Usuwanie zmęczenia, łagodzenie lęków, leczenie depresji, pobudzanie umysłu i ciała do pracy, poprawa libido i wsparcie w odchudzaniu – to tylko część profitów jakie zgodnie z zapewnieniami producenta miały wynikać z przyjmowania pervitinu. Preparat wprowadziła na rynek w 1938 roku firma farmaceutyczna Temmler-Werke. Zrobił on karierę nie tylko na froncie, ale też wśród zwykłych Niemców.
W firmie Temmler stawiano na ekspansję. Główny chemik doktor Fritz Hauschild dowiedział się, że na igrzyskach olimpijskich w 1936 roku wielką rolę odegrała substancja zwana benzedryną, skuteczna amfetamina z USA – w tamtych czasach był to jeszcze legalny środek dopingowy.
Reklama
Udoskonalony doping
U Temmlera zmobilizowano w związku z tym cały potencjał badawczo-rozwojowy, uważano bowiem, że efektywny środek zwiększający wydolność idealnie sprawdzi się w nadchodzących, przełomowych czasach. [Fritz] Hauschild sięgnął wtedy po wyniki badań japońskich naukowców, którzy już w 1887 roku zsyntetyzowali wyjątkowo pobudzającą molekułę o nazwie N-metyloamfetamina, a w 1919 roku zdołali skrystalizować ją w czystej formie.
Środek pobudzający uzyskano z efedryny, naturalnej substancji, która powiększa oskrzela, stymuluje serce i zmniejsza apetyt. W medycynie ludowej Europy, Ameryki i Azji efedryna od dawna była znana jako składnik rośliny o nazwie przęśl i stosowana w tak zwanej herbacie mormońskiej. Hauschild udoskonalił produkt i jesienią 1937 roku wynalazł nową metodę syntetyzowania metamfetaminy.
Niedługo później, 31 października 1937 roku, zakłady Temmlera zgłosiły w berlińskim urzędzie patentowym pierwszą niemiecką metyloamfetaminę, będącą ich własną wersją środka witalizującego, która zdecydowanie usunęła w cień amerykańską benzedrynę. Nazwa handlowa: Pervitin.
Neuronowe fajerwerki
Jeśli chodzi o strukturę molekularną, ten przełomowy środek nie różni się specjalnie od adrenaliny i z uwagi na niemal identyczną budowę molekularną, może bezproblemowo przekraczać barierę krew-mózg. Jednak w odróżnieniu od adrenaliny metamfetamina nie powoduje nagłego wzrostu ciśnienia krwi, tylko działa delikatniej, a efekt utrzymuje się dłużej.
Działanie polega na tym, że narkotyk wydobywa substancje semiochemiczne – takie jak dopamina i noradrenalina – z komórek nerwowych mózgu i umieszcza je w szczelinach synaptycznych. Dzięki temu komórki mózgowe zaczynają się ze sobą burzliwie komunikować; w głowie dochodzi do reakcji łańcuchowej. Odpalają się neuronowe fajerwerki, biochemiczny karabin maszynowy nieprzerwanie wystrzeliwuje myśli.
Nagle konsument jest rozbudzony, odczuwa skok energii; zmysły są maksymalnie wyostrzone. Człowiekowi wydaje się, że ma w sobie więcej życia, że jest wypełniony energią aż po same czubki palców i koniuszki włosów. Rośnie pewność siebie, dochodzi do subiektywnie odczuwanego przyspieszenia procesów myślowych, narasta euforia, poczucie lekkości i świeżości.
Reklama
Jest to stan wyjątkowy, jak podczas niespodziewanego zagrożenia, gdy organizm mobilizuje siły, nawet jeśli zagrożenia nie ma. Sztuczny kop. Metamfetamina jednak nie tylko uwalnia neurotransmitery do szczelin synaptycznych, lecz także blokuje ich ponowne przyjęcie.
Możliwe skutki uboczne
Dlatego działanie utrzymuje się tak długo – często przez ponad dwanaście godzin – co przy wysokich dawkach może doprowadzić do uszkodzenia komórek nerwowych, ponieważ zostaje zakłócona międzykomórkowa dostawa energii. Neurony pracują na najwyższych obrotach, trajkotanie w głowie nie milknie nawet na chwilę: jak radio, którego nie można wyłączyć. Komórki nerwowe poddają się i nieodwracalnie obumierają.
Może to doprowadzić do dysnomii, zaburzeń uwagi i koncentracji, ogólnej degradacji mózgu w kontekście pamięci, uczuć oraz systemu nagradzania. Jeśli konsumentowi po ustąpieniu działania brakuje sztucznego stymulatora, jest to sygnał, że wyczerpały się zasoby hormonów, które zostaną uzupełnione w ciągu kilku następnych tygodni. W tym czasie do dyspozycji jest mniej neurotransmiterów: skutkiem może być apatia, depresja, melancholia i zaburzenia poznawcze.
Kampania reklamowa
Z czasem te możliwe skutki uboczne zostały zbadane, jednak w zakładach Temmlera, w których dominowało poczucie dumy z nowego produktu, nie był to priorytet. Firma zwietrzyła raczej doskonały interes i zatrudniła jedną z najbardziej prestiżowych berlińskich agencji reklamowych Mathes & Sohn, by ta przygotowała kampanię reklamową, jakiej Niemcy jeszcze nie widziały.
Reklama
Jako wzór posłużył nie kto inny jak Coca-Cola Company, która również wprowadziła na rynek produkt pobudzający i dzięki swojej strategii reklamowej skupionej wokół sloganu „schłodzona lodem” świętowała wielki sukces brązowej lemoniady. W pierwszych tygodniach i miesiącach 1938 roku, gdy pervitin rozpoczynał swój tryumfalny marsz, na słupach ogłoszeniowych, tramwajach, omnibusach i w metrze berlińskim pojawiły się plakaty.
W modnie minimalistycznym stylu widniała na nich tylko nazwa handlowa oraz odniesienie do wskazań medycznych: słabe krążenie, brak popędu, depresje. Do tego ukazano pomarańczowo-niebieską tubkę pervitinu, charakterystyczne opakowanie z biegnącym nieco ukośnie napisem.
W tym samym czasie – kolejna branżowa sztuczka – berlińscy lekarze otrzymali list od firmy Temmler, w którym bez ogródek oznajmiono, że celem firmy jest bezpośrednie przekonanie lekarzy: chętniej się przecież coś poleca, jeśli się jest do tego osobiście przekonanym. Do listu były dołączone darmowe pigułki zawierające trzy miligramy substancji czynnej oraz zwrotna kartka pocztowa z naklejonym już znaczkiem, przeznaczona na odpowiedź:
„Szanowny Panie Doktorze! Pańskie doświadczenia z pervitinem, także te mniej pozytywne, są dla nas bardzo cenne, aby uściślić ramy wskazań medycznych. Dlatego bylibyśmy bardzo wdzięczni za przesłanie nam Pańskich obserwacji na tejże kartce pocztowej”. Preparat w fazie badań. Niczym stara sztuczka dealerów: pierwsza dawka jest za darmo.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Panaceum na wszystko
Przedstawiciele zakładów Temmlera odwiedzali duże praktyki lekarskie, szpitale i kliniki uniwersyteckie na terenie całego kraju. Prowadzili wykłady i rozdawali nowy narkotyk samoświadomości, środek pobudzający obiecujący bystrość umysłu. W firmowej opowieści informowano, że „rozbudzona na nowo” dzięki pervitinowi „chęć do życia u zrezygnowanych ludzi (jest) jedną z najcenniejszych wartości (…), którą będzie można ofiarować chorym za pomocą nowego środka”.
Sugerowano nawet, że „za pomocą tabletek pervitinu można łatwo wpłynąć na oziębłość seksualną kobiet. Sposób leczenia jest bardzo prosty: codziennie zażywać 4 połówki tabletek, na długo przed godzinami wieczornymi, dziesięć dni w miesiącu przez 3 miesiące. Dzięki tej terapii można osiągnąć świetne wyniki, czyli wzrost libido i potencji seksualnej kobiety”.
Reklama
Oprócz tego na ulotce informacyjnej zamieszczono informację, że lek łagodzi syndrom odstawienia alkoholu, kokainy, a nawet opiatów. Miało to być zatem swego rodzaju antidotum na środki odurzające, zastępujące wszystkie trucizny, zwłaszcza te nielegalne. Konsumpcja tej substancji nie była bowiem sankcjonowana, metamfetamina była natomiast traktowana jako swego rodzaju lek na wszystko.
Nawet malkontenci mieli pracować
Preparatowi przypisywano również tę zaletę, że dzięki swoim składnikom stabilizował system: „Żyjemy przecież w czasach wymagających dużej dawki energii, które wymagają od nas bardziej imponujących osiągnięć i nakładają na nas większą odpowiedzialność niż miniona epoka”, napisał naczelny lekarz jednego ze szpitali.
Wyprodukowana w przemysłowych warunkach laboratoryjnych pigułka o niezmiennej, najwyższej jakości miała zapobiegać odmowom świadczenia usług i włączyć „symulantów, niechętnych do pracy, partaczy i malkontentów” w proces pracy.
Felix Haffner, farmakolog z Tybingi, zaproponował wręcz, aby przepisywanie pervitinu stało się „stałą zasadą”, jeśli miałoby chodzić o „ostatnie użycie dla całości”: swego rodzaju „rozkaz chemiczny”. Niemcom nie trzeba było jednak nakazywać zażywania euforyzującego preparatu. Głód energetyzującego pożywienia dla umysłu zrodził się i bez tego.
Konsumpcja środka nie została narzucona z góry, tak więc nie był to proces typu top down, jak można byłoby się spodziewać w dyktaturze, tylko bottom up, przebiegający od dołu ku górze. Tak zwana Weckamin uderzyła niczym bomba, rozprzestrzeniała się z szybkością wirusa, rozchodziła się jak świeże bułeczki, a w krótkim czasie stała się rzeczą równie oczywistą jak filiżanka kawy.
Reklama
Sensacyjna popularność
„Pervitin był sensacją”, relacjonował jeden z psychologów: „Szybko znalazł zastosowanie w najszerszych kręgach: uczący się zażywali ten środek, aby lepiej znieść wysiłek związany z egzaminami; pracownice centrali telefonicznych i pielęgniarki brały go, aby wytrzymać trudy nocnej zmiany, osoby ciężko pracujące fizycznie lub umysłowo stosowały go, żeby osiągnąć jak najlepsze wyniki”.
Czy były to sekretarki, które dzięki pervitinowi szybciej pisały na maszynie, aktorzy odświeżający się przed występem, pisarze wykorzystujący stymulację metamfetaminą, aby spędzić pracowitą noc przy biurku, czy też pracownicy stojący przy taśmach produkcyjnych dużych fabryk, którzy dzięki pobudzeniu zwiększali swoją wydajność – pervitin rozprzestrzeniał się we wszystkich warstwach społecznych.
Pracownicy firm zajmujących się przeprowadzkami szybciej pakowali meble, strażacy sprawniej gasili pożary, fryzjerzy szybciej strzygli włosy, stróże nocni już nie przysypiali, maszyniści bez szemrania kierowali pociągami, a kierowcy ciężarówek pędzili po wybudowanej w rekordowym czasie autostradzie bez konieczności robienia przerw. Poobiednia drzemka wypadła z planu dnia społeczeństwa.
Naspeedowane pralinki
Środkiem tym kurowali się sami lekarze, przedsiębiorcy spieszący się z jednego posiedzenia na drugie też dodawali sobie nim animuszu; zażywali go także funkcjonariusze partyjni, podobnie jak esesmani. Redukował stres i zwiększał apetyt seksualny, sztucznie podwyższał motywację. Pewien lekarz napisał:
Reklama
Podczas eksperymentu na własnym organizmie zaobserwowałem, że fizycznie i psychicznie odczuwa się przyjemny wzrost energii, co od pół roku skłania mnie do polecania pervitinu kolegom z branży, robotnikom pracującym fizycznie i pracownikom umysłowym, zwłaszcza rodakom działającym pod wielką presją czasu, a także mówcom, śpiewakom (w przypadku tremy), zdającym egzaminy. (…)
Pewna dama chętnie zażywa ten lek (ok. 2 x 2 tabletki) przed przyjęciami; inna natomiast z powodzeniem zażywa pervitin w wyjątkowo stresujące dni pracy (aż do 3 x 2 tabletki dziennie).
Pervitin stał się symptomatyczny dla rozwijającego się społeczeństwa nastawionego na sukces. Na rynek wprowadzono nawet nowe rodzaje pralinek z metamfetaminą. Każda czekoladka zawierała imponujące czternaście miligramów metamfetaminy – było to niemal pięciokrotnie więcej niż w zwykłej tabletce pervitinu.
„Pralinki Hildebranda zawsze cieszą” zachwalał slogan prestiżowego zakładu cukierniczego: Mother’s little helper. Zgodnie ze śmiałą rekomendacją należało zjeść od trzech do dziewięciu pralinek. Producent wskazywał też na fakt, że w przeciwieństwie do spożywania kofeiny jest to całkiem bezpieczne.
Reklama
Dzięki nim rzekomo można było łatwiej uporać się z pracami domowymi, a dodatkowo, racząc się tymi nietypowymi słodkościami, traciło się kilogramy, ponieważ jako środek odchudzający pervitin miał tłumić apetyt.
Artykuły w pismach medycznych
Częścią efektywnej kampanii reklamowej był także artykuł doktora Fritza Hauschilda w renomowanym piśmie medycznym „Klinische Wochenschrift”. W tym, jak i w kolejnym tekście opublikowanym w tym samym czasopiśmie trzy miesiące później pod nagłówkiem Nowe specyfiki, informował o wyjątkowo silnie pobudzającym i stymulującym działaniu pervitinu, o dodatkowej dawce energii i wzroście pewności siebie oraz stanowczości.
Rzekomo szybciej się kojarzyło, również prace fizyczne wykonywało się łatwiej. Wszechstronna użyteczność pervitinu w leczeniu chorób wewnętrznych, a także w medycynie ogólnej, chirurgii i psychiatrii wydawała się odpowiedzią na różnorodne wskazania z wielu dziedzin, a zarazem stymulowała formułowanie nowych kwestii naukowych. W konsekwencji uniwersytety w całej Rzeszy skupiły się na zgłębianiu tych kwestii.
Testy na sobie
Pionierem był profesor Schoen z polikliniki w Lipsku, który informował o „utrzymującej się godzinami ciągłej psychicznej stymulacji, zaniku potrzeby snu i znużenia oraz występujących zamiast tego aktywności, potoku słów i euforii”. Pervitin stał się modny wśród badaczy – być może również dlatego, że na początku wielką przyjemność dawało testowanie środka na sobie.
Eksperymenty na własnym organizmie były w dobrym tonie: „Najpierw trzeba poinformować o osobistych doświadczeniach podczas prób na samym sobie, polegających na kilkakrotnym zażyciu 3–5 tabletek (9–15 mg) pervitinu, na podstawie których będzie można zdobyć rozeznanie w kwestii oddziaływania na psychikę”.
Niekończące się profity
Na światło dzienne wychodziły coraz to nowsze zalety środka. Ewentualne skutki uboczne pozostawały niezauważone. Profesorowie Lemmel i Hartwig z Uniwersytetu w Królewcu donosili o wzmożonej uwadze i zdolności do koncentracji oraz radzili: „W tych obfitujących w wydarzenia czasach konfliktu i ekspansji jednym z najważniejszych zadań dla lekarza jest wykrzesać z jednostki wydolność i jeszcze w razie możliwości ją zwiększyć”.
Badania dwóch neurologów z Tybingi rzekomo potwierdziły przyspieszenie procesów myślowych oraz ogólne zwiększenie zasobów energii dzięki pervitinowi. Zoptymalizowane miały zostać również opory psychiczne i zahamowania w sensie ogólnym, takie jak depresja. Test inteligencji miał rzekomo wykazać widoczną poprawę. Z Monachium, od niejakiego profesora Pullena, napłynęły dane o „wielu setkach przypadków” potwierdzających te informacje.
Donosił on także o efekcie stałej stymulacji kresomózgowia, krwiobiegu i systemu nerwowego. Do tego stwierdził, że doświadczył „zauważalnej redukcji lęku po jednorazowym zażyciu wysokiej dawki, czyli 20 miligramów”. Nic dziwnego, że firma Temmler przesyłała lekarzom te pozytywne wyniki drogą pocztową i dbała o to, by byli o nich na bieżąco informowani.
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Ohlera Normana pt. Trzecia Rzesza na haju. Narkotyki w hitlerowskich Niemczech. Jej nowe wydanie ukazało się w Polsce nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.