W trakcie II wojny światowej do niemieckiej niewoli dostało się ponad 6 milionów czerwonoarmistów. Cztery miliony z nich nie dożyły końca wojny. A jak to wyglądało w przypadku niemieckich jeńców? Ilu ich było i jak Sowieci traktowali pojmanych żołnierzy wroga?
W latach wojny w sowieckich obozach jenieckich śmiertelność wziętych do niewoli żołnierzy Wehrmachtu i sojuszników Niemiec również była niezwykle wysoka właśnie z powodu braku żywności.
Reklama
Ilu niemieckich żołnierzy zginęło w niewoli?
Na to samo — brak jedzenia — skarżyli się zresztą zarówno czerwonoarmiści, jak i ludność cywilna. W ZSRR aż do 1945 roku jeńców było zdecydowanie mniej niż w Niemczech. Przyznawane racje żywnościowe w latach 1942–1943 nie zapewniały minimum kalorycznego nawet niepracującym jeńcom.
Od początku wojny aż do 1 maja 1943 roku w ZSRR spośród 292 630 zewidencjonowanych jeńców zmarło 196 944, czyli 67,3 procent, co znacznie przewyższało śmiertelność sowieckich jeńców w obozach niemieckich na terenie Rosji.
Porównanie tych wskaźników jest w pełni zasadne, jako że repatriacja jeńców do Rzeszy była niemożliwa. Ponadto w Niemczech znajdowały się już dziesiątki tysięcy jeńców francuskich i polskich. Dopiero pod koniec 1944 roku normy żywnościowe osiągnęły minimum fizjologiczne, lecz często okazywały się niewykonalne z powodu kradzieży i powszechnego braku żywności.
Normy te ponownie gwałtownie się obniżyły w 1946 roku w związku z głodem, który zawładnął krajem. Wiadomo na przykład, że spośród 110 tys. Niemców wziętych do niewoli pod Stalingradem do domu wróciło zaledwie 5 tys., czyli 4,5 procent.
Reklama
Po zakończeniu wojny śmiertelność jeńców w ZSRR spadła dzięki temu, że słabych i chorych repatriowano w pierwszej kolejności. Według oficjalnych danych spośród 3 576 300 niemieckich jeńców zmarło 442,1 tys., czyli 12,4 procent.
Rozstrzeliwanie jeńców
W Armii Czerwonej mordowanie niemieckich i innych jeńców wojennych praktykowano wcale nie rzadziej niż w Wehrmachcie. Na przykład 5 stycznia 1942 roku Flota Czarnomorska dokonała desantu w porcie Eupatoria.
Desantowcy wtargnęli do szpitala miejskiego, gdzie wówczas mieścił się niemiecki lazaret. Jeden z nielicznych ocalałych desantowców A. Kornijenko wspominał: „Wdarliśmy się do szpitala… zabijaliśmy Niemców nożami, bagnetami i kolbami i wyrzucaliśmy ich przez okna na ulicę”.
To samo działo się w opanowanych przez desant Teodozji i Kerczu. W zemście Niemcy dobijali rannych desantowców. Historyk Wsiewołod Abramow tak opisuje swe spotkanie z pisarzem Konstantynem Simonowem:
Reklama
W trakcie rozmowy Konstantyn Michajłowicz opowiedział mi wiele o Mechlisie, o czym nie wiedziałem. Okazuje się, że przedstawiciel Stawki w wolnych chwilach lubił przesłuchiwać wziętych do niewoli niemieckich oficerów. Najczęściej byli to zestrzeleni lotnicy.
Jeżeli jeniec nie był skłonny zeznawać, wówczas Mechlis wzywał swego adiutanta, który rozstrzeliwał faszystę za budynkiem przedstawiciela Stawki. Ciekawe, że fakt ten został nawet odnotowany w dokumentach owego działacza.
W archiwum Ministerstwa Obrony widziałem kilka oficjalnych wyroków śmierci, w których przestępstwo wziętego do niewoli niemieckiego oficera określano jako „zdrada ojczyzny”. Nie wiadomo tylko, o jaką ojczyznę chodziło.
Tenże Mechlis z satysfakcją pisał do syna: „W Kerczu zastaliśmy prawie siedem tysięcy trupów spośród mieszkańców tego miasta (łącznie z dziećmi) rozstrzelanych przez faszystowskich potworów. Krew zastyga ze złości i pragnienia zemsty. Faszystów wziętych do niewoli każę likwidować. Pod tym względem wspaniale spisuje się Fisunow [kierownik sekretariatu i adiutant Mechlisa — B.S.]. Z ogromną przyjemnością wykańcza on bandytów.
Wziętych do niewoli będzie mniej, jeśli
Zabójstwa jeńców zdarzały się nie tylko na tych odcinkach frontu, gdzie przebywał Mechlis. I tak 30 czerwca 1941 roku w rejonie wioski Bronniki w pobliżu Równego batalion niemiecki 35. Pułku Piechoty 25. Dywizji Zmechanizowanej 1. Grupy Pancernej został zaatakowany przez 20. Dywizję Pancerną pułkownika M.J. Katukowa z IX Korpusu Zmechanizowanego dowodzonego przez generała majora K.K. Rokossowskiego.
180 żołnierzy, którzy znaleźli się w okrążeniu, po wyczerpaniu amunicji dostało się do niewoli, a 153 z nich, głównie rannych, wymordowano na miejscu, zakłuto bagnetami. Podobnie było na innych frontach.
Reklama
Na przykład P.K. Ponomarienko, będąc członkiem Rady Wojennej Frontu Północno-Zachodniego, w marcu 1942 roku meldował Stalinowi:
Oczywiście, wziętych do niewoli będzie mniej, jeśli: A) przestaniemy przejmować się pouczającymi ulotkami, B) będziemy rozstrzeliwać wziętych do niewoli na oczach Niemców (pod Chołmem zlikwidowaliśmy grupę wychodzącą z miasta i idącą w naszym kierunku z podniesionymi rękami).
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Borysa Sokołowa pt. Straszliwe zwycięstwo. Prawda i mity o sowieckiej wygranej w drugiej wojnie światowej. Jej polskie wydanie ukazało się nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Prawda i mity o wygranej ZSRS w drugiej wojnie światowej
Ilustracja tytułowa: Niemiecki żołnierz wzięty do niewoli pod Stalingradem (Bundesarchiv/CC-BY-SA 3.0).
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
9 komentarzy