Pierwotnie Wawel był siedzibą ludzi najpotężniejszych i najbogatszych. Kiedy jednak Kraków przestał wchodzić w granice Polski, dla zamku królewskiego znaleziono nowe zastosowanie. Mieli w nim mieszkać ludzie najbiedniejsi i skrajnie zdesperowani.
Od 1815 do 1846 roku oficjalną zwierzchność nad wzgórzem wawelskim sprawowały władze tak zwanego Wolnego Miasta Krakowa – miniaturowego państewka utworzonego decyzją kongresu wiedeńskiego i działającego pod protektoratem trzech mocarstw zaborczych.
Reklama
Były to dla Wawelu lata jednocześnie przełomowe i niszczycielskie. To wtedy, z inicjatywy polskich decydentów, nie zaś zaborców, wdrożono plan radykalnego „upiękniania” wzgórza. Tyle że upiękniania na modłę XIX-wieczną: a więc poprzez wyburzenie niemal całej historycznej zabudowy poza katedrą i rezydencją królewską.
Walił się, pękał i wątlał
Dalsze plany zakładały także „upięknienie” samej rezydencji dawnych królów. Remont pałacu był jednak zadaniem bez porównania trudniejszym i bardziej kosztownym od rozbiórek, wyznaczania ścieżek i porządkowania stoków wzgórza.
Koniec końców udało się podjąć tylko bardzo ograniczone prace ratunkowe. Ogółem siedziba monarsza, ostatnio odnawiana, zresztą bardzo pobieżnie, za czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego, pozostała ruiną.
Ambroży Grabowski ubolewał, że „ten dom” pozbawiony właściciela „walił się”, „pękał” i „wątlał”. Nie znaczy to jednak, że zamek stał opustoszały. Znaleziono dla niego dość niesamowitą funkcję.
Reklama
Pierwotnie była to siedziba ludzi najpotężniejszych i najbogatszych. Teraz: najbiedniejszych i skrajnie zdesperowanych. W roku 1817 dawny dom polskich królów przeznaczono na przytułek.
Włóczędzy w izbach fraucymeru, bezdomni w sypialni królowej Jadwigi
Pomieszczenia po zachodniej dziedzińca arkadowego, w obrębie przebudowanych kuchni królewskich, stały się schroniskiem Towarzystwa Dobroczynności. Stopniowo na zamek przenoszono osoby niepełnosprawne, starców bez rodzin, wdowy pozbawione środków utrzymania i włóczęgów z różnych zakładów pomocowych na terenie miasta.
Ubodzy otrzymali na swoje potrzeby łącznie szesnaście pomieszczeń. Liczba lokatorów Domu Schronienia stale jednak rosła. W połowie roku 1817 było ich 270, w 1830 już 364, a w 1846 – 480. W efekcie przytułek zajmował kolejne pokoje, także w pozostałych, dawniej reprezentacyjnych, skrzydłach pałacowych.
Ubodzy wprowadzili się do wnętrz nad bramą, gdzie przed wiekami mieszkały panny fraucymeru. W narożniku północno-wschodnim znaleziono miejsce między innymi na salę lekcyjną i pokoje sypialne dla zabiedzonych dzieci. Sławna sala Kazimierzowska na parterze Kurzej Nogi, gdzie niegdyś sypiała królowa Jadwiga, stała się z kolei kaplicą przytułku.
Reklama
Klasztorny rygor
Dzieje zapomnianej placówki przebadał profesor Ryszard Skowron. Dzięki niemu wiadomo, że schronisko było „urządzone na sposób klasztorny”. Ubodzy mieszkali w salach mieszczących od czternastu do dwudziestu łóżek. Każdy taki pokój miał też stół, ławki i piec.
Do przytułku dało się wejść tylko jednymi drzwiami. Aby dostać się do środka, należało zadzwonić po odźwiernego. Z kolei do opuszczenia zakładu lokator potrzebował pisemnej zgody, w której określano godzinę powrotu.
Podczas rzadkich wycieczek do miasta podopieczni Towarzystwa Dobroczynności obowiązkowo nosili płaszcze z wyszytymi literami „TD”. Taki ubiór miał zapobiegać próbom żebractwa.
Zwyczajny dzień w przytułku na Wawelu
Typowy dzień w przytułku w pałacu wawelskim, zrekonstruowany przez profesora Skowrona, wyglądał następująco:
Ubodzy wstawali o godz. 6, następnie modlitwa, nabożeństwo, śniadanie, od godz. 9 do 12 praca, od godz. 12 do 14 w zimie, a w lecie do 15 obiad, po którym ubodzy myli naczynia, sprzątali izby, spacerowali, ponownie praca w lecie do godz. 16, a w zimie do 17, wieczerza o godz. 18 i do 20 mycie naczyń, przechadzka, modlitwa, o godz. 20 po wspólnym pacierzu pensjonariusze udawali się na spoczynek, po modlitwie obowiązywała cisza.
Więzienie w izbach zamkowych
Pałac użytkowały także inne instytucje. Po stronie północnej przez jakiś czas działała szkółka muzyczna. W latach czterdziestych XIX wieku na parterze wschodniego skrzydła umieszczono Dom Pracy Przymusowej – rodzaj zakładu karnego dla „włóczęgów i ludzi podejrzanych lub bez służby zostających”.
Jak wyjaśnia profesor Ryszard Skowron, osoby tam osadzone wytwarzały różne „proste sprzęty przeznaczone dla szpitali, przytułków i więzień”.
Reklama
Wyżej, na piętrach pierwszym i drugim, urządzono kwatery dla członków milicji krajowej. W 1845 roku mieszkało ich na zamku około trzystu. Łącznie z ubogimi i więźniami zakładu pracy dawny pałac miał w przybliżeniu aż ośmiuset lokatorów.
Szpital choleryczny na Wawelu
Doraźnie w salach zamku działał jeszcze szpital choleryczny. Snuto również długofalowe wizje przekształcenia pałacu na stały zakład leczniczy. Projekt z roku 1834 zakładał, że dawny dom polskich królów stanie się głównym szpitalem Krakowa z łóżkami dla 380 chorych.
Badacz zagadnienia podkreśla, że pomysł spotkał się „z dużym zainteresowaniem Senatu”. Na drodze do jego realizacji stanęło jednak ponowne zajęcie Krakowa i Wawelu przez Austriaków.
Dzisiaj można się tylko zastanawiać, jak potoczyłaby się historia, gdyby zaborcy dłużej tolerowali autonomię Wolnego Miasta. Czy nowa funkcja Wawelu przyjęłaby się na dobre? I czy obecnie na historyczne wzgórze jeździłoby się w celu zrobienia zdjęcia rentgenowskiego albo na wycięcie migdałków, nie zaś po to, by zwiedzać komnaty królewskie?
****
Niemy świadek koronacji i upadków, ceremonii i pożarów, schadzek i skrytobójstw. Wawel. Biografia to pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski. Powyższy tekst powstał na jej podstawie. Dowiedz się więcej na Empik.com.