1 września 1939 roku. W godzinach popołudniowych eskadra polskich okrętów wojennych płynie z zadaniem postawienia zagród minowych na Zatoce Gdańskiej. Niemcy wysyłają przeciwko nim swoje Stukasy. Dochodzi do pierwszego w historii drugiej wojny światowej starcia na morzu między okrętami i lotnictwem.
Polski plan „Rurka” zakładał, że w przypadku wybuchu wojny polskie okręty nawodne postawią wokół Półwyspu Helskiego pola minowe. Miało to powstrzymać próby desantu oraz utrudnić Niemcom komunikację morską z Gdańskiem. Przewidziano postawienie trzech takich zapór minowych: dwóch na północ i północny-wschód od polskiego półwyspu i jednej przegradzającej Zatokę Gdańską na linii Hel-Sopot.
Reklama
Ponadto w sąsiedztwie pól minowych znajdowały się sektory dozorowania polskich okrętów podwodnych. Niejako więc miała to być podwójna linia obrony. Pola minowe miały znaleźć się również w zasięgu helskiej cyplowej baterii artylerii nadbrzeżnej kal. 152,4 mm, co z kolei utrudniało ich ewentualne trałowanie przez okręty niemieckie.
Luftwaffe w ataku na polskie wybrzeże
Do działań lotniczych przeciwko polskiemu Wybrzeżu została skierowana 1 Flota Powietrzna Luftwaffe. Głównym jej zadaniem było uderzenie na znajdujące się w bazach lub na morzu jednostki Polskiej Marynarki Wojennej, zniszczenie polskich lotnisk i kotwicowisk wodnosamolotów oraz neutralizację polskich stanowisk artylerii nadbrzeżnej i przeciwlotniczej. Niemieckie lotnictwo miało również wspierać okręty Kriegsmarine w ewentualnych działaniach minowych.
W składzie Luftflotte 1 znajdował się m.in. IV. (Stuka)/Lehrgeschwader 1 dowodzony przez hauptmanna Petera Kögla, stacjonujący na lotnisku Stolp-Reitz (Słupsk-Redzikowo), wyposażony w bombowce nurkujące Junkers Ju-87B. Była to elitarna jednostka składająca się z bardzo doświadczonych lotników. Jej zadaniem była ocena operacyjna nowych typów statków powietrznych.
Oprócz jednostek Luftwaffe w działaniach bojowych wziął udział silny zespół niemieckiego lotnictwa morskiego operujący z baz w Szczecinie (Stettin), Dziwnowie (Dievenow), Wicku Morskim (Vietzkerstrand), Łebie (Leba) i Piławie (Pillau). Jako ciekawostkę należy dodać że w skład tego zespołu wchodził IV. [Stuka] 186 Tragergruppe. Jednostka ta wyposażona była w bombowce nurkujące Junkers Ju-87B i pierwotnie miała wchodzić w skład grupy lotniczej budowanego niemieckiego lotniskowca „Graf Zeppelin”.
Plan operacji „Rurka”
Otwarcie kopert z wytycznymi operacji „Rurka” nastąpiło na rozkaz Dowództwa Floty 1 września 1939 roku około godziny 16.00. Zgodnie z planem jako pierwsza miała zostać postawiona zagroda na Zatoce Gdańskiej.
W akcji miały wziąć udział praktycznie wszystkie polskie okręty nawodne pozostające na Bałtyku. Były to: stawiacz min ORP „Gryf”, niszczyciel ORP „Wicher” oraz Dywizjon Minowców w składzie: ORP „Czajka”, ORP „Mewa”, ORP „Rybitwa”, ORP „Jaskółka”, ORP „Żuraw” i ORP „Czapla”. W skład dywizjonu minowców wchodziły też dwie kanonierki: ORP „Komendant Piłsudski” i ORP „Generał Haller”.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Brytyjczycy wcale nie zamierzali pomóc Polsce. Dlaczego w 1939 roku złożyli nam kłamliwe sojusznicze gwarancje?Dowódcą operacji został, jako najstarszy stopniem, kmdr por. Stefan de Walden z „Wichra”. Najważniejszą rolę odgrywał jednak stawiacz min ORP „Gryf”. Zadaniem pozostałych okrętów była jego osłona. Okręty miały skoncentrować się w pobliżu Helu, początek operacji minowej zaplanowano na godzinę 22.00.
Pierwszy poranek wojny
Noc 31 sierpnia na 1 września ORP „Gryf” spędził w porcie wojennym na Oksywiu. Około godziny 7.00 na okręcie ogłoszono alarm przeciwlotniczy. Nad portem przeleciały wtedy trzy wodnosamoloty, które rozpoznano jako niemieckie. Polskie okręty otrzymały poprzedniego dnia drogą radiową informację o przelocie trzech polskich samolotów z pułku w Toruniu. Wiadomość okazała się wrogim wybiegiem.
Po tym incydencie dowódca „Gryfa” kmdr ppor. Stefan Kwiatkowski nakazał odcumować i wyprowadził okręt z portu, który w przypadku nieprzyjacielskiego nalotu mógł stać się dla niego śmiertelną pułapką. Okręt następnie popłynął do Jamy Kuźnickiej w głębi Zatoki Puckiej, gdzie z zakotwiczonych tam kryp minowych pobrał dodatkowych 90 min morskich. W tym momencie na okręcie było ich prawie 300.
ORP „Wicher” 1 września spędził na redzie gdyńskiej. Również z niego zaobserwowano przelot trzech wodnopłatowców, które jakoby miały należeć do polskiego lotnictwa. Gdy okazało się, że to maszyny niemieckie polscy artylerzyści, na rozkaz oficera artylerii okrętu por. Zbigniewa Kowalskiego, otworzyli ogień, co spotkało się później z ostrą reprymendą ze strony kmdra por. de Waldena. Następnie okręt podniósł kotwicę i zaczął manewrować na redzie w zasięgu łączności optycznej z Dowództwem Floty.
Około godziny 13.00 na okręcie ogłoszono alarm przeciwlotniczy, gdy zaobserwowano grupę 30 samolotów na wysokości około 3000 metrów. Samoloty jednak nie atakowały, zatoczyły tylko krąg nad okrętem i poleciały w kierunku portu wojennego Gdynia.
Reklama
Również okręty Dywizjonu Minowców 1 września zastał w porcie wojennym Gdynia. W obliczu niemieckich nalotów minowce i kanonierki opuściły port i zaczęły manewrować na Zatoce Gdańskiej. Po otrzymaniu sygnału „Rurka” cały dywizjon wyruszył w kierunku „Wichra”, stojącego w dryfie na środku Zatoki na linii Gdynia-Hel. Minowce również stanęły w dryfie, burta w burtę, a dowódca dywizjonu kmdr ppor. Zdzisław Boczkowski na pokładzie ORP „Mewa” udał się na niszczyciel w celu omówienia szczegółów operacji minowej.
Ustalono ostatecznie czas akcji, szyk w jakim miały poruszać się okręty i miejsce postawienia zagrody minowej. Po naradzie wszystkie okręty ruszyły w stronę „Gryfa”, który szedł w kierunku portu wojennego Hel.
Na kursie bojowym
Około godziny 17.45 eskadra polskich okrętów idąc w luźnym szyku zbliżała się do redy Helu, skąd okręty miały ruszyć na nocną operację minowania. Jako pierwszy podążał „Wicher”, za nim minowce, następnie „Gryf” a szyk zamykały obie kanonierki.
Niemcy dostrzegli koncentrację polskich jednostek. Na polską eskadrę, znajdującą się około 3 mile morskie od Helu, uderzyły 33 bombowce nurkujących Ju-87B Stuka z IV. Lehrgeschwader 1. Nurkowce atakowały dwoma grupami z dwóch stron. Miał to być sposób na rozproszenie ognia obrony przeciwlotniczej polskich okrętów.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Hitler liczył, że inwazja na Polskę to będzie spacerek. Te liczby dowodzą, jak koszmarnie się pomyliłNiemieccy piloci uderzyli brawurowo, schodząc na pułap do 600 metrów, po zrzuceniu bomb zawracali i ostrzeliwali okręty z broni pokładowej. Łącznie niemiecki dywizjon dysponował blisko setką bomb o wadze 20 ton i około setką karabinów maszynowych.
Polacy mogli przeciwstawić im 10 dział kalibru 40-75 mm i 28 przeciwlotniczych kaemów. Polskie okręty rozproszyły się i zaczęły ostro manewrować, płynąc zygzakami w głąb zatoki. Ogień przeciwlotniczy polskiej eskadry uformował nad „Wichrem” i „Gryfem” stożek ogniowy. Skutecznie utrudniało to niemieckim maszynom precyzyjny atak.
Polskie okręty w opałach
Po pierwszym huraganowym ataku niemieccy piloci zmienili taktykę. Stukasy zaczęły atakować pojedynczo, bądź kluczami z wyższego pułapu, staranniej celując i przy każdym zejściu ostrzeliwując z broni pokładowej stanowiska broni przeciwlotniczej na polskich okrętach.
Szczególnie zaciekle atakowany był ORP „Gryf”. W jego pobliżu upadło około 30 bomb. Gdyby choć jedna trafiła bezpośrednio, skutki jej wybuchu mogłyby być fatalne. Okręt wiózł prawie 32 tony trotylu! Jego eksplozja z pewnością okazałaby się zabójcza również dla najbliżej znajdujących się pozostałych okrętów polskiej flotylli.
Największe straty poniósł „Gryf”, gdy jedna z bomb upadła w odległości 15-20 metrów od prawej burty okrętu. Jej odłamki śmiertelnie ugodziły dowódcę kmdra ppor. Stefana Kwiatkowskiego, mar. Tadeusza Szlenika i mata Piotra Karpowicza. Ciężko ranny został pierwszy oficer broni podwodnej por. Konrad Wachtel, ponadto rany odniosło jeszcze kilkunastu marynarzy.
Wstrząsy spowodowane wybuchami bomb spowodowały zablokowanie steru i telegrafu maszynowego, nie działały radiostacje i kompasy żyroskopowe, uszkodzone zostały podnośniki minowe. ORP „Wicher” wyszedł z nalotu bardziej obronną ręką. Bliskie wybuchy bomb spowodowały niegroźne przecieki kadłuba, pomost bojowy został pozbawiony wszystkich szyb, na szczęście nie było strat w ludziach.
Z pozostałych okrętów najcięższe uszkodzenia odniosła „Mewa”. W trakcie walki przy jej lewej burcie wybuchła ciężka bomba. Obsada dziobowego działa została wybita bądź ranna. Okręt został unieruchomiony. Burty i nadbudówki były poszatkowane odłamkami i pociskami broni maszynowej niemieckich nurkowców.
Druga bomba, która również wybuchła przy burcie, złamała reję masztu, zginął radiotelegrafista mat Jan Czerniak. Do kadłuba zaczęła wlewać się woda. Ogółem na „Mewie” życie straciło 6 ludzi, 8 było rannych. Stanowiło to 50% stanu osobowego załogi!
Reklama
Krajobraz po bitwie
Starcie polskich okrętów z niemieckimi samolotami trwało łącznie około 20 minut.
Bitwę można byłoby uznać w zasadzie za nierozstrzygniętą – mimo strat w ludziach żaden polski okręt nie zatonął, jak również Niemcy nie stracili żadnego samolotu. A jednak hitlerowski sukces był oczywisty, a operacja „Rurka” nie doszła do skutku. Dlaczego? O tym przeczytacie w moim kolejnym artykule (kliknij tutaj).
Obejrzyj też rzadkie, mało znane niemieckie zdjęcia z kampanii wrześniowej.
Bibliografia
- Waldemar Benedyczak, Użycie broni minowej przez Polską Marynarkę Wojenną w 1939 roku, Nowa Technika Wojskowa 8/94.
- Zdzisław Boczkowski, Miny za burtą, Wydawnictwo MON, Warszawa 1970.
- Krzysztof Janowicz, Marynarz z ORP „Gryf”, Militaria XX wieku nr 4 (2007).
- Ryszard Kaczkowski, Lotnictwo w działaniach na morzu, Wydawnictwo MON, Warszawa 1986.
- Edmund Kosiarz, Bitwy na Bałtyku, Wydawnictwo MON, Warszawa 1978.
- Edmund Kosiarz, Flota Białego Orła, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1980.
- Zbigniew Lalak, Bombowiec nurkujący Junkers Ju-87 Stuka, „Nowa Technika Wojskowa”, nr 8 (1994).
- Tomasz Miegoń, Artylerzysta z „Wichra”, „Militaria XX wieku”, nr 4 (2008).
- Marek J. Murawski: Junkers Ju 87 Stuka bombowiec wojny błyskawicznej, „Militaria XX wieku. Wydanie Specjalne”, nr 1 (2007).
- Jerzy Pertek, Wielkie dni małej floty, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1972.
- Radosław Wysocki: Tajne „koperty” z polskich okrętów podwodnych, „Morze Statki i Okręty”, nr 1 (2007).
Polecamy
Darek Kaliński to autor szeregu fascynujących książek. Pisał już o sowieckim „wyzwoleniu” Polski w 1944 roku (Czerwona zaraza) i o prawdziwym obliczu niemieckiej okupacji Rzeczpospolitej (Bilans krzywd). Jego najnowsza publikacja – Czerwony najazd – traktuje o stalinowskim ataku z 17 września 1939 roku. Polecamy.