Maria Wojciechowska na fotografiach z okresu prezydentury

Pierwsza prezydentowa w dziejach Polski. Wszyscy się z niej śmiali, ale dzisiaj to, co robiła budziłoby podziw

Strona główna » Międzywojnie » Pierwsza prezydentowa w dziejach Polski. Wszyscy się z niej śmiali, ale dzisiaj to, co robiła budziłoby podziw

Konstytucja marcowa z 1921 roku nie mówiła nic o roli małżonki głowy państwa, nie było to również tematem żadnej publicznej debaty. Pierwszego prezydenta, nieszczęsnego Gabriela Narutowicza, który rychło zginął w zamachu, wybrano na urząd, mimo że był wdowcem. A zatem kraj był gotów obejść się bez prezydentowej. Drugi prezydent, Stanisław Wojciechowski, miał żonę, ale brak wytycznych stawiał ją w wyjątkowo niezręcznej sytuacji.

Społeczeństwo oczekiwało, że Maria Wojciechowska będzie robić to, co przystoi żonie głowy państwa i „pierwszej obywatelce”. Tylko nikt nie raczył jej powiedzieć, co to właściwie znaczy.


Reklama


Kobieta musiała sama ustalić, jaką będzie pierwszą damą i jaką tradycję zaprowadzi w młodym państwie. Cokolwiek by zrobiła, miało się to stać przykładem dla wszystkich kolejnych prezydentowych. To się nazywa presja!

Niemałą rolę odebrały problem natury prywatnej. Maria nie była przebojowa, nie lubiła pokazywać się publicznie. Pochodziła ze zbiedniałej rodziny szlacheckiej, wczesne lata życia spędziła jako zakonspirowana działaczka rewolucyjna, a nie dama, nawykła do salonowych rozrywek i blichtru. Krępowało ją występowanie przed tłumem i fotografami.

Maria Wojciechowska z mężem podczas oficjalnego spotkania w Belwederze
Maria Wojciechowska z mężem podczas oficjalnego spotkania w Belwederze. Rok 1925.

W 1922 roku nie była już poza tym młodą, zgrabną dziewczyną, ale mocno puszystą panią po pięćdziesiątce. Nawet ludzie zupełnie jej przychylni zwracali na to uwagę. Żona jednego z ówczesnych polityków wspominała: „W owym czasie pani Wojciechowska nie wyglądała powabnie. Ale w młodości ta szlachcianka ze skromnego dworu na północno-wschodnich kresach musiała być ładna”.

„W przeciwieństwie do innych wysoko usytuowanych dam…”

Nic więc dziwnego, że Maria w pierwszej kolejności zajęła się tym, co przychodziło jej o wiele łatwiej niż reprezentacja: gospodarowaniem. Już wcześniej udowadniała, że potrafi doskonale oszczędzać, dbać o potrzeby dzieci i o męża.


Reklama


Henryk Comte, adiutant prezydenta Wojciechowskiego, niezwykle ciepło wspominał gospodarność żony swojego chlebodawcy. Była w jego oczach idealną panią domu.

„Jako oszczędna gospodyni troszczyła się o to, by wydatki na dom nie były duże” — pisał. — „W przeciwieństwie do innych wysoko usytuowanych dam nie hołdowała zasadzie: zastaw się, a postaw się. Daleka była od rozrzutności, choć byłoby z czego”.

Maria Wojciechowska na fotografiach z okresu prezydentury
Maria Wojciechowska na fotografiach z okresu prezydentury. Zdjęcie z lewej – koloryzacja automatyczna.

Taka postawa dalece odróżniała ją od innych żon przedwojennych polityków, brylujących na salonach, rozrzutnie trwoniących pieniądze, myślących często głównie o tym, by świetnie się prezentować. Maria wolała jednak żyć tak, jak inni obywatele biednego kraju, zmagającego się ze zniszczeniami wojennymi i galopującą inflacją.

„Bynajmniej nie dla reklamy lub ze skąpstwa”

Prezydentowa szczególnie upodobała sobie letni dom w Spale. Belweder był miejscem uprawiania polityki, w którym stale panowała napięta atmosfera. Spała różniła się od niego o sto osiemdziesiąt stopni.


Reklama


W tym czasie nie była to jeszcze luksusowa willa, w jaką przekształcił ją kolejny prezydent, Ignacy Mościcki. Raczej prosty i nieco zaniedbany domek myśliwski, pamiętający wizyty dziewiętnastowiecznych carów.

Wojciechowski uwielbiał tam wypoczywać, ale Spała była przede wszystkim domeną Marii. Comte opowiadał: „Pani Wojciechowska w spalskiej rezydencji sama prowadziła gospodarstwo domowe, bynajmniej nie dla reklamy lub ze skąpstwa”. Robiła więc to, do czego przywykła przez lata, a na co w oficjalnym Belwederze nie mogła już sobie pozwolić.

Powozy przed pałacykiem prezydenckim w Spale. Rok 1924.
Powozy przed pałacykiem prezydenckim w Spale. Rok 1924.

„Obsesyjna” oszczędność

Dążenie do samodzielnego gospodarowania prowadziło jednak do wielu gaf i nieporozumień.

Nieprzyzwyczajona do życia na wysokiej stopie Maria cięła koszty nawet wtedy, gdy zdecydowanie nie było to wskazane. Zdaniem przedwojennych plotkarzy, ale też późniejszych historyków była wręcz „obsesyjnie oszczędna”.


Reklama


Ludzie śmiali się, że nadal sama robi zakupy na targu. Pewnego razu zdarzyło się nawet, że gości przebywających w Spale zaprosiła na śniadanie do stołu nakrytego nie obrusem, lecz… prześcieradłem. I to z wielką, wypaloną dziurą na samym środku! Przynajmniej nie byli to goście z zagranicy, bo żarty zaraz obiegłyby cały kontynent.

Z drugiej strony czy taka oszczędność, gdy żyło się z państwowej pensji i działało na potrzeby kraju, nie powinna być raczej powodem do pochwał, niż do śmiechu?

***

Powyższą historię przedstawiłem znacznie szerzej w książce Pierwsze damy II Rzeczpospolitej. Jej nowa edycja właśnie trafiła do sprzedaży (Wydawnictwo Literackie 2023).

Fascynujące losy pierwszych dam przedwojennej Polski

Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.