Historia Polski mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Przyszły Komendant i Naczelnik Państwa Józef Piłsudski przygotował narzędzie, wybrał miejsce, a nawet ułożył plan B – na wypadek gdyby nie udało mu się zabić już za pierwszym razem.
Andrzej Garlicki, najbardziej wnikliwy spośród biografów Józefa Piłsudskiego, tę konkretną sprawę skwitował w jednym krótkim zdaniu. Opisując wydarzenia z jesieni 1886 roku stwierdził, że przyszły Komendant: „przeżywał wówczas jakiś kryzys psychiczny, nosząc się nawet z myślą o samobójstwie”.
Reklama
Kryzys psychiczny młodego Piłsudskiego
Pogrążony w depresji Józef był studentem, właśnie ukończył pierwszy rok medycyny na uniwersytecie w Charkowie.
Miasto było ponure, prowincjonalne, a same studia chyba nie porwały młodzieńca. Zdecydował, że przeniesie się na inną uczelnię – do bardziej postępowego, wręcz liberalnego Dorpadu w dzisiejszej Estonii. Sprawa, jak zaznaczył Garlicki, przeciągała się jednak i Piłsudski nie zdołał rozpocząć studiów wraz z początkiem nowego roku akademickiego.
Czy to dlatego wpadł w głębokie przygnębienie? Może przytłaczał go brak perspektyw, bankructwo rodziny, brak pomysłu na własną przyszłość? Po latach wskazał jednak na inny powód. Otwarcie przyznał, że chciał się zabić… na skutek olbrzymiego przerostu ego.
„Ja z tą myślą nie rozstawałem się nigdy”
Sprawę naświetlił dopiero w roku 1931 w rozmowie z byłym premierem Rzeczypospolitej Polskiej i senatorem, Arturem Śliwińskim. Od tajemniczego epizodu minęło prawie pół wieku, ale Piłsudski odniósł się do niego w wielkich szczegółach. A rzecz zaczęła się od drobnej przechwałki.
Reklama
– „Od lat najmłodszych (…) marzyłem o wielkości” – podkreślił Marszałek.
Interlokutor odpowiedział z pewną ironią, a przynajmniej: bez oczekiwanej powagi. „Uczyniłem uwagę, że tak marzy wiele dzieci” – zanotował później. Piłsudski postanowił więc wyraźnie podbił stawkę. Nie tylko marzył o wielkości, ale też: już planował samobójstwo.
Ja z tą myślą nie rozstawałem się nigdy. Wytrwałem w postanowieniach lat dziecinnych. Naraziło mnie to na ciężkie przeżycia. W latach mojej młodości życie nie sprzyjało tego rodzaju postanowieniom. To też przyszła chwila, że zwątpiłem o tym, bym mógł dokonać wielkich rzeczy. I życie od razu straciło dla mnie swój urok.
Powiedziałem sobie, że skoro nie mogę być wielkim, to nie mam po co żyć. Było to już po powrocie do Wilna z pierwszego roku studiów uniwersyteckich w Charkowie. Ogarnęło mię takie zmęczenie, że postanowiłem skończyć z sobą i to nieodwołalnie. Układałem nawet plany, jak to wykonać.
Ostatecznie zdecydowałem się wyjechać łódką na ulubione jezioro Trockie, stanąć na brzegu łodzi i strzelić do siebie z rewolweru. Rozumowałem, że gdyby strzał nie był śmiertelny, wpadnę do wody i nikt już nie zdoła mnie uratować.
Uratowała go Syberia
Artur Śliwiński twierdził, w oparciu o wyznania Piłsudskiego, że ten nie zdecydował się pociągnąć za spust, gdyż „zaszły wypadki, które go przekonały, że można żyć dla wielkości”. Tymi wypadkami były zaś… „uwięzienie, a następnie zesłanie na Sybir”.
Innymi słowy: to carska ochrana i zaborczy aparat władzy uratowały Piłsudskiemu życie. I to za sprawą rosyjskich władz mógł on w przyszłości zostać Komendantem, Marszałkiem i Naczelnikiem Państwa.
Przeczytaj też o tym, jak carscy żołdacy skatowali nastoletniego Józefa Piłsudskiego. Skutki bestialstwa odczuwał przez resztę życia.
Bibliografia
- A. Śliwiński, Marszałek Piłsudski o sobie, „Niepodległość”, t. 16 (1937), s. 367-368.
- A. Garlicki, Józef Piłsudski 1867-1935, Znak 2017, s. 31.
1 komentarz