Pierwszy test bomby atomowej. Relacje świadków wydarzenia, które na zawsze zmieniło historię

Strona główna » II wojna światowa » Pierwszy test bomby atomowej. Relacje świadków wydarzenia, które na zawsze zmieniło historię

16 lipca 1945 roku na pustyni w stanie Nowy Meksyk odbył się pierwszy tekst bomby atomowej. Operacja, której nadano kryptonim Trinity była zwieńczeniem trwającego trzy lata Projektu Manhattan. Wielu zaangażowanych w niego naukowców obserwowało eksplozję. Oto jakie wrażenie zrobiła na nich nowa, śmiercionośna broń.

Na miejsce przeprowadzenia pierwszego testu broni atomowej wybrano poligon w stanie Nowy Meksyk położony niespełna 25 kilometrów od miasta Alamogordo. Pod koniec czerwca 1945 roku ustalono, że próba odbędzie się 16 lipca o godzinie 2.00 nad ranem. Richard Rhodes w książce pt. Jak powstała bomba atomowa podaje, że:


Reklama


Główni fizycy [zaangażowani w Projekt Manhattan] zorganizowali zakłady o wielkość siły wybuchu  – stawką wyjściową był jeden dolar. Edward Teller optymistycznie postawił na 45 tysięcy ton TNT, Hans Bethe przewidywał 8 tysięcy ton, [George B.] Kistiakowsky 1400 ton. [Robert] Oppenheimer zdecydował się na 300 ton. Norman Ramsey cynicznie wybrał zero.

Gdy [Isidor I.] Rabi przyjechał kilka dni przed próbą, pozostała tylko jedna wielkość, na którą nikt jeszcze nie postawił: 18 tysięcy ton; bez względu na to, co sądził o wyniku Trinity, postawił na tę liczbę.

Przygotowania do pierwszej próby atomowej (domena publiczna).
Przygotowania do pierwszej próby atomowej (domena publiczna).

„Byliśmy zdecydowani patrzeć bestii w oczy”

Mimo olbrzymiej presji wszystko udało się przygotować na czas. Ładunek nuklearny umieszczono na wybudowanej specjalnie w tym celu 30-metronwej wieży. Jedynym problem pozostała pogoda. Naukowcy, obawiając się niepożądanych efektów, chcieli przeprowadzić test przy idealnych warunkach atmosferycznych.

Tymczasem w nocy z 15 na 16 lipca nad poligonem rozszalała się potworna burza. Jak wspominał później fizyk doświadczalny Isidor I. Rabi, naukowcy byli „naprawdę przerażeni, że ten przedmiot, tam na wieży, może przypadkowo wybuchnąć”. Po naradzie z meteorologami zdecydowano, że próba zostanie przesunięta na 5.30. Do tego czasu pogoda miała się uspokoić. Tak też się stało.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Jak pisze w swojej książce Richard Rhodes już o 2.00 w nocy „na wzgórze Compañía, miejsce obserwacyjne oddalone od punktu Zero o 36 kilometrów na północny zachód, zaczęły nadjeżdżać autobusy wiozące ludzi z Los Alamos i gości”. Jeden z ojców bomy atomowej Edward Teller wspominał później:

Powiedziano nam, byśmy się położyli na piasku odwrócili twarze w kierunku od wybuchu i osłonili głowy rękoma. Nikt nie posłuchał. Byliśmy zdecydowani patrzeć bestii w oczy. Nie odwróciłem się […] ale po wykonaniu wszystkich obliczeń uznałem, że wybuch będzie większy, niż się spodziewano. Posmarowałem się trochę płynem do opalania. (…)


Reklama


Założyłem ciemne okulary, wciągnąłem grube rękawice. Obiema rękami przycisnąłem do twarzy szkło dla spawaczy, aby być pewnym, że żaden promień światła nie zdoła przeniknąć z boku. A potem patrzyłem prosto w punkt celowania.

„Nagle pojawił się ogromny błysk światła”

Na pięć minut przed planowaną eksplozją w niebo poszybowała zielona rakieta sygnalizacja. Rozpoczęło się pełne napięcia odliczanie. Wszystko poszło zgodnie z planem i o 5:30 nastąpił wybuch.

Artykuł stanowi fragment książki Richarda Rhodesa pt. Jak powstała bomba atomowa (Marginesy 2021).
Artykuł powstał w oparciu o książkę Richarda Rhodesa pt. Jak powstała bomba atomowa (Marginesy 2021).

Znajdujący się na wzgórzu Compañía Teller stwierdził, że „było to jak odsłonięcie w zaciemnionym pokoju ciężkiej kurtyny dla powodzi słonecznego światła”. Z kolei cytowany w książce Jak powstała bomba atomowa Isidor I. Rabi, który przebywał w obozie oddalonym o 16 kilometrów od punktu zero, relacjonował:

Leżeliśmy tam, bardzo napięci, wczesnym świtem, na wschodzie było tylko kilka pasemek złota; sąsiada widziało się tylko jak przez mgłę. Tych dziesięć sekund było najdłuższymi dziesięcioma sekundami, jakie kiedykolwiek przeżyłem.


Reklama


Nagle pojawił się ogromny błysk światła, najjaskrawsze światło, jakie kiedykolwiek widziałem, a raczej, jak sądzę, jakie ktokolwiek kiedykolwiek widział. Wybuchało, uderzało, przewiercało cię na wylot.

To była wizja, którą oglądało się nie tylko okiem. Wydawało się, że trwa wiecznie. Chciałeś, by przestało istnieć; a wszystko to trwało raptem dwie sekundy. W końcu minęło, zmniejszało się, wtedy spojrzeliśmy na miejsce, w którym była bomba; była tam ogromna kula ognia, która rosła i rosła, a rosnąc, toczyła się, unosiła w powietrzu, w żółtych błyskach, w szkarłacie i zieleni.

Zdjęcie wykonane 16 milisekund po detonacji. Kula ognia ma już 200 metrów wysokości (domena publiczna).
Zdjęcie wykonane 16 milisekund po detonacji. Kula ognia ma już 200 metrów wysokości (domena publiczna).

Wyglądała groźnie. Wydawało się, że idzie w naszym kierunku. Narodziło się coś nowego; nowa władza; nowa wiedza człowieka, którą zdobył o naturze.

„Czuliśmy tę wiszącą nad nami złowieszczą chmurę”

Jego kolega fizyk doświadczalny Philip Morrison zwracał uwagę nie tyle na sam błysk, co na towarzyszący mu podmuch ciepła:


Reklama


Zobaczyliśmy niewiarygodnie jaskrawy blask. Nie była to najbardziej wstrząsająca rzecz. Wiedzieliśmy, że wybuch będzie oślepiający. Mieliśmy okulary spawalnicze.

Zdziwiło mnie nie światło, lecz oślepiający podmuch gorącego, letniego powietrza na twarzy w chłodny pustynny poranek. To było jak otwarcie gorącego pieca ze słońcem, które pojawiło się jak podczas wschodu.

Atomowy grzyb na zdjęciu wykonanym kilka sekund po eksplozji (domena publiczna).
Atomowy grzyb na zdjęciu wykonanym kilka sekund po eksplozji (domena publiczna).

Frank Oppenheimer, brat kierującego całym amerykańskim projektem jądrowym Roberta Oppenheimera, który także pomagał konstruować bombę atomową i tego dnia znajdował się w bunkrze dowodzenia, później wspominał:

Czuliśmy tę wiszącą nad nami złowieszczą chmurę. To była taka wspaniała czerwień z całym promieniotwórczym jarzeniem. Zdawało się, że po prostu zawisła tam na zawsze. Oczywiście, tak nie było. Z pewnością uniosła się już po bardzo krótkim czasie. To było przerażające.


Reklama


Grzmot wybuchu odbił się od skał, a potem powracał – nie wiem, o co się jeszcze odbijał. Wydawało się, że nigdy się nie skończy, inaczej niż zwykłe echo wywołane piorunem. Po prostu stale odbijał się tam i z powrotem po całej tej Jornada del Muerto.

To była straszna chwila, gdy tak to trwało. Szkoda, że nie pamiętam, co brat powiedział, myślę jednak, że po prostu powiedzieliśmy: „Udało się”. Myślę, że obaj powiedzieliśmy właśnie to – „Udało się”.

Zdjęcie lotnicze punktu zero wykonane krótko po teście (domena publiczna).
Zdjęcie lotnicze punktu zero wykonane krótko po teście (domena publiczna).

„Wiedzieliśmy, że świat już nie będzie taki sam”

Sam Robert Oppenheimer pisał, że, gdy już można było opuścić schron „panował niezwykle podniosły nastrój. Wiedzieliśmy, że świat już nie będzie taki sam. Kilku ludzi się śmiało, kilku płakało. Większość milczała”.

To właśnie wtedy naukowiec przypomniał sobie fragment pochodzący z hinduskiej świętej księgi Bhagawadgity, gdzie

(…) Wisznu usiłuje przekonać księcia, że powinien spełnić swój obowiązek. Dla większego wrażenia występuje w swej wielorękiej postaci i mówi: „Teraz stałem się śmiercią, burzycielem światów”. Przypuszczam, że wszyscy o tym myśleliśmy, w taki czy inny sposób.

Cytat ten już na stałe będzie kojarzony z Oppenheimerem. Inni naukowcy również doskonale zdawali sobie sprawę z konsekwencji swojego odkrycia. Jak trafnie podsumował Isidor I. Rabi:

Oczywiście wszyscy ogromnie się cieszyli z wyniku próby. Gdy obserwowaliśmy tę olbrzymią kulę płomieni przed nami, jak się toczyła, jak z czasem mieszała się z chmurami. […] Potem rozwiał ją wiatr. Przez kilka pierwszych minut składaliśmy sobie gratulacje.

Potem poczuliśmy chłód, ale nie był to chłód poranka; to był chłód, który ogarnia kogoś, gdy zaczyna myśleć; na przykład gdy pomyślałem o moim drewnianym domu w Cambridge, o moim laboratorium w Nowym Jorku i o milionach ludzi żyjących dookoła i o tej potędze natury, którą po raz pierwszy pojęliśmy – no więc to było to.

Zdjęcie z 9 września 1945 roku, na którym grup naukowców i wojskowych ogląda to co zostało z wieży, na której nastąpiła eksplozja (domena publiczna).
Zdjęcie z 9 września 1945 roku, na którym grup naukowców i wojskowych ogląda to co zostało z wieży, na której nastąpiła eksplozja (domena publiczna).

Wybuch o sile 18,6 kilotony

Z kolei Kenneth Bainbridge, który kierował przygotowaniami do próby nie miał żadnych wątpliwości, że: „Nikt, kto to widział, nie zapomni tego okropnego i przerażającego widoku”.

Zgodnie z tym, co podaje Richard Rhodes w książce Jak powstała bomba atomowa, przeprowadzone po wybuchu pomiary wykazały, że miał on siłę 18,6 kilotony. Był zatem równy eksplozji 18,6 miliona kilogramów trotylu. O przerażającej sile broni atomowej wkrótce mieli się przekonać mieszkańcy Hiroszimy i Nagasaki.

Przeczytaj również o dlaczego Niemcy nie skonstruowali bomby atomowej. Ta akcja przekreśliła ich marzenia o nowej broni.


Reklama


Saga o fizyce, polityce i psychologii człowieka

Bibliografia

Richarda Rhodesa, Jak powstała bomba atomowa, Marginesy 2021.

Autor
Rafał Kuzak
Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.