Polacy z Dywizjonu 303 długo musieli czekać na swój debiut w bitwie o Anglię. Gdy wreszcie weszli do walki od razu pokazali na co ich stać. Wyspiarze byli pod ogromnym wrażeniem talentu oraz morderczej skuteczności pilotów znad Wisły.
W innym tekście pisałem już o pierwszym zwycięstwie zapisanym na konto Dywizjonu 303 przez Ludwika Paszkiewicza. Ten bezdyskusyjny sukces został odniesiony w trakcie lotu ćwiczebnego. Na oficjalny chrzest bojowy Dywizjon 303 musiał poczekać do 31 sierpnia 1940 roku.
Reklama
Dywizjon 303 rusza do walki
Nasi piloci, stacjonujący na lotniku Northolt, już od rana wyczekiwali na rozkaz poderwania hurricanów do walki z kolejnymi falami maszyn Luftwaffe. Niemcy tego dnia szczególnie zajadle atakowali Wyspy Brytyjskie. Mimo to dowództwo RAF-u nie kwapiło się, aby wysłać kościuszkowców do boju.
Dopiero o 17.50 Eskadra A, kierowana przez dowódcę dywizjonu majora Ronalda Kellett, opuściła Northolt. Po dziesięciu minutach w niebo wzbiła się także Eskadra B, której przewodził kapitan Athol Forbes.
Spotkania z wrogiem tego sobotniego popołudnia doczekali się tylko ludzie Kelletta. Jak czytamy w książce Piotra Sikory pod tytułem Tych niewielu. Polscy lotnicy w bitwie o Anglię:
Pierwotnie skierowano ich w stronę Croydon, w końcu jednak znaleźli się nad Biggin Hill. W samą porę, ponieważ nadciągała właśnie formacja złożona z 60 Dornierów w osłonie Messerschmittów Bf 109.
„Z białego brzucha Me 109 buchnął dym i ogień”
Nasi piloci wykorzystali fakt, że Niemcy jeszcze ich nie zauważyli i zaatakowali wroga z zaskoczenia. Cytowany przez Piotra Sikorę sierżant Stanisław Karubin wspominał później:
Chwila zemsty rośnie z każdą sekundą. Trzech szkopów przed celownikiem rozprysło się. Pika w pice, atak i krótka seria. Szkop wyciąga. Mnie w to graj, ponowna seria. Z białego brzucha Me 109 buchnął dym i ogień, jak kopcąca się pochodnia posunął do ziemi. Mimo to oddałem jeszcze krótką serię.
Reklama
Jego koledzy również nie próżnowali. Sierżant Eugeniusz Szaposznikow spisując później relację z tego dnia, stwierdzał:
Każdy łapie swojego, no i mnie w udziale przypadł lewoskrzydłowy. Nim się zorientował, postraszyłem go serią, robi wywrót – widać tę samą taktykę co w „Uciemiężonej”.
Robię to samo, ale niepotrzebnie, bo za parę sekund wyciąga świecą do góry. Jestem trochę wyżej od niego i to go gubi. Sam wchodzi na celowniki, tylko pocisnąć i już koniec. Przechodzi na plecy i z białą smugą wali się do ziemi.
„Me lotem nurkowym zeszedł do ziemi”
Wystarczyła zaledwie chwila, a piloci Dywizjonu 303 posłali na ziemię aż trzy messerschmitty, bowiem major Kellett dołożył kolejnego. To był zresztą dopiero początek. Czwartego wroga na swoje konto zapisał sierżant Kazimierz Wünsche. Tak wspominał swoje zwycięstwo:
Na widok szkopów, atakujących nasz Klucz Czerwony, podskoczyłem do jednego z nich, który atakował sierż. Karubina. Oczywiście manewr ten miał na celu tylko odstraszenie, względnie odwrócenie uwagi npla. W tym jednak czasie zrobił błyskawicznie wywrót, pokazując swoje krzyże, które wzbudziły we mnie jeszcze większą nienawiść.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Wtem jeden z Me 109 wyskoczył przede mnie z dołu z lewej. Bez namysłu szybkim ruchem nacisnąłem spust, poczem ujrzałem dymek. Nie będąc pewny, dla większej pewności oddałem drugą serię, po której palący się Me lotem nurkowym zeszedł do ziemi.
„Rąbię zupełnie spokojnie”
Niemal jednocześnie z sierżantem Wünschem do walki z myśliwcami ze swastyką rzucił się porucznik Mirosław Ferić. W pamiętniku prowadzonym od września 1939 roku, który później przerodził się w swego rodzaju kronikę Dywizjonu 303, pod datą 31 sierpnia zanotował:
Reklama
Rąbię zupełnie spokojnie, jakoś nawet nie podniecony – jestem jak gdyby zaskoczony i zdziwiony, że to tak łatwo, jakoś zupełnie inaczej jak w Polsce, gdzie człek się naprawdę męczył, pocił, denerwował i w końcu nic nie zrąbał lub sam został zrąbany.
Krótka seria po 20 pocisków ze wszystkich kaemów. Skutek natychmiastowy i wspaniały. Szkop śmiertelnie ugodzony zapala się jak świeczka. Buchnął płomień długości kadłuba, zrobił wywrót, błysnął białym brzuchem i krzyżami – poszedł w dół. Idę za nim. Pilot skacze – spadochron się rozwija.
Ferić nie ukrywał, że miał wtedy wielką ochotę nafaszerować podwładnego Göringa ołowiem, ale było zbyt wielu świadków. Dlatego dał mu spokój, dochodząc do wniosku, że „i tak wyląduje na wyspie. Złapią go. Pal cię diabli”. Jak podkreśla Piotr Sikora w Tych niewielu:
Uwagi Fericia mogą się wydawać bezwzględne, ale dla polskich pilotów, którzy doświadczyli w swojej ojczyźnie niemieckiej brutalności, w tym także strzelania do bezbronnych, jedynym celem było pozbycie się wszystkich „szkopów” bez przebierania w środkach.
Nasi lotnicy doskonale pamiętali, jak rok wcześniej piloci Luftwaffe bez skrupułów mordowali ludność cywilną. Nie oszczędzali również towarzyszy broni Fericia „salwujących się ucieczką ze spadochronem”.
Sześć do zera dla Dywizjonu 303
W czasie, gdy porucznik obserwował opadającego ku ziemi wroga, Zdzisław Henneber zapisał na konto Polaków ostatniego zestrzelonego tego dnia messerschmitta Bf 109. W niespełna kwadrans piloci Dywizjonu 303 strącili aż sześć myśliwców wroga i to bez strat własnych. Trudno było sobie wymarzyć lepszy debiut w bitwie o Anglię.
Stanowiło to szczególnie godny uwagi wyczyn, biorąc pod uwagę, że 31 sierpnia był najtragiczniejszym dniem dla wyspiarzy w trakcie całej bitwy o Anglię. Niemcy strącili tej soboty aż 39 myśliwców RAF-u, zginęło także 14 pilotów.
Po powrocie do Northolt na Polaków czekało gorące powitanie. Anglicy byli pod wrażeniem umiejętności naszych pilotów. Dowódca bazy, pułkownik Stanley Vincent, gratulował kościuszkowcom „wspaniałego pierwszego dnia walki”.
Reklama
Z kolei szef sztabu brytyjskiego lotnictwa sir Cyril Newell późnym wieczorem wysłał wiadomość, w której pisał: „Wspaniała walka, Dywizjonie 303. Jestem zachwycony. Pokazaliście wrogowi, że polscy piloci są stanowczo górą”. W kolejnych tygodnia piloci Dywizjonu 303 jeszcze wielokrotnie to udowadniali.
Niezwykła historia 145 polskich pilotów, którzy wzięli udział w bitwie o Anglię.
Polecamy
Bibliografia
- Lynne Olson, Stanley Cloud, Sprawa honoru. Dywizjon 303 Kościuszkowski, Andrzej Findeisen/A.M.F. Plus Group 2004.
- Piotr Sikora, Tych niewielu. Polscy lotnicy w bitwie o Anglię, Dom Wydawniczy Rebis 2020.
1 komentarz