Pierwszy dzień w rękach Gestapo. Poruszające wspomnienia żydowskiej nastolatki

Strona główna » II wojna światowa » Pierwszy dzień w rękach Gestapo. Poruszające wspomnienia żydowskiej nastolatki

„Dokładnie w dzień moich piętnastych urodzin, 11 maja 1944 roku, wpadłam w ręce nazistów” – opowiada przyrodnia siostra Anne Frank, Eva Schloss. Jej poruszająca relacja z aresztowania, zawarta na stronach książki After Auschwitz, właśnie ukazała się w Polsce.

W tym czasie schronienia udzielała nam rodzina państwa Reitsma; ludzi tych znaliśmy już wcześniej, a ich stary dom znajdował się przy ulicy Jacob Obrecht, niedaleko terenów rekreacyjnych Vondelpark [w Amsterdamie]. (…)


Reklama


Rankiem wstałam wcześniej niż zwykle, już nie mogąc się doczekać przygotowanych dla mnie niespodzianek. Lubiłam rodzinę Reitsma; pan domu pochodził z Fryzji, a jego żona, artystka, była Żydówką. Ich syn, Floris, mieszkał z rodzicami. Kiedy w ten pamiętny, wtorkowy poranek zeszłam na dół, odkryłam, że czekało na mnie uroczyste, urodzinowe śniadanie.

Na stole, w wazonie, stały cięte hiacynty i tulipany, a Floris wręczył mi prezent zapakowany w papier, który własnoręcznie ozdobiła dla mnie pani Reitsma. „To dla ciebie, taka mała niespodzianka”, powiedział, dodając: „Odpakujesz to sobie po śniadaniu”.

Eva Schloss ze swoją mamą i starszym bratem Heinzem. Fotografia ze zbiorów rodzinnych.

„Nawet nie zdążyłam rozpakować”

Było wpół do dziewiątej i niemal zabieraliśmy się do pierwszych kęsów, kiedy rozległ się agresywny dźwięk dzwonka u drzwi frontowych. Na twarzach pojawił się znamionujący zdziwienie grymas lekko zmarszczonych brwi, bo pora wydawała się zdecydowanie zbyt wczesna, by spodziewać się gości.

Pan Reitsma poszedł otworzyć i po chwili z oddali zaczęły dobiegać nas szorstko i agresywnie brzmiące słowa, rzucane przez gestapowców. Nie minęła chwila, a we wnętrzu domu zapanowało pandemonium.


Reklama


Słychać było rejwach żołnierzy wbiegających po schodach. Floris zrobił susa w kierunku okna, wydostał się na zewnątrz i co sił, puścił się biegiem po dachach budynków. Po chwili drzwi jadalni otworzyły się z hukiem i zobaczyliśmy lufy hitlerowskich karabinów wycelowane w nasze zdumione i skamieniałe z przerażenia twarze. A prezent – nawet nie zdążyłam go rozpakować.

„Nie wierzył ani jednemu jej słowu”

„To oni”, wrzeszczeli żołnierze. „Brudni Żydzi!”. Pojmali nas obie i siłą poprowadzili schodami w kierunku drzwi wyjściowych, po czym znalazłyśmy się na ulicy.

Tekst stanowi fragment książki After Auschwitz – autobiografii przyrodniej siostry Anny Frank.

W uzbrojonej eskorcie, popychane, przemieszczałyśmy się wzdłuż chodnika, ale mama zaczęła wstawiać się za mną, w desperacji mówiąc holenderskiemu naziście trzymającemu ją za ramię, że ja w rzeczywistości nie jestem Żydówką, tylko owocem romansu, jaki mama miała niegdyś w Wiedniu.

Nie wierzył ani jednemu jej słowu i niebawem dotarłyśmy do ogromnego, ceglanego budynku, w którym kiedyś znajdowała się szkoła średnia, a teraz gmach został zarekwirowany przez Gestapo jako posterunek.


Reklama


„Jak to się mogło stać?”

Wepchnięto nas do izby zatrzymań, gdzie na twardych, drewnianych krzesłach, ustawionych przy ścianach wkoło sali, siedzieli już inni zatrzymani, przerażeni całą sytuacją – nikt nawet nie podniósł oczu, by nawiązać jakikolwiek kontakt wzrokowy.

Siedziałyśmy tak przez długie godziny, a w moim umyśle, bez specjalnego przywoływania, a raczej za moim przyzwoleniem, samorzutnie odgrywał się na nowo scenariusz porannych wydarzeń. Jak to się mogło stać? Kto nas zdradził? Co nas teraz czeka?

Z innych pomieszczeń, skrytych za skrzydłami wielu drzwi dochodziły mnie stłumione odgłosy wrzasku i płaczu. Raz po raz wyczytywano imiona, ludzie wstawali i wyprowadzano ich. Panowało absolutne milczenie, żadnych komentarzy, żadnych słów otuchy. W końcu wyczytano imię Mamci. Serce we nie zamarło, a ona w milczeniu zacisnęła swą dłoń na moim ramieniu, co było bardzo czytelnym przekazem, zapewniającym o jej wewnętrznej sile i miłości. Pół godziny później przyszedł czas na mnie.

„Powiesz nam wszystko, co wiesz”

Policjant wprowadził mnie do oszczędnie umeblowanego pomieszczenia, gdzie na ścianie wisiał portret Hitlera. W jednym końcu pokoju za biurkiem siedziało dwóch gestapowskich oficerów, którzy uprzejmie, acz bacznie, przyglądali mi się.

Eva Schloss jako nastolatka. Fotografia ze zbiorów rodzinnych.

Nie robili wrażenia tępych czy prostackich; kiedy coś mówili, wyrażali się w sposób stonowany, a ich niemiecki brzmiał jak mowa ludzi wykształconych.

„Ty powiesz nam wszystko, co wiesz, a my pozwolimy ci zobaczyć się z mamą”, powiedział jeden z nich. „Zobaczysz się też z tatą i bratem”. Nie zdawałam sobie sprawy, że Heinz i Tatko również zostali pojmani i cała zaczęłam się trząść jak galareta. Nagle gestapowcy zarzucili mnie serią pytań: „Gdzie mieszkaliście wcześniej i kto wam pomagał? Kto załatwił wam kartki żywnościowe?”.


Reklama


Niezdarnie, bez składu i ładu, plątałam się i jakoś tam zaczęłam odpowiadać, oczywiście nie ujawniając faktów. (…)

„Mam ci pokazać, co mu zrobimy?”

Przesłuchujący pozwolili mi wrócić do poczekalni, gdzie była już Mamcia, więc usiadłam przy niej. Potem usłyszałam ludzkie głosy dochodzące z pokoju przesłuchań, a następnie krzyki. To byli Tatko i Heinz. Wkrótce wszystko umilkło i nastąpił długi, niekończący się czas oczekiwania – czekałyśmy i czekałyśmy, nie wiadomo na co.

Aresztowanie Żydów w Amsterdamie w 1941 roku.

W końcu zjawił się ten sam policjant i wprowadził mnie do znanego mi pokoju. Tym razem starszy rangą oficer zaszantażował mnie: „Jeśli nie zechcesz współpracować i wyjawić nam całej prawdy, zamęczymy ci brata na śmierć”.

Stałam jak wryta, przygwożdżona do miejsca, ze strachu i z niedowierzania. „Czy mam ci pokazać, co mu zrobimy?”, postraszył mnie oficer. Potem chwycił za policyjną pałkę i zaczął z całej siły wymierzać nią ciosy, uderzając mnie w plecy i w ramiona.


Reklama


Początkowo robiłam wszystko, żeby nie krzyczeć, ale oprawca nie ustawał i ciosy były tak silne, że wydobył się ze mnie wrzask – histeryczne wycie z trzewi, nad którym nie byłam w stanie zapanować.

W końcu zabrano mnie do kolejnego pomieszczenia, gdzie znajdowali się inni więźniowie, z twarzami równie posiniaczonymi i broczącymi krwią, co moja. Siedziałam tam cały dzień, i to dzień moich urodzin, bez jedzenia i bez wody, zmuszona słuchać odgłosów tortur zadawanych przesłuchiwanym w sąsiednim pokoju.

Eva Schloss ze swoją matką w 1989 roku (fot. Rob C. Croes/Anefo lic. CC-BY-SA 3,0).

Raz jeszcze zjawił się ten sam policjant i poprowadził mnie wzdłuż korytarza do innego gabinetu. Tym razem otworzyły się drzwi i wewnątrz stali wszyscy – Mamcia, Tatko, Heinz i państwo Reitsma. Wybuchłam płaczem i padłam rodzicom w ramiona. (…)

Strafe czyli kara

Rodzice robili, co tylko było w ich mocy, żeby pomóc nam samym oraz wyplątać rodzinę Reitsma z całej afery. Nasza dokumentacja została opatrzona literą „S”, która wzbudzała ogólne przerażenie – oznaczała bowiem Strafe, czyli po niemiecku „kara”.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Mamcia zaproponowała gestapowcom, że pokaże, gdzie ukryła biżuterię, pod warunkiem, że usuną literę „S” z naszych papierów i uwolnią państwo Reitsma. Oficer zgodził się i pojechał z nią z powrotem do domu, gdzie znaleźli pudełko z talkiem, w którym zostały ukryte brylantowe pierścionki i zegarek wysadzany diamentami.

Trzeba przyznać, że gestapowiec dotrzymał danego słowa, uwolnił państwa Reitsma i nie nękano ich aż do końca wojny. (…)


Reklama


Póki co, nie stać mnie było na żadne inne emocje poza poczuciem głębokiego zawodu czy konsternacji z powodu tego, że nie pozwolono nam wszystkim tak po prostu sobie pójść.

„Dlaczego nie mogą uwolnić nas wszystkich?”, pytałam Tatkę, próbując poradzić sobie ze szlochem, kiedy wszyscy znowu znaleźliśmy się w gestapowskiej izbie zatrzymań. „To dlatego, że uważają nas za wrogów”, dobiegł mnie w odpowiedzi jego cichy głos.

Tekst stanowi fragment książki After Auschwitz – autobiografii przyrodniej siostry Anny Frank.

„Obraz nędzy i rozpaczy”

Wkrótce zapakowano nas do czarnej furgonetki i odtransportowano do więzienia. Kiedy dotarliśmy na miejsce, holenderscy strażnicy dokonali wyładunku transportu, po czym dokonano segregacji – osobno kobiety i osobno mężczyźni.

Gdy rozglądałam się z wyciągniętą szyją, nagle dostrzegłam Tatkę. Sugestywnie podniósł do góry głowę, a z ruchów warg wyczytałam milczący przekaz: „Głowa do góry”.


Reklama


Pozostałam razem z Mamcią; zaprowadzono mnie do żeńskiej części więzienia. Była to wielka jak hangar noclegownia, a w niej czterdzieści kobiet – prawdziwy obraz nędzy i rozpaczy – wciśniętych w klaustrofobiczną przestrzeń piętrowych prycz; w jednym końcu sali znajdowała się obskurna, ufajdana muszla klozetowa.

Tej nocy razem z mamą wgramoliłyśmy się na pryczę – leżałyśmy niespokojnie, dryfując pomiędzy snem i jawą, raz po raz dochodziły nas odgłosy przyprowadzania nowych więźniarek, dziecięcego płaczu, czy nieustannego kaszlu kobiety cierpiącej na przewlekłą astmę.

Deportacja Żydów z obozu przejściowego Westerbork. To tam trafiła Eva po aresztowaniu przez Gestapo.

„Totalna pustka”

Nie mogłam pojąć, jak w ogóle mogło dojść do tego, że wylądowałam w tym miejscu. Przecież byłam dopiero nastolatką, miałam zaledwie piętnaście lat, a już poznałam smak nazistowskiej nagonki i błąkania się z jednego kraju do drugiego; wiedziałam, jak smakuje porzucenie własnego domu i szukanie schronienia u innych, a teraz wylądowałam w więzieniu.

Pełne goryczy i złości myśli wirowały w mojej świadomości, ale tak naprawdę we wnętrzu panowała totalna pustka.


Reklama


Źródło

Powyższy tekst stanowi fragment książki Evy Schloss pt. After Auschwitz. Przejmujące świadectwo przetrwania przyrodniej siostry Anne Frank. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Obiektyw w 2020 roku.

Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej.

Przejmujące świadectwo przetrwania przyrodniej siostry Anne Frank

Autor
Eva Schloss
1 komentarz

 

Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.