Największy przekręt w dziejach nowożytnej Francji. By zdobyć pół tony złota oszustka zrobiła z prostytutki królową

Strona główna » Nowożytność » Największy przekręt w dziejach nowożytnej Francji. By zdobyć pół tony złota oszustka zrobiła z prostytutki królową

Maria Antonina nigdy nie była kochana przez poddanych. Nic jednak tak nie zaważyło na jej reputacji jak skandal, który wybuch w 1785 roku. Afera naszyjnikowa sprawiła, że w całej Francji władczynię zaczęto uważać za nierządnicę opłacaną diamentami.

Naszyjnik, który w 1772 roku zamówił władca Francji Ludwik XV dla swojej kochanki Madame du Barry nie miał sobie równych. Aby go wykonać królewscy jubilerzy Charles Boehmer oraz Paul Bassenge sprowadzali diamenty z całego świata. Ostatecznie, jak czytamy w książce Tori Telfer pt. Oszustki. Naciągaczki, fałszerki, kameleony:


Reklama


Powstało dzieło sztuki olśniewające – 2800-karatowa kolia z 647 diamentów – i nieco złowróżbne. Zaprojektowano ją w taki sposób, aby okalała szyję kobiety, sięgając aż na jej pierś, a dodatkowe sznury diamentów spływały z tyłu na kark.

Naszyjnik ozdobiono lekkimi wstążeczkami w barwie błękitnej, które miały łagodzić, co się nie powiodło, ogólne, nieco przytłaczające wrażenie. Jego styl nazwano terminem collier d’esclavage: „obrożą niewolnicy”.

Kopia naszyjnika zamówionego przez Ludwika V wykonana z cyrkonii (Jebulon/domena publiczna).
Kopia naszyjnika zamówionego przez Ludwika V wykonana z cyrkonii (Jebulon/domena publiczna).

Naszyjnik wart miliony

Nie tylko wygląd kolii wywoływał osłupienie, również jej cena przyprawiała o zawrót głowy. Wykonanie błyskotki kosztowało bowiem aż 2 miliony liwrów (w tym czasie stanowiło to równowartość niemal 655 kilogramów czystego złota). Jubilerzy nigdy jednak nie zobaczyli tych pieniędzy. Ludwik XV zmarł na ospę w 1774 roku zostawiając ich z ogromnymi długami.

Boehmer i Bassenge prze kolejne lata bezskutecznie szukali nabywcy na kolię. Wreszcie na początku 1785 roku wydawało się, że ich problemy się skończyły. Zgłosił się do nich kardynał Ludwik de Rohan. Potomek jednego z najpotężniejszych francuskich rodów arystokratycznych chciał kupić drogocenny naszyjnik.

Twierdził, że działa z polecenia samej królowej Marii Antoniny. Tak naprawdę padł ofiarą oszustwa. Skandal, który później wybuchł wstrząsnął całą Francją i zrujnował do reszty reputację żony Ludwika XVI.

Potomkini Walezjuszy

Za intrygą stała, podszywająca się pod hrabinę de la Motte, Jeanne de Saint-Rémy. W jej żyłach płynęła królewska krew Walezjuszy. Praprapradziadek 29-latki był bowiem nieślubnym synem zasiadającego na tronie w połowie XVI wieku Henryka II.


Reklama


Przodkowie Jeanne jednak już dawno roztrwonili majątek i rodzina klepała potworną biedę. Dziewczynka oraz jej rodzeństwo zdecydowanie nie mieli szczęśliwego dzieciństwa. Po przeprowadzce z Bar-sur-Aube w Szampanii do Paryża matka zmuszała całą trójkę do żebrania, a ojciec zapił się na śmierć.

W końcu losem dzieci zainteresowała się markiza de Boulainvilliers, która wzięła je na wychowanie. Jak czytamy w Oszustkach arystokratka:

(…) doprowadziła nawet do potwierdzenia autentyczności pochodzenia swoich podopiecznych z rodu Walezjuszy i zdobyła dla nich niewielką królewską pensję, odpowiednik około ośmiu tysięcy dzisiejszych dolarów [rocznie].

Artykuł stanowi fragment książki Tori Telfer pt. Oszustki (Poradnia K. 2021).
Artykuł powstał głównie w oparciu o książkę Tori Telfer pt. Oszustki (Poradnia K. 2021).

Dla Jeanne to powinna być mile widziana odmiana losu – uznanie ze strony monarchy, że jest tą osobą, za którą się podaje – ale ambitna dziewczyna poczuła się wręcz urażona tym gestem. Chciała prawdziwych pieniędzy. Chciała, aby oddano jej wiejską posiadłość Walezjuszy.

Hrabina de La Motte

Jeanne nie była zadowolona tym bardziej, że jej dobrodziejka uznała, iż powinna zostać zakonnicą. Tego dla zbuntowanej młodej kobiety było za wiele. Jeanne uciekła z klasztoru i wróciła w rodzinne strony. Tam poznała „pozbawionego talentów oficera francuskiej armii” Antoine’a de La Motte. W czerwcu 1780 roku para stanęła przed ołtarzem. Miesiąc później na świat przyszli dwaj synowie nowożeńców. Obaj szybko zmarli.


Reklama


Jeanne nie miała czasu na żałobę. Była już zajęta snuciem intryg. Zaczęła podawać się za hrabinę, wykorzystując fakt istnienia arystokratycznego rodu de La Motte, z którym jednak Antoine w ogóle nie był spokrewniony. To otworzyło oszustce drzwi do wyższych sfer.

W 1781 roku rzekoma hrabina poznała blisko pięćdziesięcioletniego kardynała de Rohana. Kilka lat wcześniej był on zaufanym dyplomatą Ludwika XV, pełniąc nawet funkcję ambasadora w Wiedniu. Ale wraz ze wstąpieniem na tron Ludwika XVI jego wpływy na dworze znacznie zmalały. Książę zniechęcił bowiem do siebie nową królową Marię Antonię, rozsiewając na jej temat niewybredne plotki. Teraz za wszelką cenę chciał się wkraść w łaski monarchini.

Portret Jeanne de Saint-Rémy z 1786 roku (domena publiczna).
Portret Jeanne de Saint-Rémy z 1786 roku (domena publiczna).

Jeanne też marzyła o dostaniu się w pobliże władczyni. Liczyła, że uda się jej dzięki temu zdobyć pieniądze i wpływy. Aby osiągnąć cel uwiodła de Rohana i jak podkreśla Tori Telfer:

Mając nowego protektora na jedno skinienie poczuła, że świat otwiera się przed nią jak ostryga. Razem z Antoine’em wynajęli apartamenty w Paryżu i Wersalu, i Jeanne zaczęła udawać osobę znacznie bogatszą, niż była w rzeczywistości. Wydawała swoją królewską pensję na ekstrawaganckie stroje. Aby zrobić wrażenie na gościach, kupowała drogą zastawę stołową – po czym następnego dnia zanosiła ją do lombardu.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Najlepsza „przyjaciółka” królowej

Wszystko na nic. Maria Antonina w ogóle nie zwracała na „hrabinę” uwagi. Tymczasem samozwańczej arystokratce w oczy zaglądało widmo bankructwa. W tej sytuacji pani de La Motte wpadła na genialny w swej prostocie plan.

Zaczęła rozpowiadać, że „ona i Maria Antonina są przyjaciółkami. Najlepszymi przyjaciółkami”. Twierdziła, że władczyni „osobiście zainteresowała się jej sytuacją i obie zwierzały się sobie ze swoich tajemnic podczas sekretnych nocnych spotkań”.


Reklama


Chcąc uwiarygodnić całą historię Jeanne wdała się w romans z jednym ze strażników w Petit Trianon – prywatnej posiadłości królowej. Dzięki temu wiele osób widziało ją, jak nocą opuszcza pałac, po rzekomych pogaduszkach z żoną Ludwika XVI. Jako że plotki rozchodziły się po dworze lotem błyskawicy już wkrótce:

(…) różne wysoko postawione osoby zaczęły składać wizyty samej Jeanne, błagając ją, by użyła swoich wpływów u królowej, aby im pomóc. Jeanne życzliwie kiwała głową, uprzejmie przyjmowała pieniądze, które jej wtykali w rękę, i obiecywała, że zobaczy, co da się zrobić.

XVIII-wieczny portret kardynała de Rohana (domena publiczna),
XVIII-wieczny portret kardynała de Rohana (domena publiczna),

Jeszcze jedna szansa dla kardynała

Z protekcji postanowił skorzystać również de Rohan. Liczył, że kochanka wyprosi „u królowej jeszcze jedną szansę dla kardynała”. Jeanne nie byłaby sobą, gdyby nie obróciła rzeczy na swoją korzyść. Po jakimś czasie oznajmiło duchownemu, że władczyni „jest gotowa się z nim pogodzić”. Co więcej poprosiła, aby były ambasador napisał do niej list. Arystokrata był wniebowzięty:

Listy, jakie zaczęły krążyć między kardynałem Rohanem a „królową”, były ciepłe, przyjazne i niepozbawione akcentów erotycznych. (Plotka głosi, że nazwał ją w nich swoją „panią”, a siebie samego „niewolnikiem”).


Reklama


Czasami królowa pisała do niego na papierze obramowanym błękitnymi kwiatami, a czasami ozdobionym złotem. W listach często mimochodem wspominała, że Rohan powinien ofiarować Jeanne jakiś mały prezencik jako wyraz wdzięczności, że pomogła im nawiązać kontakt. Rohan z radością spełnił prośbę.

Rzecz jasna wiadomości nie pochodziły wcale od władczyni. Pisał je kolejny z kochanków fałszywej hrabiny, Rétaux de Villette. Słowa skreślone jego ręką zresztą w niczym nie przypominały charakteru pisma królowej, ale kardynał „był zbyt zachwycony, żeby cokolwiek zauważyć”.

De Rohan był przekonany, że naprawdę koresponduje z Marią Antoniną (Elisabeth Louise Vigée-LeBrun/domena publiczna).
De Rohan był przekonany, że naprawdę koresponduje z Marią Antoniną (Elisabeth Louise Vigée-LeBrun/domena publiczna).

Wizja odzyskania utraconej przed laty pozycji kompletnie zaślepiła de Rohana. Najlepiej dowodzi tego fakt, że gdy w końcu doszło do przelotnego nocnego spotkania w parku z rzekomą Marią Antoniną kardynał nie spostrzegł, że tak naprawdę rozmawiał z odpowiednio ucharakteryzowaną młodą prostytutką Nicole le Guay.

„Sekretne negocjacje, które interesują mnie osobiście”

Po tej mistyfikacji pewna swego Jeanne zaczęła wyciągać od kardynała coraz większe sumy pieniędzy. Zgłaszali się do niej też kolejni petenci liczący na protekcję. W końcu progi jej apartamentów przekroczyli także zdesperowani jubilerzy Charles Boehmer oraz Paul Bassenge.


Reklama


Chcieli, aby szepnęła słówko Marii Antoninie na temat ich dzieła. Królowa bowiem wcześniej wielokrotnie już odmawiała zakupu kolii. Samozwańcza hrabina dostrzegła w tym okazję na ustawienie się do końca życia. W Oszustkach czytamy, że:

Wkrótce w listach „Marii Antoniny” do Rohana zaczęły pojawiać się aluzje do tego, że mógłby naprawdę jej pomóc w pewnej bardzo delikatnej sprawie. Chodziło, jak pisała, o „sekretne negocjacje, które interesują mnie osobiście, i z których nie chciałabym się zwierzyć nikomu innemu poza panem”.

Jeanne dzięki fałszywym listom przkonała de Rohana, aby ten kupił naszyjnik (domena publiczna).
Jeanne zaczęła w listach przekonywać de Rohana, aby ten kupił naszyjnik (domena publiczna).

Dalej zaś dodawała, że chodzi o zakup drogocennego naszyjnika, który po prostu musi mieć, ale nie może otwarcie zaangażować się w negocjacje. Dlatego prosi kardynała, aby kupił go w jej imieniu, a ona odda mu pieniądze. Nawet tym razem arystokracie nie zapaliła się czerwona lampka.

1,6 miliona liwrów w czterech ratach

Kardynał z wielkim zapałem przystąpił do rozmów z jubilerami. Ostatecznie udało mu się stargować cenę kolii do 1,6 miliona liwrów. Kwota miała być zapłacona w czterech ratach. Transakcję sfinalizowano pod koniec stycznia 1785 roku.


Reklama


Sporządzono nawet odpowiedni kontrakt, który wieńczył podpis „Marie Antoinette de France”. Jak podkreśla Tori Telfer był to „błąd godny amatora – królowa podpisując jakiś dokument, ograniczała się do sygnatury Marie Antoinette – ale wszyscy byli zbyt podekscytowani, żeby zwrócić na to uwagę”.

Kardynał przekazał zakupiony naszyjnik Jeanne, która obiecała niezwłocznie dostarczyć go monarchini. Rzecz jasna tego nie zrobiła. Wspólnie z mężem wyłuskała z kolii cenne kamienie, a następnie Antoine wywiózł je do Anglii, gdzie zajął się upłynnianiem skarbu.

Artykuł stanowi fragment książki Tori Telfer pt. Oszustki (Poradnia K. 2021).

Dzięki płynącemu znad Tamizy strumieniowi pieniędzy „hrabina” de la Motte mogła wreszcie prowadzić wystawne życie, ale grunt zaczynał się jej palić pod nogami. Rohan i jubilerzy coraz bardziej niepokoili się, że królowa nie pokazywała się publicznie w nowej biżuterii.

Maria Antonina wszystkiemu zaprzecza

Przez kilka miesięcy Jeanne wodziła ich za nos wymyślając kolejne wymówki. Gdy jednak minął termin płatności pierwszej raty Boehmer za namową kardynała postanowił napisać do Marii Antoniny. Początkowo władczyni zignorowała jego list, nie rozumiejąc o co w ogóle mu chodzi. W końcu jednak spotkała się z twórcą naszyjnika i kategorycznie zaprzeczyła, że go zamówiła, a tym bardziej otrzymała.

Teraz wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. 15 sierpnia de Rohan został doprowadzony przed oblicze pary królewskiej. Podczas audiencji opisał z detalami całą historię. Król jednak mu nie uwierzył i kazał go aresztować. Wkrótce za kratki trafiła również Jeanne i jej pomocnicy. Jedynie przebywający w Anglii Antoine się wywinął.

Proces, który śledziła cała Francja, rozpoczął się pięć miesięcy później. Kluczowe pytanie brzmiało: kto tak naprawdę stał za całą aferą? Wbrew oczekiwaniom królowej de Rohan został uniewinniony. Zeznania współoskarżonych, prostytutki le Guay oraz autora fałszywych listów Villette’a, jasno pokazały, że książę był tylko starym durniem, który do końca niczego się nie domyślał.


Reklama


Zszargana opinia królowej

Główna odpowiedzialność spadła na Jeanne. Skazano ją na dożywotnie więzienie. Ponadto zarekwirowano jej cały majątek oraz wypalono na obu ramionach literę „V”, która oznaczała słowo voleuse, „złodziejka”. Cała sprawa zaszkodziła również mocno Marii Antoninie. Jak podkreśla autorka Oszustek mimo że władczyni:

(…) była autentycznie niewinna, afera zniszczyła jej reputację bardziej, niż Jeanne mogłaby się kiedykolwiek spodziewać. Królowa miała niedobrą opinię u poddanych już przed zaginięciem naszyjnika, ale teraz została unurzana w błocie. Ludzie szeptem opowiadali sobie, że Rohan naprawdę uwiódł ją w krzakach w Wersalu; opowiadali, że obiecał jej naszyjnik, aby zdobyć dostęp do tego, co kryło się pod przewiewną gaulle.

Według krążących po Francji plotek to de Rohan miał być ojcem części dzieci Marii Antoniny (Élisabeth Vigée-Lebrun/domena publiczna).
Według krążących po Francji plotek to de Rohan miał być ojcem niektórych dzieci Marii Antoniny (Élisabeth Vigée-Lebrun/domena publiczna).

Twierdzono wręcz, że duchowny był „ojcem niektórych dzieci Marii Antoniny”. Znaczna część społeczeństwa doszła do wniosku, że królowa to „dziwka opłacana w diamentach oraz że ich monarchia to żart”.

Tragiczny koniec hrabiny de la Motte

Napiętnowanie i wtrącenie do więzienia nie było końcem historii fałszywej hrabiny de la Motte. Za kratami złodziejka spędziła zaledwie półtora roku. W czerwcu 1787 roku udało jej się uciec. Do dzisiaj nie wiadomo, kto pomógł jej w opuszczeniu więziennych murów. Po wydostaniu się na wolność Jeanne dołączyła do męża. Na wyspach napisała obszerne wspomnienia. Nie było jej jednak dane cieszyć się długim życiem:


Reklama


W sierpniu 1791 roku (…) złożyli jej wizytę ludzie, którzy wprawili ją w tak wielkie przerażenie, że aby przed nimi uciec, wyskoczyła z okna. Gazety donosiły, że niespodziewanymi gośćmi byli sądowi urzędnicy, którzy zamierzali ją aresztować z powodu niewielkich długów, być może związanych z hazardowym nałogiem męża.

Jeanne wzięła ich najprawdopodobniej za agentów Marii Antoniny i wpadła w panikę. Podczas upadku złamała sobie kość udową, roztrzaskała ramię i wybiła oko. Dwa miesiące później prasa doniosła o jej śmierci.

Przeczytaj również o jednej z najbardziej niebezpiecznych kobiet końca XIX wieku. Zwabiała bezbronne ofiary, które potem gwałcił jej mąż

Historia naciągaczek, oszustek, kameleonów

Bibliografia

  • Antonia Fraser, Maria Antonina. Podróż przez życie, Twój Styl 2006.
  • Tori Telfer, Oszustki, Poradnia K. 2021.
Autor
Rafał Kuzak
Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.