Szczery warszawski pamiętnikarz opowiadał, że w Warszawie doby międzywojnia dobrze znano „mężczyzn wynajmujących się za klientkami”. Kręcili się oni na postojach taksówek i blisko mniej lub bardziej eleganckich lokali. Ponoć też „niektóre salony piękności utrzymywały kontakty z takimi jegomościami”.
W XIX wieku często zdarzało się, że lekarze doradzali mężczyznom cierpiącym na różnorakie problemy zdrowotne… wizyty w domach publicznych.
Reklama
Wierzono, że spotkanie z prostytutką może stanowić skuteczne remedium na przykład na migrenę. Takie „lekarstwo” zapisywano jednak wyłącznie mężczyznom. Zmianę (w bardzo ograniczonym zakresie!) przyniosła dopiero epoka międzywojenna.
„Wreszcie poradzono jej, aby…”
Tadeusz Boy-Żeleński wspominał historię pewnej pacjentki cierpiącej na „zaburzenia układu nerwowego”. Poznał ją bezpośrednio od opiekującej się kobietą lekarki.
„Nie widząc w swoim arsenale recept skutecznego lekarstwa (…), wysłała pacjentkę do Wiednia do wielkich magów »psychoanalizy«” – opowiadał postępowy publicysta. – „Trzymano tam »chorą« przez parę miesięcy, notowano jej sny, najdrobniejsze zdarzenia z dzieciństwa, asocjacje, kompleksy (…). Wreszcie poradzono jej, aby sobie wzięła kochanka”.
Warto zwrócić uwagę, że zalecenie nie dotyczyło korzystania z usług seksualnych, ale właśnie: „wzięcia kochanka”. Taki tok postępowania wydał się lekarzom bardziej realistyczny od najęcia „pana do towarzystwa”.
„Ze wzrostem zarobkowania kobiet, wzmoże się…”
Reklama
Męska, heteroseksualna prostytucja, o której wcześniej w Polsce niemal nie słyszano, także w międzywojniu stanowiła wąski margines. Postępowcy wierzyli jednak, że wkrótce się to zmieni.
Tadeusz Boy-Żeleński cytował pogląd zaczerpnięty z brytyjskiej literatury: „Ze wzrostem zarobkowania kobiet, wzmoże się prostytucja męska”. Pamiętniki z epoki potwierdzają, że proces ten faktycznie się rozpoczął.
„Salony piękności utrzymywały kontakty z takimi jegomościami”
Warszawski taksówkarz (i niepoprawny plotkarz) Marian Sękowski wspominał: „Spostrzegało się, stojąc późnymi wieczorami na postoju, że i mężczyźni wynajmujący się polowali za klientkami (…). Byli oni przez prostytutki przeganiani. Niektóre salony piękności utrzymywały kontakty z takimi jegomościami”.
Przynajmniej w Warszawie istnienie „facetów na telefon” nie było więc u schyłku dwudziestolecia niczym bardziej zaskakującym niż dzisiaj.
Reklama
„Czy się różni kobieta dzisiejsza?”
To była oczywiście instytucja stworzona tylko z myślą o zamożnej klienteli. Ale zdaniem publicystów – odpowiadająca nowym czasom.
Na dowód można przytoczyć artykuł pt. Wpływ dziewictwa na dusze młodych dziewcząt doby obecnej opublikowany przez magazyn „Wytworny Styl” w 1936 roku.
Autor pytał „czym się różni kobieta dzisiejsza od kobiety wczorajszej i przedwczorajszej”. Twierdził, że kobiety współczesne „są bardziej zróżniczkowane” niż ich matki i babki. Ale też że bardzo częsta jest wśród nich cecha zupełnie obca wcześniejszym epokom: jawna chęć „eksperymentowania” w sferze łóżkowej. Niekoniecznie z mężem.
Bezkompromisowy obraz obyczajowości w przedwojennej Polsce
Wybrana bibliografia
- Tadeusz Boy-Żeleński, Na marginesie „freudyzmu”, w: Tegoż, Reflektorem w mrok, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1985.
- Tadeusz Boy-Żeleński, Nieco pedagogii, w: Tegoż, Zmysły… zmysły…, Biblioteka Boya, Warszawa 1932.
- Marian Sękowski, Pamiętnik warszawskiego taksówkarza, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1978.
- Wpływ dziewictwa na dusze młodych dziewcząt doby obecnej, „Wytworny Styl” 1936, nr 1.