W Trylogii Henryka Sienkiewicza Jerzy Michał Wołodyjowski, to pierwsza szabla Rzeczpospolitej i uosobienie wszelkich cnót rycerskich. Podobnie jak było w przypadku Jana Skrzetuskiego, pisarz nie wymyślił swojego bohatera od zera. Dzielny obrońca Kamieńca Podolskiego miał swój pierwowzór. O tym kim był człowiek, który zainspirował Sienkiewicza pisze Sławomir Koper w książce pt. W stepie szerokim. Podróż po ukraińskich Kresach.
Jerzy Wołodyjowski (a nie Jerzy Michał) urodził się około 1620 roku i podczas oblężenia Kamieńca liczył już ponad 50 lat. Pochodził z niezamożnej spolonizowanej szlachty ukraińskiej, dwa pokolenia przed jego urodzeniem rodzina przyjęła katolicyzm, zanikały ukraińskie imiona nadawane dzieciom (a zdarzyła się nawet u nich dziewczyna o imieniu Horpyna!).
Reklama
Małżeństwo z Krystyną Jeziorkowską
Jerzy Wołodyjowski poświęcił się służbie wojskowej, jednak ze względów finansowych przez wiele lat nie osiągał wyższych stanowisk. Sytuację zmieniło dopiero małżeństwo z zamożną Krystyną (a nie Basią) Jeziorkowską. W charakterystyce tej postaci Sienkiewicz najbardziej rozminął się z prawdą historyczną. [W Panu Wołodyjowskim pisał:]
Jeziorkowska była (…) drobna, choć nie chuda; różowa jak pączek róży, jasnowłosa. Ale włosy miała, widocznie po chorobie, obcięte i w złotą siatkę schowane.
Te jednak, na niespokojnej głowie siedząc, nie chciały także zachować się spokojnie, jeno wyglądały kończykami przez wszystkie oka siatki, a nad czołem tworzyły bezładną płową czuprynę, która spadała aż na brwi, na kształt kozackiego osełedca, co przy bystrych nie-spokojnych oczkach i zawadiackiej minie czyniło tę różową twarzyczkę podobną do twarzy żaka, który jeno patrzy, jak by co zbroić bezkarnie.
Jednak tak była ładna i świeża, że trudno było oczu od niej oderwać. Nosek miała cienki, nieco zadarty, o ruchomych, ciągle rozdymających się nozdrzach, dołki na twarzy i dołek w brodzie – znak wesołego usposobienia.
W rzeczywistości w chwili ślubu z Wołodyjowskim (1662 r.) pani Krystyna miała 40 lat i zdążyła już pochować trzech mężów. Nie była zalotnym hajduczkiem, lecz kobietą po przejściach i rówieśnicą czwartego męża. Okazała się jednak właściwą partnerką dla Jerzego, a środki finansowe wniesione przez nią w posagu zapewniły mu karierę.
Stolnik przemyski
Za pieniądze żony Wołodyjowski wyekwipował oddział piechoty węgierskiej, uzyskał również godność stolnika przemyskiego. Na polecenie hetmana Sobieskiego sprawnie zorganizował twierdzę w Chreptiowie, której został komendantem.
Reklama
W 1672 roku wybuchła wojna polsko-turecka, do której Rzeczpospolita była zupełnie nieprzygotowana. Potężna armia padyszacha ruszyła na Podole, a jej głównym celem był właśnie Kamieniec Podolski. Do twierdzy ściągnięto okoliczne garnizony wojskowe, trafił tam również Jerzy Wołodyjowski. W popłochu przygotowywano się do obrony, a jedną z nielicznych osób niepoddających się panice był właśnie stolnik przemyski.
Spacerując po terenie fortecy, można podziwiać inwencję dawnych budowniczych. Warownia powstała na stromym cyplu, mury i wieże zdają się wyrastać wprost ze skalnego podłoża. To nie jest niewielki zamek jak w Chocimiu, lecz twierdza w pełnym tego słowa znaczeniu. Patrząc na zachowane umocnienia, nie możemy się już dziwić, że Kamieniec po raz pierwszy zdobyto dopiero podczas nieszczęsnej wojny w 1672 roku.
Legenda głosi, że gdy kiedyś pod murami zamku stanęła armia turecka, zdziwiony sułtan zapytał, kto zbudował taką twierdzę. Usłyszawszy, że Allach, zniechęcony miał powiedzieć: „To niech Allach sobie ją sam zdobywa” – i nakazał odwrót.
Przygotowania do obrony Kamieńca Podolskiego
Największą atrakcją dla zwiedzających jest Stary Zamek budowany od XIV stulecia. Już od wejścia wzrok przykuwają liczne baszty: Kołpak, Polska (Lacka), Papieska, Tęczyńskich i zlokalizowana nad prochownią Denna. Najmłodszym bastionem obronnym jest Nowa Baszta Zachodnia przylegająca do Nowego Zamku, który powstawał od trzeciej dekady XVII stulecia.
Reklama
Uwagę zwracają niepasujące do całości założenia architektoniczne – to fragmenty odbudowywane po eksplozji kończącej oblężenie w 1672 roku. Od północnej strony naszym oczom ukazują się kolejne bastiony obronne z XVI wieku: Baszty Czarna, Lanckorońska, Różanka, Komendancka, a tuż za murami Starego Zamku nad jarem Smotrycza dominuje malownicza Baszta Wodna.
W 1672 roku Rzeczpospolita Obojga Narodów była bezsilna. Ćwierć wieku ciężkich wojen wyczerpały państwo, a polscy politycy wciąż nie potrafili dojść do porozumienia z Kzoakami. Hetman Doroszenko oficjalnie poddał się sułtanowi i na Kamieniec ruszył razem z muzułmanami. Twierdza była mocno zaniedbana, murów i bastionów nie remontowano od lat, a szczupłą załogę tworzyło zaledwie kilkuset piechurów i dwie chorągwie jazdy.
W fortecy pojawiła się setka szlachty z pospolitego ruszenia, gotowość do walki zgłaszali również mieszczanie i okoliczni chłopi. Obrońcy mieli wystarczające zaopatrzenie w armaty, proch i amunicję, ale brakowało puszkarzy (tylko czterech, na jednego przypadało sześć armat).
Co zmienił Sienkiewicz?
Obrona twierdzy trwała zaledwie 10 dni. Armia sułtana dysponowała potężną artylerią, saperzy muzułmańscy kopali korytarze i zakładali miny. Cudów waleczności dokonywał pułkownik Wołodyjowski, prowadząc wycieczki na wroga i dodając otuchy obrońcom.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Wolał wykorzystywać w walce broń palną, a nie szablę – szermiercza przewaga Jerzego stanowi tylko literacką fantazję Sienkiewicza. „Mały rycerz” przeszedł jednak do tradycji narodowej jako niezrównany fechmistrz, czego dowodem jest odbywający się od 50 lat w Warszawie turniej O Szablę Wołodyjowskiego.
Nie miało miejsca również ślubowanie Wołodyjowskiego i Ketlinga w kamienieckiej katedrze. Pierwowzór Ketlinga – major artylerii Hejking – pochodził z rodziny niemieckich osadników na Inflantach (nie był Szkotem, jak chciał Sienkiewicz). Wyznawał kalwinizm i jako protestant nie mógł ślubować w katolickiej świątyni. Wołodyjowski zresztą również nie zamierzał ginąć w murach twierdzy.
Reklama
Tuż przed wybuchem wojny wysłał żonę na Litwę – małżonkowie, obawiając się najgorszego, dokonali wzajemnych zapisów majątkowych. W Kamieńcu schronili się natomiast matka, siostra, szwagier i stryj „małego rycerza”.
Kapitulacja Kamieńca
Budynek starej prochowni wybudowano po wojnie polsko-tureckiej na miejscu gmachów wysadzonych przez Hejkinga. To właśnie tutaj 26 sierpnia 1672 roku rozegrał się ostatni akt dramatu twierdzy i jej obrońców. Tureccy saperzy podminowali zamek i polscy dowódcy odbyli ostatnią naradę. Przeważyła opinia o bezcelowości oporu – na murach pojawiły się białe flagi (wcale nie zrobili tego niespodziewanie mieszczanie).
Do obozu tureckiego udali się polscy parlamentariusze i szybko zawarli porozumienie. Podpisano honorową kapitulację – Kamieniec miał zostać wydany muzułmanom, ale każdy mógł opuścić twierdzę, a żołnierze zachowywali uzbrojenie i ekwipunek. Tym, którzy zdecydowali się na pozostanie w Kamieńcu, Turcy gwarantowali nietykalność osobistą i majątkową. (…)
Przypadkowa eksplozja?
Po podpisaniu kapitulacji Jerzy Wołodyjowski udał się na Stary Zamek, by dopilnować zachowania porządku przez ewakuujące się oddziały. I wówczas doszło do potężnej eksplozji, która zniszczyła znaczną część bastionów obronnych. To Hejking – bez porozumienia z kimkolwiek (niewykluczone, że przypadkowo) – wysadził się w powietrze wraz z 200 beczkami prochu.
Reklama
Cegły i kawałki murów posypały się daleko, raniąc i zabijając zaskoczonych obrońców. Wybuch i wstrząs były tak silne, że wypaliły naładowane armaty zamkowe, siejąc śmierć i zniszczenie. Jeden z kartaczy (według innych informacji cegła) trafił w głowę Wołodyjowskiego, zabijając go na miejscu. (…)
Zmarłemu wyprawiono pospieszny pogrzeb. Brali w nim udział członkowie rodziny i podkomendni, a uczestniczący w ceremonii biskup kamieniecki nazwał Wołodyjowskiego nawet „naszym Hektorem”. Zwłoki pułkownika spoczęły w podziemiach klasztoru franciszkanów.
Krystyna niebawem otrzymała wiadomość o śmierci męża. Do swojego majątku nie chciała wracać, Podole trafiło bowiem pod panowanie Turcji. Energiczna kobieta nie zamierzała jednak marnować życia i po raz piąty stanęła na ślubnym kobiercu!
Tym razem jej wybrankiem został pisarz podolski, Franciszek Dziewanowski – jedyny z mężów pani Krystyny, który ją przeżył. Nowa pani Dziewanowska zmarła bowiem cztery lata po upadku Kamieńca.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Sławomira Kopra pt. W stepie szerokim. Podróż po ukraińskich Kresach. Ukazała się ona 2024 roku nakładem Wydawnictwa Fronda. Premiera 30 stycznia, ale już dziś możecie zamówić swój egzemplarz.
Historyczna podróż po ukraińskich Kresach
Ilustracja tytułowa: Kadr z filmu Jerzego Hoffmana Pan Wołodyjowski.