Największa katastrofa w dziejach Wawelu. Kataklizm, z którym nie mogło się równać nic innego

Strona główna » Nowożytność » Największa katastrofa w dziejach Wawelu. Kataklizm, z którym nie mogło się równać nic innego

Na przełomie XVII i XVIII stulecia Wawel nie był już dumnym domem królów, ale ruiną tak zaniedbaną, że władcy nie zatrzymywali się tam nawet podczas wizyt w Krakowie. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść.

W 1697 roku na tron Rzeczpospolitej wyniesiono Augusta II Wettyna, rządzącego jednocześnie dziedziczną Saksonią. „Żaden chyba z polskich królów nie był tak wszechstronnie krytykowany, zarówno jako władca, jak i jako człowiek” – pisał na jego temat profesor Jerzy A. Gierowski.


Reklama


Nawet koronacja przybysza z Niemiec odbyła się w atmosferze skandalu. Senatorowie, trzymający pieczę nad skarbcem koronnym na Wawelu, nie uznali wyniku elekcji i odmówili otwarcia sali, w której chowano korony i berła.

Zamiast po perswazję lub nawet wytrychy, ludzie Wettyna sięgnęli po łomy. „Wybili w murze dziurę i wydostali przez nią insygnia, dumni jak zwycięzcy” – zanotowano we współczesnej relacji.

Wzgórze wawelskie u schyłku epoki nowożytnej
Wzgórze wawelskie u schyłku epoki nowożytnej. Rysunek Z. Wzorka z 1952 roku (za: „Studia Waweliana”, t. XVI).

Według badacza dziejów skarbca Feliksa Kopery przy tej okazji doszło też do rabunku klejnotów koronnych. Niewiele jednak skradziono, ponieważ skrzynie złożone w wieży Duńskiej były niemal puste.

Już za czasów Michała Korybuta Wiśniowieckiego i Jana Sobieskiego klejnoty koronne, warte łącznie kilkaset tysięcy florenów, a więc kilkadziesiąt milionów złotych, zostały decyzją sejmu zastawione i rozsprzedane, by opłacić wojsko.


Reklama


Karczma zajezdna

Nieodpowiedzialna, awanturnicza polityka Wettyna ściągnęła na ziemie polskie nowy najazd szwedzki. Zniszczenia, towarzyszące tak zwanej wielkiej wojnie północnej, pod licznymi względami dorównały tym z czasów potopu. Konflikt już ostatecznie pogrążył Rzeczpospolitą, która stała się „karczmą zajezdną” ościennych mocarstw, docelowo zaś bezwładnym dominium rosyjskim.

Inwazja zamknęła też historię podupadania Wawelu. W 1702 roku na pałac spadł bowiem kataklizm straszniejszy od wszystkich, jakie widziano w minionych dekadach i stuleciach.

Tekst powstał w oparciu o moją nową książkę pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski.

W lipcu wojska króla Szwecji Karola XII rozbiły siły polsko-saskie w bitwie pod Kliszowem. August II wycofał się do Krakowa, rozważał okopanie się na Wawelu. Po krótkim pobycie na wzgórzu zmienił jednak zdanie i ruszył dalej, do Sandomierza.

Zanim pozostawił wzgórze na pastwę wroga, zadbano przynajmniej o wywiezienie za granicę resztek skarbca, zwłaszcza zaś koron. Zajął się tym biskup kujawski Stanisław Szembek.


Reklama


Tym razem nie doszło do długich walk o zamek i miasto, jak w dobie potopu szwedzkiego. Dziesiątego sierpnia załoga Wawelu, pod dowództwem miejscowego starosty, skapitulowała przed wrogiem.

Lazaret w pałacu

Zdezelowany pałac na wzgórzu nie robił wrażenia dumnej monarszej rezydencji. Nie był też tak traktowany przez najeźdźcę.

Szwedzi pod dowództwem generała Magnusa Stenbocka ani nie rabowali systematycznie Wawelu, bo nie było z czego, ani nie zabezpieczyli go z myślą o przyszłej koronacji lub jakichkolwiek funkcjach publicznych. W salach niegdyś najpiękniejszego domu w całej Rzeczpospolitej urządzono lazaret dla szeregowych żołnierzy.

Kominy były zatkane lub uszkodzone, a schyłek lata chłodny, Szwedzi zaczęli więc rozpalać ogniska wewnątrz komnat, wprost na kamiennych i marmurowych posadzkach czy nawet na oberwanych, drewnianych podłogach. „Stąd się zajęło” – komentował szlachcic Krzysztof Dobiński, obecny wówczas w Krakowie.

„Pożary haniebne”. Kataklizm z 1702 roku

Pożar wybuchł w piątek 15 września 1702 roku. Okupanci początkowo wahali się, czy walczyć z ogniem, czy czekać, aż ten sam się wypali. Nie wpuszczano też na wzgórze krakowian, pragnących dusić płomienie.

Plan sytuacyjny Wawelu z czasów Augusta II. Zarys bryły pałacu widoczny z lewej strony.
Plan sytuacyjny Wawelu z czasów Augusta II. Zarys bryły pałacu widoczny z lewej strony.

W jednej z licznych relacji z katastrofy zaznaczono, że Szwedzi przystąpili do działania, dopiero gdy „pożary haniebne” bardzo się „rozmogły”, a więc rozprzestrzeniły. Wtedy los pałacu był już przypieczętowany. Na górnych piętrach gorzały wszystkie sale, od belwederku (dzisiaj błędnie nazywanego Kurzą Stopką) po skrzydło zachodnie (gdzie znajdowały się dawniej pokoje królowych i ich dworu).

Płomienie szalały z tym większą łatwością, że wcześniej do wnętrz naniesiono siana i słomy, używanych jako posłania. Pozostała właściwie tylko nadzieja na uratowanie coraz bardziej zagrożonej katedry.


Reklama


W sobotę 16 września wreszcie otwarto bramy zamkowe, zaczęto bić w dzwony i wzywać mieszczan na pomoc. Intensywna walka z pożarem trwała także w niedzielę. Zatrzymano postępy żywiołu, w kościele katedralnym ucierpiało tylko kilka kaplic. Zamek stanowił już jednak morze ognia.

„Spustoszenie było straszne”

Nie obyło się bez ofiar. Walące się sklepienia i stropy przygniatały ratowników. „Księża, mieszczanie i inni, wielkim płomieniem ogarnięci, zgorzeli tak, że kości się wypaliły” – relacjonowano.

Południowe skrzydło Wawelu na zdjęciu z XIX wieku
Południowe skrzydło Wawelu na zdjęciu z XIX wieku.

Byli też tacy, którzy wydostali się z ognia, ale wkrótce umarli na skutek potwornych ran i poparzeń. Według jednego z pamiętników pożar trwał trzy dni. W myśl innego ugaszono go ostatecznie dopiero po tygodniu, 22 września.

„Spustoszenie było straszne” – pisał doktor Stanisław Tomkowicz. – „Wypaliły się sufity, belki, okna i podłogi, w niektórych miejscach przez wszystkie piętra. Pękały od żaru marmurowe odrzwia, kominki, posadzki, kolumny i schody kamienne. Runęły kominy, a gruzy ciężarem swym zgniotły sklepienia. Walące się belki i gruzy zasypały pokoje rumowiskiem”.


Reklama


Zniszczone były oba piętra, w części także parter. Z rezydencji została pusta, pozbawiona dachu, okopcona skorupa.

Przepadły ostatnie resztki wyposażenia, od dawna wywożonego i rozkradanego. Dekoracje, częściowo odnowione za czasów Jana Sobieskiego, teraz stały się zaledwie wspomnieniem.

Z wszystkich reprezentacyjnych gmachów pałacu uratowały się tylko pokoje nad bramą w skrzydle zachodnim oraz kraniec skrzydła wschodniego za murem ogniowym i klatką schodową, w nim zaś sala Poselska z głowami. Ostatni ślad świetności dawnego Wawelu.

****

Powyższy tekst powstał w oparciu o moją nową książkę pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski: o życiu władców, ich apartamentach, zwyczajach, o setkach innych lokatorów Wawelu i o fascynujących zdarzeniach, które rozgrywały się na smoczej skale przez ponad tysiąc minionych lat.

Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.