Rzymski rynek pracy – jak każdy – miał swoją specyfikę. Można było trafić bardzo dobrze… i tak źle, że gorzej być już nie mogło. Których zawodów mieszkańcy Wiecznego Miasta unikali jak ognia?
Czyściciel ubrań
Nie wszyscy Rzymianie zajmowali się własnym praniem. Ponieważ proces doprowadzania zabrudzonych ubrań do ładu był żmudny i wymagał nie tylko dostępu do wody, ale i określonych substancji „czyszczących”, co bogatsi mieszkańcy Wiecznego Miasta oddawali odzież w ręce specjalistów.
Reklama
Sam w sobie zawód ten nie wydaje się szczególnie groźny dla zdrowia ani obrzydliwy. W starożytnym Rzymie jednak taki był, a to ze względu na używane do czyszczenia środki.
„Delikatniejsze, wełniane części odzieży były wybielane w procesie, do którego używano palonej siarki i uryny z publicznych szaletów” – wyjaśnia historyk Matthew Bunson. „Praca ta była niebezpieczna dla układu oddechowego ludzi ją wykonujących, a także stawała się przyczyną licznych chorób skórnych z powodu ciągłego kontaktu z chemikaliami i ludzkimi odchodami”.
Używanie uryny do czyszczenia ubrań było nawet tematem dowcipów, o czym pisaliśmy w innym naszym artykule.
Poborca „urynowych” podatków
Poborcy podatkowi należą chyba do najbardziej znienawidzonych zawodów w historii, a ta konkretna ich odmiana musiała budzić jeszcze większą niechęć. Do życia rzeczoną kastę urzędników powołał cesarz Wespazjan, panujący od 69 roku naszej ery.
Próbując napełnić swój skarbiec, władca zajął się wymyślaniem nowych podatków. „Urynowy” był najprawdopodobniej opłatą za korzystanie z publicznych toalet, choć niektórzy wskazują, że chodziło o podatek nakładany na używających moczu czyścicieli ubrań. Jak zapisał historyk Swetoniusz, nowe obciążenie wywołało nawet protest syna cesarza, Tytusa:
<strong>Przeczytaj też:</strong> Najpotężniejsza armia świata. Gdzie krył się sekret morderczej skuteczności wojsk Aleksandra Wielkiego?Syn Tytus wypomniał mu, że nawet na urynę nałożył podatek. Cesarz przyłożył mu do nosa pieniądze ściągnięte jako pierwsza rata, zapytując, „czy nie razi go zapach?”. Na jego odpowiedź przeczącą rzekł „A przecież to z uryny”.
To zresztą Wespazjan – jak głosi tradycja – był autorem powiedzenia „Pecunia non olet” („Pieniądze nie śmierdzą”). Jego syn, sprawdziwszy ten fakt organoleptycznie, chyba się z nim zgodził.
Wyrywacz włosów pod pachami
Rzymianie dbali o swoją higienę… a przynajmniej o pewne jej aspekty. W łaźniach mieli dostęp do wielu zabiegów pielęgnacyjnych. Mogli poddać się peelingowi, natrzeć się olejkami lub – no właśnie – pozbyć nadmiernego owłosienia.
Wyrywacze włosów byli tak nieodłączną częścią życia Rzymian, że wspomniał o nich sam Seneka Młodszy. Skarżył się, że „nigdy nie hamują języka, chyba że wtedy, kiedy zajmują się włosami pod pachami i sprawiają, że ich ofiara krzyczy zamiast nich”. Trzeba jednak przyznać, że był stronniczy – sam mieszkał nad łaźnią i bez przerwy musiał znosić odgłosy jej funkcjonowania.
Dzięki jego relacji możemy też się domyślić, że wyrywacze włosów nie używali żadnych środków łagodzących. Ból związany z usuwaniem owłosienia trzeba było po prostu mniej lub bardziej dzielnie znieść.
Nomenclator, czyli „wykrzykiwacz imion”
Dzisiaj (na szczęście) zadanie to wypełniają urządzenia elektroniczne i książki adresowe. Jednak w bogatych rzymskich domach nie było ani jednego, ani drugiego. Utrzymywano za to nomenclatora, czyli niewolnika o doskonałej pamięci, który w każdej chwili mógł podpowiedzieć swojemu panu, jak ma na imię jego rozmówca, kim jest i gdzie mieszka.
Reklama
W czasach cesarstwa mianem tym określano także niewolnika, który był w stanie przypomnieć swojemu właścicielowi imiona innych jego niewolników. W końcu nie można wymagać od bogacza, by pamiętał, jak się nazywają ludzie, których posiada na własność.
Górnik
Do pracy w kopalniach i kamieniołomach kierowano w praktyce wyłącznie za karę. Trafiali do niej niewolnicy, którzy nie dość dobrze wywiązywali się ze swoich obowiązków, i ludzie skazani przez sąd. Oznaczała niemal to samo, co wyrok śmierci – odroczony jedynie o parę miesięcy, może lat, nieludzkiej pracy.
Warunki, w jakich musieli pracować górnicy, krytykowali nawet niektórzy starożytni. Ze zgrozą wspominał o nich Pliniusz Starszy, myśliciel znany z tego, że nawoływał do humanitarnego traktowania niewolników. Jak pisał:
Górnicy wynoszą swój urobek na plecach, a każdy z nich stanowi część pracującego w ciemności ludzkiego łańcucha; tylko ci, którzy znajdują się na jego końcu, widzą światło dzienne (…). Ludzie mogą nie widzieć światła przez całe miesiące.
Reklama
Bibliografia
- Matthew Bunson, Encyclopedia of the Roman Empire, Facts on File 2002.
- Gajus Swetoniusz Trankwillus, Żywoty Cezarów, Ossolineum 1987.
- Stuart A. Kallen, Life During the Roman Empire, Reference Point Press 2013.
- Charlton T. Lewis, Charles Short, A Latin Dictionary, Clarendon Press 1879.
Ilustracja tytułowa: Obraz Henryka Siemiradzkiego „Sjesta patrycjusza” (domena publiczna).