Zamek królewski na Wawelu ozdabiano w czasach renesansu na przeróżne sposoby. Nie tylko z użyciem sławnych dzisiaj arrasów, ale też złoconych stropów czy wreszcie ściennych malowideł, umieszczanych zwłaszcza bezpośrednio pod sufitami pomieszczeń. Spektakularny fryz wykonano poza tym na zewnątrz, w rejonie krużganków. Każdy mógł go podziwiać. I tylko mało kto zdawał sobie sprawę z tego, co faktycznie na nim przedstawiono.
Malowidła przystropowe umieszczano nie tylko wewnątrz pałacu na Wawelu. Kunsztowny kraniec został wymalowany jeszcze na całej długości krużganków, u szczytu ich najwyższego poziomu.
Reklama
Zniszczony i odtworzony. Losy fryzu nad krużgankami Wawelu
Katastrofy nawiedzające Wawel w kolejnych stuleciach doprowadziły do niemal zupełnej destrukcji tej dekoracji. Po stronach zachodniej i północnej w ogóle nie próbowano jej odtwarzać.
Na ścianie skrzydła wschodniego i na kurtynie południowej konserwacja została przeprowadzona, ale z konieczności większość detali trzeba było zaprojektować od nowa. Mimo to starania Beaty Frey-Stecowej pozwoliły ustalić, kogo konkretnie ukazywały pierwotne malowidła.
Zaskakująca treść malowideł
Głównym elementem fryzu były „medaliony” z profilami władców i władczyń, o wyraźnie antycznej stylistyce. Szacuje się, że pełen kraniec, ciągnący się na długości ponad 170 metrów, zawierał 80 ludzkich profili.
Wbrew temu, co można by sądzić, na dziedzińcu Wawelu nie przedstawiono wcale członków polskich rodów panujących. Dałoby się to zrobić bez większego trudu, bo niedługo przed wykonaniem ozdoby ukazały się drukiem pierwsze znane, drzeworytnicze wyobrażenia władców kraju. Zamiast Piastów i Jagiellonów w rezydencji postanowiono jednak eksponować twarze przywódców zagranicznych.
Reklama
Wrogowie i prześladowcy
Wszystkie podobizny zostały zaczerpnięte z albumu z portretami cesarzy i cesarzowych, który w 1517 roku wydano w Rzymie z inicjatywy Andrei Fulvia.
W efekcie na ściany Wawelu trafiły facjaty różnych cesarzy wschodnich, także tych zapamiętanych jako wielcy prześladowcy chrześcijan, poza tym zaś między innymi władców frankijskich, króla Italii z X wieku czy wreszcie władców Niemiec, wraz z Konradem II, który pognębił polskiego króla Mieszka II Lamberta i odebrał mu koronę.
Na „medalionach” z wizerunkami kobiet widać z kolei między innymi matkę Kaliguli, żonę Nerona oraz kazirodczą partnerkę cesarza Domicjana.
Wizerunków nie ułożono chronologicznie. Portrety władców nie korespondowały też z umieszczonymi obok podobiznami władczyń. Całość była zupełnie chaotyczna i według Marcina Fabiańskiego… taka właśnie miała być.
Reklama
Dlaczego wybrano taką ozdobę?
Poszczególne portrety, przeniesione na ściany Wawelu, niewiele mówiły nawet najlepiej wykształconym Polakom. Widzowie nie łączyli ich w ogóle z indywidualnymi bohaterami dziejów – w tym celu musieliby przecież dysponować egzemplarzem „pocztu” Andrei Fulvia.
Zamysł stojący za fryzem był o wiele prostszy. Chodziło tylko o stworzenie dekoracji robiącej wrażenie ozdoby antycznej. Taki kraniec przy okazji przypominał, że polscy władcy uważają się za „imperatorów we własnym państwie”. Mógł też stanowić wyraz dumy z cesarskiego pochodzenia Jagiellonów, a nawet symbol podnoszonych niekiedy, choć nierealnych, pretensji do korony dzierżonej przez Habsburgów.
Historia Wawelu, jakiej jeszcze nie było
Powyższy tekst powstał na podstawie mojej książki pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski.