przykład w epoce wikingów wiele noworodków porzucano, skazując je w ten sposób na pewną śmierć. W tamtym okresie zabijanie małych dzieci nie było niczym nadzwyczajnym. Ta praktyka sięga korzeniami głębokiej prehistorii i znana jest kulturom na całym świecie.

Wnętrze wikińskiego długiego domu (Dag Frognes/CC BY-SA 4.0).
Wnętrze wikińskiego długiego domu (Dag Frognes/CC BY-SA 4.0).

O dzieciobójstwie polegającym na pozostawieniu niemowląt na pastwę żywiołów mowa jest w tekstach, które opisują przejście Islandii na chrześcijaństwo około 1000 roku. Wzmianka na ten temat pojawia się w tym samym fragmencie, w którym opisano bieg do gorących źródeł po wyjściu ze zgromadzenia narodowego (miała to być alternatywa dla chrztu w zimnej wodzie bliżej miejsca spotkania). Cóż jednak z chromymi, którzy przeżyli dłużej? Co z ludźmi w taki czy inny sposób niedołężnymi?

Często doznawali uszczerbku na zdrowiu

Kilku spośród bogów charakteryzowało się cechami, które dziś zakwalifikowalibyśmy jako niepełnosprawność. Odyn był ślepy na jedno oko, bo zgodnie z legendą wymienił je na mądrość. Tyr miał tylko jedną rękę, ponieważ drugą odgryzł mu wilk Fenrir. Hod, syn Odyna, był ślepy.


Reklama


Zdarza się, choć nie zawsze, że przyczyny występowania tych niedomagań stanowią treść wielkich mitów, a w związku z tym są przedstawiane jako coś mistycznego i pozytywnego. Odyn po raz kolejny przemawia do nas za pośrednictwem tekstu Hávamál. Z właściwym sobie czarnym humorem przypomina nam, że z niepełnosprawnością da się żyć.

Kulawy dosiada konia,
bezręki prowadzi stado,
głuchy pokonuje wroga,
ślepym być lepiej niż poparzonym,
po trupie nic nikomu 30.

Odyn w wyobrażeniu Arthura Rackhama (domena publiczna).
Odyn w wyobrażeniu Arthura Rackhama (domena publiczna).

Warto pamiętać, że w tamtym czasie nawet człowiek urodzony jako w pełni sprawny często prędzej czy później doznawał jakiegoś uszczerbku na zdrowiu. Niedołężniało się nie tylko na skutek upływu czasu, ale też często w wyniku aktu przemocy lub zwykłego wypadku. Świadczą o tym dobitnie badania szkieletów młodych mężczyzn zamordowanych w Ridgeway Hill w hrabstwie Dorset.

Inaczej niż w szczątkach z Oksfordu, nie stwierdzono tu urazów wskazujących na udział w licznych bitwach, rozpoznano natomiast deformacje, które za życia musiały skutkować widoczną niepełnosprawnością. Jeden z mężczyzn najpewniej kulał, bo po złamaniu noga zrosła się tak, że była krótsza od drugiej.


Reklama


U innego stwierdzono chroniczną infekcję w kości udowej, która na skutek choroby powiększyła się dwukrotnie i ropiała. Trzeciemu nigdy nie zrósł się złamany obojczyk, co spowodowało przemieszczenie się ramienia. Pytanie zatem brzmi, czy mieliśmy tu do czynienia z bandą niepełnosprawnych obszarpańców i słabeuszy, czy może raczej – jak sugerują badacze – z dzielnymi ludźmi, którzy trwali i świetnie sobie radzili pomimo ograniczeń fizycznych?

Przypadek rodzeństwa z Skämsta

A czy wiemy coś na temat chorób wrodzonych u mieszkańców wczesnonordyckiego świata? (…) Przyjrzyjmy się jednemu z najbardziej niesamowitych znalezisk z epoki wikingów. Dotyczy ono dwóch osób, które mieszkały w malutkiej wiosce Skämsta, położonej nieco ponad 100 kilometrów od Sztokholmu.

Szkielet wikińskiej kobiety odnaleziony w szwedzkim Varnhem (Simon Fraser University/CC BY 2.0).
Szkielet wikińskiej kobiety odnaleziony w szwedzkim Varnhem. Ilustracja pogladowa (Simon Fraser University/CC BY 2.0).

Odsłonięto tam osiem grobów znajdujących się bardzo blisko siebie, najpewniej związanych z leżącą nieopodal zagrodą w Tierp. W dwóch z nich złożono ciała mężczyzny i kobiety, którzy dożyli wieku dorosłego, a mimo to ich wzrost nie przekraczał 130 centymetrów. Oboje cierpieli na dysplazję SED, szczególnie rzadką formę niskorosłości. Mogło to być skutkiem mutacji genetycznej lub cechą odziedziczoną po rodzicach, których ten problem również dotyczył.

Jest to jednak schorzenie na tyle rzadkie – zarówno wtedy, jak i obecnie – że znalezienie obok siebie ciał dwóch osób niespokrewnionych, u których by występowało, należy uznać za skrajnie mało prawdopodobne. Badaczka, która publikowała swoje pierwsze wnioski na temat tego znaleziska w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, nie miała jeszcze do dyspozycji analiz DNA, nie mogła zatem powiedzieć nic konkretnego na temat pokrewieństwa między tymi dwiema osobami.


Reklama


W 2020 roku szczątki zostały włączone do szerszego projektu, w ramach którego poddawano badaniom genetycznym setki kości z epoki wikingów. Wtedy też okazało się, że w grobie w Skämsta spoczywało rodzeństwo. To wniosek o tyle nadzwyczajny, że w takim razie najpewniej żyła gdzieś w pobliżu jeszcze jedna osoba cierpiąca na to zaburzenie – co najmniej u jednego z rodziców musiał występować ten sam gen dominujący – której ciała (dotąd) nie odnaleziono.

W miarę upływu lat życie tych dwojga ludzi coraz bardziej się komplikowało. Na stawach dłoni i na kolanach pojawiały się zgrubienia kostne. Badania wykazały również zwyrodnienie stawów, a u brata zrośnięcie kręgów. Co jednak fascynujące, oboje dożyli dość późnego wieku, bo co najmniej czterdziestu, a być może nawet pięćdziesięciu lat.

Źródło

Tekst stanowi fragment książki Eleanor Barraclough pt. Nieznane oblicze wikingów. Zapomniane opowieści nordyckiego świata (Prószyński i S-ka 2025). Przekład: Magdalena Witkowska.

Zapomniane opowieści nordyckiego świata

Autor
Eleanor Barraclough

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.