Tysiące nieszczęśników podpalanych żywcem, wleczonych po bruku za saniami, wrzucanych do zamarzniętej rzeki. Niemowlęta przywiązywane do matek, by tonęły razem z nimi. Ogrom zbrodni, któremu winien był nieobliczalny car Iwan IV Groźny. I za którego jego zdaniem… odpowiadali Polacy.
Od połowy lat 60. XVI wieku Iwan Groźny konsekwentnie niszczył wszelką opozycję w państwie moskiewskim. Rządy twardej ręki, którymi zawsze się cechował, teraz posunął do przerażającej skrajności. Stał się tyranem pozbawionym jakichkolwiek hamulców, a nawet rozsądku.
Reklama
Na jego polecenie utworzono opryczninę – system ucisku i swoiste państwo w państwie, porównywane niekiedy z leninowską Czeką lub stalinowskim NKWD.
Oprycznicy prowadzili krwawą pacyfikację kraju, likwidowali lokalne ośrodki władzy, usuwali prawdziwych lub domniemanych wrogów politycznych, a przy tym wszystkim dokonywali masowych grabieży.
Źródła szaleństwa
Zbrodnie podsycane były rosnącą paranoją cara. U schyłku lat 60. XVI stulecia Iwan Groźny znajdował się już w swoistej psychozie.
Ceniona biografka tyrana, profesor Isabel de Madariaga, podkreśla, że na ostateczne zachwianie jego „równowagi psychicznej” mogła wpłynąć nagła śmierć żony, Marii w roku 1569. Car twierdził, że kobieta została otruta, rzecz jasna na polecenie spiskujących przeciw niemu, bojarskich koterii.
Reklama
Stało się to akurat w czasie, gdy Polacy i Litwini, pomimo zażartych sporów, zawarli unię lubelską, teraz już realną i – zwłaszcza w poczuciu cara – wymierzoną ściśle w Moskwę.
Coraz częściej zdarzało się, że nawet najwyżej postawieni dostojnicy i sami książęta Rusi Moskiewskiej (prześladowani przez Iwana i bojący się śmierci z rąk opryczników) otwarcie przechodzili na stronę polsko-litewską.
Martwy nie może zdradzić
Rozszalały monarcha pałał gniewem i już każdego podejrzewał o gotowość do zdrady. Ostatnie resztki panowania stracił w styczniu 1569 roku, gdy Litwini podstępem zajęli pograniczną twierdzę Izborsk. Weszli do niej bez jednego wystrzału… w przebraniach opryczników. A następnie przekonali garnizon, by się im poddał.
Prawdziwi oprycznicy wkrótce odbili miasto, a car kazał zgładzić wszystkich niedoszłych obrońców. Na jego rozkaz zabito także… jeńców, których wzięli Litwini i których odzyskano na mocy późniejszych układów. Władca nie mógł mieć przecież pewności, że ci nie zostali w międzyczasie agentami wroga.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Oczywista prowokacja
Krwawa rozprawa w żadnym razie nie uśmierzyła wściekłości Iwana Groźnego. Monarcha czuł każdą kością, każdą komórką swojego ciała, że przeciw niemu spiskuje nie jeden ośrodek, ale całe pogranicze kraju, zwłaszcza zaś mający odwieczną tradycję niezależności Nowogród Wielki.
Szybko pojawił się człowiek, który „potwierdził” podejrzenia. Jak pisał Władysław Serczyk w klasycznej pracy Iwan IV Groźny:
Reklama
Z denuncjacji, gwałtów i zbrodni kamuflowanych racją stanu Iwan IV uczynił obowiązujące zasady politycznego działania.
Kiedy tylko zachodziła potrzeba, zawsze znajdowała się osoba usłużnie informująca o zdradzie czy spisku przygotowywanym wspólnie z Litwą lub Polską poza plecami władcy. Teraz stało się podobnie.
Na dworze moskiewskim pojawił się nikomu nieznany Piotr, rodem z Wołynia, który doniósł, że nowogrodzianie postanowili poddać się królowi polskiemu, a nawet, że sporządzili już odpowiedni akt na piśmie, podpisany m.in. przez arcybiskupa nowogrodzkiego Pimena. Akt ten ukryli za ołtarzem Bogurodzicy w soborze św. Zofii w Nowogrodzie.
Profesor Serczyk słusznie podkreślił, że „cała sprawa na milę pachniała prowokacją”. Iwan Groźny nie zamierzał jednak roztrząsać szczegółów. Postanowił, że nadeszła pora, by pozbyć się wszystkich buntowników bez wyjątku.
Odcięte nogi trupów
Na północny zachód ruszyła wyprawa zbrojna, nie przeciw wojskom sąsiadów, ale poddanym Iwana. Najpierw krwią spłynął Twer, gdzie oddziały cara dotarły na przełomie 1569 i 1570 roku. Rzeź miasta trwała pięć dni.
Reklama
„Trupom odcinano nogi i wrzucano je do zamarzniętej Wołgi” – relacjonuje profesor De Madariaga w książce Ivan the Terrible. First Tsar of Russia. Według jednego ze źródeł zamordowano dziewięć tysięcy osób, potem zaś dwa razy tyle umarło na skutek głodu i chorób. Miasto zostało bowiem doszczętnie zniszczone i ograbione z wszystkiego, łącznie z zapasami żywności.
Zatłuczeni kijami na rozkaz cara
Gdy ten domniemany ośrodek polskiej zdrady upadł, Iwan Groźny skierował się do Nowogrodu Wielkiego. 6 stycznia stanął w odległości dwóch wiorst od miasta. Otoczył handlową metropolię kordonem, tak by nikt nie mógł ratować się ucieczką. Nazajutrz zaś przystąpił do zbrodni. Czy też – we własnym mniemaniu – do karania tych którzy ośmielili się spoufalać z polskim królem.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Niemcy zarabiali krocie na handlu z tym ruskim miastem. Rocznie sprzedawano nawet pół miliona futerPierwszymi ofiarami gniewu cara padli przedstawiciele cerkwi. Zofia Brzozowska i Mirosław Leszka, autorzy książki Nowogród Wielki. Historyczno-kulturowy przewodnik po średniowiecznej republice wyjaśniają, że stało się tak, ponieważ za głównego spiskowca został uznany miejscowy arcybiskup, Pimen. A zgodnie z zasadą odpowiedzialności zbiorowej, cierpieć miał też każdy, kto mu podlegał.
Jeszcze zanim sam Iwan Groźny, z 1500-osobową gwardią przyboczną, wkroczył do miasta, oprycznicy ruszyli do cerkwi, monasterów i konwentów, by grabić kościelne mienie i wyłapywać duchownych. Tych ostatnich zatrzymano łącznie kilkuset, a gdy car dotarł na miejsce, wszyscy zostali na jego rozkaz zatłuczeni na śmierć kijami.
„Chcesz zatruć nasze serce”
„Na nowogrodzian padł strach” – pisał Władysław Serczyk. I słusznie.
Po trwożnej nocy nastąpił dzień. Niedziela. Car z dworzanami i wojskiem udał się (…) do soboru św. Zofii. Na moście (…) zastąpił mu drogę arcybiskup Pimen w otoczeniu miejscowych dostojników kościelnych. Chciał pobłogosławić cara, lecz ten nie dopuścił do ceremonii, mówiąc:
– Złoczyńco! Trzymasz w ręce nie krzyż życiodajny, lecz broń, którą chcesz wraz z twoimi wspólnikami, a mieszkańcami tego miasta, zatruć nasze serce. Chcecie miasto nasze Nowogród sprzedać cudzoziemcowi Zygmuntowi Augustowi. Nie jesteś dla nas pasterzem owczarni Bożej i władyką soboru św. Zofii, lecz wilkiem, drapieżnikiem, niszczycielem i zdrajcą nienawistnym majestatowi naszemu!
Reklama
Po tych słowach car zupełnie niespodziewanie spotulniał. Kazał arcybiskupowi odprawić mszę i sam wziął w niej udział. Następnie zasiadł ze zdezorientowanym Pimenem do obiadu. Podobno jadł powoli, tak jakby zastanawiał się, co zrobić. Nagle jednak przerwał posiłek i krzyknął. Na ten sygnał jego sługusi ruszyli do ataku już nie przeciw duchownym, ale całej ludności miasta.
Pilnowali, by nikt się nie uratował
„Kaźni podlegali nie tylko mężczyźni, ale także kobiety i dzieci. Miasto uległo również gruntownej grabieży, a tych, którzy chcieli się jej przeciwstawić, mordowano” – tłumaczą autorzy książki Nowogród Wielki. Historyczno-kulturowy przewodnik po średniowiecznej republice.
Wielu ludzi zabijano bez sądu. Inni byli krępowani i pędzeni przed oblicze Iwana Groźnego. Rozochocony wrzaskami, płaczem i błaganiami ciżby car wydawał jeden bezwzględny wyrok po drugim. Na jego polecenie ludzi podpalano żywcem, a potem przywiązywano do sań i wleczono nimi aż nad rzekę. Tam byli wrzucani do specjalnie przygotowanych przerębli.
„Niemowlęta przywiązywano do matek i także wrzucano do wody” – zaznaczył Władysław Serczyk.
Reklama
Pośrodku rzeki uwijały się liczne łodzie obsadzone przez strzelców czuwających nad tym, by nikt nie zdołał się uratować.
Gdy umiejący pływać wychylali głowy z lodowatego nurtu celem zaczerpnięcia powietrza, czekały na nich rohatyny, spisy i topory spychające ich pod lód, rozbijające głowy, odrąbujące palce rozpaczliwie szukające zbawczego uchwytu.
Rzeka krwi
Pacyfikacja nie trwała, jak w Twerze, kilka dni, ale cały miesiąc. Zofia Brzozowska i Mirosław Leszka piszą w Nowogrodzie Wielkim. Historyczno-kulturowym przewodniku po średniowiecznej republice, że przepływający przez miasto Wołchow został zamieniony przez opryczników w „rzekę krwi”.
Ilu ludzi łącznie zginęło? Oficjalny rejestr carskich wyroków wspomina o ponad dwóch tysiącach straconych. Prawdziwa liczba ofiar musiała jednak być wielokrotnie wyższa. Jeden z autorów – z oczywistą przesadą – pisał nawet o… siedmiuset tysiącach.
Reklama
Zdaniem Zofii Brzozowskiej i Mirosława Leszki nawet 60 000 należy jednak uznać za szacunek zbyt wysoki. Władysław Serczyk twierdził, że rzeź Nowogrodu Wielkiego przyniosła śmierć od 25 000 do 40 000 nieszczęśników.
Iwan IV Groźny wciąż zresztą nie był nasycony. W lutym 1570 roku z Nowogrodu przeniósł się do Pskowa, by tam z nie mniejszą zapalczywością poszukiwać zdrajców…
Unikalny, ekspercki przewodnik po jednym z najbardziej fascynujących miast Rosji
Bibliografia
- De Madariaga Isabel, Ivan the Terrible. First Tsar of Russia, Yale University Press 2005.
- Serczyk Władysław, Iwan IV Groźny, Ossolineum 2004.
- Brzozowska Zofia, Leszka Mirosław, Nowogród Wielki. Historyczno-kulturowy przewodnik po średniowiecznej republice, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego 2019.
3 komentarze